Rozdział III

4 0 0
                                    

Wieczorem

Wojtek*

💭Zagram sobie coś na pianinie💭

Gra na pianinie*

Marina*

💭Co to za dźwięki? Jakby ktoś grał na pianinie, sprawdze to. 💭

-Wojtek ale ładnie grasz. Powiedziałam uśmiechając się

-dzięki heh. Odpowiedział widziałam że był zdenerwowany.

-coś się stało? Spytałam się.

-nic... Odpowiedział a ja widziałam że jego oczy były już zalane łzami

-Wojtek wiem że nie powinnam ale powiedz mi co się stało może ci pomoge czy coś. Powiedziałam z nadzieją że mi wszystko powie ale zaczął płakać

-hej spokojnie. Powiedziałam to po czym przytuliłam go.

-przepraszam że przy tobie płakałem to pewnie było śmieszne..powiedział znowu prawie zaczął płakać.

-nic nie mów bo znowu zaczniesz albo najlepiej idź poprostu do pokoju ale to nie było śmieszne bo każdy ma prawo płakać. Powiedziałam

-no tak dobra to ja idę i ty też idź dobranoc. Powiedział

-dobranoc. Odpowiedziałam mu i poszliśmy do pokoji.

Wojtek*

💭Cholera jasna! Nie nawidze siebie samego za to, co ja w ogóle odwalam. Pewnie teraz się ze mnie śmieje czy coś co za idiota ze mnie ugh!... Co to za dźwięki? Aha pewnie śpiewa przecież to piosenkarka no tak ale i tak pójde do niej powiedzieć co się stało bo pewnie się martwi💭

-puk puk mogę?. Spytałem się jej

-tak wchodź. Odpowiedziała

-więc chciałem ci wszstko wytłumaczyć. Powiedziałem

-no to mów bo się zaczełam martwić.

-więc chodzi o to że ja bardzo długo grałem w Arsenalu i mnie nagle wywalili bo znazeźli kogoś innego i to mnie strasznie zraniło bo tam znam każdego i teraz nie wiem co robić...

-spółczuje ale nie martw się może ktoś cię doda do innych klubów czy coś.

-będe szukać klubów i tak.

-to więc mam nadzieje że wszystko się ułoży.

-też mam...

Nagle się na siebie popatrzyliśmy podeszliśmy i... Prawie się pocałowaliśmy bo jej telefon zadzwonił

Marina*

-halo?... Co jak to?! Dobrze już jade będe za pare minut!

-co się stało!? Spytał się Wojtek

-możesz mnie zawieść do ######

-okej tylko czekaj

Wojtek*

Zaczeliśmy jechać a ja nadal nie wiedziałem gdzie nagle się zatrzymaliśmy przy domu

-też wyjść. Spytałem się

-tak... Szybko. Odpowiedziała
Poszliśmy do budynku a tam było pogotowie nagle Marina się kogoś spytała

-co jest z tatą?!

💭Czyli to jej rodzinny dom rozumiem💭

-narazie jest w stanie ciężkim ale jedziemy z nim do szpitala

-jedziemy za nim Wojtek. Powiedziała

Ja byłem zamyślony i nie słyszałem jak do mnie mówi

-Wojtek!. Krzykneła poczym mnie walneła

-ała!. Powiedziałem

-jedziemy za karetką!

-dobra.

Czyli to jest jej tata 💭

-Wojtek...wypowiedziała moje imię

-tak?. Odpowiedziałem jej

-boje się o mojego tatę...

-spokojnie lekarze go uratują wszystko będzie dobrze..

Jednak się myliłem bo zmarł w karetce. Marina przez całą noc płakała a jak chciałem do niej iść do krzyczała że chce być sama lecz sama nic nie zrobi

-dosyć!. Wszedłem bez pukania

-zostaw mnie proszę...

-nie, co mogę zrobić żeby ciebie chociaż na chwile uszczęśliiwić?. Spytałem

-nic..powiedziała

-no więc się ubieraj a nie jesteś w piżamie

-gdzie idziemy niby?.

-przejść się

-nie mam ochoty...

-masz, chodź!

-dobra...

-o i poznasz kogoś

-kogo?

-Lewandowskich

-kto to

-taki robert to też jest piłkaż i anne anna to jego żona

-okej..

Historia Wojciecha Szczęsnego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz