20

68 6 3
                                    

Per Hubert.

Pewnego dnia obudziłem się z dziwnym poczuciem winy i uczuciem pustki.

Pomyślałem odrazu o Karolu i jego dalszej kłótni z przyjaciółmi. Myślę, że to wypełni pustkę w moim jak i jego sercu.

Od ostatnich wydarzeń z Igorem i Karolem minęło dość sporo czasu, na tyle abym mógł o tym zapomnieć.

To był ten dzień, w którym pojedziemy do poprzedniego domu Karola i wyjaśnimy sytuację, chyba gorzej już nie może być więc warto spróbować.

Oczywiście żeby nie było niedomówień, myślałem nad tym co ostatnio zdarzyło się między mną a Karolem. Może on nie przeżywa tego tak jak ja no ale cóż ja mogę poradzić. Gdy tylko na mnie spojrzy ja mam ochotę tulić go i całować całymi dniami, gdy jest smutny chce go pocieszać i wspierać.

Ożywiony wstałem i pobiegłem do pokoju obok, otworzyłem drzwi szybko i mocno. Rzuciłem się na Karola oraz zacząłem nim trząść.

- Karol wstawaj, wstawaj - krzyczałem tak długo i głośno aż w końcu szatyn z łaską wstał.

Nie przemyślałem tylko jednego, że Karol może być bez koszulki, szybko odwróciłem wzrok.

- oj, sorka ja ten..

- spoko, przecież nie jestem bez bokserek, możesz patrzeć, a tak w ogóle to po co mnie obudziłeś?

Odwróciłem się spowrotem do niego, jego naga skóra nie dawała mi spokoju, nie mogłem racjonalnie myśleć.

- bo... ja stwierdziłem, że czas pojechać do chłopaków

- skąd przyszedł ci do głowy taki głupi pomysł - odparł podchodząc bliżej, nie mogłem się skupić gdy stał przy mnie tak blisko bez tej koszulki oraz nie mogłem oderwać wzroku od jego nagiego torsu - a w ogóle, ślicznie ci w takich włoskach.

- stwierdziłem, że trwa to już za długo i bez dyskusji widzę cię za 10 minut na dole - powiedziałem szybko i wyszedłem trzaskając drzwiami ignorując po części jego uwagi.

On jest taki słodki odrazu po przebudzeniu, zwłaszcza gdy zostanie obudzony bardzo brutalnie.

Dobra ale teraz nie o tym, bo ja również musiałem się ogarnąć bo dopiero co wstałem. Udałem się do łazienki, przebrałem się szybko i gdy chciałem ogarnąć włosy okazało się, że skończył mi się lakier.

To oznacza, że będę mieć siano na głowie przez cały dzień. Zrezygnowany wyszedłem z pomieszczenia napotykając się na Karola, który na moje szczęście lub nieszczęście był już w koszulce.

- napewno musimy tam jechać?

- tak, myślę, że trwa to już za długo, zwłaszcza, że jest to bardzo glupi powód do tak długiej kłótni - powiedziałem idąc już na dół.

- jak chcesz, może nawet masz rację

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu Karola. Widziałem na jego twarzy przerażenie i lekkie zwątpienie. Jedyne co mogłem zrobić to uśmiechać się do niego i powiedzieć sobie w duchu, że będzie dobrze. No bo przecież jadę tylko do domu pełnego wampirów, co może pójść nie tak?

Droga minęła w ciszy, dość niezręcznej ciszy ale dzięki niej miałem czas na rozmyślenie planu ucieczki lub po prostu na ułożenie sobie tego wszystkiego.

Po kilku minutach dojechaliśmy, w końcu mogłem obejrzeć ten dom w pełnej okazałości a nie na szybkości, gdy zostałem porwany i byłem " wypompowany", dosłownie i w przenośni. Dom był duży i przede wszystkim piękny.

Never Say Never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz