35. Ślub

7 0 0
                                    

- Bardzo się stresujesz? - Zagadnęła mnie w karocy matka. Jej zachowanie odkąd ogłosiłam swój ślub bardzo się zmieniło, wręczy bym powiedziała, że zachowuje się jak ktoś inny. Każdego dnia staram się wykorzystywać jej dobry humor, aby zyskać lepsze życie dla mieszkańców. Przez to tydzień przed ślubem mama udostępniła mi wgląd do wszystkich wydatków rodziny królewskiej. Po przeliczeniu okazało się, że mamy dwa miliardy gordów nadwyżki. Chciałabym poprzez te pieniądze pomóc biedniejszym, tak jak to zrobiłam z rodziną Ashley. Wiem, co u nich korespondujemy raz w miesiącu, wtedy też wysyłam im anonimowo pieniądze na leczenie dla dziewczynki i na jedzenie. Chociaż tyle mogę zrobić. 

- Niezupełnie. Wiem, że robię to dla dobra naszej rodziny i tylko to się liczy. Ode mnie zależy czy wujek James wstąpi na tron czy nie, a na to nie zamierzam pozwolić.

- Nie bądź negatywnie nastawiona do niego. To twój ojciec chrzestny.

- Matko...widziałaś jego plany? Chce wprowadzić obowiązkowy pobór do wojska, mimo że nasze nasze wojska są w dobrym stanie. Mamy wyszkoloną kawalerię i wierną piechotę. Każdy jeśli będzie taka potrzeba złapie za broń dla dobra ojczyzny, a więc obowiązkowy pobór nie jest potrzebny do funkcjonowania kraju. 

- Co jeśli nadejdzie wojna na dużą skalę, a my nie będziemy mieli wystarczająco żołnierzy?

- A czy w przeciągu ostatnich 150 lat miała miejsce taka sytuacja? Nie. Jedyną wojną jaką zamek prowadzi, jest ta z mafią. A jaki to ma cel? Nijaki. Giną niewinni ludzie, a mafia nadal będzie. Nie zwalczymy jej. Właściwie co takiego złego robią? Ratują ludziom życie? Znam sytuację, w której szef mafii z synem uratowali życie od bandziorów, co ją zaatakowali. Może takich ludzi powinniśmy tępić? Mahok jest niebezpieczny nocą, a nie powinno tak być. Ulice nocą są ciemne, ludzie boją się wtedy wychodzić z domów. A co z ludźmi, co nie mają domu? Gdzie mają się wtedy skryć? 

- Sami siebie spisali na taki los.

- Nieprawda! - Podniosłam głos, jednak od razu go ściszyłam wiedząc, że w przestrzeli dziesięciu metrów od karocy kręcą się dziennikarze. - To zamek sprowadził ich na taki los. Czy kiedykolwiek zrobiłaś coś, aby im pomóc? Nie. A miałaś możliwości. Rodzina królewska jest najbogatsza z wszystkich. Żadne zbiórki nie zbiorą tyle pieniędzy w ciągu miesiąca, co my w ciągu jednego tygodnia, bez kiwnięcia małym palcem. dla nas to nic przeznaczyć choćby i milion gordów na cele charytatywne, a komuś możemy uratować życie.

- Wszystkim nie pomożesz, za dużo jest takich osób.

- Nieuniknione, ale lepiej pomóc pięćdziesięciu osobom niż nikomu.

Dalsza rozmowa nie miała sensu zatem przebyliśmy pozostałe dziesięć minut karocą w ciszy. Kiedy dojechaliśmy do klasztoru, wszystko wyglądało idealnie, oprócz jednej kwestii. W ukryciu po prawej stronie kościoła stała czteroosobowa rodzina w czarnych strojach, poważnych, idealnych do tej sytuacji. Znam tych ludzi. Państwo Lutermicht i Leo stali odwróceni tyłem. Leo zauważył mnie jednak, ponieważ Karen, która jako jedyna stała przodem, dała mu znak, że dojechałam, delikatnie skinął głową na powitanie. Nie wiedziałam co zrobić. To niebezpieczne. Co planują? Zapewne mafia Joe stoi od kościoła w promieniu pięćdziesięciu metrów. 

*******

- Czy ty księżniczko Eleonoro Amy Griswold bierzesz sobie za męża Alexy'ego Manchastera i ślubujesz mu wierność, miłość i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz go aż do śmierci.

- Tak, ślubuję - powiedziałam ze sztucznym, nauczonym na pamięć, uśmiechem na ustach. Wpatrywałam się w twarz Alexy'ego, bojąc się, że jeśli spojrzę na bliskich, zobaczę wśród nich Leo.

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz