Matka

40 3 0
                                    

Patrzyłem się to raz na kobietę z butelką alkoholu w ręce, to na dziesięcioletniego chłopca, który dalej miał przerażenie w oczach. Marcus oderwał od moich ramion swoje dłonie i powolnym ruchem ruszył w stronę kobiety, wyciągniętą na bezpieczną odległość dłoń aby odebrać kobiecie prowizoryczną broń, którą była butelka po piwie Perła, przypominająca swoim wyglądem w tym momencie bardziej "tulipan" bo była zbita w połowie , przez co nabrała charakterystycznego kształtu tulipana, patrzyłem się na nich, cicho szepcząc do chłopca.

-Spokojnie, podejdź -wiem, że to ja powinienem wstać , ale no cóż życie. Chłopiec posłusznie wykonał polecenie, był tak podobny do swojego ojca jak jedno ziarno ryżu do drugiego, praktycznie dwie takie same krople wody, przytuliłem go do siebie.

-Jak masz na imię? -spytałem, widząc jak Marcus zabiera kobiecie jednym szybkim ruchem ręki zbitą butelkę z dłoni, zraniła go, przecinając skórę, przez co pewnie miał rozcięcie na maks dwadzieścia milimetrów, nic wielkiego.

-Kacper, mam na imię Kacper proszę pana -było słychać krzyki kobiety obok, domagała się aby oddano mu jej "broń" bo chciała iść do syna.

Odezwałem się.

-Proszę się nie odzywać panno Emili -nie obchodziło mnie to, że jestem od niej młodszy, to nie miało znaczenia, i tak mógłbym zrobić z nią dosłownie wszystko co bym chciał -Nie widzi pani, że pani syn się pani boi? -spytałem poważnie dodając stanowczym głosem-Obawiam się, że pani syn zostanie pani odebrany, przykro mi, ale tak  będzie lepiej dla każdego. Bo widzę taką sytuacje po raz kolejny, wcześniej mój ojciec -na wspomnienie swojego rodzica, ojca zabolało mnie znowu serce, chciałbym go znowu obok siebie , aby mi podpowiedział, abym nie zrobił czegoś bez sensu - Nie będzie tutaj potrzebny sąd, sama pani wie, że nie mogę sobie pozwolić nawet na danie tej sprawy do sądu, wie Pani  kim jestem tak? Owszem, mój ojciec nic nie zrobił z tą sytuacją ale ja jako jego syn to zmienię, z tego co wiem to pani ma jeszcze więcej złych rzeczy na sumieniu, za które pani będzie zadana kara, jeszcze zastanowię się jaka, ale na pewno pani zrozumie swoje błędy życiowe.

-Ale... Jak to? -kobieta spojrzała się na mnie potem na swojego synka -Ten szczeniak sam zaczął, szczeka na mnie bez przerwy. To wkurza... Szefie.

Wkurwiło mnie to co powiedziała, dobra,zmieniłem zdanie,kara dla jej osoby będzie zadana z mojej osobistej ręki przy wszystkich jej znajomych, rodzinie i całej reszcie. Nie będę tolerował czegoś takiego. Podszedłem do stołu nie opodal, mówiąc do Britney, żeby wzięła chłopca na jakiś czas do siebie, ona posłusznie wykonała moje polecenie, Britney jest 19-letnią córką naszego jednego z płatnych morderców, jednego z najlepszych w dodatku. Dziewczyna ma tak samo kasztanowe włosy jak jej ojciec, delikatne rysy twarze i piękne zielone oczy z nutką porannego nieba, jej skóra wyglądająca jak u wróżki będąca tak delikatna i jedwabna jak skóra niemowlęcia. Dziewczyna zazwyczaj chodzi ubrana w czarne buty na koturnie ze srebną klamerką i czerwoną sukienkę miniówkę odsłaniającą jej połowę tyłka, co podniecało nie jednego z nas, czarnych złych mas ludzkich, ona dla nie jednego była jak anioł, dla mnie pełniła funkcje darmowego psychologa i chodź była o kilka lat młodsza od mnie to i tak się przyjaźliśmy.

-Dobrze, mam już dość tej pani gadki o "szczeniaku"-zrobiłem palcami cydzysłów-Po pierwsze mówi tak pani o swoim synku, po drugie nie wstyd pani ? A po trzecie robienie komuś krzywdy a tym bardziej swojemu dziecku jest karalne, nie można tak robić droga Moniko.

Kobieta obdarzyła mnie swoim oburzonym spojrzeniem, a niech się na mnie złości, mówię tylko prawdę. Matka dziecka powiedziała przez zaciśnięte zęby do mojej podciwej osoby.

-Nie mam tak na imię... -Natychmiastowo przerwała swoją wypowiedź gdy usłyszała gwałtowne uderzenie pięścią o stół, spojrzała się na mnie i z trudem przełknęła ślinę.

-Przepraszam mło-znowu walnąłem ręką w stół.

-Cisza , nie prosiłem panią o zdanie albo o odezwanie się w tej sprawie. Ma pani maksymalnie jeden dzień na spakowanie swoich rzeczy i wyjazd z tond jak najdalej, zrozumiano? -po czym wyszedłem z pomieszczenia zostawiając ją bez żadnego chociażby słowa wytłumaczenia.

-Nie będzie mnie żadna stara baba wkurwiać -powiedziałem cicho pod nosem idąc do swojego ojca, w sumie już mojego gabinetu. -Heh.

Kolejny Jeff the killer?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz