12.

14 2 0
                                    


Po kilku godzinach męczącej drogi, dotarli na małą polankę.  Niedaleko niej była mała wioska.  Wioska. Za dużo powiedziane. Było to kilka domów koło siebie, ale jeden mały domek stał sam.

Był to dwupiętrowy domek z czerwonej cegły. Otaczał go płot obrośnięty w jakieś krzaki. Domostwo stało blisko lasu.

- To ten? - spytał Foxy, wskazując na w dom.

- Chyba tak - odparł Kail. - Dobra, umieram z głodu. Mniejsza z tym, czyi to dom, najważniejsze, żeby było jedzenie.

- A ty tylko o jednym.

- Właśnie - mruknął Patix.

Kail wzruszył ramionami i pewnie ruszył przed siebie. 

Okazało się, że dom był dalej, niżeliby się zdawało.  Brama była otwarta. Pod drzwi dotarli wraz z zachodem słońca.  Stali chwilę, patrząc się na siebie.

- No dzwoń - warknął Kail.

- Ja? - odparł Foxy. - Ty.

- Ja, jak ja nawet nie umiem się przywitać normalnie!

- Dobra, Stan dzwoni.

Stan pewnym ruchem nacisnął dzwonek.  Po chwili drzwi otworzyła wysoka dziewczyna o lekko kręconych, brązowych włosach. Nosiła czerwoną opaskę na czole, czarne okulary i kimono w tym samym kolorze.  Na szyi miała czerwony naszyjnik w kształcie gwiazdy.

- Dobry wieczór! - uśmiechnęła się. -  Pierwszy raz widzę was w tej okolicy. Mam na imię One.

- Witaj One. Jestem  Stan, to Patix, Kail i Foxy.  Jesteśmy Wojownikami Nadziei. Potrzebujemy pomocy.  Cały dzień wędrowaliśmy bez jedzenia i picia.  Gdyby mogła pani jakoś nam pomóc.

- Hm... W czystej teorii, nie powinnam zapraszać obcych do domu, ale słyszałam o Wojownikach Nadziei. Kojarzę wasze zdjęć. Znaczy... Waszą dwójkę... Mniejsza z tym. Zapraszam do środka.

Dziewczyna wprowadziła gości do niewielkiego salonu.  Był on bardzo jasny i urządzony bardzo przytulnie. Cóż, nie licząc wielu antycznych świeczników, stojących w różnych miejscach. 

- To jedna z moich dziwnych manii kolekcjonerskich. Mam jeszcze kolekcje strzykawek.

- Te świeczniki  są bardzo ładne.

- Pewnie dużo warte -   rzekl Kail, lekko znudzony.

- Tak. Gdybym je sprzedała, byłabym milionerką, ale na razie  moja sytuacja majątkowa jest stabilna. Nie muszę ich sprzedawać.  Dobrze, usiądzie sobie. Zrobię wam coś do jedzenia.

Chłopaki usiedli  na kanapie. Po chwili One przyniosła im po  talerzu schabowych.

Zaczęli jeść. Foxy rzucił okiem na Kail'q, który jadł rękami.

- Chłopie... Zachowuj się... Jesteśmy w gościach - szepnął Shine.

- Wal się - odwarknął.

- Nie szkodzi - zaśmiała się dziewczyna. - Jedz sobie, jedz - pogłaskała Kail'a lekko po głowie, a ten stał się cały czerwony.

- Mogę jeszcze? - spytał.

- Weź moją porcję - westchnął Patix. - Nie mogę jeść.

- Hm! Dzięki!

- Co się dzieje? - spytał Stan. - Znowu źle się czujesz?

- Kręci mi się w głowie.

- Chodź - One wzięła go za rękę i zaprowadziła do pokoju na piętrze. - Połóż się. Chcesz jakąś tabletkę.

- Nie, prześpię się i mi przejdzie.  Dzięki za pomoc.

- A może to jest związane z tym, że jesteś demonem?

- Skąd?...

- Kobieca intuicja.

- Ech. No masz rację, po części...

- Co się dzieję? Pomogę.

- Potrzebuję... Ludzkiej krwi... To się dzieje co miesiąc, a ja nie mam odwagi kogoś o to prosić.

- Nie ma problemu.

Wybiegła z pokoju, a po chwili wróciła ze strzykawką i kubkiem.  Wbiła sobie igłę w dłoń i odprowadziła trochę krwi. W końcu przelała ją do kubka.  Podała go Wojownikowi. Gdy ten wy[ił, spojrzał na One i położył jej dłoń na  jej dłoni.

- Dziękuję, jestem twoim dłużnikiem. Jesteś niezwykła.. Za niezwykła... Posiadasz Duszę, prawda?

- Hm? Możliwe... - uśmiechnęła się i położyła dłoń na uchu kubka, które po chwili rozpuściło się. = Konkretniej, to Dusze Kwasu. Dobrze, pójdę to umyć i naszykuję posłania dla twoich kumpli.

Wstała i wyszła. Schodząc ze schodów,  potknęła się i upadła.  Westchnęła i spróbowała wstać, lecz nogi jej się poplątały. Sturlała się ze schodów i wylądowała na podłodze.  Powoli podniosła się, uważając na fragmenty potłuczonego kubka. 

- Pomogę! - usłyszała za sobą.

- Dzięki - uśmiechnęła się.

Foxy pomógł jej wstać i posprzątać odłamki szkła.  Dziewczyna chciała odejść, lecz chłopak chwycił ją za rękę.

- Zaczekaj. Chciałem ci bardzo podziękować. 

- Nie ma sprawy. Mogłabym wiedzieć, na czym polega twoje zadanie?

Opowiedział jej o wszystkim. One słuchała uważnie i od czasu do czasu kiwała głową. Gdy ten skończył, pokazała mu kawałek papieru, który wyciągnęła z rękawa kimono. 

24 LUTY 2029

OBJEKT: eksperyment 524. (Jimi Shine)

 OBSERWACJE: Minęły już trzy lata odkąd zamknąłem tą anomalię w piramidzie. Nie dawałem mu  nic do jedzenia,  a ten dalej żyje. To niesamowite. Obiekt nie reaguje agresywnie   na podsyłane mu przeze mnie ofiary. Ludzie, zwierzęta, nic.  Jedynie demony wprawiają go w gniew, co jest trochę dziwne, skoro sam jest hybrydą demona.  Obiekt głównie śpi. Zdąża się, że eksperyment majaczy. Sądzę, że to z powodu braku wody, której też mu  nie daję. Stan zdrowia obiektu się nie pogarsza, więc musi jakoś produkować składniki odżywcze sam. 

WŁAŚCICIEL: Dr. Col Shine

Foxy złożył kartkę i odetchnął z ulgą.

- Żyje! Ma się dobrze... w miarę... 

- Ten Col, to wasz ojciec?

- Nie. Znaczy.... Jimi'ego. Mój zmarł w wypadku. 

- Moje kondolencje.

- Tylko nie waż mi się mi współczuć! - zaśmiał się. - A czemu ty mieszkasz sama?

- Przeniosłam się z powodu dokuczania. Moi rodzice mieszkają daleko. Mają swoje sprawy tam, a ja nie chciałam ich zmuszać do zmiany pracy i tak dalej. Brat ma tam swoich kolegów. Też nie chciałam mu sprawiać przykrości. A ja, cóż, szybciej napisałam maturę i ukończyłam szkołę. Teraz mogę spełnić swoje największe marzenie.

- Jakie?

- Zawsze chciałam zostać Wojowniczką. Co prawda, mam bardzo słaby wzrok, ale moja Dusza posiada silną moc i na prawdę mogę się przydać. Kiedy okazało się, że mam Duszę Kwasu, prawie wystrzeliłam w kosmos ze szczęścia. 

- To może... Pójdziesz z nami! Skoro i tak mamy u ciebie dług, to może przyczynimy się do spełnienia twojego marzenia.

Dziewczyna wy buchnęła śmiechem i mocno przytuliła chłopaka. 

Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz