2

397 26 1
                                    

Był poniedziałek, co oznaczało, że miał pierwsze spotkanie z prawnikiem, którego znalazł. Sąd mógłby mu kogoś podrzucić, ale jednak wolał poszukać kogoś dobrego na własną rękę. Nie był to nikt najlepszy w mieście, bo blondyn na to pieniędzy nie miał, ale po opiniach można było wywnioskować, że był rzetelny i wykonywał swoją pracę prawidłowo. Także Dominik z zerowym nastawieniem do życia stał o 8 rano przy kancelarii. Nie dość, że godzinę wybrał sobie za wczesną, to jeszcze był cały mokry. Była w końcu końcówka jesieni, więc deszczowa pogoda była niemal codziennie. Chłopak tego nienawidził.

- Pan Dominik? - kobieta, która zapewne była sekretarką, zapytała stojącego już w korytarzu chłopaka. Ten tylko kiwnął głową, ogarniając siebie do porządku. Niewiele mógł sobie pomóc, bo nadal wyglądał jak mokra kura. - Zapraszam do gabinetu numer 4.

Blondyn tylko podziękował i z westchnięciem pokierował się do odpowiedniego miejsca. Naprawdę nie miał ochoty tłumaczyć tej całej sytuacji od nowa. Rozgrzebywać wszystkiego. Zdążył się z tym pogodzić, ale to nadal bolało. Te wszystkie wspomnienia wywierały w nim cierpienie i ból. Nie chciał tego.

Chciał po prostu święty spokój.

Co chyba było w jego przypadku awykonalne. Gdy tylko zapukał do drzwi, a dany mężczyzna, który miał być jego prawnikiem je otworzył, myślał, że ucieknie jak najdalej.

Tak jak ostatnio.

Owszem. Wysoki brunet stał przed nim. Ten brunet, który go uratował przed tramwajem. I ten brunet przed którym uciekł, po tym jak na niego niemiło naskoczył. Dominik chciał umrzeć. Jeśli sytuacja była tragiczna, teraz stała się jeszcze bardziej.

I nie wiedział jakim cudem spośród tysięcy prawników w Warszawie, wybrał właśnie jego. Widział w internecie jego zdjęcia, ale mógł przysiąc, że wyglądał na nich totalnie inaczej. Blondyn był definicją wielkiego nieszczęścia.

Brunet na początku wydawał się tak samo skonsternowany i zdezorientowany, ale po chwili wbił się w swoją rolę adwokata. Musiał się w końcu zachować profesjonalnie.

- Dzień dobry, proszę wejść - odchrząknął chłopak i zrobił przejście, żeby blondyn mógł wejść do środka. Ten tylko mu odpowiedział i szybko usiadł na dość wygodnym krześle. Jednak nawet siedzenie nie sprawiło, że poczuł się lepiej.

- Mam pańskie papiery, ale niech mi pan wyjaśni na początku po krótce spr...

- Przepraszam - wciął się Dominik w zdanie chłopaka, który patrzył w dół, przeglądając dokumenty. Brunet podniósł wzrok na niego i jego twarz wykrzywiła się w zapytaniu. - Za ten wypadek. Wie pan, uratował mnie pan, a ja cóż... Po prostu nie był to mój dzień i nie podziękowałem odpowiednio.

Blondyn naprawdę odczuwał wyrzuty sumienia. I czuł się trochę żałośnie. Teraz bawił się palcami u rąk, unikając jak najlepiej umiał, wzroku swojego adwokata. Było to dziecinne, ale jak już było wiadome, chłopak nie umiał się zachowywać w takich sytuacjach. A ucieczka nie wchodziła w grę. Jednak mężczyzna przed nim tylko wygiął delikatnie usta w uśmiechu i powrócił do zapisywania czegoś na laptopie.

- Dobrze, więc jak pan pewnie wie, obowiązuje mnie tajemnica prawnicza i nie mogę nic wynieść z naszych rozmów, bo może mnie pan oskarżyć i takie tam rzeczy - zaczął, olewając poprzedni temat, za co Dominik był mu trochę wdzięczny. Nie miał ochoty pogrążać się jeszcze bardziej. - Będę musiał zapisywać większość tego co pan powie, żebym mógł przygotować sprawozdanie i ustalić później pewne fakty. Nasze rozmowy będą kluczowe w sprawie. Proszę być szczerym ze mną i mówić wszystko. Nie mogę panu zaszkodzić, a tylko pomóc. Chyba, że zabił pan kogoś, to lepiej się do tego nie przyznawać - kontynuował swoją regułkę, którą umiał już na pamięć. Nienawidził tych początków. Straszne nudne. - Teraz niech pan zacznie. Od początku.

Dominikowi już zaschło w gardle przez te wszystkie wiadomości. Myślał, że nie będzie zdolny nic wydusić z siebie, bo to było dla niego za dużo, za trudne i za męczące. Wszystko było za bardzo. Brunet to zauważył, bo przecież nie pracował w tym zawodzie od kilku dni. Niestety często się zdarzało, że klienci nie byli w stanie sobie tego wszystkiego przetworzyć i ułożyć od początku do końca. Nie umieli zacząć, więc chłopak zawsze miał pakiet startowy. Na rozruszanie.

- Florian Chałupski został oskarżony o prześladowanie, nękanie i naruszanie prywatności. Florian był pańskim... - adwokaci musieli też być dobrymi rozmówcami i umieć zachęcić ludzi do konwersacji. Bez tego byłby koniec.

- Były partner - mruknął Dominik, będąc zaciekawiony reakcjom bruneta, spoglądał na niego. Ten jednak tylko pokiwał delikatnie głową i cały czas miał wzrok utkwiony w papierach. Był w końcu profesjonalistą, więc blondyn nie wiedział, czego się spodziewał. Wygięcia twarzy w oburzeniu i zdegustowaniu. Czy szerokiego uśmiechu i pogratulowaniu mu.

- Od jak dawna pan Florian pana prześladuje?

- Od około miesiąca - powiedział blondyn i wypuścił powoli drżące powietrze z ust, bo zaczynało robić się poważniej.

- Wie pan dlaczego pański były chłopak, pana nęka?

To pytanie nie było proste. Nie było tu odpowiedzi tak lub nie. To wszystko z Florianem nigdy nie było łatwe, więc jak miał odpowiedzieć na to pytanie. Może po części wiedział czemu, ale też z drugiej strony nie poznawał swojego byłego partnera.

- Byliśmy razem od dobrych dwóch lat. Było naprawdę cudownie. Cukierkowo, niczym z oklepanego filmu romantycznego - Dominik powoli zaczął się otwierać i tłumaczyć wszystko od początku. A brunet cieszył się, że jego metoda rozrusznikowa (nazwa była do dopracowania) podziałała. - Nie ma co mówić, po prostu pierwszy rok był wyjątkowy i szczęśliwy dla nas obu. Później też nie było najgorzej. Może nasz kontakt ulegał pogorszeniu, ale wydawało mi się, że nadal się kochaliśmy. Dopiero z pół roku temu zaczął być bardziej agresywny? Tak sądzę. Ciągle coś mu nie pasowało. Było dużo krzyku i wyzwisk. Jednak to przeplatało się też z tymi dobrymi chwilami, od których byłem uzależniony - blondyn z każdym słowem mówił coraz ciszej. Znowu nie umiał wytrzymać wzroku bruneta, więc przeniósł swój na jakiś obraz, który wydawał się w tej chwili bardzo interesujący. Zauważył na nim napis, jednak nie miał pojęcia co to jest i nie wiedział, czy to przez emocje, czy serio nie znał tego języka. Nie miał jednak dużo czasu nad rozmyślaniem. - Nie zauważyłem, że było to toksyczne. Chociaż może widziałem to, ale nie byłem w stanie sam odejść od niego. Większość przyjaciół odwróciła się ode mnie wtedy, bo on staczał mnie na dno. A ja byłem naiwny i za bardzo zakochany - w tym momencie jego głos się lekko podłamał. Musiał przez chwilę unormować oddech, żeby się tu nie popłakać. - I pewnego dnia był ten dzień kulminacyjny. Kolejna kłótnia. Szczerze nie robiła ona jakiejś wielkiej różnicy. Była jak tysiąc innych. Nawet nie pamiętam o co. Zakładam, że pewnie o nic. Zawsze znajdował jakiś mało ważny powód, żeby się na mnie wyżyć. I... Zerwał ze mną.

Zakończył tak prosto. Tak bez większego rozczulania się. Blondyn teraz naprawdę mocno musiał się pilnować, żeby nie wypuścić słonej cieczy spod powiek. Mimo, że Florian był chujem, to szczerze go kochał. A brunet wyglądał jakby nie wywarło to na nim wrażenia. Zawsze tak wyglądał. Na tym polegała jego praca, musiał zachować zimną krew. Jednak mógł przyznać, że każda historia opowiadana mu, trafiała w jego serce. Te wszystkie bóle, po rozwodach i nieudanej miłości, zostawały tutaj. Utknięte razem z nim. A on musiał być wyłączony w takich chwilach na swoje uczucia. Nie mógł ich brać pod uwagę. Musiał być adwokatem, który przygotuje solidne dowody. Jednak mimo wszystko, coś mu nie pasowało w historii chłopaka. Zawsze trudno mu było wypytywać jeszcze głębiej, takie osoby, które już były na granicy.

- W jaki sposób zerwał z panem? - wypowiedział te słowa z tą nutką podejrzliwości i skupił się na odczytywaniu emocji z twarzy blondyna. I miał rację, że coś ukrywał, bo przez jego twarz przemknęła iskra niepewności i niepokoju. - Musi mi pan powiedzieć wszystko. Inaczej nie będę w stanie panu pomóc.

- To nie była zwykła kłótnia - zaczął Dominik, gdy zdobył się na prawdę. Ręką poprawił włosy i znowu poprawił się na krześle. - Był to piątek. A praktycznie sobota. Florian był na imprezie i ostatnimi czasy często się na nie sam wybierał. Wrócił do domu cały pijany. Tylko, że nie był sam. Na ramieniu miał uwieszoną jakąś dziewczynę. Zapytałem się go, kto to jest - blondyn przerwał, bo jego głos znowu odmówił posłuszeństwa.

Dolor Amoris - dominikxpawelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz