Smutek

12 1 0
                                    

-Ty serio myślisz że się wam poddamy? -blond włosy policjant przyłożył broń, pistolet do głowy Marcusa. -Jest dla ciebie ważny, prawda?

-Nawet nie waż się czegoś mu zrobić! -wydarłem się, ogarnęła mną panika i strach, bałem się o swojego chłopaka, ale kto by się nie bał o niego. Kocham go. I zawsze będę, do puki moje serce bije, będę to robić do puki moje płuca będą miały czym oddychać. Zawsze.

-A co jeśli mu coś zrobię? -położył palec na spust broni, jeden ruch i go stracę. Kurwa mać. Nie wierze.

-To pożałujesz, a teraz opuść tą spluwe z łaski swojej. -wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Krew i złość we mnie buzowały, emocje próbowały się wydostać na wierzch, w sumie już im się to udało.

-Jedno słowo a strzelę -zaśmiał się, Marcus błagam zrób coś, MARCUS. Błagam ciebie. Policjant uderzył go w policzek, nawet nie zauważyłem że Marcus nie reagował na to co się działo do okoła bo stracił przytomność. Kurwa mać.

-Proszę zostaw go w spokoju -powiedziałem ciszej ale stanowczo, jeszcze chwila a po moich policzkach... Popłyną łzy.

-Szefie! -inny policjant pokazał na mnie palcem -ON PŁACZE. Groźny szef mafii się popłakał. Nie wierze moim oczom.

Z praktycznie każdej strony słyszałem śmiech, biegały mi po głowie ich słowa, myśli, oni.

-O nie, popłakał się,i co teraz? Już nie jesteś taki silny, już nam nic nie zrobisz.

-Zostawcie go. -wyrwałem się im i podbiegłem do Marcusa i spróbowałem go ocucić.

Dostałem momentalnie silne uderzenie w policzek a potem w krtań. Kaszlnąłem krwią, zza pleców usłyszałem głos swojego brata, a potem jego dłoń spoczęła na moim ramieniu.

-Jesteś silny braciszku-powiedział i przyjebał tam temu, wziąłem razem z Karolem Marcusa na swoje ręce. Zaraz powinien się obudzić.

-Wyjdźcie z nim na zewnątrz! -krzyknął mój ojciec, od razu bez sprzeciwu się posłuchaliśmy.

-Już jest okej -powiedział Karol, spojrzałem się na niego. -Rozumiem ten moment słabości, to normalne. Gdyby Laurze stało się to samo to bym zareagował tak samo, uwierz mi.

-Dzięki, wracaj do nich, ja poczekam aż się obudzi.

-Dobrze, ale jakby coś to nie wchodź do środka.

Pokiwałem głowe na znak że się z nim zgadzam, wrócił do reszty, mam nadzieję, że nic się im nie stanie. Stałem się słaby, jeden wypadek a prawie straciłem wszystko, kurwa, muszę znowu zachować zimną krew ale nie potrafię, może połączę swoją i mojego ojca mafie w jedną? Porozmawiam z nim potem o tym, może się zgodzi. Nie mam zielonego pojęcia. Głaskałem delikatnie włosy Hadesa, były jak jedwab, obudź się skarbie, proszę. Przytuliłem go a swoją twarz włożyłem pod jego koszulkę, chciałem słyszeć bicie jego serca. Jak najlepiej się dało, jak najbardziej głośno.

Nie wiem ile czasu minęło, może kilka minut, może pół godziny, obudził mnie uścisk dobrze znanych mi ramion, uśmiechnąłem się. Musiałem najwidoczniej zasnąć. Nawet nie wiem kiedy.

-Skarbie? - głaskał mnie po głowie, usłyszałem ciche rozmowy z przodu, czyli jedziemy autem i wracamy do domu, świetnie.

-Tak? -odpowiedziałem mu i się na niego spojrzałem, jego oczy od razu mnie uspokoiły i spowodowały, że się uśmiechnąłem.

-Kocham cie mały -pocałował mnie w usta, oddałem pocałunek, jednak Marcus jak zwykle dominował, podobało mi się to często, nawet sie przyzwyczaiłem.

-Ja ciebie też kocham -usiadłem na jego kolanach, rozejrzałem się, rzeczywistoście byłem w aucie, siedziałem na kolanach Marcusa obok był Karol a z przodu mój brat i szofer, z drugiego mojego boku był mój ojciec, czyli oni wszyscy wiedzą, że jestem z Hadesem, cieszę się z tego powodu.

-Zestresowałeś się i spałeś ponad godzinę -powiedział mój brat i się zaśmiał, Gabriel siedział i patrzył się na drogę, widziałem uśmiech na jego twarzy. Cieszę się że ich mam, cała rodzinka w komplecie.

Kolejny Jeff the killer?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz