Per Karol.
Siedziałem na balkonie popijając kawę, wciąż po mojej głowie chodził blondyn pomimo, że minęło dużo czasu od naszego ostatniego spotkania. Gdyby nie moja głupota i żądza krwi byłbym dalej przy nim, nic z tych wydarzeń by się nigdy nie zdażyło. Ja nie musiałbym czuć tęsknoty a Hubert nie musiałby czuć żalu do mnie w związku z tym, że wyjechałem bez niego.
Usłyszałem nagle oddech tuż za mną, wiedziałem że to Ernest. Odwróciłem się do niego, jego twarz nie ukazywała zbyt wielu emocji, jedyne co dostrzegłem to troskę w oczach. Stanął obok mnie.
- co cię gnębi?
- sam dobrze wiesz, to samo co od kilku tygodni
- rozumiem ale sam dobrze wiesz, że tak będzie lepiej, dla wszystkich, gdy to wszytko się skończy wrócicie do siebie i wszytko będzie tak jak dawniej - odparł klepiąc mnie po ramieniu.
- coraz częściej napadają mnie takie myśli, złe myśli, co jeżeli Hubert o mnie zapomni, albo przez całe jego życie nie dane nam będzie spotkać się ponownie, nie zniosę ciągłych myśli, co u niego i jak się czuję, mam nadzieję, że chociaż jest szczęśliwy
- możesz do niego zadzwonić, przecież nie rozstaliście się na zawsze, uwierz w to
- jeśli do niego zadzwonię narażę jego, siebie i was, nie na takiej opcji - oznajmiłem twardym tonem.
- jak wolisz, ja jednak bym spróbował
Już miałem mu mówić, znowu to samo, że nie narażę wszystkich dla chwili przyjemności, ale w tym momencie zadzwonił mój telefon, chyba zapomniałem go wyłączyć. Spojrzałem na wyświetlacz, moje serce podskoczyło. Nagły przypływ gorąca wdarł się gdzieś w środku mnie mimo, że nie odczuwam już żadnej zmiany temperatur.
Gdy połączenie się zakończyło chciałem jak najszybciej wyłączyć telefon aby nie doszło więcej do takich sytuacji lecz nagle przyszła do mnie wiadomość. Nawet nie wiem kiedy wszedłem w nią i ją odczytałem, to był Igor.
Hubert
To ja Igor, Hubert miał wypadek i jest w ciężkim stanie, jak nie ruszysz zaraz tutaj swojego durnego dupska aby go uratować to nawet ci Ernest nie pomoże, zabije cię przysięgam, jeżeli jemu coś się stanie.. sam sobie nie wybaczyszMoje niebijące serce ścisnęło się, a po moich oczach popłynęły łzy. Przeanalizowałem kilka razy tą wiadomość gdy następnie dotarła do mnie powaga sytuacji. Po chwili bez wachania wybrałem numer, po kilku sygnałach brunet po drugiej stronie słuchawki odezwał się.
- halo?
- chyba musimy porozmawiać... - odparłem drżącym głosem - co się dzieje z Hubertem?
- już jest lepiej ale ma jakieś problemy z sercem, które stanęło na moment... podobno jego stan nie powinien mieć skutków śmiertelnych, lekarz mówił, że jest to przez jakieś traumatyczne zdarzenia z jego życia, już raz stracił ojca, następnie matkę ale miał ciebie, gdy ty wyjechałeś...
- to nasiliło się i nie wytrzymał.... Nie miałem pojęcia, miałem nadzieję, że mu pomożesz w tym, że da sobie radę - dokończyłem za niego nieco oskarżycielskim tonem.
- nie miałem pojęcia, nie pisał ani nie dzwonił od kilku tygodni, a tak poza tym nie oskarżaj mnie za swoje winy, przez ciebie zawsze coś się dzieje, trzeba było w ogóle nie pojawiać się w jego życiu. A jeżeli już jesteś to rusz dupę i wracaj tu mu pomóc
- ale ... wiesz, że ja nie mogę. Nawet rozmawiając z tobą narażam siebie i innych, nie mogę Igor...
- napraw to co zepsułeś albo już nigdy ci nie wybaczę i dopilnuje aby Hubert postąpił podobnie, jeśli go kochasz na prawdę to zrobisz to o co cię proszę - oznajmił a następnie się rozłączył.
Zauważyłem gdzieś obok Ernesta, patrzył na mnie przerażonym wzrokiem. Kręcił głową chcąc dać mi do zrozumienia, że nie ma nawet opcji na powrót.
- muszę, przecież sam dobrze o tym wiesz, nie zostawię go na pewną śmierć - odparłem wręcz błagalnym tonem.
- nie ma mowy Karol, nie dam ci zginąć dla jakiegoś człowieka
- ja kocham tego człowieka, myślę, że powinieneś mnie zrozumieć, wracam i nie zdołasz mnie zatrzymać
- Karol błagam, nie przekreślaj wszystkiego co udało nam się dokonać przez tyle lat, naszą przyjaźń a nawet więcej, wszyscy jesteśmy dla siebie jak bracia - nie ustępował Ernest lecz ja też nie zamierzałem ustępować.
- wiem, kocham cię za to, jesteś moim najlepszym przyjacielem, twoje rady były dla mnie na prawdę cenne, lecz tym razem nie mogę ich wziąć do serca
- sprowadzisz nas na zgubę, na Maćka, Marcina, na mnie a nawet na siebie i Huberta, wiesz, że łowcy nie ustępują tak szybko, moim zdaniem powinieneś zostać ale jeśli chcesz jechać to jadę z tobą
- ale Ern....
- nie Ernestuj mi tu, jadę z tobą i będę cię wspierać - przerwał mi zanim cokolwiek zdążyłem wyjaśnić.
Przyciągnąłeś go do siebie i mocno uściskałem jak najmocniej tylko umiałem, nie chciałem żeby jechał ze mną ale chyba go nie zatrzymam, kocham go właśnie za jego stanowczość, szalone wybory i nie do końca przemyślane a przede wszystkim za walkę do samego końca dla ludzi, których kocha.
- dobra, więc jaki mamy plan?
- chodzi mi coś po głowie, chodź! - krzyknął Ernest a ja już nic nie mówiąc podążyłem za nim.
Witam witam
Nie wiem co napisać wiec nie będę pisać nic
Do następnegomarchewka ~ 815 słów

CZYTASZ
Never Say Never
FanfictionHubert Wydra, zwykły chłopak rozpoczynający nowe życie w Warszawie gdzie spotyka tajemniczego zielonookiego bruneta z którym szybko łapie wspólny język ,niedługo później Hubert dowiaduję się prawdy o mężczyźnie, czy to może wpłynąć na ich relacje ?