Per Hubert.
Gdy zobaczyłem, że Karol odchodzi popatrzyłem na niego chwilę a następnie sam również udałem się w stronę domu.
Byłem tak podekscytowany, tym co przed chwilą zaszło, było to aż niemożliwe.
Najpierw tajemnicze spotkanie w środku ulewy, następnie cicha wiara, że znów się spotkamy i tak też się stało, przyszedł do mojego domu, siedział na mojej kanapie a teraz to. Poznałem go na tyle by stwierdzić, że wydaje się bardzo przyjazny i miły.
Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje w mojej głowie, gdy wspominałem jego piękne, toksyczno - zielone oczy moje serce biło szybciej, w żołądku czułem motylki a policzki się rumieniły.
Hubert do jasnej cholery, co jest z tobą nie tak? - zapytałem sam siebie w myślach - najpierw zaprzyjaźniasz się z nieznajomym a później do niego wzdychasz.
Myśląc tak nie zauważyłem nawet kiedy znalazłem się pod domem. Wszedłem pewnie, wiedząc, że drzwi są otwarte ponieważ Igor boi się być w zamkniętych pomieszczeniach.
Nie wchodzę w szczegóły jego dziwnych leków.
- Igor, jesteś?
Nie dostałem odpowiedzi lecz nawet bez tego wiedziałem już co się święci. Spotkałem go siedzącego przed ekranem telewizoru, na którym leciało jego ulubione anime. Na sobie miał kigurumi, w którym swoją drogą chodzi już od wielu lat a na stole obok niego leżała paczka popcornu i chipsów.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową i przysiadłem się obok niego zabierając mu z ręki tosta. Boże kocham te tosty od Igora, nie wiem co on z nimi robi i jak je robi, ale są przepyszne.
- o Hubert, jesteś! Opowiadaj jak było, co ci powiedział, mogę już szykować ślub? OH MAM TAKI ŚWIETNY POMYSŁ NA PODRÓŻ POŚLUBNĄ!!! - mówił bujając w obłokach Igor.
- przestań! głównie gadaliśmy o życiu, o przeszłości, rodzinie, dowiedziałem się, że nie ma już rodziców i mieszka z grupką znajomych...
- żadnych całusków?! tak nic, kompletnie null? - zapytał z lekkim smutkiem.
- weź się lecz człowieku, lepiej zrób mi więcej tych niezmieskich tostów!
- nie ma informacji, nie ma jedzenia, kiedy kolejna randeczka?
- nie wiem, powiedziałem, że może kiedyś wpaść cie poznać, ale skąd mam wiedzieć kiedy zachce mu się przyjść - odparłem z lekkim zmęczeniem ciągłymi pytaniami.
- oh, oby jak najszybciej, bo nie będę tu wieki, chyba, że chcesz sprzątaczkę lub kucharkę
- nie dzięki, myśle, że jeszcze aż tak zły w kuchni nie jestem aby sobie nie poradzić, ale dziękuję za chęci
- chodź to zrobimy sobie jedzonko - powiedział wyłączając telewizor.
- a czy ty przypadkiem nie jadłeś już?
- a to twój dom to nie mój prywatny catering? to chyba pomysliłem adresy i ludzi..
- żebym zaraz nie zrobił z ciebie bezdomnego
- dobra dobra, tak czy siak jutro idę na jakiś kurs - odparł nagle zmieniając temat, cały Igor.
Zmienia tematy, albo odpowiada pytaniem na pytanie, co moim zdaniem jest do bani.
***
- STRZEŻ SIĘ, MAŁA PCHŁO, IGORA WIELKIEGO, WSZAK JAM BYĆ TWOJIM NAJWIĘKSZYM KOSZMAREM!!
- to wiemy już nie od dziś, w sekrecie ci powiem, że moja mama czasem się na ciebie skarżyła
- twoja mama mnie uwielbiała, byłem dla niej jak drugi syn! - odparł oskarżycielsko.
- zwłaszcza jak wyjadałeś nam cała lodówkę
- nie przesadzaj, lepiej chodźmy już spać, jutro muszę być wypoczęty
- spoko, tylko idź się umyć, jedziesz niemiłosiernie jakimś zgniłym bananem - powiedziałem patrząc na niego krzywo.
- nie chce mówić kto tu śmierdzi, dobranoc! - trzasnął drzwiami i zniknął w łazience, chyba wziął sobie moje słowa do serca bo po chwili usłyszałem lejącą się wodę.
Odszedłem więc z tamtąd i poszłem do swojego pokoju, przebrałem się szybko w jakąś piżamę i wskoczyłem pod kołderkę, wtuliłem się w nią i czując przyjemne ciepełko próbowałem zasnąc lecz nie przyszło mi to łatwo.
Wciąż miałem w głowie dzisiejsze wydarzenia. Może nie powinienem był tak rozmyślać nad tym jakoś bardzo, ale był to człowiek najdziwniej poznany w moim życiu. Pomijając fakt, że Igora poznałem pod sklepem monopolowym "palącego" gumowego papierosa w wieku 8 lat.
Może lepiej narazie nie wracać do starych dziejów. Odwróciłem się na drugi bok i starałem się zasnąć, w międzyczasie słysząc, że Igor wyszedł z łazienki.
W końcu jakimś cudem zasnąłem.
Hejka pysie, dzisiaj taki spokojniejszy rozdział, ale jakoś tak mi się zachciało XD, mam nadzieję, że się podoba i no...
MIŁEGO DNIA/NOCY!!!

CZYTASZ
Never Say Never
FanfictionHubert Wydra, zwykły chłopak rozpoczynający nowe życie w Warszawie gdzie spotyka tajemniczego zielonookiego bruneta z którym szybko łapie wspólny język ,niedługo później Hubert dowiaduję się prawdy o mężczyźnie, czy to może wpłynąć na ich relacje ?