Operator

9 1 0
                                    

Kroki ich wszystkich doprowadziły mnie do wielkiego holu, gdzie stało kilka osób, od razu większość rozpoznałem, swego czasu byłem ich fanem, teraz raczej ich kolegą, super to brzmi. Morderca, kolega psychopatów i seryjnych morderców. Czyli ja, jestem najlepszy, żadna szmata mnie już nie zrani, to ja będę ranił szmaty i kurwy. To ja będę ich katem. Podoba mi się to tak bardzo. 

Od razu podeszło do nas z przynajmniej cztery osoby, a mianowicie Jane the killer, dziewczyna, czarne długie włosy, biała skóra i nienawidzi Jeffa, Clokwork, dziewczyna z zegarkiem w oku, zakochana po uszy w Tobym, dwoma następnymi osobami byli chłopacy, a mianowicie... Przełknąłem ślinę, to był .... Marcus i Damian. 

- Co oni tu robią?! Wy sobie ze mnie jaja robicie, czy co kurwa?!- szlag mnie weźmie zaraz, pieprzeni kłamcy, ktoś złapał mnie za rękę, to była Jane. 

- Zostaw mnie!- wydarłem na nią mordę i złapałem się za głowę- Co oni tu robią?!

- Kurwa ziom o co ci chodzi?- Jeffrey patrzył na mnie wielkimi oczami, jakby nie widział tam tych mężczyzn, których widziałem ja.

- Co tu robi Marcus i Damian?! 

- Tutaj nie ma nikogo oprócz mnie, Clokwork, Jeffa, Niny, Liu, Tobiego, Sally, Bena, Maskiego i ciebie. 

- Twierdzisz, że kłamię?! Ja ich widzę, te fałszywe mordy, chuje od siedmiu boleści. 

Dwie osoby, nawet nie wiem kto konkretnie spowodowały, że usiadłem na kanapie, patrzyłem się na nich martwymi oczami, które wyrażały tylko moje oburzenie i wkurwienie, moje poszarpane nerwy i moją zrytą psychikę. 

-Jest jak w transie, nie odpowie ci na nic, pomóc tutaj może tylko Doktorek i jego dziewczyna. 

-Doktor Smiley i Nurse Ann, właśnie! Pobiegnę po nich!- krzyknęła dziewczyna z zegarkiem w oku i pobiegła w nieznanym mi dotąd kierunku, zamknąłem się za głowę i gorączkowo myślę, z tyłu głowy słyszę śmiech i głosy tam tej dwójki, Marcusa i Damiana, niech spieprzają do kurwy. Nie potrzebuje ich przecież, już nie, są zdrajcami, kurwami bez uczuć.

Nagle urwał mi się jakbym dostał tak zwaną kulkę w łeb, albo ktoś mnie uśpił. Z trudem otworzyłem oczy, nad mną stał facet w białym fartuchu, miał czerwone oczy i czarne włosy, uśmiechał się jak szaleniec, lubię takie uśmiechy, ale co ja tutaj robię. Za mężczyzną stał chłopak z szarą skórą, ubrany był w czarną bluzę, na twarzy miał granatową maskę z czarnymi otworami, gdzie powinny znajdować się oczy, on tam nie miał niczego, nie miał oczu a z otworów z "oczu" wylewała się czarna lepka ciecz, doktorek w dłoni miał strzykawkę a drugi facet trzymał skalpel. Spróbowałem usiąść, jednakże nie mogłem, co do chuja, zacząłem się szamotać. 

- Uspokój się bo jeszcze sobie wyrwiesz igłę z ręki, muszę podać ci lek na uspokojenie jak widać, a potem jeszcze inny byś nam znowu nie oszalał i nie dostał żadnych zwidów, czy chuj wie czego, rozumiesz? Musisz leżeć i się nie szamotać, podam ci lek na uspokojenie. - ponowił lekarz i pokazał mi inną strzykawkę, typie weź nie żartuj, nie chce. Znowu próbowałem się wyrwać, lekarz westchnął i skinął głową na chłopaka w niebieskiej masce. 

-Jack przynieś pasy i kaftan, bo nasz pacjent jak widać się nie słucha i najwyraźniej nie zamierza tego robić, więc na żywca jak będzie się szamotać nie dam mu leku na uspokojenie, bo jeszcze trafie w tętnice, nie to, że tego nie chce, ale operator by mnie za to zabił. 

- Już się robi szefie- chłopak, którego tam ten nazwał Jackiem odłożył skalpel na metalowy stoli na kółkach i wyszedł za zasłonkę, pewnie poszedł po te durne pasy i kaftan, co ja jestem? Psychopata, a może jakiś typ co robi innym krzywdę? W sumie to jestem, ale to nie oznacza, że mam być przykuty do łóżka pasami i mieć na sobie pieprzony kaftan bezpieczeństwa. 

- A ty laluniu- doktor zwrócił się do mnie - Wyglądem przypominasz tego kretyna Jeffa, ale z charakteru wydajesz się inny, pozwolisz, że dam ci nową kroplówkę czy mam czekać aż Jack przyjdzie z pasami i kaftanem, bo nasza gwiazda postanowiła, że będzie się wyrywać jak potłuczona?

- Potłuczona to jest ta kretynka, która lata za Jeffem, nie ja! 

- Tak wiem, a po za tym, krzykiem tutaj nic nie zdziałasz, operator pozwolił mnie cię zbadać i dowiedziałem się, że masz nie złą kolekcję chorób psychicznych jak i fizycznych. 

-Jakie kurwa choroby?! O czym ty do cholery mówisz? - wydarłem się, co ten idiota sobie wyobraża, jestem inny niż kiedyś, a już na pewno nie jestem zły, jakie choroby do świętej anielki, jestem zdrowy, przecież doskonale to wiem.- Jestem zdrowy.- powtarzam na głos facetowi w białym kitlu, może w końcu zrozumie, że nie trzeba mnie leczyć. A już na pewno nie na głowę, z moją piękną główką jest wszystko w porządku. 

- Jesteś chory- a ten znowu swoje, zaraz mu przypierdolę, znowu spróbowałem wstać, szarpnąłem się i zmusiłem swoje ciało do siadu, coś mocno wyrwało się z mojej ręki i poczułem piekący ból.  - No i brawo, wyrwałeś sobie z żyły igłę i wenflon. - widziałem jak przewraca oczami, spojrzałem się na swoją rękę, rzeczywiście wyrwaną igłę, która zrobiła mi niezły bałagan na lewej dłoni, było widać ranę na głębokość czterech góra pięciu centymetrów, długa na siedem centymetrów i szeroka na około trzy milimetry, taka głęboka i długa kreska. 

Spróbowałem drugą dłonią dosięgnąć tam tej, lecz mężczyzna przerwał mi ta czynność i złapał mocno moją prawą dłoń. 

-Nie grzebiemy w ranach mój drogi, tylko ja i Jack możemy to robić. - pokazał mi na urządzenie, które miałem na prawej dłoni, było przymocowane kablami do jakiegoś aparatu, dużych rozmiarów urządzenia. - To sprawia, że mierzę twoją krew, żebyś przez przypadek mi nie umarł, masz dializę teraz, czyli przetaczam i oczyszczam ci tym urządzeniem krew. Wytłumaczenie to to, że masz problemy z sercem, i gdyby nie moja pomoc to byś umarł przez stres i te zwidy, rozumiesz czy mam ci coś wytłumaczyć? 

Widziałem jak do pomieszczenia wraca Jack z kaftanem bezpieczeństwa i pasami w ręce, obok niego stał niebiesko włosy mężczyzna miał niebieskie włosy, niebieską skórę, żółte oczy  uśmiechał się potwornie, miał na sobie szpitalną koszulę i kitel, całości dodawała uroku biała lekarska opaska na oko. 

- Jestem Doktor Pain, jestem od dzisiaj twoim głównym lekarzem. - uśmiecha się do mnie potworni i podchodzi z otwartymi rękoma, tak jakby chciał mnie przytulić, w ostatniej jednak chwili wycofuje się i bierze igłę z metalowego stolika- Zabawę czas zacząć, nieprawdaż Smiley? 




Kolejny Jeff the killer?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz