18.

6 1 0
                                    

- Ile już idziemy?! - spytał Foxy, machając ogonem i ruszając uszkami z ekscytacji. - Nie mogę się doczekać, gdy spotkam mojego braciszka!

Szli spokojnie przez długi, ciemny, szeroki  korytarz, a latarka Foxy'iego oświetlała im drogę.  Wokół... Już chciałam napisać, że było cicho, ale nie było! Hybryda cały czas gadała o wszystkim. Serio, o wszystkim!

- Uspokój się, bo zaraz ci żyła pęknie - westchnął Kail i objął  go ramieniem. -  Naprawdę, rozumiem, że zaraz spotkasz członka rodziny, ale jak tak dalej będziesz skakał to nie przejdziemy dwóch metrów, bo się zbyt zmęczysz.

- Zawsze możesz mnie ponieść, gorylu!

- Sam jesteś goryl, cieciu! 

- Kocham się z tobą drażnić!

- Burak jesteś i tyle!

-  Tsundere!

- Co?! Weź ty już się zamknij!

Kłócili się tak przez większość wędrówki.  Szli sobie przez kilka dobrych minut, może godzin. Kail'owi wydawało się, że były to godziny. W tym czasie chłopak dowiedział się o rodzajach literackich, gatunkach mang i anime, potrawach tradycyjnej kuchni polskiej i wiele, wiele innych... W końcu nie wytrzymał.

- Czy ty możesz przez chwilę się zamknąć!! - wżasnął.

Dokładnie w tym momencie latarka zamrugała. Po chwili zgasła. Wokół zrobiło się strasznie ciemno. 

Na Foxy'im nie zrobiło to jakiegoś wrażenia. Wychowany przez kilka dobrych lat w hodowli, gdzie ciemne miejsca były na porządku dziennym, młody Wojownik nauczył się bez problemu radzić w takich sytuacjach.  Zaczął kląć na te: "cholerne latarki z bazarku",  poszukał chwile w ciemnoniebieskim plecaku i wyciągnął zapasowe baterie.  Mimo, że lis zachował zimną krew, to jego towarzysz już nie zupełnie... Zbladł na twarzy,  zrobiło mu się słabo i musiał oprzeć się o ścianę.  Usiadł, po czym skulił się i przymknął oczy. Zaczął się trząść. 

Gdy Foxy naprawił latarkę i oświetlił z powrotem korytarz, przeraził się stanem przyjaciela. Usiadł koło niego.

- Co się stało? Coś cię boli? Może jest ci zbyt duszno?

- J-jest d-dobrze... - odparł cichym, drżącym głosem.

- Chłopie! Wyglądasz jak ta ściana! Proszę, -  wyciągnął butelkę z wodą i podał koledze. -  napij się. Może poczujesz się lepiej.

Kail wypił kilka łyków, ale dalej był tak samo blady. Butelki nawet nie był w stanie utrzymać.

- Może jesteś głodny? Mam ananasa w puszce.

- N-nie. N-nie chcę.

- Czyli coś jest źle! Co ci jest?!

- B-boję się.

- Ciemności?

- N-nie samej c-ciemności, ale w-wspomnień.

- Wspomnień? Znaczy... Domyśliłem się, że samo mieszkanie w lesie rzez taki długi czas jest traumatyczne, ale żeby panicznie bać się ciemności?

- A ty byś się nie bał ciemności, gdyby cię przypięli na całą noc do jakiegoś kija  przypiął w ciemnej komórce? Może gdyby cię zamknęli w bagażniku i chcieli wywieźć gdzieś, do Rosji, czy kto wie!  Albo, jakby cię torturowali dwajściacztery na dobę w jakiejś piwnicy! Głodzili i przychodzili do ciebie, tylko, żeby cię zwyzywać od najgorszych!  Czy, na przykład, pewnej pięknej nocy, po prostu wywalili cię na ulicę?! - wybuchnął płaczem.

Wojownicy Nadziei część 1. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz