14.

146 8 1
                                    

Per Hubert.

- Karol spokojnie, możesz mi wszytko powiedzieć, nie znamy się zbyt dobrze ale możesz na mnie liczyć, co się dzieje? - odparłem opiekuńczym głosem.

- słuchaj, musisz mi obiecać, że dasz mi opowiedzieć wszystko do końca i się nie wystraszysz, musisz obiecać Hubert...

- dobrze

I tak Karol opowiedział mi wszytko o sobie, nawet rzeczy, których wolałbym nie wiedzieć, o  swoich znajomych, rodzinie, której tak naprawdę nie ma, o swoim prawdziwym ja...

Gdy skończył patrzył się na mnie jakby oczekiwał odemnie.. czegokolwiek. Ja jedynie zdołałem siedzieć i układać sobie wszystko w głowie.

Wysiadłem z samochodu, czułem jak kręci mi się w głowie.

Karol podążył w moje ślady, złapał mnie za ramię.

- to całkiem normalne, będziesz mógł odczuwać lekkie zawroty głowy, będziesz czuł takie... wypompowanie, ale nic ci nie będzie, pewnie chce Ci się pić, to też normalne. Na szczęście Ernest nie zdążył...

- PRZESTAŃ! Nie chce tego słuchać, nie chce słuchać tych bredni, ufałem Ci, chciałem cię poznać, cieszyłem się nawet na tą myśl, że będę miał tu jakiś znajomych ale nie zniosę kłamstw o tym, że Ty i Twoi przyjaciele jesteście wampirami! Wynoś się stąd! - coraz bardziej kręciło mi się w głowie, nie mogłem tego opanować.

Zacząłem podążać do domu, nie chciałem zaraz zemdleć na środku ulicy.

- możesz mi zarzucić wszystko, ale nie kłamstwo

- postaw się w mojej sytuacji, człowiek, którego praktycznie nie znasz, spotykasz go w dziwny, nietypowy sposób nagle wyjawia ci, coś takiego, co byś zrobił?

- nie wiem, ale nie chce żeby to się tak skończyło, nie chciałem Ci mówić, bo wiedziałem jak to się potoczy

- a zamierzałeś mi kiedy kolwiek powiedzieć? - powiedziałem z oburzeniem.

Karol nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ upadłem na ziemię. Przed oczami miałem ciemność, następnie zacząłem odpływać.

***

Powstrzymałem Huberta przed upadkiem na chodnik. Byłem przerażony, było gorzej niż myślałem.

Wbiegłem do domu, gdzie spotkałem tego chłopaka.

- szybko, jedziemy, nie jest z nim najlepiej

Wpakowaliśmy się szybko do samochodu i prawie na sygnale jechaliśmy w stronę najbliższego szpitala. Obiecuje, że jeśli coś mu się stanie, wyrwę Ernestowi jaja i każe mu je zjeść z sosem śmietanowym i panierką.

- co mu się tak właściwie stało, jeszcze przed chwilą czuł się dobrze, co mu zrobiłeś?! - zaczął krzyczeć na mnie ten chłopak.

- nic mu nie zrobiłem, stracił dużo krwi, to normalne

- ty i ta banda twoich przygłupów jesteście potworami, brzydze się wami

Stwierdziłem, że narazie nie będę wchodził w głębsze rozmowy z nim. Ja wiem, że on już zna prawdę ale myślę, że jest tak samo zakłopotany jak Hubert.

To wszytko moja wina, gdybym uciął to w porę może nie doszło by do tego a teraz przez niego musi cierpieć niczemu nie winny człowiek.

Dodałem gazu nie chcąc myśleć o  tym jakim jestem głupcem.

Po około 5 minutach dojechaliśmy do szpitala.

***

Minęło już kilka godzin, Hubert dalej się nie obudził. Siedziałem ciągle przy nim w razie gdyby jednak to nastąpiło.

Karol ciągle stał przed salą, mimo, że mówiłem mu aby poszedł. Już wystarczająco narobił.

Gdy poczułem mocne zmęczenie po kolejnej godzinie stwierdziłem, że pójdę po kawę do ekspresu, który był na korytarzu.

Jak wyszedłem napotkałem ponownie Karola. Denerwowało mnie to, że tu jest, że niszczy tak bardzo nieświadomego Huberta. Biedak pewnie nawet nie wie, co go spotkało w domu tych ludzio podobnych istot.

Jest zaślepiony osobą Karola, choć nigdy nie zrozumiem co takiego w nim widzi.

- i co z nim ? - zapytał pełen nadzieji, że cokolwiek się dowie.

Oczywiście mu nie odpowiedziałem, nie ma nawet prawa interesować się zdrowiem i życiem Huberta. Zastanawiam się nawet jak Hubert poradzi sobie gdy mnie już nie będzie w Warszawie.

- hej, to nie moja wina, że on tu leży, nie miałem pojęcia, że Ernest się dowiedział, miałem mu powiedzieć gdy sytuacja się unormuje...

- czy ty masz w ogóle mózg? jesli dobrze wiedziałeś kim jesteś i co może zrobić twój chory koleżka to po co brnąłeś w tą relacje, po co dajesz nadzieję Hubertowi na normalne życie, czemu mu to robisz...

Tym razem to on nic nie odpowiedział, przez chwilę wpatrywał się w drzwi do sali, w której leżał Hubert a później ostatni raz spojrzał mi w twarz i następnie odszedł tak bez słowa, ani dziękuję ani masz rację, ani cmoknij mnie w dupe.

Machnąłem ręką i wziąłem kawę, która właśnie skończyła się robić oraz wróciłem do wciąż nieprzytomnego Huberta.

BARDZO WAS PRZEPRASZAM
wrzuciłam rozdział nie ten co trzeba, ale na szczęście nie widziało go dużo osób, jeszcze raz przepraszam dla tych co mają niezły spojler.

MIŁEGO DNIA/NOCY

marchewka~735 słów






Never Say Never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz