4

302 24 2
                                    

- Przepraszam - powiedział tak cicho, że nawet nie był pewny, czy drugi chłopak to usłyszał.

- Chcesz o tym pogadać? - zapytał z dziwnym spokojem, a Dominik wygiął twarz w konsternacji. Bo co do cholery?

- To, że musiałem ci opowiedzieć o moim byłym związku, nie robi z ciebie terapeuty - burknął blondyn i znów się skarcił, że zdecydowanie nie był miły. Chyba nie umiał przyjmować pomocy, aczkolwiek ta sytuacja była zanadto dziwna.

- Zawsze musisz być taki, co nie? - oznajmił Paweł, lecz o dziwo nie było słychać w tym żadnej złośliwości, a nawet lekkie rozbawienie. To sprawiło, że Dominik poczuł się jeszcze gorzej.

- Możemy zmienić temat? - chłopak niemal błagał o to. Wiedział, że z tego spotkania nie wyjdzie nic dobrego. Po tym jak brunet kiwnął głową, młodszy odetchnął z ulgą. - To powiedz mi, od ilu lat już tak pracujesz?

- Jako adwokat? To za niedługo już będzie 3 rok leciał - odpowiedział, na co blondyn zrobił wielkie oczy.

- To ile ty masz lat? - zapytał zdziwiony chłopak. Sam nie wiedział czy spodziewał się jakiejś wysokiej liczby, czy niskiej.

- Za niedługo 27 - odparł i wziął łyka kawy, którą zamówił w międzyczasie. Dominik spojrzał na niego z niewielkim podziwem. Po pierwsze jak na prawnika na tak wysokim szczeblu był bardzo młody i zazdrościł mu poniekąd tego sukcesu. Po drugie zdecydowanie wyglądał na młodszego, co tylko idzie na plus dla niego. - W takim razie, teraz ty pochwal się co robisz w życiu.

- Studiuję zaocznie, a tak to w tygodniu pracuję - rzekł blondyn, nie dając wiele szczegółów. Nie lubił się rozdrabniać nad swoim życiem.

- Jaki kierunek?

- Architektura - powiedział, uśmiechając się lekko.

- Ambitnie - zaśmiał się lekko, a Dominik w końcu poczuł w tym wszystkim jakąś lekkość.

- Powiedział prawnik, a tak serio gdy to lubisz to jest dosyć prosto - odpowiedział blondyn i chwilę później nastała niezręczna cisza. Blondyn próbował ulokować gdzieś wzrok i skupić się na czymś innym. Chciał coś powiedzieć, ale totalnie nie umiał prowadzić konwersacji. Dlatego czekał na ruch bruneta, który nie nastał. Za cholerę nie lubił tego. Jedynym rozwiązaniem w jego głowie, było zwyczajne pójście do domu. I zupełnie go nie obchodziło, że siedzą tu tylko 15 minut. Zatem Dominik miał już powoli wstawać, mówiąc jakąś głupią wymówkę, jednak Paweł go ubiegł.

- Masz psa? - zapytał chłopak i blondyn wytrzeszczył oczy. Chciał zapytać o co chodzi i zaśmiać się naraz. Ale to pytanie kompletnie wybiło go z rytmu. I teraz sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej niezręczna.

- Nie? - bardziej zaleciało pytaniem niż stwierdzeniem, bo sam nie wiedział jakiej odpowiedzi oczekuję prawnik.

- Okej - odparł, a młodszy się jeszcze bardziej się zagmatwał. Bo co to kurwa miało być. Najbardziej dziwna i niekomfortowa rozmowa w jego życiu. Kiedy sobie poukładał ten cały dialog, nie mógł się nie zaśmiać. Więc teraz być może trochę niekontrolowanie parsknął śmiechem. A brunet na początku lekko skonsternowany, uniósł kącik ust po chwili.

To wszystko było tak bardzo popieprzone i abstrakcyjne w tym momencie.

- Co my robimy? - zachichotał Dominik i spojrzał na drugiego chłopaka z niedowierzaniem.

- Z moich obserwacji wynika, że próbuje podtrzymać rozmowę - powiedział Paweł, nadal z tlącym się uśmiechem.

- Jest sens?

- Zależy - odpowiedział brunet, ściszając głos i popatrzył na blondyna spod kubka kawy. A Dominik, który może nie wiedział jak odebrać to jedno słowo. Bo od czego ma niby zależeć?

- To się przekonajmy - mruknął blondyn i posłał niewyjaśniony uśmiech, bo tak się właśnie czuł w tej sytuacji. Niewyjaśniono.

