27. Na zawsze razem

5 0 0
                                    

Stoję pod bramą zamku. Olivier otworzył ją kluczami i weszliśmy na teren. Czuję się tutaj obco. Jestem spięta, boję się cokolwiek zrobić, poruszyć się.

- Twoja matka na ciebie czeka.

Zauważyłam, że Olivier zaczął inaczej traktować królową.

- Dobrze, zatem chodźmy.

Powoli zbliżyliśmy się do wrót zamku i delikatnie je otworzyłam. Na wejście spotkałam się z matką, która uderzyła mnie w policzek. Silnie mnie palił. Pierwszy raz ktoś mnie uderzył.

- Do pokoju już! A nad karą zastanowię się.

- Co znowu mnie uderzysz? - Powiedziałam znacznie pewniejsza. - Spróbuj tylko matko, a przysięgam, że ślubu nie będzie!

- To nie ty, młoda damo, decydujesz o tym. Twoja przyszłość jest w moich rękach. Jesteś jakaś inna. O wiele mniej posłuszna. Te twoje ucieczki wyprały ci mózg. A może kogoś wtedy poznałaś? Odrzucasz Alexy'ego, a to taki miły chłopak... Stara się, robi dla ciebie wszystko, a ty tak mu się odwdzięczasz?

- Nie zamierzam za niego wychodzić za mąż. Jeśli tego nie rozumiesz zrzeknę się królewskiego mienia.

- Nie możesz... Już postanowione. Za parę tygodni bierzesz ślub z Alexym. Rozmawiałam z notariuszem. Jutro podpiszesz papiery.

- Nie zmusisz mnie do tego! Nigdy ich nie podpiszę.

- Jeśli nie zrobisz tego po łaskawości, zrobię to po swojemu. Znam twoje pismo. Łatwo je podrobię u boku moich ludzi.

- Jest to nielegalne. Media się o tym dowiedzą.

- Zrobisz wszystko dla tego dzieciaka, prawda?

- Kocham go. Ja jestem jego! On jest mój! Kocham go! Nigdy nie wyjdę za Manchestera! - Krzyknęłam, a w moim głosie było czuć upartość. Każdy wiedział, że się nie poddam. Księżniczka Eleonora Amy Griswold nigdy się nie poddaje!

Byłam swoich słów bardzo pewna. Wiedziałam że Leo jest osobą, z którą chcę władać państwem, zestarzeć się z nią i opowiadać naszym dzieciom jak to przyszła władczyni tronu trzy miesiące przed jej ślubem i koronacją uciekła. Uciekłam i nie żałuję tej decyzji. Tej ani kolejnej ucieczki. Mimo że łącznie może to było kilka dni, wiem, że w ciągu tych kilku dni byłam szczęśliwa jak nigdy.

- Moja ukochana... - usłyszałam męski głos za moimi plecami. Od razu wiedziałam do kogo on należy. Leo, on to wszystko słyszał.

- Długo tutaj stałeś?

- Wystarczająco długo, aby usłyszeć co nie co - uśmiechnął się łobuzersko. To był jeden z tych typów jego uśmiechu, którym mało kiedy mnie obdarowywał. Znowu poczułam tę znaną mi, bijącą troskę o bliską osobę. O mnie. - Mamy nagrania, jeśli królowa podrobi pismo, będziesz mogła się odwołać.

- Panie Vinc, kto pana tu wpuścił!? - Krzyknęła królowa.

- Ja. - powiedziała Rose.

- R-Rose? Ale ty... Jak!? - wtuliłam się w nią. W tym momencie nie czułam się jak księżniczka. Nie czułam tej powagi, noszenia masek. Najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam w ramieniu Rose. Byłam święcie przekonana, że ona nie żyje.

- Wcale nie zabili Rose. - Powiedział Leo, patrząc na mnie. - Zamknęli ją w lochach, katowali, aby powiedziała, gdzie ty jesteś. Prasa dowiadując się o losie Rose, szybko stwierdzili, że długo nie przeżyje. Jednak ona jest silna i nigdy cię nie zdradziła. Wiedziała, że właśnie przeżywasz na nowo życie. Prasa ułatwiła królowej twój szybki powrót, ponieważ wiedziała, że Rose jest dla ciebie wszystkim i dla jej dobra, wrócisz do zamku.

- A wy jak się dowiedzieliście prawdy? - Spytałam spoglądając to na pana Lutermichta, to na Leo.

- Moja mafia się tym zajęła. Dla nas nie jest najważniejsze zabijanie niewinnych osób. Dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo księżniczki. - Powiedział pan Lutermicht. - Od lat pracujemy nad sprawiedliwością. Jesteśmy jak policja, tylko że nikt o nas nie wie. Skye to nasz koń. Była źrebakiem kiedy została zabrana do zamku. Jednak nie mieliśmy wyboru. Za nią zamek dał nam niezłe pieniądze.

Byłam w takim szoku, że jedyne co chciałam to zasnąć w ramionach Leo, w jego koszuli, w domku na drzewie, z akompaniamentem jego muzyki.

To marzenie szybko prysło wraz z krzykiem matki:

- Dosyć tego! Żołnierze! Zabrać ich! - po sali rozniósł się głos matki. - A Skye zabić!

Momentalnie zaczęłam się trząść. Atak paniki. Nie miałam go od dwóch lat. Prawie zapomniałam, że może się on zdarzyć. Tylko Leo z obecnych wiedział o tym. Dlatego od razu był przy mnie. Uspokajał mnie. Głaskał mnie po plecach. Szeptał mi miłe słówka do ucha. Robił wszystko, aby odciągnąć moje myśli od stresu.

- Ellie, spójrz na mnie - poprosił delikatnie. Z trudnością oddychania skierowałam swój wzrok na niego. - Brawo, kochanie. Jestem z ciebie dumny. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kocham cię. Nie wiesz jak bardzo cię kocham. Jesteś silna. Jesteś niezwykła. Kocham cię. Słyszysz? Nikt tego nie zepsuje. Już nigdy nie będziesz musiała ukrywać emocji. Nigdy, jeśli będziesz przy moim boku.

Jego słowa, dotyk uspokoiły mnie do takiego stanu, że mogłam złapać oddech. Mimo mojego lepszego samopoczucia. Leo nie opuścił mnie. Dbał o mnie. Cały czas kojąco głaskał mnie po plecach.

- Dziękuję, Leo. - Złapałam jego policzki w dłonie i przysunęłam się do niego. Wiem, że wszyscy na nas patrzą. Wiem, że nie powinniśmy. Wiem, że za miesiąc wychodzę za mąż. Ale jednak pragnę tego. On i jego ojciec uratował Rose. Leo uratował mnie od ataku paniki, o którym nikt oprócz niego i Rose nie wiedział.

Delikatnie przywarłam swoimi ustami do jego. Zrobiłam to na oczach matki, pokazując jej tym samym, że nie może o mnie decydować.

Dla miłości zrobię wszystko.

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz