26. ,,- Ktoś postrzelił Skye."

4 0 0
                                    

- Skarbie... Nikogo nie zabiłaś.

Gdzie ja jestem? Pokój Karen? Dlaczego? Powinnam być w kwaterze mafii.

- Naprawdę musisz jechać? Dopiero przyjechałaś...

- Leo... Uwierz mi, nie chcę, ale muszę. Wiemy już do czego zdolny jest zamek, nie chcę cię narazić na niebezpieczeństwo. Będąc w zamku, wiem co matka planuje.

- Rozumiem... - Powiedział, nie patrząc mi w oczy. Wiem, co to oznacza. Płacze.

- Hej, Leo nie płacz, bo to rani moje serce. Nie płacz przeze mnie.

- Więc zostań. Tylko z tobą jestem w stanie być szczęśliwy.

- Dobrze wiesz, że to nie jest możliwe.

- Więc wyjedź chociaż jutro rano po śniadaniu.

- Leo... Już zaplanowane. Uwierz mi, nie chcę wyjeżdżać, ale muszę. Czy to koniec?

- Twój tutaj? Zdecydowanie... Mojej miłości do ciebie? Nigdy. Zawsze cię będę kochał. I zanim cokolwiek powiesz o tym twoim małżeństwie, wiedz, że zrobię wszystko, aby do niego nie dopuścić.

- Nie odpuścisz?

- Nigdy. Manchester musi mieć jakiś sekret. Każdy go ma.

- A ty masz? - Spytałam, próbując zmienić temat naszej rozmowy.

- Mam, ale go znasz, nie wyobrażam sobie cię okłamać.

Rozumiem, że mówi o jego matce i siostrze.

- A ty? - Leo zwrócił się do mnie.

- Mam choć przy tobie jest on nieważny. Nikt nie wie, że płaczę po nocach. Dopiero mieszkając tutaj czuję się naprawdę wolna.

- A mimo to musisz wracać.

- Muszę, bo za miesiąc wychodzę za mąż. Wiesz jakie będziesz mieć problemy, kiedy zamek dowie się , gdzie przez ten czas przebywałam? Zabiją was.

- Zatem muszę być sprytniejszy od nich. - Wypowiedział Leo pod nosem.

- Ale ty jesteś uparty!

- Nie oo prostu, jeśli mi na czymś zależy to o to walczę.

Zależy mu na mnie? Dlaczego świat musi mieć dla nas taki plan?

- Jedźmy już.

Dochodziła godzina dwudziesta druga. W mieście było cicho i spokojnie, zupełnie jakbym nie była Mahok.

- Nie bój się. Jestem tutaj.

- Myślę o mężczyznach co mnie wtedy napadli. Co jeśli wrócą?

- Jeśli znowu cię zaatakują, mafia inaczej z nimi porozmawia.

- Nie możecie wszystkiego rozwiązywać rozlewem krwi.

- Jeśli od tego zależy życie księżniczki, to możemy.

- I co? Zgłosiłbyś to zamku?

Leo nie odpowiedział. Właściwie żadne z nas nic nie mówiło. Jedynie jechaliśmy, trzymając się za ręce.

******

Dojechaliśmy do miejsca naszego rozstania.

- Leo, czy my spotkamy się jeszcze?

- Księżniczko... obiecuję, że tak. Nie pozwolę ci cierpieć.

- Kocham cię.

- Do zobaczenia, Księżniczko - Leo szybko pocałował mnie w usta i odjechał. Gwałtownie poczułam się niepewnie. Co jeśli ktoś mnie zaatakuje? Albo co gorsza tamci mężczyźni wrócą?

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz