- Za mną! - zawołał Jimi biegnąć do przodu. - Przed nami jeszcze długa droga.
- Fajnie, ale jak zamierzasz zniszczyć ten reaktor? - spytał zdyszany Foxy.
- Każdy z trzech reaktrów jest otoczony wodą, która je ochładza. Trzeba ją jakoś odciągnąć i podpalić okolice, by temperatura się podwyższyła.
- Jak to "trzy reaktory"? - zdziwił się Stan. - Czy niszcząc tylko jeden, nie marnujemy czasu?
- A to ja nie powiedziałem o trzech? - diabełek gwałtownie zahamował i spojrzał ze zdumieniem na towarzyszy. - Ups...
- Ach - westchnął jego brat. - Dobra... teraz musisz nam wszystko wyjaśnić.
- Dobrze! Reaktory są trzy. Do jednego teraz idziemy, dwa pozostałe są trochę dalej.
Jimi podniósł kamień, leżący obok i zaczął bazgrolić coś na ziemi. Biała kreska zatoczyła duże kółko, od tego kółka odeszły trzy kreski, jedna w górę, druga w dół, a trzecia na lewo. Za dwoma z nich narysował kolejne kółka i... na więcej nie starczyło kamienia.
- Chyba wystarczy - mruknął do siebie. - Zobaczcie! To - wskazał na kółko na środku. - to reaktor do którego idziemy. My jesteśmy tutaj - rozmazał kreskę z lewej strony. - Na górę i na dół są dwa pozostałe. Obok nich stoją takie duże... Jak to się nazywa?... Butle?... Mniejsza z tym... Takie duże coś z benzyną. Można to przewrócić i podpalić. A tu - wskazał na parawą stronę dużego koła na środku. - Jest winda, prowadząca na zewnątrz tej piramidy. Dzięki temu można bezpiecznie opuścić ten przypadek.
- Twój plan ma sporo dziur - stwierdził Stan, pochylając się nad arcydziełem Jimi'ego. - Zobacz, jeśli wywrócimy i podpalimy tą benzynę, ona się rozleję po całym pomieszczeniu. Podpali się wszystko, a my nie będziemy w stanie wrócić do windy. Rozumiesz?
- Tak... - westchnął zawiedziony. - Trzeba coś wymyślić innego...
- Podpalenie to chyba jedyna opcja - stwierdził Kail, który w milczeniu przyglądał się tej sytuacji. - Nie ważne jak uszkodzimy reaktor, ten wybuchnie i tak wszystko podpalając.
- Masz racje - Stan poklepał go delikatnie po głowie.
- Może znajdziemy inny sposób na zniszczenie tego czegoś? - spytał Foxy. - Jimi, na pewno nie ma innej opcji?
- Jest, ale ta istota nie będzie z nami współpracowała....
- Kogo masz na myśli?
- H12. Potrafi kontrolować zwierzęta, zwłaszcza szczury, których jest tu pełno. Zauważyliście już, prawda?
- Chcesz, żeby on kazał tym szczurom żeby one zniszczyły to miejsce?
- Otóż to!
- Nie będę z nim współpracował - warknął Kail.
- Spotkaliście się już? - zainteresował się Wojownik Kamienia.
- Długa historia... Mniejsza z tym, ja z tym gnojem nie będę współpracował!
- I tak się nie zgodzi - westchnął diabełek. - Wracamy do punktu wyjścia.
Milczeli chwile. Spoglądali na nieudolny szkic na podłodze. W końcu Stan podniósł się i powiedział:
- Im dłużej tu siedzimy, tym bardziej marnujemy czas. Rozejrzyjmy się tutaj, a jeśli coś wymyślimy, to...
- Tak, tak rozumiemy - przerwał mu Foxy. - Rozdzielamy się?
- Tak będzie lepiej...
- Nie ma opcji - zaprotestował czarnowłosy. - Ja sam nie zostanę!
- Dobrze chodźmy razem.
CZYTASZ
Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.
NezařaditelnéJest to opowieść fantasy, trochę komedia oraz ciut przygotówka. Ludzie w tym uniwersum stali się żądni władzy i gotowi do wybicia wszystkich innych ras. Podobnie jak demony. Historia opowiada o silnej mocy przyjaźni. Tak wiem, że to brzmi jak b...