37.

10 2 0
                                    

Jimi przyjrzał się reaktorowi.  Przygryzł wargi i przewrócił oczami. 

- Hm... Jak by to zrobić?

- Tu jest jakiś kabelek - Kail nachylił się przez ramię diabełka. -  Może to przeciąć?

- Najpierw trzeba się pozbyć wody... Zanim jednak, to chcę cię o coś spytać.   Czy między nami jest na pewno w porządku?

- Tak. Czemu pytasz? Wszystko jest dobrze.

- Po prostu mam wyrzuty sumienia, że cię trochę wykorzystuję.

- Przyzwyczaiłem się już...  Nie ma nic złego w tym, że chcesz się wydostać z tego czegoś.

- Narażając twoje życie.

Kail pochylił się nad nim, delikatnie podniósł go za ogon, a ten zaczął się wiercić. Czarnowłosy uśmiechnął się tylko i mocno przytulił.

- Wiesz, - zaśmiał się serdecznie. - podczas polowania narażałem je bardziej. Poza tym, uwielbiam z tobą spędzać czas. Nie mogę mieć problemu do jedynej z niewielu osób, przy której czuję się swobodnie. 

- Czyli...

- Jest dobrze!

- To super.  Jednak i tak przepraszam...

- Co cię nagle na zwierzenia wzięło?

- Wiesz, możemy zginąć.

- Nie ma opcji! Przeżyjemy! Jak wyjdziemy, pokażę ci super miejsca, wiesz?

- Naprawdę? Cieszę się! To do dzieła!

Jimi zeskoczył i popędził do jednej z rur, które znajdowały się na ścianie.    Podskoczył do wielkiej śruby, próbując ją przekręcić. Jęknął ciężko, odwrócił się do Kail'a, który zachichotał.  Zielone oczka spojrzały na niego błagalnie.

Chłopak podszedł do niego i podniósł go, ku jego ogromnej frustracji.

- Nie możesz tego przekręcić za mnie?! Nie mam siły!

Nagle usłyszeli kroki. Ujrzeli rudy ogon,  który ruszał się w lewo i w prawo. Lśniący czerwienią nóż oraz spokojne spojrzenie.

- Braciszek! -Jimi wskoczył mu na ramiona, a ten wybuchnął śmiechem.

- Cieszę się, ze was znowu widzę.  Stan poszedł  z One, Patix'em i takim mały skrzatem do pozostałych reaktorów.

- Zaprowadziliście dziecko do reaktora, gdzie jest niebezpiecznie?! Normalni jesteście?! - wybuchnął zupełnie nagle Kail. 

- Spokojnie... Nie sraj żarem, bo grozi pożarem. Jest bezpieczna. Stan udał się z nią do tego z windą. Powiedział, że zaraz po usunięciu wody ją wyprowadzi.

- Uf... Dobrze... Wybaczcie... Hm... Mam to odkręcić?

- Ani mi się ważcie! - usłyszeli czyiś głos.

W kącie stał H12. Jego kaptur zupełnie się rozpuścił, odsłaniając białe włosy, sięgające do ramion. Jego oczy lśniły gniewnym płomieniem.

- Wynocha, ty wredny, mały kasztanie! - warknął czarnowłosy.

- No co? Stęskniłeś się za mną? Ja za tobą bardzo... - demon uśmiechnął się i oblizał usta. - Oj Jimi, Jimi... Nieźle się ustawiłeś... Widzę, że twój męski  harem się rozrasta - zaśmiał się obrzydliwie, a Jimi na te słowa wzdrygnął się z obrzydzenia.

- Nie zmienisz się, chociaż bardzo się staram ci pomóc...

- Nie gadaj głupot. 

- Może mnie przedstawicie sobie? - powiedział starszy Shine, lekko zdezorientowany. - Znacie się? Brat, wyjaśnij mi to? 

Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz