24. ,,Muszę was uratować"

7 0 0
                                    

Postanowiłam wrócić do zamku. Nie mogę narażać rodziny Vinc na niebezpieczeństwo. Martwię się o Leo. Jest inny niż wtedy gdy go poznałam. Często go nie ma w domu, a jak wróci to obolały, często jego dłonie nie wyglądają najlepiej. Martwię się o niego. Często przez to płaczę, nie chcę, aby coś mu się stało.

- Księżniczko, wszystko w porządku?

Siedziałam w pokoju Leo na miękkiej poduszce pod łóżkiem. Przyglądałam się każdej rzeczy znajdującej się w pokoju. Nie chcę wracać do zamku, bo wiem, że to będzie najcięższe pożegnanie, ale muszę. Dla Leo, Karen, Nancy i Joe.

A drzwiach stał Leo, przyglądał mi się intensywnie. Miał rozciętą brew, a knycie u rąk obdarte. Bił się.

- Leo! Gdzie byłeś!?

- Pomagałem mafii wypłoszyć intruzów.

- Kogo?

- Nie znam ich. Podobno ojciec miał z nim jakieś interesy jednak oni go oszukali.

Nie powiedział mi prawdy. Patrzył wszędzie, aby nie spojrzeć mi w oczy.

- Leo... - Podeszłam do niego i zmusiłam go, aby na mnie spojrzał. Dotknęłam jego policzka. Przejechałam delikatnie po ranie, przez co Leo syknął. - Co się dzieje? Dlaczego nie mówisz mi prawdy?

- Proszę, wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale poczekaj. Dowiesz się niedługo prawdy.

- Czyli kiedy!? - Podniosłam na niego głos. - Martwię się o ciebie! Wracasz całkowicie pobity i mówisz mi, że to nic takiego!

Pierwszy raz na niego krzyczę, a nie chcę. Wyżywam swój ból wewnętrzny na niego.

- Wiem, księżniczko... Przytul się.

Mimo że jego koszula była cała we krwi, objęłam go rękoma w pasie.

- Obiecuję ci, księżniczko, że niedługo ci powiem. Długo nie będziesz musiała czekać.

- Wracam do zamku. Dzisiaj. - Powiedziałam pewnie.

- Dlaczego? Dopiero przyjechałaś. Czy to przeze mnie? - Jego głos stał się piskliwy i słaby, zawsze tak ma kiedy się stresuje, czy się boi.

- Nie, nie myśl tak o tym. Nie chcę was narażać na niebezpieczeństwo... Dobrze wiesz, że jeszcze chwila i wyjdę za mąż.

- Wiem, Księżniczko. Nie chcę, abyś za niego wychodziła... Skrzywdzi cię. Pisz do mnie jeśli tylko podniesie na ciebie rękę lub dotknie cię bez twojej zgody, a mafia mojego ojca go zabije.

- Nie możecie... Traficie do więzienia.

- Trudno. Chociaż ty będziesz szczęśliwa.

Leo mocno mnie objął w pasie, nie luzując uścisku nawet na chwilę.

- Kiedy wyjeżdżasz?

- Najpóźniej jutro w nocy, choć myślę, że powinnam dzisiaj.

- Jutro pojedziesz. Mamy niecałe dwa dni dla siebie. Wykorzystajmy to.

Zobaczyłam w oczach Leo dziwny blask. Już go kiedyś widziałam to wtedy posunęliśmy się o krok dalej.

- Co to oznacza - Wiedział, że chodzi mi o to co zobaczyłam w jego oczach. Przeraża mnie to.

- Dowiesz się za niedługo. Nie bój się, księżniczko, nic ci nie zrobię.

Poczułam jego ręce na swojej talii. Unoszę się.

- Leo, gdzie idziemy?

- Do naszego domku na drzewie.

Naszego!?

Ukrywać emocjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz