31. Zawsze jestem gotowa nieść pomocy innym

7 0 0
                                    

Stoję w kuchni i rozmawiam z Rose szeptem, dbając, aby matka nie usłyszała naszej rozmowy.

- Rose miałam dziwny sen. Pokłóciłam się z matką, a ona wtedy powiedziała, że Joe Lutermischt, ojciec Leo, jest na schyłku życia, a Leo...może już nie żyć. Po jej słowach od razu pojechałam do domu Leo i stał tam cały i zdrowy. Poszliśmy do jego pokoju, pocałowaliśmy się, chciałam się z nim kochać, chciałam mu się oddać cała. Kiedy już miało dojść do czegoś więcej przed oczami nie miałam Leo a Alexy'ego. To był sen. Piekielny sen, którego tak bardzo pragnę.

- Jedź do niego. - Powiedziała Rose po chwili ciszy. - Jesteście jeszcze młodzi korzystajcie z tego. Bawcie się młodością korzystajcie z niej.

- A matka? Zauważy moją nieobecność. 

- Pojedziesz z Olivierem na bazar, ale rozdzielicie się wtedy i ty pojedziesz do Leo, a on na zakupy.

- Jesteś najlepsza, Rose! Kocham cię. - Ucałowałam oba policzki Rose i podeszłam do ogrodzenia zamku, gdzie jak zwykle patrolował Olivier. - Mogę mieć do ciebie prośbę, Olivierze?

- Witaj, Eleonoro, wiedziałem, że przyjedziesz.

- Skąd?

- Intuicja - mrugnął do mnie lewym okiem. Uwielbiam go po prostu. - Co robimy?

- Musimy pojechać na bazar, ma to związek z moim ślubem. Muszę zacząć poszukiwania tej jedynej sukni, chociaż nie zakładam, że dzisiaj znajdziemy moją wybrankę serca. Skoro nie mogę mieć idealnego męża, to niech chociaż suknię będę miała.

- Ah,. te kobiety. Na kolację wrócimy, prawda?

- Zobaczymy - tym razem to ja mrugnęłam do niego jednym okiem dając mu do zrozumienia, że nasza wycieczka ma inny sens.

- Zatem jedźmy. 

Skierowaliśmy się do stajni, gdzie stała Skye, a obok niej Cloud - koń Oliviera. To będzie ciężka wyprawa. 

Wsiedliśmy na konie i od razu galopem popędziliśmy do bram. gdzie stał drugi ochroniarz. Idealnie się złożyło, bo Olivier ma dzisiaj wolne, a więc nie będzie to dla matki podejrzane, że nagle pojechaliśmy na ślubne zakupy. Gdyby moim mężem był ktoś inny (na przykład Leo, nie, tylko Leo, nie chcę, aby to był ktoś poza nim) to pewnie z nim spacerowałabym w poszukiwaniu idealnych ozdób.

- Olivier? - Spytałam po chwili podróży. Teraz nikt nie powinien usłyszeć naszej rozmowy.

- Nie jedziemy na zakupy weselne, prawda?

- Cóż...nie. To znaczy ty jedziesz, a ja muszę się spotkać z Elo. Mam złe przeczucie.

- Nie rozumiem...

- Boję się o niego, Olivierze. Nie chcę, aby przeze mnie cierpiał. Za niedługo wychodzę za mąż, nie chcę mu dawać niepotrzebnej nadziei. Muszę to skończyć. - Wraz z tymi słowami łzy spływają mi po policzkach. Moje serce krzyczy: ,,Nie rób tego! Kochasz go!", z drugiej strony umysł podpowiada mi, że tak będzie lepiej. Toczę wewnętrzną walkę sama ze sobą.

- Jesteś pewna? Zranisz go tymi słowami.

- A w innym wypadku on zginie. Nie wiem, do czego będzie zdolny z miłości, ale nie chcę, aby stawał twarzą w twarz z Alexym. Chciałabym, aby nasza historia miała inne zakończenie, ale nie chcę, aby zginął przeze mnie. 

Właśnie dojechaliśmy do bazaru, gdzie rozdzielimy się z Olivierem. On zrobi zakupy na ślub, a ja pojadę do domu Leo. To będzie ciężka rozmowa.

******

Zostawiłam Oliviera przy bazarze, a sama powoli jechałam do domu państwa Vinc. Pewnie gdyby nie postrzał Skye, aktualnie byśmy galopowały, ale nie chcę jej zesłać na cierpienie. Na mieście było cicho, za cicho. To nie wróży nic dobrego. Byłyśmy tylko my i dobijająca cisza. Ku mojemu zdziwieniu nic się stało. Nikt nie postrzelił Skye, ani nas nie zaatakował. 

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz