Telemka wstała od biurka i zamknęła książkę. Patix właśnie skończył jej opowiadać o wydarzeniach z lasu.
- No tak... Słyszałam o nim... Ludzie nazywają go dzikusem. Boją się go. Podobno atakuje każdego człowieka. Trzeba będzie go unieszkodliwić.
- Racja - odparł Foxy.
- Wasza dwójka się tym zajmie.
- My?
- Wy. Patix dobrze sobie radzi z czytaniem w myślach, więc będzie w stanie przewidzieć jego kroki oraz porozumie się z nim, nawet jeśli nie będzie chciał mówić. Ty natomiast... Musisz się uczyć, a to jest dobra akcja dla ciebie. Znasz ten las, prawda.
- Znam.
- Genialnie! - uśmiechnęła się. - To co, do roboty, panowie! Jeśli coś będziecie chcieli, to zapraszam.
- Tak jest!
Wyszli do przedpokoju. Był to długi korytarz na piętrze. Pokój Telemki znajdował się na jego końcu. Od prawej strony był pokój Stana, a z lewej Foxy'iego. Dalej była łazienka i zejście na dół.
Patix oparł się o ścianę i westchnął.
- Masz plan?
- Ty jesteś mózgiem w tej operacji.
- Powiedzmy...
Stali chwilę w milczeniu.
- Trzeba iść - mruknął Patix.
- Ej no, ale co my z nim zrobimy, jak go znajdziemy?
- Przyprowadzimy tutaj.
- Nie no! Serio nie masz planu!
- Wiem, że to twoja pierwsza poważna misja, ale uspokój się.
- Przepraszam.
- Zaufaj mi, wiem co zrobić.
..................
Następnego dnia, popołudniu Foxy szedł przez las, rozglądając się uważnie. Doszli do wniosku z Patix'em, że aby poszukiwania miały sens, należy się rozdzielić.
"Ciemno i nic - pomyślał lis. - Ech... Nudzi mi się... Czy tak wyglądają te słynne misje Wojowników?"
Westchnął i usiadł pod jakimś drzewem. Przymknął oczy. Nagle usłyszał szelest liści. Uchylił powieki. Od razu spróbował wstać, lecz jego ręce były przywiązane do drzewa.
- Cholera! - warknął Fpxy. - Debil nie zobaczył, że to bluszcz i się zaplątał. Geniusz normalnie!
Uśmiechnął się i pewnym ruchem szarpnął rękoma. Krew bryznęła na około, ale więzy udało się zerwać. Podniósł się z ziemi. Krew zaciekała z rany na nadgarstku.
- Jak ty to zrobiłeś? - usłyszał nad sobą znajomy głos.
Na drzewie, pod którym stał siedział Kail, przyglądający się mu z zaciekawieniem. Foxy pomachał do niego, a ten zeskoczył z drzewa.
- A no widzisz, Piąty Szczebel trzeba za coś mieć.
Usiedli obaj, z dala już od bluszczu. Chwile milczeli, lecz Foxy przerwał cisze.
- Czyli wychowujesz się w lesie...
- Tak, a co cię to?
- Wiesz... W sumie to nie moja sprawa, ale... Czemu cię z domu wywalili?
- Nie ważne - Kail machnął ręką. - Ej... Twoja rana...
- Co z nią?
- Dalej krwawi... Nie powinieneś czegoś z nią zrobić?
CZYTASZ
Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.
DiversosJest to opowieść fantasy, trochę komedia oraz ciut przygotówka. Ludzie w tym uniwersum stali się żądni władzy i gotowi do wybicia wszystkich innych ras. Podobnie jak demony. Historia opowiada o silnej mocy przyjaźni. Tak wiem, że to brzmi jak b...