5.

205 13 1
                                    

Per Karol.

Leżałem od godziny a obok mnie telefon niejakiego Huberta, walczyłem z samym sobą aby nie wziąść go i nie zacząć przeszukiwać no bo przecież, kto chciałby aby naruszać jego prywatność?

Wstałem pośpiesznie z łóżka i udałem się do kuchni gdzie spotkałem wszytkich domowników.

- Dzień dobry, co dziś szef kuchni proponuję? - usłyszałem głos Maćka skierowany do robiącego coś w kuchni Marcina.

- ucieszycie się - odpowiedział będąc pewny swoich słów.

- o patrzcie, śpiąca królewna wstała - powiedział Ernest wskazując na mnie palcem.

Bez zbędnego komentarza usiadłem do stołu i czekałem na to co tym razem wymyśli ten cały " szef kuchni".

- voilà - rzekł brunet kładąc na stół talerz pełen naleśników z czekoladą.

Wszyscy ochoczo oblizli się na widok pysznego śniadania. Nawet Ernest, który właśnie okładał Piotrka na ziemi pozostawił go i usiadł do stołu.

Teraz na chwilę przystańmy, pewnie zastanawiacie się czemu jemy normalne, przyziemne dania. Otóż prawda jest taka, że wcale nie musimy ciągle pić krwi by żyć, wystarczy, że wypijemy choćby mały łyk dziennie.

Teoretycznie krew nie jest dla nas jak posiłek dla ludzi, bardziej jako zaspokojenie potrzeby. Bez krwi da się przeżyć, choć nie tak długo jakbyśmy tego chcieli.

Na przykład, taki wampir zostaje pojmany i nie ma szans aby ktoś go wypuścił lub sam uciekł, nie ma też dostępu do krwi. Wtedy kluczowy jest pierwszy miesiąc. Przez ten czas występują drgawki, gorączki, omdlenia czy wymioty.

Po tym czasie ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa a po pół roku do roku nie da się ustać na nogach.

Początki " wysuszania,, zaczynają się dopiero po około 1,5 roku, gdzie skóra z bladej zmienia się w szarą i widoczne są na niej żyły a jakiś czas później kości i ciało drętwieję jak u zmarłego.

Dokładnie po 2 latach całe ciało zaczyna obumierać aż w końcu wysuszy się doszczętnie i dojdzie do ostatecznej śmierci. Oczywiście czasem każda z tych faz może trwać krócej lub dłużej.

To jest raczej kwestia tego, czy wampir pił zwierzęcą lub ludzką krew, no i oczywiście od wieku.

Ale nie jest też tak, że wszytko zdołamy zjeść. Niestety są rzeczy, które za nic nie przejdą nam przez gardło. Nienawidzę być nadprzyrodzonym...

Wiele osób mówiło mi, że tak rzadki dar trzeba cenić, lecz ja nie widzę w tym nic ani wyjątkowego ani ciekawego. Czuję się bardziej jakby jakiś czarownik rzucił na mnie klątwę lub po prostu los płatał mi figle.

Przypomniała mi się moja przemiana... ale to temat na inny dzień.

Wyszedłem ze swojego transu gdy widziałem rękę latającą mi przed oczami, oczywiście należała ona do Ernesta.

Jak już jesteśmy w temacie Ernesta to uwielbiam i szanuje chłopaków ale Ernest jest dla mnie jak rodzony brat, żyjemy ze sobą tak naprawdę od dzieciaka.
On nieco wcześniej został wampirem czego oczywiście dowiedziałem się przez przypadek.

- Karol no kurna! - tym razem Ernest uderzył mnie w tył głowy,  na co odrazu podskoczyłem.

- czego chcesz ?!

- właśnie rozmawialiśmy o tej watasze wilkołaków, musimy coś z tym zrobić, coraz częściej wchodzą na nasze tereny i nie wahają się ani przez chwilę!

- dopóki nie atakują nie mamy pretekstu do atakowania kogokolwiek - odparłem kierując się w stronę wyjścia.

- nie ma pretekstu? a śmierci niewinnych ludzi, przemienianie cywilów aby mieć więcej członków stada. Jeśli zostawimy tą sprawę samej sobie to nie skończy się na atakach. Wybuchnie wojna pomiędzy wszystkimi nadprzyrodzonymi jak i przyziemnymi - tym razem zabrał głos Marcin, który wcześniej siedział cicho.

- gdy zaatakujemy możemy wywołać tą wojnę, dajcie sobie spokój!

Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem jak najszybciej oddalając się od domu. Czułem się trochę jak zbuntowany nastolatek uciekający z domu po kłótni z rodzicami. Niestety albo stety chłopaki mieli racje, musimy coś z tym zrobić, ale trzeba mieć na to plan, taktykę i być zawsze o krok przed wrogiem.

Po raz kolejny moje przemyślenia ktoś przerwał, a dokładnie dzwoniący telefon. Nie był on jednak mój tylko... jak on tam miał ? ugh, nie ważne!

Sprawdziłem z czystej ciekawości kto to taki a na ekranie wyświetlił się napis Igor. Chwilę po rozłączeniu się napisał on wiadomość, że będzie jutro w Warszawie i chce wpaść do właściciela telefonu.

Stwerdziłem, że dobrym pomysłem jest pójść oddać telefon blondynowi. Jak pomyślałem tak zrobiłem, tylko po chwili zorientowałem się, że nie wiem gdzie on mieszka.

Raz się żyje, przeszukałem jego telefon aby znaleźć jakieś chociażby wskazówki gdzie mógłby znajdować się jego dom, dopiero po jakimś czasie znalazłem rozmowę gdzie był on zawarty.

- Łąkowa 17... gdzie to do cholery jest ? - zapytałem sam siebie.

Po jakimś czasie zorientowałem się, że jest to niedaleko miejsca, w którym pierwszy raz spotkliśmy się z blondynem.

Ruszyłem więc w drogę myśląc przy tym o naszej, że tak powiem nieciekawej sytuacji z chłopakami. Myślę, że nie chce narazie wchodzić w żadne konflikty, zwłaszcza z wilkołakami, są one bardzo pamiętliwe i nigdy nie odpuszczają...

Wyrzuciłem to narazie z głowy gdy dostrzegłem dom, którego poszukiwałem. Podeszłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem, przysięgam, że przez chwilę poczułem ogromny napływ gorąca, mimo, że tacy jak ja go nie odczuwamy.

Po chwili usłyszałem przekręcie klucza...

WITAM MISIACZKI.
MOŻE NIKOGO TO NIE OBCHODZI, ALE MNIE TAK. Wczoraj zapomniałam wrzucić rozdziału przez co jest dzisiaj, aby wam to jakoś wynagrodzić wrzucę gdzieś na dniach kolejny rozdział( o ile znów nie zapomnę)

A co do rozdziału to miałam coś pomiędzy weną a rozdarciem emocjonalnym.  W każdym bądź razie, widzimy się już niebawem!

MIŁEGO DNIA/NOCY!!!

marchewka~ 875 słów

Never Say Never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz