Per Karol.
Kilka godzin po tym jak Hubert się przebudził lekarze wykonali mu jeszcze kilka podstawowych badań. Stwierdzili, że może już wracać do domu, ponieważ jego życiu już nic nie zagraża. Poczułem ulgę gdy powiedział, że Hubert mimo przebytej śpiączki czuje się już dobrze.
Poszliśmy odebrać papiery i już po chwili wszyscy siedzieliśmy u mnie w samochodzie i kierowaliśmy się w stronę domu Huberta.
Cisza, która nastąpiła była niezręczna, miałem wrażenie, że Igor obserwuję mnie zza tylniego siedzenia, dalej czuł do mnie skrytą urazę. Za to blondyn siedzący obok mnie wpadł w lekkie zaklopotanie, co jakiś czas otwierał usta jakby chciał zacząć rozmowę lecz jednak zawsze je szybko zamykał bez słowa i wyglądał za okno.
W końcu nie wytrzymałem tego stresu i zacząłem temat.
- dobrze, że cię tak szybko wypuścili
- wcale nie musiał by tam iść gdyby nie ty - warknął gniewnie Igor.
- weź przestań, to nie jego wina - wstawił się za mną Hubert.
- jak nie?! oczywiście, że jego, jakby nie był takim samolubnym kretynem to byś nawet go nie poznał
Blondyn stwierdził, że już nie będzie dodawał nic od siebie, a ja wręcz przeciwnie, nie dam się jakiemuś człowiekowi.
- to nie moja wina, że jesteś tak ślepy i nie widzisz tego, że ja nic mu nie zrobiłem, byłem przy nim i ani mu włos z głowy nie spadł, więc mógłbyś sobie darować te gatki na temat " jak ja to skrzywdziłem Huberta chroniąc go" nawet zerwałem dla niego moja wieloletnią przyjaźń, więc przestań mnie osądzać nie znając moich zamiarów - rzuciłem gniewie aby uciszyć w końcu bruneta co poskutkowało, ponieważ więcej już się nie odezwał na ten temat ani żaden inny.
Szczerze to zacząłem się obawiać tego mieszkania z Hubertem i jego toksycznym przyjacielem, niby nie pobędzie już tu zbyt długo ale przez te kilka dni myślę, że może stać się wiele nie przemyślanych zwrotów akcji.
- O MOJE NAJDROŻSZE MASEŁKO, A CO Z MOIM KURSEM?! - nagle krzyknął Igor.
- kurde zapomniałem o nim, przepraszam Igor - odparł Hubert do bruneta z smutkiem w głosie.
- teraz napewno nie będę miał awansu
- przykro mi - odparłem cicho zajeżdżając po dom.
Na szczęście nic już się nie odezwał, ale czułem, że przeklina mnie w myślach i odprawia na mnie jakieś klątwy wychodząc z samochodu i kierując się do drzwi wejściowych.
Tym razem spojrzałem na Huberta, zapomniając o Igorze.
- no to, czuj się jak u siebie - odparł blondyn z uśmiechem na twarzy.
- jesteś pewien?
- czego mam być pewien?
- tego, że mam tu mieszkać, jakiś czas
- jestem tego tak samo pewien, jak tego, że istniejesz - powiedział patrząc na mnie z lekkim rozbawieniem.
Tak też już bez słowa wyszedłem i wziąłem swoje rzeczy, oboje weszliśmy do domu. Dom jest cudowny jak na mój gust, choć bardzo pragnę położyć się w swoim łóżku, wtulić się w kołderkę i myśleć o życiu.
- niestety przez jakiś czas będziesz musiał spać na kanapie, ponieważ Igor zajmuje pokój gościnny ale jak tylko wyjedzie to bedziesz mógł go przejąć - odparł Hubert tym samym wyrywając mnie z zamyśleń - a u mnie jest jedna nieużywana szafa, to bedziesz mógł z niej skorzystać.
Kiwnąłem do niego i usiadłem na wcześniej wspomnianej kanapie.
Nie byłem do końca pewien czy napewno chce tu zostać więc wypakowanie zostawiłem na moment, gdzie będę pewien na pewno.
Nagle jednak mój telefon zaczął dzwonić, zobaczyłem na ekran, to był Ernest. Nie chciałem od niego odbierać, zwłaszcza po sytuacji w szpitalu. Wyszłem na idiotę, odrazu odrzuciłem połączenie.
- wiem, że to nie moja sprawa ale powinieneś z nimi pogadać - oznajmił Hubert pojawiając się nagle obok mnie, w tym czasie telefon zdążył znów zadzwonić, tak jeszcze kilka razy.
- może masz rację, ale nie mogę spojrzeć na niego tak jak kiedyś, na mojego najlepszego przyjaciela, z którym trzymam się od dziecka...
- rozumiem cię, też byłem w takiej sytuacji jak ty. Kiedyś miałem dziewczynę, myślałem, że to jest miłość na zawsze, planowaliśmy wspólne życie i tak dalej, nagle jednak okazało się, że mnie zdradza i to nie z jakimś tam chlopakiem tylko z Igorem. Wpadłem w furię, zerwaliśmy odrazu, Igor razem z nią wiedli takie samo życie jak my gdy byliśmy razem. Jednak później wyszło na to, że nas obu chciała wkręcić, rozumiesz ?! tyle nieprzespanych nocy i tyle wylanych łez a tu się okazuje, że nie było po czym płakać. Wybaczyłem Igorowi po kilku miesiącach gdy zrozumiałem, że nie było o co się gniewać, tobie radzę też to przemyśleć i zadać sobie pytanie, czy warto przez jeden błąd przekreślać wszystko? - gdy skończył uśmiechnął się czule, poklepał mnie po ramieniu i poszedł gdzieś w głąb mieszkania.
Nigdy bym się nie spodziewał takiego zwrotu akcji, na myśl, że Hubert kogoś miał wpadłem w niekontrolowaną zazdrość mimo, że nie miałem do tego podstaw.
- obiecuje, że to przemyśle - oznajmiłem sam do siebie jakby Hubert dalej siedział obok mnie i ponownie wpadłem w wir własnych myśli.
Eluuuwina
Jak tam myśl na to, że za niecały tydzień szkoła? Bo ja tak bardzo nie chce.... ale są plusy hah.
Nie wiem jak to będzie z rozdziałami gdy będzie już szkoła, ale napewno jeszcze coś wleci przed tym wiekopmnym wydarzeniem.
Tymczasem się żegnam i życzę miłego dnia bądź nocy!!!
marchewka ~ 842 słowa
CZYTASZ
Never Say Never
FanficHubert Wydra, zwykły chłopak rozpoczynający nowe życie w Warszawie gdzie spotyka tajemniczego zielonookiego bruneta z którym szybko łapie wspólny język ,niedługo później Hubert dowiaduję się prawdy o mężczyźnie, czy to może wpłynąć na ich relacje ?