10

13 2 0
                                    

Skłamał. Kail dobrze wiedział, gdzie Foxy może być. Poszedł w stronę jeziora, tam, gdzie ta mała wysepka z jabłonką. Księżyc oświetlał tafle wody.

Czarnowłosy bez problemu dostał się pod drzewo. Znalazł  go. Hybryda siedziała, oparta o drzewo, obracając w dłoni nóż.

- No i... - Kail usiadł obok niego. - Może byś mi wyjaśnił, czemu nie przychodziłeś przez trzy dni?

- Szykowałem się do wyprawy. Idę po brata - odparł spokojnym, cichym głosem.

- A...

- Czemu mi nie powiedział?

- Skąd mam wiedzieć? Nie siedzę mu we łbie. Co zamierzasz zrobić z tą wiedzą?

- Nic - uśmiechnął się Foxy. - Jest demonem, trudno. To  mój przyjaciel i nie ważne kim jest, ja i tak będę jego przyjacielem. Uratował mi życie, wyszkolił mnie na wojownika. To dzięki niemu jestem tu, gdzie jestem. Demon nie demon, nie ważne.

- Zazdroszczę mu takiego przyjaciela.

- Ej! Siedzę koło ciebie - zawołał, machając ogonem. - Nie jestem twoim przyjacielem?

- Nie wiem. Nie znam się. 

- Jak to?

- Chodzi o to... - westchnął ciężko, a w jego oczach błysnęła łza. - Nie miałem, i nie mam,  nikogo, na kim mógłbym polegać. Jedynie na sobie i na tym... - położył dłoń na kiju. - Każdy człowiek, każda istota żywa mnie zawodzi.

Foxy patrzył na niego z niedowierzaniem.

- Masz mnie - szepnął.

- Ta, a ty sobie idziesz. Nie wiadomo, czy przeżyjesz. Zostawiasz mnie tu, samego. Chyba przyjaźń tak nie działa?!

- No nie...

- Więc przestań mi pieprzyć, że się przyjaźnimy!

- Jesteś dziwny... Nie potrafię cię zrozumieć. ale chcę...

Kail przerwał mu.

- Ta?! A ty, nawet jeśli człowiekiem nie jesteś, to i tak zachowujesz się tak samo, jak ludzie!  Jak ty mi chcesz pomóc, skoro mnie porzucasz tu samego! Udajesz, że mnie lubisz, że ci na mnie zależy, a teraz co! Nienawidzę cię! Nienawidzę wszystkich!

Upadł twarzą do ziemi i wybuchnął płaczem.  Foxy spoglądał na niego zaskoczony. Niepewnie położył dłoń na jego głowie. Ten podniósł zapłakane oczy.

- Co? Jeszcze może będziesz się napawać, że udało ci się mnie wykorzystać? Daruj sobie! Nie dobijaj mnie!

- Nie, nie zamierzam. Chcę ci podziękować.

- Za?...

- Uratowanie mnie od demona - dokończył.

Milczeli.  Kail przetarł oczy i spojrzał zaskoczony na lisa. W końcu Foxy odezwał się:

- Wiesz, masz rację. Nie powinienem budować sobie twojego zaufania i zostawiać cię, nie wiadomo na ile, samego. Przepraszam. Masz prawo mnie znienawidzić. Nie żądam nawet od ciebie zrozumienia. Nie masz rodziny, więc nie zrozumiesz więzi braterskiej. Możesz mnie zapomnieć... Chcę jednak, żebyś wiedział, że bardzo cię polubiłem i każdy raz, kiedy byłem przy tobie, rozmawialiśmy, robiłem to z własnej nieprzymuszonej woli. Polubiłem cię bardzo i nie chcę, żebyś cierpiał przeze mnie. 

Kail usiadł i  znów przetarł oczy. Uspokoił oddech i chciał coś odpowiedzieć, lecz nie wiedział co. Rzeczywiście, nie rozumiał tego, że Foxy chciał uratować, zapewne martwego już, brata. Jednak Kail nie był zły. Owszem, pałał nienawiścią do ludzi, ale....

Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz