DOPISAŁAM KILKA WYDAŻEŃ!
...................
Minęło kilka dni. Patryk nie spotkał już tajemniczej hybrydy. Dopiero była siedemnasta, a na dworze już było ciemno. Tego dnia Patix nie miał ochoty czytać. Usiadł tylko na białym fotelu w salonie, przy oknie i wbił wzrok w sypiący śnieg. A śnieg sypał trzy razy większy niż kilka dni wcześniej. Chłopak oparł głowę o oparcie fotela. Przysypiał. Nagle wybudził go dzwonek do drzwi, jak wczoraj.
"Dziwne.... Pani Grażyna dzisiaj wraca po dwudziestej z kółka szwaczek - pomyślał.
Cóż..... Przykre to, ale oprócz miłej starszej pani, nikt Patix'a nie odwiedzał. Tym bardziej się zdziwił.
- Przewidziało mi się - mruknął i znów przymknął oczy.
Jednak znów je otworzył, bo dzwonek się powtórzył, tym razem krótszy i cichszy. Zaciekawiony podszedł do drzwi. Niestety w dziurce od klucza nic nie było widać. Uchylił więc lekko drzwi i zamarł w bezruchu.
Na ziemi leżała postać znajoma i w znajomej kurtce.
- To ty? - spytał Patix, rozpoznając hybrydę.
Dotknął lekko dłoni chłopaka. Była zimna jak lód. Niewiele myśląc podniósł go delikatnie i zabrał do środka. Położył go na kanapie i opatulił kocem. Położył dłoń na policzku hybrydy, a strumień ciepła przepłynął do jego żył. Przekazywanie ciepła to jedna z umiejętności Wojownika Ognia.
Na szczęście zadziałała. Po krótkiej chwili nieprzytomny chłopak otworzył oczy.
- Gdzie ja....
- U mnie w domu na kanapie.
- To ty jesteś tym gościem, co dał mi kurtkę i proponował pomoc?
- Zgadza się. Twoje imię?
- Foxy Shine. Matka nie chciałaby, żebym używał tego nazwiska, ale mam to gdzieś.
- Patryk Mirley. Mów mi Patix.
Foxy kiwnął głową.
- Tak w ogóle.... Dzięki za uratowanie życia, Teraz już wiem, jak to jest prawie zamarznąć.
- Nie ma za co. W końcu jestem Wojownikiem. Ratowanie życia to moja praca.
- Fajnie, że są tacy ludzie, ale... dalej nie rozumiem... Nie znasz mnie i tak bez problemu mnie do domu zabrałeś?
- Nie mam nic do stracenia.
Patix westchnął, wstał i poszedł do kuchni.
- Zrobić ci coś do jedzenia?
- Proszę. Padam z głodu.
- W porządku. Mam chleb.... i chleb. Ewentualnie, jakieś resztki z obiadu. Nie byłem rano w sklepie. Zbyt śnieżyło.
- Może być sam chleb.
Czarnowłosy przyniósł mu kawałek chleba z masłem.
- Na pewno nie wolisz resztek obiadu? Jest tego sporo...
- Dzięki, mój Boże, dzięki! Dawno nic nie jadłem. Sam chleb wystarczy, naprawdę. Nie chce być dla ciebie kłopotem.
- Nie jesteś i nie będziesz.... Chcesz herbaty, czy coś?
- Nie trzeba.
- Zjesz sam chleb z masłem?
- Głodnemu do szczęścia potrzebne jest cokolwiek.
CZYTASZ
Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.
LosoweJest to opowieść fantasy, trochę komedia oraz ciut przygotówka. Ludzie w tym uniwersum stali się żądni władzy i gotowi do wybicia wszystkich innych ras. Podobnie jak demony. Historia opowiada o silnej mocy przyjaźni. Tak wiem, że to brzmi jak b...