Akcja

16 2 0
                                    

Patrzyłem się na mężczyznę, który usiadł na miejscu kierowcy. Jasne włosy,oczy tak samo w kolorze zielonym tak jak oczy Karola, ojca  dzieciaków. Hmmm, oboje mogliby robić za rodzeństwo, gdyby nie kolor skóry.

-O czym tak myślisz skarbie? - Marcus położył dłoń na moje ramię, z racji, że siedziałem przed nim było mu łatwiej. Wiem, że gdyby nie to że jedziemy na misję to by pewnie trzymał mnie na swoich kolanach, zaruminiłem się przez to. Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył.

-O misji, o uratowaniu tego idioty z rąk policji. -To nie była prawda, owszem myślałem też o tym, ale nie tak dużo.

-No dobra, niech ci będzie, że ci wierze.

Tak na prawdę mi nie wierzysz, prawda?
Zadałem pytanie w myślach.

-Cieszę się w takim razie, dobrze, gdzie jest ten posterunek policji?

-20 minut drogi z tond. -powiedział szofer.

-Marcus przygotuj broń, w razie potrzeby.

-Tak, wiem co mam robić.

-No ja myślę, że wiesz, inaczej zabrałbym ci pistolet, a tego nie zrobiłem.

-Yhymmm, tak.

Na burmuszony Hades, zaśmiałem się w myślach, moja wyobraźnia kiedyś mnie zabije hahah. Dokładnie po 20 minutach byliśmy pod posterunkiem policji, wszyscy sprawdzili swoją broń przez wyjściem z aut, moja była sprawna, innych za pewne też. Spojrzałem się na budynek, nic nadzwyczajnego, biało-niebieskie ściany z napisem nad drzwiami "POLICJA". Jak ja nie nawidziłem tego miejsca. Jak matkę kocham, jeśli ten kretyn nie ma dobrego wytłumaczenia na swoje zachowanie to sam mu  sprzedam kulkę w łeb i się skończy beztroska zabawa. Hasanie kurwa po łące. Otworzyłem drzwi nie czekając jak zrobi to ktoś inny za mnie, a taki zamiar za pewne miały dwie osoby, szofer i Marcus. Nie tym razem panowie, wstałem i czekałem aż reszta osób wyjdzie ze swoich aut i Opuści swoje miejsca. Drzwi oczywiście zamknąłem. Patrzyłem się zimnym wzrokiem na szybę auta, z której było widać miejsce na którym siedziałem, fotel kierowcy, drugie okno, sprzęgło i tablice rozdzielczą.

Marcus podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.

-Nie pozwolę by któryś z tych cholernych psów ci coś zrobił, prędzej ich zabije -powiedział z uśmiechem. Jak on może się teraz uśmiechać to ja tego nie wiem, heh, nie ważne już w sumie.

-Tak, tak panie władzo, ma pan rację. -zaśmiałem się.

-No i to to ja rozumiem komendancie.

-Ja ci zaraz dam komendanta to wylądujesz w więzieniu na przeszukaniu czy nie masz dragów i narkotyków w kieszeniach.

-Oczywiście że je mam panie władzo, taka praca. Mam je, a teraz skuj w kajdanki skuj.

-Ale -przerwał mi.

-Skuj skuj w kajdankach jestem twój.

-Oczywiście że jesteś mój, nawet bez kajdanek.

Oboje się zaśmialiśmy, nie no rozśmieszył mnie tym. Może i zajebie któremuś glinie kajdanki i założę je Hadesowi, jak tak ładnie prosi o to. Hmmm, ja nie mam psychy? Oczywiście, że to zrobię. Zajebie im kajdanki i założę je na ręce Hadesowi a klucz schowam do kieszeni spodni albo lepiej do bokserek, będzie zmuszony sam wziąść ten klucz aby się uwolnić. Nie no idealny plan na grę wstępną xD. 

Cała ekipa, ja,? Marcus, Karol i bliźniacy udaliśmy się powolnym krokiem do drzwi wejściowych. Otworzył je Adam, od razu do naszych nozdrzy wdarł się ostry zapach dymu, czyżby nasz tcigodny kretyn podłożył ogień na przesłuchaniu? Bardzo możliwe, wręcz taka była prawda. Niezłe wejście nam załatwił, nie ma co. Pogratulować mu i nic więcej, dobra teraz gdzie jest pokój przesłuchań. Hmmm, tam, metalowe kuloodporne drzwi, okno też kuloodporne a za nim było widać mojego człowieka siedzącego jak dyby nigdy nic i patrzącego się na mordy glin, dobrze wyszkolone jednostki z bronią nie potrafią sobie poradzić z typem, który w swoim zanadrzu ma tylko zapałki i siebie. Nieźle, nie powiem że nie, to było za łatwe, aby było prawdziwe, nikt nas nie złapał, nikt na nas nie krzyczy,nic  z tych rzeczy.

-Coś jest nie tak -powiedziałem, w tej samej chwili ktoś złapał mnie za nadgarstki, kurwa wiedziałem że coś tutaj nie gra. Spojrzałem na swojego człowieka, widział że nas złapali a i tak siedzi sobie ze spokojem. Niech to szlag  weźmie, nie mówcie mi że jest ich wtyką, nie no kurwa zajebiscie, nie wierze normalnie, typ sobie siedzi normalnie a tam ci się uspokajają i ściągają z niego kajdanki.
Wychodzą żeby się z nami, ze mną rozmówić.

-Nie spodziewałeś się że twój człowiek wywinie ci taki numer, prawda? -policjant złapał mnie za podbródek -Nie zorientowałeś się też że to właściwie jest nasz człowiek a nie twój, typ jest policjantem z zawodu, wie o wszystkim, o ludziach, o interesach przy których był. O wszystkim o czym słyszał. Grał z tobą w grę a ty tego nawet nie zauważyłeś, brawo za inteligencję. Zorientowałeś się ale ciut za późno.

-Zamknij ten pysk kurwa -spróbowałem się wyrwać ale zabolały mnie nadgarstki. Kurwa mać-Wypuście mnie!

Marcus robił to samo co ja, go też złapali, zaraz ich wszystkich zapierdole i tyle tego będzie. Próbował się uwolnić, aby mnie uratować, myśli o mnie a nie o sobie, to kochane.

Jednak nie ma teraz czasu na takie rozmyślania.

-ZABIJE CIEBIE-wydarlem się do typa który nas sprzedał -ZAPIERDOLE, ZROZUMIANO?! WŁASNYMI RĘKAMI CIĘ UDUSZE!

-Spokojnie Arthur, on nic takiego nie zrobił, to jego robota, która mu się udała.

-Skąd ty znasz moje imię?

-Każdy tu je zna, myślisz że co? Że dowiedzieliśmy się tylko o interesach i osobach? Nie, o tobie też teraz bardzo dużo wiemy. Nawet chyba za dużo, ale to nam tylko pomoże, jeśli zamkniemy w pierdlu szefa mafii to mafia się rozpadnie na kawałki a wtedy będzie nam bardzo łatwo złapać was wszystkich po kolei i wsadzić do wariatkowa albo do paki. Widzisz? Twoje życie właśnie się rozpadło.

-Zaraz przypierdoli tutaj Romeo na białym koniu i mnie uratuje, bo jestem pieprzoną Julią.

-Naćpałeś się typie czy co?

-Jeśli mogę zrobić z was kretynów to to zrobię-powiedzialem i się zaśmiałem, policjanci nie mieli zielonego pojęcia że dzięki temu kupuje sobie i innym czas, a jak się zorientują o co chodzi to będzie za pozno. Moi ludzie, no w sumie nie moi ale moja rodzina i chłopak mieli z tego taki sam ubaw jaj ja, dosłownie, kabaret na żywo. Po co płakać nad rozlanym mlekiem jak można się śmiać z takich debili?

-Sam jesteś kretynem bo się dałeś.

-Patataj skurwielu, jestem pieprzonym kretynem ahhh Julia uratuj mnie. Romeo! -miałem z nich taki ubaw że to szok.

-Zaraz zrobimy ci testy na wykrycie czy masz narkotyki we krwi.

-Wiesz co mam we krwi? Swoje Dna. A i wiem co jeszcze, Krew Julii, bo nią jestem. -serio się zachowuje jakbym był na ćpany, ale co tam, jebać to.

-Jesteś szefem mafii którego właśnie złapaliśmy, a i kretynem który się naćpał.

-Kretynami to jesteście wy -w drzwiach wejściowych budynku zobaczyłem swojego ojca i brata oraz jego chłopaka i kilkunastu innych osób za nimi. Wiedziałem że przyjdą. -Dosłownie, żaden z was się nie skapnął że robię was w konia by kupić sobie trochę czasu. A teraz z łaski swojej jeśli nie chcecie dostać kulki w łeb to sami się poddajcie.



Kolejny Jeff the killer?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz