39. (Felix), Net i Nika Oraz Kłopoty w „raju" (dodatek)

65 1 2
                                    

Cześć!
Przychodzę, po małej przerwie, z poprawioną/nową wersją „Amnesi", którą kiedyś tutaj wstawiłam. W ciągu przerwy świątecznej trochę się nudziłam i losowo zaczęłam ją poprawiać, dlatego też dawna wersja została zdjęta z Wattpada. Nie wiem czy zabiorę się za poprawianie reszty. Oznaczałoby to, dla mnie, pisanie ich praktycznie od samego początku, na co obecnie nie mam czasu. Jednak to się jeszcze okaże, jak z tym wyjdzie, może jednak się na to zdecyduję, ale niczego nie obiecuję, a na razie...
Zapraszam!
***

Nika

Pomimo upływu tylu lat nasza relacja nie zmieniła się praktycznie wcale, od momentu, kiedy chodziliśmy we trójkę do gimnazjum. Czasami miałam wrażenie, że Net traktował mnie po prostu, jak przyjaciółkę, z którą można było swobodnie porozmawiać i „wyżalić się". Przez większość czasu nie czułam się jak jego dziewczyna, a co najzabawniejsze nawet nie czułam się ważna. Przez cały ten czas widziałam w nim tego przestraszonego chłopaka, który po raz pierwszy wszedł w związek i nie wiedział, jak powinien był się zachowywać. Jedyną rzeczą, w której dostrzegłam zmianę, to problemy, jakie nas dotykały, z którymi przychodziło nam się na co dzień zmagać. Od dawna nie groził mi już dom dziecka, Aurelia nie stanowiła żadnego problemu, bo zwyczajnie w ostatniej klasie stwierdziła, że nie jest w stanie już dłużej chodzić do, jak to ona ujęła: „Zapyziałej budy".
Tamtego dnia siedziałam na naszym łóżku z pamiętnikiem w ręku, spisując to, co przez ostatni czas „leżało mi na sercu". Nie wiedziałam, jak długo jeszcze dam radę znosić atmosferę panującą w mieszkaniu, ale nie sądziłam, że potrwa to długo. Ostatnie kilka miesięcy można było nazwać trudnym okresem, z którym chyba oboje przestawaliśmy sobie radzić. Naszym ostatnim powodem do sprzeczki, które zdarzały się ostatnio bardzo często, był mój nowy przyjaciel. Był to Włoch, którego poznałam lata temu w jednym z hoteli, podczas poszukania Laury, po wybuchu na słońcu. Dopiero od niedawna zaczęliśmy utrzymywać ze sobą stały kontakt i to on postanowił napisać do mnie po pięciu latach od tamtych wydarzeń.
Net coraz częściej denerwował się bez powodu. Na mnie, na pracę, a nawet czasami na rzeczy martwe. Potrafił wrócić do domu, skrytykować mój strój, a następnie skrzyczeć za to, że rozmawiam z innymi facetami, oskarżając mnie o lepszy kontakt z nimi niż z nim. Po jednej z takich sprzeczek nie odzywał się do mnie przez tygodnie! Stało się to jego częstszym zachowaniem - w szczególności, kiedy głównym powodem był mój nowy przyjaciel. Kiedyś miałam złudną nadzieję, że może to zazdrość zmotywuje go do zmiany swojego zachowania i podejścia do próby ratowania tego, co nam zostało. Jednak on nie robił nic poza karaniem mnie ciszą, podczas której czułam się jeszcze gorzej niż gdyby na mnie krzyczał. Zazwyczaj nie odpowiadał mi nawet na proste pytania, podczas gdy ja robiłam wszystko, aby przestał i wreszcie ze mną porozmawiał. Czasami, w środku nocy, gdy leżałam odwrócona do niego plecami, a mój mózg zalewało milion myśli, miałam poczucie, że to wszystko to moja wina. Dopiero wtedy zaczynałam dostrzegać, jak wielki dystans powstał między nami. W takich momentach starałam przypominać sobie, że nie mam powodów do wyrzutów sumienia, bo to nie ja popełniałam błąd. Wmawiałam sobie, że to on przez ostatnie pięć lat nie starał się mnie nawet przeprosić choćby raz. Wtedy najczęściej marzyłam, że jest inaczej, a mojemu chłopakowi faktycznie zależy... Wielokrotnie powtarzałam mu moje marzenia związane z tym związkiem. Jednak najbliżej jak byliśmy to trzymanie się za rękę i krótkie, niewiele znaczące, pocałunki dwójki nastolatków. Nigdy nie przytulaliśmy się tak jak w zwyczaju ma większość par. Nie robiliśmy wielu rzeczy, które ludzie w naszym wieku, normalnie robią. Za każdym jednym razem moje serce łamało się bardziej i bardziej. Zdarzało się, po tym, jak mnie odpychał, że potrafiłam zamknąć się łazience i płakać przez długie minuty, a później, gdy wychodziłam, on wyglądał jakby wcale go to nie ruszało, co powodowało jeszcze dodatkowy ból, który często stawał się wręcz nieznośny...
Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam pomału opisywać wszystko, co miało miejsce niedawno.
​ ​
***
Tego dnia wracałam późnym popołudniem z pracy. Giuseppe odprowadzał mnie praktycznie codziennie pod klatkę, odkąd okazało się, że pracujemy w jednej międzynarodowej firmie. Zazwyczaj wracałam zmęczona, niewyspana, licząca jedynie na ciepłą kąpiel i łóżko. Ruszyłam schodami na samą górę czteropiętrowego bloku. Po dłużej chwili znalazłam się już przy drzwiach, chwyciłam mocno za klamkę pchając drzwi przed siebie, po czym weszłam do mieszkania. Schyliłam się z zamiarem odpięcia buta, gdy w przejściu z korytarza do salonu usłyszałam:
- Widzę, że wreszcie wróciłaś. Cóż za niespodzianka, już miałem nadzieję, że cię więcej nie zobaczę – po tych słowach przerwałam szarpanie się z zamkiem i uniosłam głowę, żeby spojrzeć w jego kierunku. Stał oparty o framugę drzwi, prowadzących w głąb mieszkania, z grymasem na twarzy. Jego spojrzenie przerażało mnie do szpiku kości. Było takie puste, matowe, tak zupełnie pozbawione emocji, krzyczące wręcz:
​Nic dla mnie nie znaczysz, dziewczyno
Sunął nim po całej mojej sylwetce mierząc mnie od stóp do samej głowy. Gdy w końcu dotarł do moich oczu zatrzymał się, po czym cały czas wpatrując się we mnie prychnął:
- Nie tęskniłbym po tobie, nikt by tego nie robił. Nie po kimś takim – nie poczułam niczego. Nawet odrobiny żalu czy smutku. Te słowa padały często w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Praktycznie za każdym razem, gdy wychodziłam gdzieś bez niego. Powtarzał to, czasami wręcz jak mantrę, gdy stawał się zły. W kółko te same, krótkie zdania:
Nie tęskniłbym lub żałuję dnia, kiedy cię poznałem.
- Znowu z nim byłaś! – Wykrzyczał odsuwając się kawałek od ściany, wyrzucając ręce w górę.
- Tak! – Odkrzyknęłam, aby następnie znowu ściszyć głos praktycznie do szeptu - Nie wiem, dlaczego się tak zachowujesz i dlaczego podnosisz na mnie głos. Net, to jest jedynie mój przyjaciel – spojrzałam na niego z niemą prośbą, aby przestał - Nie masz żadnej konkurencji. Nigdy bym nawet o tym nie pomyślała. Myślałam, że mnie znasz i choć odrobinę mi ufasz. Nie zamierzam Cię nikim zastąpić, rozumiesz! – niekontrolowany gniew na niego i na samą siebie znowu wzbierał we mnie. Starałam się odliczać od dziesięciu w dół, jednak nie przyniosło to żadnego skutku. W pewnym momencie już nie wytrzymałam i krzyknęłam:
- Musisz za każdym razem robić mi wyrzuty z powodu posiadania przyjaciół?! Serio?! - Miałam serdecznie dość jego zachowania. Męczyło mnie. Czułam zmęczenie tym wszystkim, co działo się tu przez ostatnie tygodnie: albo na siebie krzyczeliśmy, albo się nie odzywaliśmy. Dopiero tamtego wieczoru, gdzieś w mojej głowie, zaświeciła się czerwona lampka, która starała mi się pokazać, jak bardzo niezdrowe było to, w czym utknęłam. Jednak ja uparcie ją wypierałam jeszcze przez dłuższy czas. Net zrobił dwa duże kroki w moją stronę:
- Tak, będę! Jeżeli chodzi o niego! Wystarczy mi to, że widziałem, jak ty na niego patrzysz i jak on patrzy na ciebie. Niczego więcej nie potrzebuję!
- Tylko przez to jak „na siebie patrzymy" - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu - robisz mi aferę?!
- Tak! – I później żadne z nas się nie odezwało.
Zaczęłam rozbierać sie z zimowych ubrań, a następnie czmychnęłam do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko sypialni. On natomiast zatrzasnął drzwi w pokoju graniczącym z łazienką. Zrobił tam sobie gabinet z oddzielnym łóżkiem. Wzięłam kilka głębokich wdechów i weszłam pod prysznic, żeby zrzucić z siebie dzisiejszy dzień, który nie należał do najlepszych.
Za każdym razem, gdy pytałam, dlaczego mówi tak przykre rzeczy on spuszczał wzrok i nie odpowiadał. Najczęściej zmieniał temat. Czułam, że koniec jest bliski...
​***
Zamknęłam zeszyt, w którym właśnie skończyłam opisywać sytuację sprzed dwóch dni. Miałam dość bycia poniżaną i obrażaną, nie mogłam dłużej tak funkcjonować. Przejechałam wzrokiem po swoich zapiskach. Od ostatnich miesięcy wszystkie wyglądały podobnie. Nie wiedziałam nawet, że płaczę - do momentu, kiedy pierwsza łza nie spadła na kartkę mojego pamiętnika. Tak bardzo chciałam, żeby teraz ktoś przy mnie był. Jednak takie sytuacje dzieją się jedynie w książkach, które najczęściej nie oddają rzeczywistości, w której przyszło nam wszystkim żyć. Razem z tą myślą nastąpił przełom w moim myśleniu, którego się nie spodziewałam. Już wiedziałam, że muszę z tym skończyć!
Tamtego dnia Net siedział przy stole w kuchni rozmawiając z Felixem o nowym robocie. Nawet o tym niewiele już wiedziałam... Projekt wykonywali wspólnie, ponieważ takie zostało im przydzielone zadanie w Instytucie. Im bliżej nich byłam, tym bardziej czułam, jak wokół mojego gardła zaciskają się niewidzialne więzy, a ja sama nie miałam pewności, czy dam radę się odezwać przez „to", co się ze mną działo. Pomimo, że wyrządził mi dużo krzywd i wiele razy mnie obraził, ja nadal go kochałam, co sprawiało, że sytuacja stawała się dla mnie wyjątkowo trudna. W moich oczach najprawdopodobniej można było już dostrzec formujące się łzy. Tak bardzo chciałam tego ...uniknąć.
Odsunęłam od stołu krzesło najciszej, jak potrafiłam. Jednak, nawet pomimo takiego zachowania, zwróciłam na siebie jego uwagę. Siedziałam tuż naprzeciwko niego. Gdy zorientowałam się, że patrzy na mnie z niezrozumieniem, pokazałam ręką, żeby na chwilę się rozłączył.
- Felix- przerwał przyjacielowi, który właśnie coś mu tłumaczył – słuchaj, za chwilę do ciebie oddzwonię, w porządku? Nika przyszła i chyba chce ze mną rozmawiać – burknął. Usłyszałam sygnał informujący o zakończeniu połączenia, po czym odłożył słuchawkę. Po jego minie mogłam wywnioskować, że nie był zadowolony z tego, że przerwałam mu rozmowę. Najpierw przewrócił oczami, a następnie - patrząc na mnie ze znudzeniem - zapytał:
- Co?
Patrzyłam na niego zamglonym wzrokiem, próbując nie rozpłakać się. Chciałam, żeby to widział. Znów by to wykorzystał. Nie mogłam mu pozwolić, żeby to zrobił. Nie wiedziałam, ile czasu wtedy minęło. Może było to dziesięć sekund, a może jednak dziesięć minut. Wtedy to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Wzięłam kilka głębokich wdechów próbując zapanować nad własnym głosem. Jak już miałam wrażenie, że mój głos nie będzie się trząsł, stwierdziłam:
-Chcę zerwać.
Net patrzył na mnie, mrugając szybko kilka razy. Nie pozwoliłam mu przerwać, kontynuowałam:
-Potrzebuję ... Potrzebujemy przerwy. Mam swoje mieszkanie, jeszcze to, w którym mieszkałam zanim Cię poznałam, zanim umarł mój tata. Jest na Pradze. Wyprowadzę się tam. Nie zobaczysz mnie więcej - starałam się, aby mój głos brzmiał tak pewnie, jak tylko umiałam. Jednak nigdy nie umiałam dobrze udawać. Tak też było w tym przypadku. Po chwili już czułam, jak mój makijaż spływa razem z moimi łzami po mojej twarzy. Nie chciałam płakać. Nie tak to planowałam! Marzyłam jedynie o tym, aby to skończyć i pójść w swoją stronę. Kątem oka dostrzegłam tylko, jak Net przez chwilę nie reagował zupełnie i patrzył na mnie rozszerzonymi oczami, zanim się odwróciłam z zamiarem spakowania swoich rzeczy. Zza pleców jednak dobiegł mnie cichy głos, który brzmiał wręcz żałośnie, tak słabo:
- Nika ... – Wstał z miejsca i zbliżył się do mnie wyciągając rękę w moją stronę. Jednak ja nadal stałam odwrócona do niego plecami. Nie chciałam i nie mogłam na niego patrzeć. Całe moje ciało paliło, a odwrócenie się w jego stronę oznaczałoby tylko, że się poddałam - Nie rób tego, proszę ... Położył je na moich barkach. Poddałam się, pomimo mojego uporu. Odwróciłam wzrok w jego kierunku. Jego oczy były szkliste, przekrwione i tak cholernie smutne. Spuściłam wzrok na ziemię, bo nie byłam w stanie na to patrzeć
- Nie wiem i nie rozumiem, co zrobiłem źle, ale obiecuję, że to naprawię. Przyrzekam Ci to. To się już więcej nie powtórzy – Już mu nie wierzyłam. Za każdym jednym razem słyszałam coś podobnego. Pokręciłam cicho głową, nie ruszając się. Staliśmy tak przez kilkanaście sekund, po czym wyszeptałam:
- Pozwól mi odejść. Proszę. Nie utrudniaj tego. Wystarczająco trudne jest już samo stanie tutaj i mówienie Ci tego. Nie twierdzę, że zrywamy na zawsze, ale... może tylko na jakiś czas? Może kiedyś jeszcze wrócimy do tego, co mieliśmy jako przyjaciele. Muszę odpocząć, przemyśleć. Nie daję sobie z tym już rady, przepraszam – poczułam, jak puścił moje ramiona i odsunął się powoli. Wtedy szybko wybiegłam z kuchni, w której nadal stał nieruchomo.
Tamtego dnia miałam wrażenie, że właśnie mój świat się rozpadł, a wszystko, co znałam zostało mi odebrane. Mój najlepszy przyjaciel, partner naszych wielu akcji, mój ukochany. Miałam świadomość, że to nie wróci, bo sama wybrałam takie rozwiązanie. Zatrzasnęłam drzwi do mojej sypialni i zaczęłam w pośpiechu wrzucać rzeczy do walizki...

Rok później

Felix, Net i Nika oraz Dodatkowe OpowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz