Lucrecia
Cichy jęk opuścił moje usta gdy rozgrzaną skórą dotknęłam zimnej pościeli. Zahaczyłam paznokciami o umięśnione ramiona Aresa, gdy pochylił się nade mną i pocałunkami wytworzył sobie własną ścieżkę od moich ust aż po każdy zakątek szyi.
Mój oddech gwałtownie przyśpieszył a jakiekolwiek analizowanie sytuacji odłożyłam na bok. Pożądanie które się we mnie rozpaliło kazało mi się skupić na jednej rzeczy a tak dokładniej osobie jaką był pieprzony Rochester.
Odchyliłam głowę w tył przeczesując palcami włosy, czując jak zjeżdża ustami aż zapięcia moich garniturowych spodni. Nie spodziewałam się że ta chwila będzie miała miejsce w jednym z najbogatszych apartamentowców i to jeszcze z samym szefem Archester. Dopiero gdy dotarło do mnie że nie czuję na sobie jego ust, uchyliłam powieki spotykając się z jego zamglonym spojrzeniem i cholernie seksownym uśmiechem.
- Zrobiłam coś nie tak? - spytałam, starając się unormować oddech.
W odpowiedzi krótko się zaśmiał, całując mój lewy obojczyk i powrócił znów do mojej twarzy.
- Chciałem zapytać czy jesteś.. - zaczął zachrypniętym głosem, ale przerwałam mu pocałunkiem.
- Bądź delikatny. - na moje słowa skinął głową i wpijając się w moje usta, dobrał się do guzika moich spodni.
Czas płynął w przyśpieszonym tempie i zanim cokolwiek do mnie doszło, dzieliła nas cienka granica w postaci dolnej bielizny. Jęknęłam gdy wziął do ust mojego lewego sutka, co sprawiło że przestałam się zastanawiać nad tym jaki będzie jego kolejny ruch. Czułam jak krew szybciej płynie mi w żyłach gdy jego palec znalazł się w moim wnętrzu.
Starałam się dostosować do jego tępa, zagryzając przy tym wargę z powodu otaczającej mnie przyjemności. Ustami pieścił każdy skrawek mojego ciała, do momentu aż znów w ciemności którą przełamywał blask księżyca, odnalazł moje oczy i ponownie zainicjował pocałunek.
- Gdyby coś było nie tak, proszę powiedz mi. - ucałował mnie w skroń a do moich uszu dotarł szelest opakowania.
Chociaż był to mój pierwszy raz nie bałam się tak bardzo jak sobie to wyobrażałam. W mim wnętrzu tliło się pewnego rodzaju bezpieczeństwo i spokój, ponieważ wiedziałam że Ares mnie nie skrzywdzi. Z każdym pchnięciem widziałam jak stara się wybadać moją reakcję, starając się w między czasie ustami sprawiać mi przyjemność odwracając moją uwagę od bólu, który w prawdzie z każdą sekundą znikał.
Po najwspanialszym spełnieniu jakie mogłam osiągnąć oraz dać, długo leżałam w objęciach Rochestera. Pomógł mi się również oczyścić, zasypując mnie pytaniami odwracającymi moją uwagę. Opowiadał mi o swoich śmiesznych momentach z dzieciństwa a ja odpłacałam mu się tym samym do chwili w której nie zasnęłam.
***
Ciepło, to pierwsze co poczułam po przebudzeniu się. Starałam się ręką odgarnąć z twarzy zaplątane kosmyki włosów, które strasznie utrudniły mi widzenie. Dopiero gdy mi się to udało, zrozumiałam że w łóżku nie jestem sama.
Na brzuchu obok mnie leżał Ares, którego po raz drugi raz widziałam pogrążonego we śnie. Jedną ręką oplatał mnie w pasie, natomiast drugą ułożoną miał na poduszce. Uśmiech sam wpełzł mi na usta patrząc na jego bezbronną twarz, która nie ukrywała się pod tysiącami masek.
Przysunęłam się do niego, trącając swoim noskiem jego, co wywołało zmarszczkę na czole mężczyzny. Zerkając przez jego ramię natrafiłam wzrokiem na godzinę która wskazywała dziewiątą. Ponownie opadłam na łóżko, wpatrując się z uśmiechem w Aresa do momentu w którym połapałam się jaki mamy dziś dzień.
CZYTASZ
Burning rose
Teen FictionLucrecia McCay jest na pierwszym roku studiów architektonicznych w Sebring, jednak zmuszona jest do ich porzucenia z powodu choroby jej dziadka. Za namową swojej rodziny decyduje się jednak skorzystać z szansy jaką jest niespodziewana praca w najsły...