- Możemy się przejść? - zaproponował ostatecznie Paweł, który już nie wytrzymał. Po drugie nie chciał przeprowadzać tej rozmowy w domu Anastazji, która zapewne z chęcią posłuchałaby tego co mają do powiedzenia. Dominik zdobywając się na odwagę, odwrócił się w jego stronę i ich wzrok znowu się połączył w tej dziwnej sile. Tyle bólu, niezrozumienia, tęsknoty i miłości.
- Tak - tylko na tyle było stać blondyna, ale zmusił się i ruszył z miejsca by założyć buty. Myślał jak bardzo nieodpowiednie jest to, że idą o prawie pierwszej w nocy na spacer. Jednak brakowało mu tego bezpieczeństwa, które odczuwał przy brunecie, mimo tych wszystkich zdarzeń. Naprawdę, teraz dla niego największym wrogiem była zimna temperatura, a nie ciemność, obcy ludzie czy same zwierzęta. I nie wiedział czy to dobrze, że przy nim czuł się trochę pewniej. Nie mógł się do tego przyzwyczajać.
Dzisiaj wszystko się okaże. Taką mieli obydwaj nadzieję.
Ta iskierka nadziei gasła coraz bardziej, gdy przeszli kolejne 10 minut, bez nawet jednego zakaszlnięcia. Żaden z nich nie odezwał się ani słowem, a dodatkowo bali się nawet oddychać. Cisza dobijała ich, a zimno nie pomagało. Tak strasznie dużo myśli w głowie i trzeba było którąś wybrać. Bo jak inaczej zacząć? Wcześniejsze sytuacje nie były czymś lekkim. Nie były czymś, gdzie wystarczyło powiedzieć przepraszam i sprawa zostałaby zamieciona pod dywan. W tym momencie musieli zmierzyć się z dorosłym prawdziwym i popierzonym życiem. Chociaż czy dla blondyna w porównaniu do wcześniejszych wydarzeń, to nie powinno być dosyć luźne? Jeśli głębokie uczucia wchodziły w grę to owszem, było to cholernie trudne.
- Powiesz coś? - zapytał głupio brunet, kopiąc kamyk, który napotkał na pustym asfalcie.
- Co mam ci powiedzieć - odparł bardziej zdezorientowany Dominik, bo nie wiedział czego chłopak od niego oczekuję.
- Nie wiem. Zwyzywaj mnie, nakrzycz na mnie, cokolwiek - mruknął Paweł, którego dobijał ten brak interakcji ze strony młodszego. Naprawdę wolał, żeby chłopak się na niego wydarł niż oponował tą obojętnością, z której nie dało się nic wyczytać.
- Nie jestem zły.
- Nie? - spytał zdziwiony brunet, podnosząc wzrok na blondyna. Ten tylko westchnął.
- Nie. Nigdy nie jestem zły, kiedy minie tyle dni. Mogę być rozczarowany, smutny, dobity, niedowierzający i wyczerpany.
- Jesteś teraz taki?
- Może - odpowiedział Dominik niejednoznacznie. Za tym krótkim słowem, kryło się dużo innych zdań i emocji. Jednak było to niemożliwe do wyrażenia. Sam nie wiedział, co czuł teraz. To było dużo za dużo.
- Nie wiem od czego mam zacząć, Dominik. Nie chcę znowu popełnić tych samych błędów, ale nie mam pojęcia jak to inaczej zrobić. Przepraszam. Teraz szczerze, prosto z serca przepraszam. Za wszystkie złe słowa. Za nieodpowiednio ułożone zdania. Za moją nadwrażliwość, jeśli chodzi o ciebie. Za nie panowanie nad emocjami. Za to, że nie pomyślałem nad tym, zanim to zrobiłem. Za wszystko, za co poczułeś się dotknięty. Zjebałem. Nie we wszystkim, ale jednak. Przyznaję się do tego i chcę, żebyś wiedział, że żałuję. Żałuję wszystkiego co wywołało na twojej twarzy grymas. Żałuję, że dopuściłem do tego, żeby po twojej twarzy spływały łzy. Żałuję, że tamten dzień się tak potoczył. Chcę po prostu powiedzieć, że zrobiłem niektóre rzeczy nieprawidłowo i wiem, że popełniłem błąd. Dużo błędów. I...
To było zbyt wiele dla Dominika. Przez dwa tygodnie snuł różne scenariusze jak ich najbliższa rozmowa może wyglądać i tego się nie spodziewał. Jego mózg szalał i jednocześnie pracował na najwyższych obrotach. To było tak chore, że sam się tak poczuł. Łzy w jego oczach uformowały się same, ale nie wiedział z jakiego powodu. Jakiegoś początku szczęścia? Smutku? Czy może pieprzonej nadziei na coś lepszego, której nie powinien odczuwać?
- Kochanie, miałem więcej nie dopuścić do tego - Paweł pozwolił sobie na więcej w słowach i czynach. Po pierwsze nazywając tak znowu od dłuższego czasu blondyna, zrobił mu w żołądku kolejną rewolucję. A młodszy nadal nie mógł się nadziwić swojej reakcji na te słowa, wypowiadane przez starszego. Po drugie brunet podszedł do niego bliżej i starł z policzka drugą toczącą się łzę. Zatrzymali się w miejscu, stojąc na kompletnie pustej ulicy, gdzie wokół świeciła tylko jedna lampa. Swoje żółtawe światło właśnie dawała na dwójkę nieogarniętych aktualnie chłopaków.
- Ja też przepraszam - wymamrotał na tyle ile był w stanie Dominik. Po chwili czując tą naglącą i ciągnącą potrzebę, podszedł krok bliżej, wtulając się w ciało Pawła, które ciepłem teraz nie emitowało. Jednak to ile innych rzeczy przekazywało, było takie cudowne. Blondyn nie wiedział, że aż tak mu tego brakowało. Miał ochotę być w tym na zawsze. Nie chciał za wszelką cenę odrywać się od jego ciała, bojąc się, że znowu coś zepsują. A on chciał zostać w tej pięknej bańce, która miała nie pękać. Lecz było to niemożliwe.
- Jesteś strasznie zimny - wyszeptał mu do ucha brunet, który powolnymi ruchami głaskał go. Było to tak cholernie przyjemne i dawało tyle bezpieczeństwa. Dominik tylko pokiwał delikatnie głową, na tyle ile mógł, bo nadal trzymał ją mocno między ramieniem a szyją Pawła. - Chodź, zaraz już będzie nasz dom, więc się wygrzejesz.
Nasz.
Nasz dom.
Te słowa zaplątały się w umyśle chłopaka i mógł przyrzec, że zostaną tam na zawsze. To było tak wspaniałe uczucie, że nie dało się tego opisać. Tu nie chodziło o to, że mają wspólny długopis albo kosmetyk, tylko cholerny dom. I to słowo miało dwa znaczenia. Mieli budynek. Cały na ich własność. Owszem. Ale było coś ważniejszego w słowie dom. To drugie ukryte znaczenie. Bo dom był też w sercu. Był definicją miłości, ciepła, bezpieczeństwa, zaufania i wsparcia. Dom był wszędzie, gdzie to odczuwał. Tam gdzie czuł się jak u siebie. Tam gdzie kochał i był kochany.
I śmiało mógł teraz powiedzieć, że gdy był z wysokim, czasami zarozumiałym i wrednym, ale jednak kochającym prawnikiem odczuwał te wszystkie uczucia, które były definicją domu. Po prostu oni byli domem dla siebie nawzajem.
CZYTASZ
Dolor Amoris - dominikxpawel
FanfictionTajemnice łączą się z cierpieniem, a cierpienie łączy się z miłością. Trzeba tylko rozsądnie wybrać, a czy to przypadkiem nie jest najtrudniejsze? Abstrakcyjni, pechowi i złączeni to idealnie ich opisywało. !rzeczywistość wymyślona (au), fanfiction!