34. Felix, Net i Nika Oraz Puszczenie Miłości Wolno

117 9 1
                                    

- Przerabialiśmy to już milion razy Net...- mruknęłam niezadowolona z tego co właśnie usłyszałam. Podniosłam się z jego łóżka i stanęłam naprzeciw niego. Nie potrafiłam pojąć, dlaczego się tak upiera, że musimy to zrobić w ten sposób! Można to było rozwiązać przecież inaczej, niż on to sobie wymyślił.
- Czemu ty się tak upierasz?! - warknął. Po czym gwałtownie wstał z miejsca, na którym siedział. Nie podobało mi się to ani trochę, wolałam sama sobie jakoś poradzić, a nie korzystać z czyjejś pomocy. Nie miałabym nawet jak mu się odwdzięczyć, pomimo lat jakie minęły. Prawie skakaliśmy sobie do gardeł przez to, że znowu miałam problem z pieniędzmi. Nie chciałam jego pomocy. Poszłabym na jakiś czas do pracy nie byłoby problemu. Mamy już po te 17 lat, a on nadal zachowuje się, jak w momencie, w którym się poznaliśmy cztery lata wcześniej - Możemy ci dać trochę pieniędzy, nic nam po tym nie będzie! Nie mam zamiaru patrzeć, jak nie masz czego jeść lub w co się ubrać! Nika jest XXI wiek, nie ma wojny. Nie musisz udawać, że sobie dajesz radę! - stał przede mną z zaciśniętymi dłońmi w pieści. Był zły, doskonale o tym wiedziałam. Sama się wściekałam. Net nie potrafił zrozumieć, że daję sobie dobrze radę, a jego pomoc jest zbędna, w tym wszystkim.
- Nie potrzebuję twojej pomocy! Pójdę do pracy, nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie zachowuj się jakbyś mnie nie znał, bo jak na razie to tak wygląda, jakbyś nie miał o mnie pojęcia! - krzyknęłam w jego stronę. Staliśmy na środku jego pokoju twarzami do siebie i wydzieraliśmy się na siebie. Net chciał, chyba złapać mnie za nadgarstki, ale wyszło mu to za mocno. Poczułam piekący ból na obu nadgarstkach.
- Net, puść to boli - szepnęłam. Nie chciałam, nie chciałam być ofiarą przemocy i toksycznego związku, to była ostatnia rzecz o jakiej marzyłam. Szarpnęłam rękami, próbując je wyrwać z uścisku. Sekundy później zobaczyłam w oczach Neta przerażenie. Jego ręce puściły moje nadgarstki, a on sam skierował wzrok na podłogę.
- Chciałem ci tylko pomóc, proszę zrozum mnie. Patrzenie na kogoś, dla kogo wybrałbym się na drugi koniec świata, kto nie ma pieniędzy na podstawowe produkty - mówił. Wzrok latał mu po całym jego pokoju, ale ani razu nie zatrzymał się na mnie. Czułam się przez to fatalnie, że nawet on nie chce na mnie spojrzeć, gdy mówi prawdę. Już dawno zdałam sobie sprawę z tego, że nie byłam dla nich wystarczająca, wiedziałam o tym. Stanowiła problem dla Neta, jak i Felixa. Jednak przede wszystkim dla bruneta. Nie wyglądałam, jak modelka, nie wyglądałam chociaż w jednej trzeciej tak dobrze, jak Aurelia. Miałam problemy z pieniędzmi, których nie potrafiłam sama rozwiązać tylko twój chłopak musi ci pożyczać pieniędzy.
Oni się nad tobą litują. Dlaczego niby chłopcy w ich wieku mieli by się przyjaźnić z sierotą?

- Boli cholernie. Musisz mnie zrozumieć... tobie czasami widać żebra, jak podwiniesz koszulkę i się nie napinasz, żeby było je widać. Nie chcę się cały dzień martwić, że niczego nie jadłaś, kiedy się nie widzimy. Tym bardziej nie chcę nawet myśleć o fakcie, co by się stało, gdyby zabrakło ci na środki higieniczne... Myślałaś, choć raz o tym? Nie chcę się za każdym razem, kiedy cię do siebie przytulam, że złamiesz się na pół. Jak widzę cię taką to serce mi pęka, chciałem dobrze. Chciałem ci pomóc, a ty się nadal upierasz, że nie chcesz pomocy - stałam twarzą do niego, próbując właśnie zrozumieć, co usłyszałam. To było strasznie dziwne, te słowa nie pasowały, on nigdy czegoś takiego by nie wymówił, to było zbyt słodkie. Jednak nie ważne jakie to by nie było, to nie mogłam na to przystanąć. Nie chciałam od niego niczego.

- Nie chcę ani twoich pieniędzy, ani litości – mruknęłam i zrobiłam krok w tył – Nie mogę. Nie rozumiesz?! Nie mogę, nie będę miała, jak ci oddać, nigdy się z tego nie spłacę, a ja nie mogę sobie na coś takiego pozwolić – obróciłam głowę za siebie i zauważyłam, jak blisko wyjścia się znajdowałam – Nie mogę, nie mogę, nie mogę, po prostu... nie mogę... - powtarzałam, jak mantrę. Od drzwi dzieliły mnie zaledwie dwa kroki. Natomiast Net stał , jak wyryty. Chciałam, żeby coś powiedział. Chciałam, żeby mnie w tamtym momencie mnie zatrzymał, jednak on jedynie patrzył się na mnie pustymi oczami. Wtedy jego postawa przypominała, taką jakby nigdy, nic dla niego nie znaczyła. Ręce zwisały mu po luźno po bokach, jego twarz i oczy były skierowane w moją osobę, a sylwetkę miał przygarbioną.

                Zrobiłam kolejny krok w tył. Nic. Czułam, że robi mi się nie dobrze. Musiałam stamtąd wyjść im szybciej tym lepiej. Zaczynałam panikować.  Było to spowodowane, jego reakcją, na to, co powiedziałam, to że nic nie zrobił. Wolał się poddać , zamiast postawić na swoim...   

Następny krok... Nic. Teraz od wyjścia z pomieszczenia dzieliło mnie naciśnięcie klamki i to zrobiłam, bardzo powoli, jednak musiałam się wydostać. Wyszłam, a następnie w szybkim tempie zaczęłam zakładać buty. Nikt mnie nie zatrzymał...

Net
Wszyscy. Dosłownie, wszyscy mogliby się ode mnie odwrócić tylko nie ona. NIE ONA!
- Nika! - chciałam za nią biec, jednak coś trzymało mnie w miejscu. Nie chciałem, żeby tak to się skończyło, chciałem tylko, żeby ktoś na kim zależy całym sercem, nie chodził głodny i bez pieniędzy. Nawet nie wiedziałem czy mnie słyszała, chociaż możliwość na to mogła być nie za duża.
- Kurwa! - moja pięść wyładowała gdzieś na pomiędzy łóżkiem, a drzwiami. Czyli na ścianie. Bolało, ale nie aż tak, jak moje serce.
Tak było na początku, byłem smutny, że Nika  spanikowała, najprawdopodniej jeszcze dodatkowo miała atak paniki, a ja nic nie zrobiłem. Następnie jednak przyszedł do mnie idiotyzm sytuacji i zrozumienie, że ja niczego złego nie zrobiłem to ona zachowała się jak idiotka nie chcą przyjąć pomocnej ręki. Nie czułem się winny temu wszystkiemu. Ogarnęła mnie złość.
Stałem na środku pokoju tak, jak mnie zostawiła przez dobre półgodziny próbując nie rozwalić połowy pokoju i nie zniszczyć niczego, żeby dodatkowo nie mieć afery z rodzicami. Jak już trochę wszystko ze mnie zeszło to usiadłem do komputera z próbą zajęcia się czymkolwiek innym niż myśleniem nad sytuacją w jakiej się znaleźliśmy.
- Manfred, mamy problem - mruknąłem w stronę drugiego komputera, na którym normalnie stacjonował Manfred, a ja nie musiałem się, dzięki temu odrywać od układania domku w Minecrafcie.
- Tak, słucham cię? Wiesz, to wcale nie tak, że wszystko słyszałem - wywróciłem oczami na to i spróbowałem się odezwać, jednak nie było mi dane:
- Jeżeli chcesz wiedzieć, co ja o tym uważam...
Dosłownie zamknąłem klapę od laptopa, żeby się zamknął, nie potrzebowałem jego rad, ani pouczeń o tym, że dziewczyna radziła sobie sama tyle czasu,  to teraz też da radę.
- Słuchaj - tym razem dźwięk wydobył się z mojego telefonu, który leżał tuż obok mojego komputera, bo nie chciałem po niego biegać, jeśli ktoś by chciał coś ode mnie - Nie uciszaj mnie, bo ci to nie wyjdzie. Iż nie ma Felixa obok, to ja jestem tutaj twoim przyjacielem, a moją rolą jest nakrzyczeć na ciebie, jak zrobisz coś głupiego.
Parsknąłem na jego słowa. On krzyczący na mnie, dobre. Maszyna krzycząca na stwórcę, tego jeszcze nie grali.

- Weź mi tutaj nie groź, ale powiedz mi, czy mógłbyś przekonać jakoś Nikę, żeby wzięła te pieniądze? - zapytałem go z myślą, że może on da radę ją jakoś przekonać. Chciałem dobrze, ale wyszło jak zawsze.

- Nie wiem, mogę z nią pogadać i zobaczyć, co się da z tym zrobić - mruknął wyłączając się. Obróciłem się na fotelu z myślą, co zrobiłem nie tak, że tak się zachowała. Co wywołało u niej takie przerażenie? W tamtym momencie nie bardzo mnie to interesowało, ale teraz stało się to ważne. Chce wiedzieć, co wywołuje u niej szczęście, a co przerażenie i dlaczego. Nie chciałem być świadkiem, nigdy więcej jej atakiem paniki szczególnie tym wywołanym przeze mnie.

Postanowiłem do niej napisać i spróbować coś ogarnąć.

Net: Hej, słóhaj niechciałem rzeby tak wyszło. Nie mogłem po prostu na to patrzeć, jak męczysz sie z zarabianiem pienedzy bendonc w naszym wieku. Nie mam pojencia co wywołało u ciebie taka reakcje, ale jerzeli ja bylem powodem tego, to pżepraszam.

Nika: Nie jestem zła ani to co robiłam nie było związane z tym, co powiedziałeś czy chciałeś dla mnie zrobić. Jestem naprawdę wdzięczna, jednak nie mam nawet z czego i jak ci oddać później. Wiesz, jaka jest sytuacja... Jednak naprawdę ci dziękuję za to.

Net: Czyli przyjmiesz te pieniądze?

Nika: Powinnam chyba. Naprawdę, bardzo, bardzo ci dziękuję!

Jakieś czas później spotkaliśmy się u Niki, a ta jak ledwo przekroczyłem próg rzuciła mi się na szyję i zaczęła się do tulić z całej siły , jaką miała.

- Udusisz mnie - zaśmiałem się. W tamtym momencie wiedziałem, że na reszcie wszystko jest dobrze i miałem nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej.

***

długo nie było jednak już jest

nika_1771

Felix, Net i Nika oraz Dodatkowe OpowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz