26.

11 2 0
                                    


- Lepiej ci już? - spytał Jimi.

Razem z Kail'em znajdowali się w owym zielonym korytarzu.  Demon opatrzył rany chłopaka. Ten jednak, mimo że opuściły już go myśli samobójcze, dalej wydawał się być przerażony. Nie odzywał się wcale, chociaż jego towarzysz cały czas starał się nawiązać z nim kontakt. Czarnowłosy siedział skulony, oparty o ścianę. Młody Shine  stał na przeciwko niego.

Chłopiec westchnął ciężko.

- Nie bój się. On już nie ma nad tobą kontroli. Wybudowałeś w sobie niesamowitą odporność, co świadczy o niesamowitej sile swojej psychiki!

Gdy odparło mu milczenie, Jimi wyciągnął z kieszeni  szlafroka ( zapomniałam dodać, że Jimi ma taki zielony, podarty szlafrok na sobie)  malutki zegarek na złotym łańcuszku.

- Zobacz, możesz go wziąć - zaśmiał się. - Jest fajny, prawda? Nie... Nie działa... - dodał po chwili.

Chłopiec wziął zegarek i zaczął bójać nim na boki.

- Uuuuu zahipnotyzuję cię! Jak pstryknę palcami, staniesz się wesoły!

Pstryknął, lecz na czarnowłosym nie zrobiło to wrażenia. Jimi zastanowił się chwilę.

- Jak mogę cię rozbawić?... Mam!

Zaczął robić śmieszne miny, aż sam wybuchnął śmiechem. Jednak Kail dalej był smutny i wystraszony. Jimi przestał się śmiać. Przykucnął. 

Cały czas starał się wpłynąć swoją mocą na poprawę humoru Kail'a, lecz nic nie pomagało. Postanowił więc, że zrobi to w bardziej "osobisty" sposób . Śmieszne miny nie pomogły, spróbował opowiedzieć jakiś żart. Gdy i to nie poskutkowało,  zaczął znów się wydurniać, małpując resztę Wojowników. Nic.

Westchnął ciężko.

- Jak ja mam ci pomóc?  Jak ja mam niby nic nie mówić?! Jak ci nie pomogę to znowu będziesz się chciał zabić!

- Doceniam twoje starania, ale nie pomagają...

- Jesteś taki okrutny!

- Możesz mi wyjaśnić, co ty tu w ogóle robisz?

- Gdy się zorientowałem, że cię nie ma, zmartwiłem się.  Od razu domyśliłem się, że porwał cię H12, bo on ma kontrolę nad ludźmi i zwierzętami. Myślę... Jestem pewny, że  wybrał cię dlatego, że, w teorii, masz zrytą psychikę...  Jednak potrzebował o wiele więcej czasu by zmusić cię do samobójstwa... Gdybyś miał tak słaby łeb, jak on uważał, to zabiłbyś się już na tym materacu. 

- Obserwowałeś tą całą sytuację z boku i nić nie zrobiłeś?...

- Tak... Przepraszam, mogłem wcześniej się wtrącić... To była zwykła, najzwyklejsza ciekawość... Raczej nigdy byś mi nie zdradził całej swojej przeszłości, a tak miałem wgląd w twoje wspomnienia. Tak wiem, zachowałem się jak samolubny śmieć...

- Nie mów tak... Nic nie szkodzi, nie jestem zły. W końcu, swoją drogą uratowałeś mi życie...

- Hah! Fajnie, że nie masz pretensji. Wiesz do czego doszedłem?

- Do czego?

- Nasze przeszłości są praktycznie identyczne! Zarówno ja, jak i ty, nie mieliśmy kogoś, komu mogliśmy zaufać. Tworzenie relacji międzyludzkich jest dla nas trudne, ale obaj ich potrzebujemy! Jednak nasze podejście do innych ludzi... Hm... Istot... Jest zupełnie inne!  

- Co masz na myśli?...

- Obaj szukamy towarzystwa. Tylko ja tego nie ukrywam, a ty już tak.

- Nie zbyt rozumiem...

Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz