29.

39 5 6
                                    

Per Hubert.

Kilka tygodni później

Minęło już trochę czasu od wyjazdu a raczej ucieczki Karola, ale ból był tak samo nieznośny jak pierwszego dnia. Ciągle wracałem myślami do momentu, w którym opuścił ten dom. Myślałem co zrobiłem nie tak, jak mogłem zmienić bieg wydarzeń tak aby teraz dalej pozostać u jego boku.

Niestety już dawno zdałem sobie sprawę, że nic nie mogę zrobić teraz i tutaj. Nikt nie dowiedział się, że Karol wyjechał tak jak zaplanowali, ja również z nikim o tym nie rozmawiałem. Jedynie kogo widziałem to policjantów przeszukujących ten dom, lecz ja również im nic nie powiedziałem. Miałem też podejrzenia, że to wcale nie jest policja, tylko łowcy, ponieważ policja nie chce wierzyć w takie rzeczy, wolą łapać prawdziwych przestępców a nie takich, o których wiedzę czerpią z filmów.

Koniec końców sprawa przycichła gdy nikt nie wpadł na trop żadnego wampira czy czegokolwiek co wiązałoby się z zeznaniami mojej mamy... Tak szczerze mówiąc to miałem ogromną ochotę ją zobaczyć, uściskać lub chociaż usłyszeć przez telefon. Nie odważyłem się jednak na ten krok gdy przypomniałem sobie wydarzenie gdzie przyłapała Karola na piciu krwi.

Tak też nic by mnie tu już nie trzymało, chciałem wieść nowe życie, bez mamy która dalej gdzieś w głębi serca tęskni za tatą, lecz niestety moje nowe życie legło w gruzach, mógłbym więc wrócić tam, wrócić do Bielska, ale.... Co by to dało? Kompletnie nic, a przynajmniej tu mam szanse, na to, że może kiedyś on wróci.

Moja ręka teraz samowolnie złapała za wisiorek, który spoczywał na mojej szyi. Ścisnąłem go mocno tym samym uwalniając kolejne łzy. Nie potrwało to jednak długo, ponieważ mój telefon zaczął wibrować. Odebrałem szybko nie patrząc na wyświetlacz.

- halo?

- hejo Hubi!! Jak dobrze cię słyszeć, nie ma z tobą kontaktu od wielu wielu na prawdę wieeeeelu dni, jestem już w drodze, za chwilę wysiadam z pociągu wiec wszystko mi opowiesz, mam nadzieje też, że Karol nie będzie zły, no bo tak trochę się wproszę do was, będzie okej? - odparł tak szybko, że ledwo zrozumiałem o co chodzi.

- tak Igor ale ja... Karol, on....

- dobra muszę kończyć, zaraz wysiadam, mam nadzieje, że moja taksówka już stoi... paaaa

I się rozłączył.... No cóż, mogę mu obiecać, że Karol się nie zdenerwuję.

Nagle mimowolnie zacząłem się kierować w stronę pokoju Karola, a tak właściwie naszego pokoju. Wszedłem tam pierwszy raz odkąd... to się stało. Szybkim i zdecydowanym ruchem otworzyłem szafę, w której były wszystkie jego rzeczy, nic nie zabrał. Wszystko zostało tak jakby miał tutaj wrócić, lecz mimo jego słów nie wierze w to aby dane mi było kiedykolwiek ujrzeć go ponownie, poczuć jego zapach oraz smak ust, obudzić się obok niego i zasypiać wraz z nim. To odeszło niczym przyjemne i ciepłe lato, a po nim nadeszła brzydka i ponura jesień.

Wszystkie emocje oraz wspomnienia napłynęły na mnie a ja w końcu zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji, rzuciłem się na ubrania Karola i zacząłem je pakować do pobliskiej torby. Nie chciałem ich widzieć ani mieć cokolwiek wspólnego z przeszłością. Przecież zdawałem sobie sprawę z tego, że on tu nie wróci. Nie wkładałem jednak tych ubrań delikatnie, tylko agresywnie i byle jak.

Nagle Igor wbiegł do pokoju i odciągnął mnie od szafy, a ja tym samym odrzuciłem torbę na podłogę. Znów zacząłem płakać tym razem w ramionach przyjaciela. Czułem ogromną bezsilność i smutek.

- hej, co się dzieję? - zapytał z troską brunet.

Zacząłem więc iść w stronę salonu tym samym kończąc kojący uścisk. Usiadłem na kanapie i nakazałem gestem ręki aby Igor zrobił to samo. Gdy przyjaciel był obok mnie nagle zaczął temat.

- co się stało ? Gdzie jest Karol i dlaczego zostawił cię w takim stanie, oraz dlaczego pakowałeś jakieś ubrania, pokłóciłeś się z nim?

- nie... nawet nie wiem jak to powiedzieć, ostatnio gdy moja mama przyjechała do mnie z wizytą poznała Karola lecz nie tylko z jego człowieczej strony ale również tej złej....w każdym bądź razie nie skończyło się to dobrze, ona uciekła mówiąc, że nie jestem już jej synem a w mieście pojawili się łowcy wampirów, Karol i reszta musieli uciekać a ja... nie dam rady, rozumiesz? Ja go kocham, chcę być przy nim tak cholernie bo to co ja czuję jest prawdziwe, ja nie dam rady - w moich oczach ponownie pojawiły się łzy, których miałem już tak bardzo dosyć.

- oj Hubi, i ty przez tyle czasu radziłeś sobie z tym wszystkim sam? Ja ci pomogę, jakoś nam się uda przebrnąć przez to, wszystko będzie dobrze...

- nie przekonuj mnie, że wszystko będzie dobrze, bo wiem, że to brednie - krzyknąłem i wybiegłem z pomieszczenia a następnie z domu, biegłem przed siebie tym samym uciekając przed problemami.

Gdy oglądnąłem się za siebie zauważyłem, że za mną podąża Igor. W tym samym momencie coś uderzyło we mnie z wielką mocą. Przeleciałem kilka metrów a następnie upadłem. Poczułem ból, ogromny przeszywający całe moje ciało od stóp do głów, następnie ujrzałem już tylko ciemność.


No to ten... hehe, tak to wyszło. Zanim zaczniecie krzyczeć musicie wiedzieć, ze to nie tak jak myślicie, ale już nic więcej nie mówię, widzimy sie już niedługo w następnym rozdziale

marchewka ~ 842 słów

Never Say Never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz