20. List

7 0 0
                                        

Po zajęciach z rzeźby czułam się o wiele bardziej rozluźniona. Czułam się jakbym wiedziała co chcę, choć nie jest to dobre według rzeczywistości wykreowanej przez matkę. Sztuka pokazała mi co kryje się w moim sercu. Wiem, czego pragnę. Muszę porozmawiać z Hope. Do mojego ślubu zostały dwa miesiące muszę z tego czasu skorzystać jak najlepiej.

Miałam teraz godzinę przerwy. Było to dość dziwne, ponieważ nigdy mi się nie zdarzyło mieć przed. Jak się okazało nauczyciel, z którym powinnam mieć teraz zginął. Aktualnie rozwiązywana jest sprawą jego śmierci.

- Witaj, Księżniczko. - Usłyszałam zimny głos za moimi plecami. Alien Gotheth. - Twoje zajęcia z kultury osobistej nie odbędą się?

- Skąd to wiesz? Masz w tym coś wspólnego?

- Eleonoro...nie wypada wypuszczać tak wielkich oskarżeń bez wcześniejszych dowodów. Uważasz, że naprawdę byłbym w stanie zabić niewinnego człowieka dla własnej przyjemności.

Skoro matka zabiła Rose, to nic już mnie nie zdziwi. Zamierzam mu to powiedzieć, ale ostatecznie jedynie gryzę się w język. Takie wyznanie zadowoliłoby go. Tymi słowami zdradziłabym matkę, spełniłabym jego wolę.

- Bez wcześniejszych dowodów? Czyli to przypadek, że ty jako ostatni widziałeś się ze zmarłą.

- Nie rozumiem...

Głos Gotheth'a był słaby, jąkał się, co mnie cieszy. Mam nad nim przewagę. To ja ciągnę za sznurki.

- Czyli twoja rozmowa ze zmarłą niczym nie była?

- Nie rozmawiałem z Inez...

- Ale znasz jej imię...

- Każdy ją zna.

- Ja ją poznałabym po raz pierwszy, a jestem księżniczką, więc powinnam znać wszystkich. Panie Gotheth, jeśli nie chce pan pójść do więzienia, radziłabym zostawić mnie.

*******

Dostałam wiadomość od Oliviera zaniósł mój list i odebrał go zbudowana postać w kapturze. Leo? Pan Lutermicht? Kiedy spytałam się Oliviera o cechy charakterystyczne odbiorcy, powiedział, że pod bluzą widział tatuaż, a na twarzy miał wiele kolczyków. To nie może być Joe. Leo? On przecież też nie ma tylu kolczyków, choć tatuaży ma wiele. Niestety przez brak czasu Olivier nie mógł się im przypatrzeć.

********

- Dobry wieczór, żono - usłyszałam głos Alexy'ego.

- Alexy, wyjdź! Przebieram się!

- Ależ mi to nie przeszkadza. Z chęcią przyjrzę się pięknemu ciału mojej żony.

Zobaczyłam jak postura ciała mojego jeszcze nie-męża zbliża się do mnie. Jego dłonie dotykały mojego ciała, zaczynając od dłoni, przez talię, do gorsetu.

- Wyjdź! Alexy! Proszę... - Mój głos obijał się echem po pokoju. Miałam na sobie tylko bieliznę. Z powodu późnej godziny nikt mnie nie słyszy, wszyscy śpią. Co więc robi tutaj Alexy.

- Skarbie... Twoje ciało należy do mnie. - Wraz z tymi słowami przejechał palcami po wiązance na plecach. Jego dotyk jest odrażający.  - Zrelaksuj się... To sama przyjemność.

- Pomocy! Niech ktoś mi pomoże!

- Skarbie...nie krzycz. Od twoich krzyków głowa mnie boli, a nic one nie zdziałają. Ty należysz do mnie, a wraz z tobą korona i zamek. Jesteście moi. Całe państwo to wie. Za dwa miesiące nasz ślub.

Jego słowa były przerażające, a mimo to prawdziwe. Po ślubie będę należeć do niego. Nie chcę tak skończyć.

- Dzisiaj cię już zostawię, ale to nie koniec, kochanie.

Poczułam jego dłoń na policzku i szybkim zamaszystym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Odbiłam się od jego klatki piersiowej. Po chwili jego usta zostały złączone z moimi. Próbowałam ze wszystkich sił go od siebie odsunąć, jednak był silniejszy.

- Dobranoc, kochanie.

********

Mijają tydzień za tygodniem, dzień za dniem. Od mojego ostatniego listu minął miesiąc, a nie dostałam żadnej odpowiedzi. Ufam Olivierowi, jednak uważam, że może mieć to poważniejsze podejście

,, Leo, mój ukochany,
Martwię się o Ciebie. Wszystko w porządku? Nie odpisałeś mi na poprzedni list. Chciałabym, abyś go przeczytał. Jest to dla mnie bardzo ważne. Matka nie wypuszcza mnie z zamku. Codziennie każe mi się uczyć. A mój mąż? Uśmiecha się tylko przebiegłe. Spełnia się jego wola. Zaraz zostanie królem. To zły człowiek. Proszę...uwolnij mnie od niego... Alexy mieszka z nami. Według matki to najlepsze rozwiązanie, aby przyzwyczaił się do mieszkania w zamku. Jest obrzydliwy. Pewnego dnia wszedł mi do pokoju, kiedy się przebierałam. A kiedy go chciałam wygonić, to powiedział, że będę jego żoną i może mnie widzieć w całość. Uważa mnie za jego własność. Nie lubię tego. Później podszedł do mnie, dotykał. Na szczęście odszedł. Nie wiem, ile jeszcze takich sytuacji będzie, ale oby jak najmniej. Niepokoi mnie on. Boję się go. Każdy mój protest przeciwko niemu kończył się, że dostałam w twarz. To inne uczucie niż dostanie od matki. W przypadku królowej wiedziałam, że po moich osiemnastych urodzinach już to się skończy, ale z tym mężczyzną mam być do końca moich dni.
Proszę, odpisz, martwię się o ciebie. Napisz mi jak z twoim tatą, mafią, Karen i Nancy. Zależy mi na waszym zdrowiu. Odpisz...
Twoja Ellie"

Po ostatnich napisanych słowach miałam łzy w oczach. Dlaczego Leo nie odpowiada? Czy listy do niego dotarły? Może adres pomyliłam? To moja wina.

******

Zdecydowałam - uciekam.

Nie potrafię tak żyć, chcę mieć u boku mojego mężczyznę. Jedyną osobę, którą szczerze kocham.

Hope wie o moim planie. Nie jest już tak sceptycznie nastawiona jak przy mojej pierwszej ucieczce. Wspiera mnie. Pomogła mi zaplanować wszystko. Olivier ma mnie wypuścić z zamku, kiedy wszyscy będą spać, a on podczas zmiany. Tym razem musi się udać. Zostanę na dłużej. Planuję na co najmniej tydzień, a co z tego wyniknie? Cóż...nie wiem...

~~~~~~

A więc szykuje się kolejna ucieczka Ellie. Ah ta zbuntowana przyszła władczyni.

Powiem szczerze, że ja jako autor nie podoba mi się Alexy, ale to chyba dobrze, bo zamierzałam mu zrobić taką opinię.

Podoba wam się ten rozdział? Coś zmienić? Napiszcie w komentarzach.

Wasza

Robcokochasz

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz