11. Miłość od pierwszego wejrzenia

3 0 0
                                    

Kiedy już wszyscy zjedliśmy, ojciec Leo wszystkich zatrzymał, ponieważ chciał coś powiedzieć.

To będzie ciężka rozmowa. Ciężka dla rodziny Vinc.

- Jak pewnie wiecie zbliża się ciężka walka... Nie wiemy jak długo przetrwa mur obronny. O ile damy radę przytrzymać go. Będę musiał jechać z nimi. Jako dowódca.

- Ojcze... - powiedział Leo. N-nie błagam tylko nie to...nie pozwolę mu pojechać na istną wojnę.

- Leo, nie. Nie pozwolę ci.

- Ojcze...chcę jechać z tobą. Nie wybaczę sobie jakbyś... - Leo zatrzymał się na chwilę.

Wiem, że wypowiedzenie tego słowa jest dla niego trudne. Chcę mu dodać otuchy, dlatego kładę dłoń na jego ręce i masuję powoli. Jeżdżę po niej od nasady palców przez nadgarstek do łokcia i wracam tą samą trasą. Dobrze że ręce Leo są pod stołem. Inaczej jego rodzice zauważyliby, że nasza relacja zmieniła się. Tylko kiedy? Ostatnio w domku na drzewie czy już wcześniej?

- Umarł... - powiedział Leo cicho pod nosem. Zapewne jego rodzina jego nie usłyszała, ale ja tak. Dotknęłam jego dłoni i ścisnęłam. Wiem, że dla niego rodzina jest ważna. A myśl że mogłaby komuś z nich stać się krzywda, albo by zginęli, dobija go od środka. Nie chce o tym myśleć a jednak się nie da, kiedy nie wiesz czy po następnej walce tak ważna dla ciebie osoba może nie wrócić.

- Leo...to nie jest zabawa, to prawdziwa wojna. Każdy błąd to utrata czyjegoś życia. - Powiedział Lutermicht. Dla niego to też jest ciężka sytuacja. Nie chce sprawić, aby Leo i Karen byli półsierotami, a jednak jego obowiązkiem jest walczyć z prawami mieszkańców. Takie jest podstawowe zadanie gangu. Nie zabijać niewinnych, nie mieć z tego radości, a ich ratować.

- Wiem, ojcze, wiem... Dlatego pojadę z tobą. Przecież po to tyle trenowałem, aby w końcu wyruszyć na wojnę.

C-co? Przecież mówił, że nie chce być dowódcą. Chce żyć jak normalny dzieciak.

- Nie możesz, masz gościa.

Pan Lutermicht spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Chyba pierwszy raz widziałam w nim inne uczucie niż nienawiść. Poprzez ten gest chciał mi dodać otuchy. Wiedział, że nie jest to dla mnie codzienna sytuacja. On wie. Wie, że nie jestem zwykłą mieszczanką Nipru. Wie, że pochodzę z zamku. Tylko nie rozumiem, czemu teraz gwałtownie zaczął mnie lubić. Przecież jego mafia i żołnierze od lat prowadzą ze sobą wojnę. Podobno dla mafii jestem bardzo ważna, tylko nie rozumiem dlaczego.

Resztę obiadu przesiedzieliśmy w ciszy. Muszę porozmawiać z ojcem Leo.

Po zakończonym obiedzie, pomogłam mamie Leo posprzątać i poszłam pod  sypialnię Lutera.

Zapukałam a kiedy usłyszałam ,,proszę" weszłam do środka.

- Witaj Amy, potrzebujesz czegoś?

- Nie, tylko mogłabym zadać panu pytanie?

- Oczywiście tylko, proszę mów mi Joe nie per ,,pan". - Zaśmiał się.

- Czemu pan...to znaczy Joe...nie obdarowujesz mnie taką nienawiścią? Kiedy przyniosłeś mnie z Leo do waszego domu inaczej się zachowywałeś niż teraz.

- Amy...ja wiem. Wiem, że jesteś księżniczką. - Powiedział cicho, aby Leo, który nadal był w kuchni i pomagał swojej mamie, nie usłyszał.

- Domyśliłam się. Chodzi mi o pana zachowanie. Nie rozumiem... Skoro pana mafia prowadzi ciągłą wojnę z wojskiem, dlaczego pan mnie nie darzy uczuciem nienawiści?

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz