Per Karol.
Minęło pełne dwa dni od mojego powrotu do miasta i od tamtego okropnego dnia. Dziś rano właśnie dostałem wiadomość od Igora, że jedzie po Huberta do szpitala i to właśnie dzisiaj nastał dzień, w którym miałem go zobaczyć. Miałem mieszane uczucia co do słuszności tego planu, znając życie Hubert nawet nie wie, iż wróciłem.
Była 15 gdy kilka godzin wcześniej Igor ponownie do mnie napisał, że już jest w domu Huberta razem z blondynem. Kazał mi tego nie spieprzyć... Zacząłem się więc ubierać, przynajmniej tego nie jestem w stanie zepsuć.
Tak sobie pomyślałem również, że gorzej być nie może, więc z tą myślą wyszedłem z domu zmierzając w kierunku mieszkania Hubiego. Jakby na to nie spojrzeć cieszyłem się, że w końcu będę mógł go zobaczyć, gdy będzie przytomny. Będę szczęśliwy mogąc spojrzeć w jego oczy, nawet gdy będzie chciał mnie wyrzucić lub nakrzyczeć na mnie. Co jak co lecz dalej miałem mętlik a oczy wręcz przesiąkały strachem i łzami przez wygenerowane w mojej głowie czarne scenariusze. Szedłem tak, jakby to nogi same mnie niosły, jakbym nie miał nad nimi żadnej władzy. Po dłuższej chwili stałem przed dobrze znanymi mi drzwiami.
Oczywiście, że się wahałem. W końcu nie codziennie przychodzi się do chłopaka, który zapewne już cię nienawidzi za to wszytko co mu zrobiłem. Nie mogąc znieść tego stresu zachowałem się jak facet i zapukałem do drzwi pewnie, przynajmniej tak mi się wydawało. Tak szczerze trudno było to nazwać pewnym siebie krokiem skoro nogi trzęsły mi się jak galareta a czoło miałem mokre od potu.
Na widok Igora aż spadł mi kamień z serca, który ciążył na nim przez cały dzień. Lecz jeszcze jeden, wielki głaz czekał na spotkanie z Hubertem. Mogłem kupić jakieś kwiaty czy coś ale jak zwykle nie pomyślałem. Trzymaj tak dalej Karol a na pewno uda ci się odzyskać względy Huberta.
- Hubert jest w swoim pokoju, jak już mówiłem... nie zepsuj tego Kuter - odparł mocno brunet i wpuścił mnie do środka - a i nie mówiłem mu, że wróciłeś ani tym bardziej, że wpadniesz więc.. powodzenia.
Uśmiechnął się do mnie lekko, co odwzajemniłem.
Idąc w stronę wcześniej wspomnianego pomieszczenia, czułem jakby moje nogi były pozbawione kości, trzęsłem się cały jakbym szedł na ścięcie, znowu. Jednak miałem rację gdy twierdziłem, że blondyn nie wie o moim powrocie. Tak czy siak, jestem wampirem do cholery i mało jest rzeczy na świecie, które mogą mnie przestraszyć lub zestresować, lecz jednak chyba jakieś są.
Ponownie stanąłem przed drzwiami, tym razem prowadzącymi do pokoju Huberta. Uspokoiłem niesforne ciało, przeczesałem włosy ręką, jakby to coś miało zmienić po czym zapukałem grzecznie nie chcąc naruszać prywatności Huberta bez jego pozwolenia.
- idź sobie Igor, nie mam ochoty na kolejną głęboką rozmowę jak to mam odpoczywać i wierzyć, że będzie lepiej!!! - wrzasnął na co się wzdrygałem, lecz nie ustąpiłem.
- spokojnie, nie będę cię przekonywał do rzeczy niewykonalnych, ale zawsze mogło być gorzej, tak sobie wmawiam przynajmniej od rana - odparłem, a po chwili usłyszałem kroki.
- Karol? - zapytał otwierając drzwi, w jego oczach widać było niedowierzanie.
- tak wyszło... - spodziewałem się dostać solidnego plaskacza w twarz przez co zamknąłem oczy lecz zamiast tego poczułem ramiona na sobie.
- tak się cieszę, że cię widzę, myślałem że nigdy nie wrócisz, tak właściwie... dlaczego wróciłeś?
- Igor do mnie dzwonił, byłem u ciebie w szpitalu ale.. nie mogliśmy się zobaczyć i...
Blondyn przerwał mi szybko przykładając swoje usta do tych moich. Trwaliśmy tak w pocałunku dopóki nie zabrakło mu tchu, bo jak dla mnie mogliśmy trwać w tym pocałunku całą wieczność.
- wróciłeś specjalnie dla mnie?
- przepraszam...
- już nic nie mów, po prostu chodź - przerwał mi ponownie po czym zaciągnął do łóżka.
Kolejny kamień spadł mi z serca, tak ogromny, że ulga po nim była nie do opisania. Uśmiechałem się sam do siebie i mocniej wtuliłem się w blondyna.
- chcę żeby było tak już zawsze...
- tak szybko się mnie nie pozbędziesz, nie wybieram się absolutnie nigdzie, przynajmniej na razie - odezwał się żartobliwie.
Na razie.....
Hello, trochę spóźnione ale życie. Wracam dziś do tego przytułku zwanym szkołą, więc nie spodziewajcie się tak szybko następnego. Chyba, że mnie coś natchnie.
Edit : zmieniłam to trochę bo strasznie Gryzło mi się z fabułą, a przez tą pieprzona szkole nie mam ochoty nawet pisać tego czegoś
Baymarchewka ~ 675 słów

CZYTASZ
Never Say Never
FanfictionHubert Wydra, zwykły chłopak rozpoczynający nowe życie w Warszawie gdzie spotyka tajemniczego zielonookiego bruneta z którym szybko łapie wspólny język ,niedługo później Hubert dowiaduję się prawdy o mężczyźnie, czy to może wpłynąć na ich relacje ?