14

228 14 0
                                    

Świeże powietrze wiało mu w twarz. Był delikatny wiatr, ale słońce oddawało już pierwsze promienie. Plus był taki, że niebo było bezchmurne, więc jakaś warstwa grzała go. Jednak temperatura wahała się w okolicach 14 stopni, bo był już koniec września. Na jego szczęście, a zresztą ich wszystkich, nie padało. Zwykły wrześniowy poranek.

Chociaż może dla tej grupki znajomych nie taki zwykły. Zatem wybierali się oni w małą podróż. A dokładniej do domku na Mazurach. Może nie była to krótka przejażdżka, bo jednak z Warszawy wychodziło około dwie godziny jazdy. Dlatego już o godzinie 8 chłopak stał przed swoim mieszkaniem, czekając na podwózkę. Z racji tego, że w ich paczce była siódemka ludu, postanowili się rozdzielić na dwa samochody. I Dominik miał ochotę się załamać, bo nie wiedział kiedy i kto zdecydował o tym, że jedzie w jednym aucie z Dawidem i Anastazją. Mógł przypuszczać, że to właśnie oni tak postanowili. Po prostu nie wiedział, jak ma wytrzymać dwie walone godziny z tą nieobliczalną dwójką. Być może nie przeżyje, ale kto to wie. W tej chwili usłyszał trąbienie, więc wzrokiem odnalazł czarnego Forda, który należał do Dawida.

- Może się pomodlę zanim wyruszymy - przywitał się miło blondyn, kiedy wsiadł do pojazdu. Usiadł sam z tyłu, co może było dobrym posunięciem, bo przynajmniej ta dwójka była minimalnie oddzielona od niego.

- Nie narzekaj, jedziesz z najlepszymi ludźmi pod słońcem - powiedziała Anastazja tętniąc entuzjazmem. Chłopak przewrócił oczami i zaśmiał się na jej komentarz. - A co z naszym drugim obozem?

- Też niedawno wyruszyli - odpowiedział blondyn, patrząc na wiadomość sprzed kilku minut od Pawła, informującą o tym, że za chwilę wyjeżdżają.

- Przygotuj się na podróż swojego życia - wykrzyknął Dawid i ruszył w drogę. Dominik w duchu naprawdę się przeżegnał, bo wiedział że może być ciekawie. Jednak za to uwielbiał tych ludzi.

***

- Boże Święty co oni ci zrobili? - brunet popatrzył ze śmiechem na swojego przyjaciela, który właśnie wychodził z czarnego samochodu. Blondyn objął go tylko piorunującym spojrzeniem z widocznym tym, że ma się lepiej nie odzywać.

Cóż Dominik po cholernych dwóch godzinach słuchania jakiegoś techno, które włączyli nie wiadomo skąd oraz po próbie ich śpiewania, był jednym słowem mówiąc wyczerpany. Nawet nie wiedział, że siedząc potrafi się tak bardzo zmęczyć. Jednak postanowił sobie, że za żadne skarby z nimi nie wraca.

- Ogółem jest problem - mruknął Gabriel, który też pojawił się obok wszystkich. Oczywiście obok niego był Tymek. - Dostałem taki pęk kluczy i nie powiedziano mi, który otwiera główne wejście.

Cóż to naprawdę był problem, bo chłopak w ręce trzymał z 20 kluczy, jak i nie więcej. Reszta spojrzała na niego poddanym wzrokiem. Raczej nikt nie miał się ochoty bawić w to, który klucz akurat pasuję do danych drzwi.

- Ja się z tym męczyć nie będę - od razu zaprzeczył Paweł, który z podniesionymi rękami, oddalił się od chłopaka z kluczami. Kiedy pozostali też się wykręcili, to wyszło tak, że to właśnie Gabryś z Tymkiem, próbowali przez bite 10 minut, odnaleźć dobry klucz. W międzyczasie pomieszały im się wszystkie i musieli zaczynać od nowa, ale w końcu okrzyk radości obrzmiał okolicę. Przynajmniej na tym odludziu byli sami.

- Dobra z pokojami problemu nie będzie, bo idealnie są 3 - powiedział ich znajomy, który głównie zajmował się domkiem, a raczej dość dużym domem jego cioci nad jeziorem.

- Nie chcę ci psuć marzeń, ale jest nas siedem - zauważył Dawid, który wyczuł, że źle się to skończy.

- No to prawie idealnie, Paweł z Jagodą mają jedną, my z Tymkiem mamy drugą - w tym momencie czarnowłosy znacząco zakaszlnął, na co reszta się zaśmiała. Może oprócz dwóch chłopaków, którzy wywrócili oczami. Sytuacja wyglądała tak, że wszyscy wokół wiedzieli, że są razem, jednak ci zawsze zaprzeczali. Błędne koło. - I dalej została wasza trójka, więc dwójka z was śpi na łóżku, a ktoś na kanapie w salonie. Spokojnie jest bardzo wygodna, po prostu minus jest taki, że ludzie rano będą schodzić do kuchni. Ale to już się dogadajcie kto z kim i jak.

Dominik, Anastazja i Dawid spojrzeli po sobie i toczyli cichą wojnę. Dosłownie nikt nic nie powiedział, ale powietrze robiło się gęste. Szczerze nie wiedzieli co mają poczynić w tej sytuacji, bo co papier, kamień, nożyce?

- Jako mądry człowiek z wartościami - po tym rozpoczęciu zdania przez czarnowłosego, Ana prychnęła. Ten jednak kontynuował dalej. - Proponuję zrobić tak, że każdej nocy kto inny będzie spał na kanapie.

Rozwiązanie nie było głupie, tylko jeden aspekt tutaj przeszkadzał, bo przecież spali tutaj tylko dwie noce. Więc ktoś będzie tym szczęśliwcem, śpiącym tylko w pokoju.

- I nie wierzę, że to mówię, ale jestem dżentelmenem i w ogóle bardzo miłym, pomocnym chłopakiem - Dawid jak zwykle umiał się oczarować. - To myślę Dominik, że powinniśmy jej dać pospać w łóżku - dokończył, a blondyn posłał mu tylko niedowierzające spojrzenie, że odpuścił tak łatwo, lecz już mógł się poświęcić.

- Stoi, tylko ty dzisiaj tutaj śpisz, a ja jutro - mruknął młodszy, który chciał się wyspać po podróży i na szczęście reszta na to przystała. Właśnie takim sposobem większość organizacyjnych rzeczy była gotowa.

Kilka minut później Dominik stał w swojej tymczasowej sypialni. Głównie biel okrywała meble i dodatki. Wszystko było takie z klasą i elegancją. Szczerze nie wiedział, że Gabriel pochodzi z aż tak bogatej rodziny. Sam nie miał aktualnie dużych dochodów, bo mimo że już zaczął pracę jako architekt wnętrz, to początki zawsze są trudne.

- Widzisz ten bajer - wymamrotała rudowłosa, która odsłaniała właśnie zasłony. I za grubym materiałem widniało ogromne okno, z którego był widok na pobliskie jezioro i trochę zielonego terenu. Było przepięknie. Przytaknął głową i odrywając w końcu wzrok od odległego krajobrazu, rzucił swoją walizkę na łóżko. Wyciągnął najpotrzebniejsze rzeczy, których będzie musiał za niedługo użyć i wsunął bagaż pod ścianę. Usiadł na chwilę, żeby odsapnąć i pozachwycać się tym całym komfortem.

- Idziesz ze mną zaraz obiad robić, więc się nie rozkładaj - poinformowała go Anastazja, na co chłopak rzucił jej niedowierzające i oburzone spojrzenie.

- Chyba żarty - powiedział i spojrzał na nią niepoważnie. Trzeba było powiedzieć, że on i kuchnia to nie było dobre rozwiązanie. Fakt faktem, że mieszkając samemu, trzeba było sobie robić czasami coś do jedzenia, jednak blondyn zazwyczaj stronił od przygotowania posiłków. Zdecydowanie wolał jeść.

- Przecież nie będziesz sam tego gotować, Dawid ci pomoże - mruknęła dziewczyna, wstając również ze swojego łóżka. Po jej słowach dostała kolejne kwestionujące spojrzenie od przyjaciela. - Okej w takim razie Paweł - machnęła rękami, wiedząc że oprócz bruneta każdy miał talent przypalania albo rozwalania całego jedzenia.

- Mówią, że to nieładnie obgadywać - oboje usłyszeli głos dochodzący zza lekko uchylonych drzwi. Wysoki brunet wychylił się trochę i przerzucał wzrok z Dominika na Anastazje.

- Mówią, że się nie podsłuchuje - odparł blondyn, patrząc na niego z delikatnie podniesionymi brwiami i małym uśmiechem. Paweł wszedł głębiej opierając się o ścianę.

- Mówią, że to co samo wpadnie ci do ucha się nie liczy - odpowiedział brunet, tocząc aktualnie jakąś niewyjaśnioną grę z chłopakiem.

- Mówią, że każda próba słuchania się wlicza - odrzekł młodszy, sam do końca nie wiedząc co to miało znaczyć.

- Nikt tak nie mówi - wtrąciła się rudowłosa, która przez chwilę była zafascynowana tą dziwną zabawą, jednak szybko jej się znudziło. - Możecie zakończyć, to coś co kompletnie nie ma sensu i zacząć robić obiad? Dziękuję.

- Nie godziłem się na nic takiego! - zawołał Paweł za idącą już w dal do łazienki dziewczyną. Dominik tylko wzruszył ramionami i ułożył ręce na pościeli.

- Przykro mi, jako jedyny umiesz zrobić coś zjadliwego.

- Przykro mi, pomagasz mi - zaśmiał się starszy i szybko wyszedł z pokoju. A blondyn walnął się tylko na łóżko, wzdychając głośno.

Dolor Amoris - dominikxpawelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz