1

697 29 6
                                    

Jest to AU (Alternatywne Uniwersum), więc większość informacji jest zmieniona pod książkę. Imiona są przypadkowe i nie nawiązują do nikogo z rzeczywistości (oprócz oczywiście Dominika i Pawła). Miłego czytania!

- Uważaj!

To były słowa, które on słyszał nadzwyczaj często. Dzisiaj to już w szczególności. Blondyn był niezwykle zdenerwowany i niemal zrozpaczony wszystkimi wydarzeniami, które miały miejsce w najbliższym czasie. Aktualnie wychodził z mieszkania swojego byłego chłopaka, który cóż... Prosto mówiąc, nie dawał mu spokoju. Wychodząc z kamienicy od razu pokierował się w stronę przystanku autobusowego, żeby wrócić w końcu do domu.

Nienawidził tego dnia. Zresztą jak wszystkich innych.

Zajęty wkurzaniem się na cały świat i będąc zaabsorbowany kłótnią dwóch starszych pań (naprawdę był ciekawy przebiegu tej rozmowy), nie patrzył na drogę przed sobą. Warto przypomnieć, że znajdował się w samym centrum Warszawy. Więc gdy postawił jeszcze dwa kroki przed sobą, patrząc w tym czasie do tyłu (co było bardzo głupim posunięciem), trafił stopą w dziurę. Wtedy zorientował się, że stoi na torach kolejowych. I chłopak miał szczęście, oczywiście zawsze je miał, bo właśnie prosto na niego jechał tramwaj.

Kiedy ludzie są w sytuacji pod bramkowej zazwyczaj panika zamraża ich od środka. Ciało sztywnieje, niezdolne do jakiegokolwiek ruchu. To normalne, taki odruch ludzki. Chłopak chciał szybko wyciągnąć nogę z szyn i po prostu odejść na bok, ale to cholerne ciało tylko stało w miejscu. Jednak był świadomy, że kierowca na niego trąbił, a ludzie krzyczeli. Blondyn był w takim stanie, że nawet zaśmiał się w duchu, że niektórzy mogą myśleć, że podłożył się specjalnie. Jednak mimo że bardzo nie lubił obecnej sytuacji w jego życiu, nie chciał umierać. Niech świat się z nim pomęczy jeszcze trochę.

I chyba ktoś też tak sądził, bo właśnie wtedy usłyszał te głośne uważaj i poczuł nagłe szarpnięcia oraz zimne podłoże. Dopiero po chwili, gdy minęła adrenalina, poczuł wyjątkowy ból. Jednak nie na tyle, żeby nie mógł wstać. Więc kiedy zaczął ogarniać co się właśnie stało i zobaczył kilku ludzi, stojących nad nim, ułożył się do siadu. Dopiero po chwili zauważył dużą dłoń, która chyba chciała mu pomóc. Nadal będąc delikatnie nieprzytomnym chwycił ją i wstał. Wtedy dopiero doszły do niego wszystkie dźwięki i głosy. Kierowca tramwaju, który wyszedł na zewnątrz, zaczął krzyczeć z pretensjami. Starsze panie kręciły głowami, ale odwracały już wzrok od niego, mamrocząc coś pod nosem. Niektóre osoby jeszcze przy nim stały, ale widząc, że już sytuacja opanowana, również odchodziły. Jednak najwięcej i tak było ludzi, którzy wlepiali wzrok i obserwowali to całe zdarzenie z daleka. Chłopak, który i tak miał ich wszystkich w dupie, skupił wzrok na, jak się domyślił, swoim wybawcy, który stał bardzo blisko niego. Mógł poczuć mocne perfumy, które były naprawdę dobre. Jednak nie powinien o tym myśleć teraz.

- Życie ci nie miłe?! - krzyknął do niego brunet. Chłopak aż podskoczył w miejscu, bo nie spodziewał się takiego ataku. Blondyn przekroczył poziom dzisiejszego pecha i wkurzenia, zatem nie mogło wyjść inaczej.

- Co cię to interesuje? - niepotrzebnie prychnął wrogo i splótł ramiona. Tym zdecydowanie wyprowadził chłopaka przed nim na chwilę z równowagi.

- Nie wiedziałem, że tak się teraz dziękuję za uratowanie życia - odparł spokojniej brunet, patrząc nieco pogardliwe na niższego. A kiedy wszystkie te słowa doszły do głowy blondyna, zrobiło mu się niezwykle głupio. Mógł się tłumaczyć swoją kilkudniową złością, ale jednak i tak zachował się jak palant.

- Dziękuję - wymamrotał skruszony chłopak i czując zażenowanie, szybko oddalił się od niego. To też było głupim posunięciem, bo przecież mógłby mu się bardziej odwdzięczyć za uratowanie życia. Jednak blondyn był typem człowieka, który po prostu uciekał w niewygodnych sytuacjach. Więc zostawił nieznajomego za sobą, który znowu był zdezorientowany i poszedł szybko przed siebie, nie wiedząc do końca gdzie zmierza.

Jak się okazało doszedł do pobliskiego parku, gdzie postanowił chwilę odsapnąć. Chciał się znaleźć już w swoim łóżku, ale nie był w stanie na chwilę obecną. Zamknął oczy i zawiesił głowę w górze, biorąc głęboki oddech, wypuścił powoli powietrze. Za dużo jak na jeden dzień. Myślał, że już nic nie sprawi, że stanie się on jeszcze gorszy. Jednak usłyszał pewien głos i chciał pobiec jak najdalej. Gdyby miał siłę, zrobiłby to jak najchętniej.

- Dominik, wszędzie cię szukałem - głos Floriana dawał mu dreszczy. Blondyn wolno spojrzał na niego. Kręcone i jasne, niemal białe włosy, powiewały razem z wiatrem. Mocno zarysowana szczęka i blada cera. Wyglądał dobrze. Bardzo dobrze. Ale chłopak zdążył się przekonać, że najpiękniejsze kwiaty są trujące.

- Mam im przekazać więcej dowodów? Sprawa już i tak wisi na policji, więc proszę cię zostaw mnie - blondyn mówił pewnie, jednak strach tlił się w nim od środka.

- Wycofaj zarzuty - Florian, mówił tym rozkazującym i mocnym tonem, który Dominik jeszcze niedawno lubił. Jednak jak widać dużo rzeczy potrafi się zmienić w krótkim czasie.

- Jeśli chcesz mieć spokój, tak jak ja, przyznaj się. Zapewniam cię, nie będę miał radości z chodzenia po sądach, więc ładnie proszę, odczep się ode mnie człowieku - zakończył chłopak i wstał, wiedząc, że jeśli on nie ucieknie od niego, to drugi nie odpuści. Dostatecznie się tego przekonał ostatnio.

- Nie zostawię tak tego! - krzyknął za nim, a blondyn przewrócił oczami. Mimo tego chłopak był dość przerażony swoim byłym partnerem, bo wiedział, że ten jest nieobliczalny.

Cóż, sytuacja z jego byłym była... Skomplikowana. Tak to idealne słowo opisujące tą popapraną sprawę.

***

Kolejne dni z pozoru wydawały się spokojne. Jednak jak to zawsze się okazywało, była to cisza przed burzą. W końcu przyszły dni, podczas których miało się to wszystko skończyć. Przynajmniej tak chłopak myślał.

Blondyn był osobą, która od dłuższego czasu był ofiarą nękania. I to nie byle jakiego. Jego były - Florian - zdecydowanie naruszał jego przestrzeń osobistą i prywatność. Jak z początku wydawało się to po prostu tylko męczące, to później stawało się to bardziej niepokojące i trudne.

Może od początku. Jeśli myślicie, że to Dominik zerwał ze swoim aktualnym stalkerem, to jesteście w błędzie. Bo mimo tego, że teraz to Florian się "starał" naprawić wszystko, to młodszy zakończył tą trzyletnią znajomość. I przy tym ponad dwuletni związek. Więc dlaczego blondyn nie wybaczył mu, pomimo tylu "poświęceń" z jego strony?

Bo każda historia ma zawsze głębsze dno, do którego ciężko się jest dokopać. Jednak czy zazwyczaj prawda nie wychodzi na jaw?

Wracając, najpierw Dominik ignorował te wszystkie zaczepki ze strony Floriana. Znosił te dzwonienie do drzwi w środku nocy i rozmowy z sąsiadami, na drugi dzień, kiedy owy były chłopak postanowił się wydzierać. Był wtedy bezsilny. Nie wiedział co ma zrobić. Wiadomo mógł zgłosić to na policję, ale wiedział jak Polska służba działa. Mogło to tylko pogorszyć sytuację lub mógłby czekać kilka miesięcy na rozwiązanie sprawy. Więc co mu innego pozostawało niż coraz mniej cierpliwe znoszenie tego?

Jednak gwoździem do trumny był list (który był chyba setny w kolekcji blondyna). Lecz te słowa od Floriana posiadały w sobie groźbę. To było coś więcej niż błagania i prośby. To było pieprzone zagrożenie zdrowia, a nawet życia. Kto wie do czego ten chłopak był zdolny. Dominik, który tamtego dnia był już bardzo przerażony i tak musiał się udać najpierw do pracy. I przyczyną tego, że chłopak zgłosił w końcu tą całą sprawę na policję, było to, że Florian nawiedził go właśnie w jego miejscu pracy. Przyszedł i zaczął po raz kolejny krzyczeć. Przez to szef prawie wyrzucił blondyna z roboty, ale na szczęście jego były wyszedł szybko po tym z biura.

I tak po tym wydarzeniu chłopak szybkim pędem pobiegł na policję. Miał w dupie czy zajmą się tym czy to zignorują, ale miał już dość. Najzwyczajniej w świecie był wyczerpany tym. Chciał w końcu odetchnąć i położyć się w spokoju, bez obawy, że jakiś człowiek niezrównoważony psychicznie, przyjdzie pod jego dom.

Więc poszedł, zgłosił i złożył zeznania. Nie poszło najgorzej, ale nie miał na nic twardych dowodów. Inaczej. Miał te wszystkie listy, ale nie było na nich żadnych odcisków palców ani nic co mogłoby wskazywać, że były one od Floriana. Więc delikatnie rzecz mówiąc był w dupie. Wyznaczyli mu rozprawę na za dwa tygodnie i do tego czasu musiał sobie ogarnąć prawnika, który by pomógł mu wygrać to gówno.

Naprawdę był XXI wiek, a żeby udowodnić swoją rację, trzeba wydać miliony pieniędzy i czasu. Aż przykre.

Dolor Amoris - dominikxpawelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz