Per Ernest.
Teraz akcja musiała iść szybko i sprawnie, po naszej myśli. Zostawiliśmy z Karolem list dla naszych przyjaciół aby nas nie szukali i inne takie bzdurne sentymenty, to teraz nie jest ważne.
Było już grubo po północy, to był ten czas, w którym wymknęliśmy się przez okno, bo znając życie alarm przy drzwiach jest włączony czego Maciek dopilnował.
Gdy tak uciekaliśmy przez to okno miałem flashbacki z tego dnia, w którym razem z Piotrkiem włamywaliśmy się do Huberta, również przez okno. Piękne czasy. Kto by pomyślał, że kilka miesięcy później będę się wymykał w środku nocy aby go uratować, bo mój przyjaciel umiera z miłości. Trochę żałosne nawet jak na mnie. Nigdy nie pomyślałbym, że Karol będzie tak bardzo pragnął być przy człowieku, chronić go i będzie go kochał tak mocno jak nigdy.
Zawsze mówiliśmy mu żeby sobie kogoś znalazł ale on nie był zainteresowany miłością, głowie skupiał się na chronieniu nas i spędzaniu z nami czasu, no i załatwianiu dla nas krwi. Zawsze troszczył się tylko o nas, lecz teraz było inaczej. Czy to dobrze czy źle... nie mi oceniać ale jedno wiem, teraz przynajmniej jest ciekawie.
Po jakimś czasie w ciszy i ogólnej melancholii dotarliśmy na lotnisko, wybraliśmy nasz samolot, kupiliśmy bilety i takie tam. Mieliśmy cholerne szczęście, ponieważ lot mieliśmy za kilka minut i jeszcze się załapaliśmy, na ostatnią chwilę.
Karol był w stałym kontakcie z Igorem, nie przesadzam ale średnio co pół godziny Karol pisał do niego aby on streszczał mu co dzieje się z Hubertem. Opowiedział mi on oczywiście w wielkim skrócie wszystko czego dowiedział się od chłopaka ale nie było to zbyt wiele, myśle że to również jest przez stres. Teraz siedzieliśmy już na swoich miejscach i oczekiwaliśmy na lot.
Myśle, że jak ja spotkam tego całego Igora to będzie mi się grubo tłumaczył, bo w końcu kto normalny wypisuje do chłopaka przyjaciela o 1 w nocy?
***
Per Igor.
Następny dzień
Po nocce spędzonej na pisaniu Karolowi co dowiedziałem się sam od lekarzy i pielęgniarek lekko zmęczony i niewyspany szedłem a raczej sunąłem leniwym krokiem w stronę szpitala, miałem ogromną nadzieje na to, że dziś uda mi się coś dowiedzieć.
Może nawet Hubert się obudzi? Tak cholernie muszę z nim porozmawiać. Z tą myślą nieco bardziej pobudzony lecz dalej nie w pełni funkcjonalny przekroczyłem próg najgorszego miejsca na ziemi. Odrazu udałem się w stronę sali, w której przebywał mój przyjaciel. Gdy tam dotarłem w sali znajdował się lekarz, niezwłocznie popchnąłem drzwi.
Pełny nadziei spojrzałem kątem oka na Huberta, lecz niestety dalej był nieprzytomny. Spojrzałem więc na lekarza, moja mina mówiła sama za siebie, czułem na niej pytający wyraz a zarazem pełen znurzenia. Pamietam jak Hubert przebywał tu wielokrotnie u ojca, teraz sytuacja nieco się odwróciła przeciwko niemu.
- wiem czego pan oczekuje, ale jedyne co mogę panu teraz życzyć to cierpliwości, w nocy zrobiliśmy mu jeszcze kilka badań i zagipsowaliśmy złamane kończyny. Jestem pewien, że pański przyjaciel powinien w najbliższych dniach się obudzić a tym czasem proszę być spokojnym, jego stan jest stabilny, na pewno przeżyje - kończąc monolog uśmiechnął się co miało mi chyba dodać otuchy.
Podziękowałem więc szybko skinieniem głowy, chwilę później zostaliśmy sami. Usiadłem więc na stołku obok łóżka przyjaciela i złapałem go za rękę, można to odbierać jak się chce ale, jedyne czego ja chce to wspierać go, nawet jeśli on o tym nie wie.
- będzie dobrze, Karol już tu jedzie, słyszysz? Twój Karol wróci i więcej cię nie opuści, już ja o to zadbam, wiem że na pewno na to czekałeś, już niedługo i znów zobaczysz jego durną twarz, tak właściwe nie wiem co ty w nim widzisz, jest arogancki i uparty, samolubny i drażniący ale... nie w stosunku do ciebie, to chyba dobrze prawda? Może wychodzę na debila ale tęsknie za tobą wiesz, tak sobie myślałem, że może przeprowadziłbym się tu z rodzicami, gdzieś bliżej, mogłoby być tak jak dawniej, choćby w małej części... - odwróciłem głowę aby ukryć łzy.
Nie wiem czy w tym momencie kryłem je przed samym sobą czy przed Hubertem, który i tak nie jest świadomy tego co się wokół niego dzieje.
- Karol wszytko naprawi, albo zepsuje... jak zawsze to będzie Karol - odparłem i wybiegłem na korytarz nie mogąc dłużej wstrzymywać łez.
To będzie długi dzień...
Hey hej hello, moze takie krótkie i bez sensu ale no, to tak miało być, dobra nie ważne idę spać
Do zobaczenia ;)
marchewka ~ 722 słów

CZYTASZ
Never Say Never
FanfictionHubert Wydra, zwykły chłopak rozpoczynający nowe życie w Warszawie gdzie spotyka tajemniczego zielonookiego bruneta z którym szybko łapie wspólny język ,niedługo później Hubert dowiaduję się prawdy o mężczyźnie, czy to może wpłynąć na ich relacje ?