I może potrzebowali takiego niezręcznego początku. Takiego zapalnika, żeby ruszyć dalej. Bo nie wszystko co na początku jest niekomfortowe i nieudane, zawsze takie będzie. Już po kolejnych 30 minutach byli rozluźnieni. Opowiadali nawzajem o zabawnych sytuacjach z przeszłości i po prostu się śmiali, przesuwając już pustą filiżanką po stole. Cała ta spięta otoczka, która jeszcze niedawno wirowała tylko wokół tego, że jeden z nich jest adwokatem, a drugi jego klientem, znikła. I nie wiadomo czy było to poprawne, jednak było to dobre. Dla nich.

Bo początki zawsze są najtrudniejsze, ale czy przypadkiem najmniej bolesne?

- Jestem już spóźniony, ale tak jak przedtem się umawialiśmy, w środę na godzinę 10? - upewnił się Paweł, kiedy stali już na dworze przed wejściem do kawiarni, w której siedzieli przez ostatnią godzinę. Zdecydowanie przedłużył sobie przerwę.

- Tak, tak.

- Dobrze, to jeszcze sekretarka powinna do ciebie zadzwonić dzień przed. W każdym razie przygotuję już wszystko na tą środę, żebyśmy się uporali do rozprawy - wytłumaczył brunet i Dominik mógł wyczuć w tym tą nutkę tego przyzwyczajenia prawniczego. Nie wiedział czy on sam sobie to wymyśla, ale mógł się pokusić na to, że kiedy Paweł zaczynał gadać coś związanego z jego pracą lub prawem, to jego głos był inny. Taki trochę niższy, poważniejszy i może trochę obojętny. Jednak pod tą obojętnością, kryła się fascynacja tymi wszystkimi rzeczami i prawdziwa pasja. Blondyn tylko lekko podniósł kącik ust i pokiwał głową. Chociaż wzmianka o nadchodzącym spotkaniu w sądzie naparzała go dreszczami. I to tymi nieprzyjemnymi.

- Uważaj, żeby nie wpaść pod tramwaj! - krzyknął jego adwokat na pożegnanie, na co młodszy parsknął śmiechem i odwrócił się w odpowiednią stronę.

Może życie bez Floriana da mu wiele niespodzianek?

***

I kto mógł się tego spodziewać. Oczywiście, że Dominik. Nie wiadomo dlaczego, ale chyba sam myślał, że kiedy sprawa jest już na wykończeniu, a on sam musi chodzić do biura prawniczego, to chłopak da mu spokój. Jednak była to najgłupsza nadzieja jaką miał. Bo właśnie we wtorkowy wieczór spotkał pod swoim domem Floriana. Blondyn chciał pójść tylko po zakupy, bo jego lodówka świeciła pustkami. Nie spodziewał się jednak kolejnego spotkania ze swoim byłym i prześladowcą. Mógł powiedzieć, że trochę się obawiał. Znał go, owszem. Lecz ten chłopak z lekko kręconymi włosami był nieobliczalny. Tym bardziej nie pomagała późna pora, przez którą było ciemno, a ludzi na jego osiedlu widać nie było. A do domu cofnąć się nie mógł, bo jego były go już zobaczył. Postanowił nie okazywać strachu, bo to tylko nakręciłoby Floriana.

- Co ty tu robisz? - powiedział twardo, nie odwracając wzroku od jego postury. Jasnowłosy nie mówiąc nic, podszedł powoli dwa kroki do przodu. Był nadal w bezpiecznej odległości, ale Dominikowi się to nie podobało, więc niezauważalnie sięgnął w zasięgu swojego telefonu. W razie co.

- Widziałem cię z nim - zaczął tak samo wolno, jak chodził. - Szybko się pocieszyłeś, co? - syknął tym zimnym i tnącym wszystko głosem. Naprawdę blondyn mógł przypuszczać, że chłopak byłby w stanie go zabić, nawet go nie dotykając. To tylko spotęgowało niepokój Dominika. Chciał zaprzeczyć. Powiedzieć, że to nie prawda. I nakrzyczeć na niego, że stalkuje go nawet w pieprzonej kawiarni. Jednak żaden dźwięk nie wydobył się z jego gardła. Nie był w stanie nic powiedzieć. I do końca sam nie wiedział, czym to było spowodowane. Pozostawiło mu się tylko modlić, żeby nagle Florian wyparował albo zdarzył się koniec świata.

Żadna z tych opcji nie była możliwa, więc blondyn kilka chwil później mógł poczuć przypieranie do zimnego muru. Sytuacja robiła się zdecydowanie poważna i przerażająca. Prawda była taka, że to trzeci raz kiedy chłopak posuwa się do przemocy.

Dolor Amoris - dominikxpawelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz