I cały czas nie patrząc na niego, zaczął opowiadać. Całą historie od pierwszego prześladowania. Od pierwszego stania pod domem. Od listów błagających o powrót, do gróźb. O przychodzeniu do jego pracy. O wyzwiskach, krzykach i kłótniach. O tych lżejszych sprawach i gorszych. Ta zdecydowanie była ta trudniejsza.
- Po dwóch tygodniach odważyłem się w końcu pójść oddać mu jego rzeczy. Po prostu nie chciałem patrzeć na nie codziennie. Poszedłem do jego domu, otworzył i w pierwszej chwili wydawał się zdziwiony. Później jednak był zadowolony z obrotu sprawy. Już wtedy widziałem w jego oczach ten błysk, który nie wskazywał na nic dobrego. Niemal rzuciłem w niego tym kartonem i chciałem pójść. Zatrzymał mnie. Chwycił za nadgarstek, tak jak kiedyś. Pamiętał, że tego nie lubiłem. Za bardzo kojarzyło mi się z tym, że coś nieprzyjemnego się zaraz stanie. Zawsze tak robił kiedy krzyczał na mnie - kontynuował i Paweł miał rację, że nie było to takie emocjonalne i trudne dla niego tak jak ostatnio. Jednak nadal wymieniane tych wszystkich rzeczy było ciężkie. Czuł się tak strasznie głupio, że nie umiał się mu postawić. Tak słabo. A brunet już teraz żałował, że zaproponował mu kawę. Wchodzenie w głębszą znajomość z klientem ma pewne konsekwencje, których nigdy nie chciał mieć. Zatem teraz niemal czuł ten ból blondyna na sobie. Współczuł mu za bardzo, za mocno. Bał się, że zaangażuje się w to. Nie mógł. A to było trudne. - Wracając, pociągnął mnie za ten nadgarstek. Byłem znowu w jego domu. Sam na sam. To nie zwiastowało nic przyjemnego. Zaczęło się jak zawsze, prosił żebym wrócił do niego. Mówił mi jak cudownie kiedyś było i same takie rzeczy. Kiedy już mu powiedziałem stanowczo nie, to się dopiero rozbudził. Zaczął mnie wyzywać od... różnych rzeczy. Rozumiesz - przerwał na chwilę i znowu ulokował wzrok na Pawle. Teraz nawet zapomniał, żeby zwrócić się do niego per pan, ale w tamtej chwili nikt na to najmniejszej uwagi nie zwracał. - I uderzył mnie. Znowu w policzek i znowu niemal w tym samym miejscu. Dostałem wtedy takie deja vu. Chociaż jednak wtedy miałem więcej rozumu, więc uciekłem od niego. Był to drugi raz kiedy to zrobił, a na mnie nie wywarło to dużego zaskoczenia. To było wtedy kiedy prawie wpadłem pod tramwaj. Uratowałeś mnie - brunet nie wiedział co powiedzieć. Naprawdę chciał go pocieszyć, chciał żeby się tym nie przejmował. Ale nie mógł zrobić żadnej z tych rzeczy. Myślał, że zaraz może na łeb dostać. I czuł wyrzuty sumienia, że w tamten dzień na niego delikatnie nakrzyczał. Wiadomo, że nie mógł wiedzieć, ale to że czuł się źle teraz było silniejsze.
Musiał się ogarnąć.
- Ja nie mam pojęcia co mogę ci powiedzieć, znaczy panu - mruknął i popatrzył na niego ze współczuciem.
- Paweł - odparł Dominik i posłał mu słaby uśmiech. - Odpuść.
Brunet pokiwał głową i przeklął siebie w myślach. Wszystko źle mu dzisiaj idzie.
- Dobrze, w takim razie podsumowując - prawnik pogrążył się z powrotem w swojej pracy. Streścił wszystko, podając od razu paragrafy i słowa, których Dominik w ogóle nie rozumiał. Ale co do tej sprawy to blondyn akurat mu ufał. Miał świadomość, że jest w tym dobry i wiedział, że mają przecież rację.
- Myślę, że to już koniec. Mam to co potrzebowałem, więc teraz już robota leży po mojej stronie. Nie musisz się przejmować, bo jestem niemal pewien, że wygramy.
Paweł chciał się załamać. Złamał swoją drugą najważniejszą zasadę. Nigdy nie obiecywać swoim klientom, że wygrają sprawę. I spierdolił to, bo nie mógł się powstrzymać, gdy widział jak go to boli. Najśmieszniejsze jest to, że pierwsza zasada brzmiała: Nigdy nie nawiązuj znajomości z klientami przed rozprawą.
Zjebał po całej linii. Ale z sekundy na sekundę coraz bardziej miał to gdzieś. Zrobił wyjątek. Jeden jedyny.
- Dziękuję - odparł spokojnie Dominik i zaczął wstawać. Paweł również wstał, żeby otworzyć mu drzwi. Przystanął chwilę i wysłał mu spojrzenie.
- Przepraszam, że musiałeś dzisiaj tyle czekać, ale zaspałem. A później się okazało, że telefon mi się rozładował i nawet nie mogłem poinformować Róży.
- Nie musisz mi się tłumaczyć - zaśmiał się cicho blondyn i oparł się o kant drzwi.
- Jednak czuje się trochę winny, zatem co powiesz na kolejne spotkanie? Wychodzę ze znajomymi w piątek i może chciałbyś dołączyć - zapytał brunet wbrew sobie. Miał dalej już tego nie drążyć. Jednak cała ta sprawa za niedługo się skończy, więc adwokat przestał się przejmować czy jest to poprawne. I druga sprawa była taka, że oboje już w tym momencie szukali jakichkolwiek wymówek do spotkania. Jednak czy to nie było dobre?
- A przypadkiem w sobotę nie ma rozprawy? - zauważył Dominik i posłał mu zdziwione spojrzenie. Totalnie nie spodziewał się dostać jeszcze jednego zaproszenia od chłopaka.
- Tym bardziej oboje potrzebujemy rozluźnienia - mruknął Paweł z podniesionymi kącikami ust. - Spokojnie będę przygotowany w 100%. Jak zawsze.
- Dobrze, w takim razie w piątek - blondyn nawet nie musiał się zastanawiać nad swoją odpowiedzią. Nie wiadomo dlaczego, ale odczuwał lekką fascynację z tej całej dziwnej relacji między nimi. Nie czuł niczego poważniejszego, ale miły początek.
- Daj numer, to ci napiszę później gdzie i jak - powiedział starszy i wyjął swój telefon, podając go chłopakowi naprzeciwko. Dominik z delikatnymi ciarkami, kiedy ich skóra się musnęła, wpisał ciąg liczb.
- Do piątku - pożegnał się młodszy i uśmiechnął się lekko. Odwrócił się i pod wpływem tego wszystkiego nawet powiedział dowidzenia sekretarce, z którą kłócił się rano. Ta spojrzała na niego dziwnie i mruknęła coś pod nosem.
***
I gdy wieczorem leżał już w łóżku, to dostał powiadomienie. Wziął telefon w ręce i gdy zobaczył od kogo ona była, aż zastopował film. Kiedyś dostawał wiadomości przed snem od Floriana zazwyczaj z wyzwiskami i groźbami. Jednak te słowa na pewno nie były od byłego chłopaka.
Nieznany: Dobry wieczór z największymi wyrazami szacunku, informuję iż bardzo biznesowe spotkanie odbędzie się w najbliższy piątek o godzinie 19. Ta wielka uroczystość będzie miała miejsce w prestiżowej restauracji Pizzeria na ulicy Mickiewicza. Oczywiście w tym momencie odmowy już nie przyjmujemy :)
Dominik gdy przeczytał to na pół przytomnie, najpierw wybałuszył oczy, a następnie popadł w niewielki atak śmiechu. Wiadomo od kogo była ta wiadomość. Zapisał sobie jego numer. I wziął się za odpisywanie.
Dominik: Dziękuję panie mecenasie za tą wiadomość z informacjami. Zjawię się punktualnie, jak zawsze, w odróżnieniu do niektórych.
Paweł aka prawnik: Trafiło prosto w serce. W każdym razie cieszę się z pańskiego przybycia. Miłej nocy :)
I być może blondyn odkładając telefon na szafkę obok łóżka, nadal miał na sobie rozciągnięty uśmiech. Oraz zauważył, że brunet ma jakieś zamiłowanie do dodawania na końcu tego pieprzonego uśmiechu.
CZYTASZ
Dolor Amoris - dominikxpawel
FanfictionTajemnice łączą się z cierpieniem, a cierpienie łączy się z miłością. Trzeba tylko rozsądnie wybrać, a czy to przypadkiem nie jest najtrudniejsze? Abstrakcyjni, pechowi i złączeni to idealnie ich opisywało. !rzeczywistość wymyślona (au), fanfiction!