7

18 2 0
                                    

Telemka wstała od biurka i zamknęła książkę. Patix właśnie skończył jej opowiadać o wydarzeniach z lasu. 

- No tak... Słyszałam o nim... Ludzie nazywają go dzikusem.  Boją się go. Podobno atakuje każdego człowieka. Trzeba będzie go unieszkodliwić.

- Racja - odparł Foxy.

-  Wasza dwójka się tym zajmie.

- My?

- Wy. Patix dobrze sobie radzi z czytaniem w myślach, więc będzie w stanie przewidzieć jego kroki oraz porozumie się z nim, nawet jeśli nie będzie chciał mówić. Ty natomiast... Musisz się uczyć, a to jest dobra akcja dla ciebie. Znasz ten las, prawda.

- Znam.

- Genialnie! - uśmiechnęła się. - To co, do roboty, panowie! Jeśli coś będziecie chcieli, to zapraszam.

- Tak jest!

Wyszli do przedpokoju. Był to długi korytarz na piętrze. Pokój Telemki znajdował się na jego końcu. Od prawej strony był pokój Stana, a z lewej Foxy'iego.  Dalej była łazienka i zejście na dół.

Patix oparł się o ścianę i westchnął.

- Masz plan?

-  Ty jesteś mózgiem w tej operacji.

- Powiedzmy...

Stali chwilę w milczeniu.

- Trzeba iść -  mruknął Patix. 

- Ej no, ale co my z nim zrobimy, jak go znajdziemy?

- Przyprowadzimy tutaj.

- Nie no! Serio nie masz planu!

- Wiem, że to twoja pierwsza poważna misja, ale uspokój się.

- Przepraszam.

- Zaufaj mi, wiem co zrobić.

..................

 Następnego dnia, popołudniu Foxy szedł przez las, rozglądając się uważnie. Doszli do wniosku z Patix'em, że aby poszukiwania miały sens, należy się rozdzielić.

"Ciemno i nic - pomyślał lis. - Ech... Nudzi mi się... Czy tak wyglądają te słynne misje Wojowników?"

Westchnął i usiadł pod jakimś drzewem. Przymknął oczy. Nagle usłyszał szelest liści. Uchylił powieki. Od razu spróbował wstać, lecz jego ręce były przywiązane do drzewa.

- Cholera! - warknął Fpxy. - Debil nie zobaczył, że to bluszcz i się zaplątał. Geniusz normalnie!

Uśmiechnął się i pewnym ruchem szarpnął rękoma. Krew bryznęła na około, ale więzy udało się zerwać. Podniósł się z ziemi. Krew zaciekała z rany na nadgarstku.

- Jak ty to zrobiłeś? - usłyszał nad sobą znajomy głos.

Na drzewie, pod którym  stał siedział Kail, przyglądający się mu z zaciekawieniem. Foxy pomachał do niego, a ten zeskoczył z drzewa.

- A no widzisz, Piąty Szczebel trzeba za coś mieć.

Usiedli obaj, z dala już od bluszczu. Chwile milczeli, lecz Foxy przerwał cisze.

- Czyli wychowujesz się w lesie...

- Tak, a co cię to?

- Wiesz... W sumie to nie moja sprawa, ale... Czemu cię z domu wywalili?

- Nie ważne - Kail machnął ręką. - Ej... Twoja rana...

- Co z nią?

- Dalej krwawi... Nie powinieneś czegoś z nią zrobić?

Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz