36. ,,- Lubisz mnie kusić. - Kocham - powiedziałam, całując go w policzek''

4 0 0
                                    

Jak zauważyliście zrobiłam maraton spowodowany długą nieobecnością. Potrzebowałam przerwy od pisania.

Miłego czytania!
************

Może powinnam się zgodzić? Pomogłabym wtedy rodzinie Leo. Nie musieliby się martwić o pieniądze, skoro ja mam ich pod dostatkiem.

- Panie Frank? - Powiedziałam, podchodząc do rodziny Leo. Po moim ataku płaczu nie ma już śladu.

- Wasza wysokość - powiedział, kłaniając się. Nie chcę, żeby to robił.

- Zmieniłam zdanie odnośnie pańskiej propozycji, chciałabym, aby pan zagrał, poczynając od jutra. Zmieniłam jednak cenę naszej umowy na siedemset gordów za występ. Podczas pobytu w zamku tydzień przed i po występie, będzie pan miał dostęp do służby, prywatnej ochrony i stylisty. Może się zdarzyć, że w ciągu jednego miesiąca będzie pan miał trzy występy zaś innego wcale, mimo to postaram się, aby do pańskiej rodziny wpływały czeki w wysokości dwustu gordów miesięcznie niezależnie od występów. Zgadza się, pan?

Leo spojrzał na ojca, na co on kiwnął głową.

- Dziękuję, wasza wysokość.

- Czy mógłby pan już po ślubie wprowadzić do zamku? Potrzebuje pan pomocy ochrony w przeniesieniu rzeczy?

Odmów, proszę, to za duże niebezpieczeństwo dla waszej rodziny.

- Dziękuję, ale nie ma takiej potrzeby. Mój koń, Pegaz, udźwignie moje torby.

- Dobrze, jeśli jednak pan potrzebowałby pomocy, proszę pisać, osobiście do pana przyjadę.

- Bardzo dziękuję, wasza wysokość.

Odeszłam z gracją, jak mnie matka uczyła. Kręciłam biodrami na boki, ale niewyzywająco. Jestem pilną uczennicą matki.

- Witaj, kochanie - podeszłam do męża i złapałam go pod ramię.

- Eleonoro, moja piękna, coś się stało?

- Moglibyśmy porozmawiać na osobności?

- Oczywiście. Panowie przeproszą.

Odeszliśmy powoli od towarzystwa, stając z tyłu sali. Nikt tu nas nie może zobaczyć. Prasa, rodzina królewska - nikt

- Wyglądasz przepięknie w sukni ślubnej, skarbie.

- Nie schlebiajmy sobie za bardzo - powiedziałam srogo, mierząc go intensywnie wzrokiem.

- Drapieżna, lubię takie - Oblizał obrzydliwie dolną wargę. Przez chwilę mojej nieuwagi przysunął mnie do siebie, opierając mój biust o swoją klatkę piersiową. - Nie za duży dekolt? Czy waszej wysokości to wypada?

- Wypada to sztuczna szczęka na starość.

- Skarbie, nie bluźnij... - Powiedział, przyciągając mnie mocniej do siebie, jego dłonie były obrzydliwie zbyt blisko mnie. Poczułam jego palce zahaczające o koronkę dolnej bielizny. Spostrzegłam, że jego dłonie wsunęły się pod długą suknię przez rozcięcie.

- Alexy, przestań. - Powiedziałam odrobinę za głośno.

- Skarbie...nie denerwuj mnie. Dzisiaj w nocy i tak będziesz moja. Będziesz głośno krzyczała.

On jest obrzydliwy.

- Dwa tygodnie testu, w tym czasie śpisz w innym pokoju. Takie zasady - powiedziałam, uśmiechając się niewinnie.

Nie ma takiej zasady, jednak on o tym nie wie, dla niego najważniejsza jest korona.

Mam dwa tygodnie, aby pójść do mojej pani ginekolog, upewnić się, że nie jestem w ciąży, mimo że nie wierzę, abym była. Dla pewności.

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz