Rozdział 27.

1.4K 54 9
                                    

Lucrecia


Ostatnie miesiące pokazały mi że wcale nie potrzebuję przyjaciółki bez której kiedyś nie wyobrażałam sobie życia. Zapomniałam o wieczornych plotkach przy butelce wina czy płakaniu na smutnych filmach. W większości otaczali mnie faceci będący w pracy czy też po niej, wychodząc z Tonym do kawiarni lub Aresem.

Jednak i w tym przypadku okazało się w jak dużym błędzie jestem.

Niepozorna kuzynka Aresa, która jest najbarwniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam na tle szarych ludzi w Filadelfii sprawiła że na nowo tego zapragnęłam. Spędziłam z dziewczyną dwa dni po oficjalnych zaślubinach Grace i Timothy'ego co jeszcze bardziej nas ze sobą zbliżyło.

Nic dziwnego więc że nawet po tym jak musiałyśmy pójść w swoje strony i wróciłam do swojej codzienności stale utrzymywałyśmy kontakt, wymieniając się wiadomościami albo dzwoniąc do siebie wieczorami i opowiadając sobie o tym jak minął nam dzień.

Obserwowałam mijane wieżowce, które wydawały się być wyjątkowo przyjazne z powodu zbliżającego się wielkimi krokami lata. Wreszcie wydawało się że tętni tutaj życie a każdy jest milszy, nie przywiązując tak wielkiej wagi do pracy co mam wrażenie dzieje się w jesiennej a później i zimowej porze roku. Z tego stanu wyrwało mnie powiadomienie przychodzące na mój telefon i nie musiałam zerkać na niego by wiedzieć kto pisze.

Maddy: Poinformuj mojego drogiego kuzyna że ten wieczór masz zajęty dla mnie bo mam takie ploty że padniesz.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na moich ustach za sprawą tej wiadomości. Madeleine była tą osobą, która odkąd się poznałyśmy zawsze poprawiała mi humor bez względu na to jak fatalny on był.

- Maddy kazała przekazać że ten wieczór mam zarezerwowany dla niej. - zerknęłam na Aresa, których jedynie głośno westchnął na tę informację.

- A ty dalej z nią piszesz? Ostrzegałem że jest pokręcona.

- Jest bardzo fajna i nie mam zamiaru rezygnować z tej znajomości więc będziesz musiał ją zaakceptować.

- W takim razie zastanowię się jeszcze czy faktycznie nie mam planów razem z tobą na ten wieczór. - odparł wysiadając z samochodu a ja pośpiesznie wystukałam wiadomość do dziewczyny.

Lucrecia: Powiedział że się zastanowi.

Maddy: Nie ma nad bo to już pewne a ja go tylko o tym poinformowałam. No i jest sztywnym dupkiem.

Maddy: Ale nie mów mu o tym bo nie koniecznie chcę go u siebie gościć w najbliższych dniach.

Gdy wysiadłam z pomocą bruneta z samochodu i już chciałam odpisać dziewczynie, telefon został mi wyrwany z ręki czego sprawcą okazał się mój towarzysz.

- Koniec tego. - powiedział chowając mój telefon do swoich spodni. - Prawie całą drogę spędziłaś na telefonie. Wypierze ci to mózg. - prychnęłam na to co powiedział, ale chcąc uniknąć kłótni nie odezwałam się więcej i weszłam z nim do widny.

- Powinieneś się cieszyć tym że znalazłam sobie jakąś koleżankę. - mruknęłam patrząc na przeskakujące numerki oznaczające piętra.

- Uwierz mi słońce że to robię. - spojrzał na mnie oddając mój telefon. - Natomiast to że Maddy jest moją rodziną nie oznacza że mogę być pewien jej intencji wobec ciebie i martwię się czy nie zaufałaś jej za szybko. - wyjaśnił.

Przygryzłam wargę wiedząc że ma sporo racji. Być może nie mówiłam dziewczynie o swoim prywatnym życiu co nie zmieniało faktu że powinnam być ostrożniejsza, chociaż Maddy była osobą, którą nigdy nie podejrzewałabym o takie rzeczy.

Burning roseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz