Rozdział 21.

1.6K 65 6
                                    

Lucrecia

- Mam nadzieję że nadal jesteś fanką herbaty malinowej. - uniosłam wzrok na dziadka, który postawił na stoliku przede mną dwa kubki.

Uśmiechnęłam się delikatnie, poprawiając na ramionach koc, którym się opatuliłam wychodząc na taras. Na niebie rozchodziły się fioletowe smugi a ciepły wiatr delikatnie kołysał drzewa tworząc wieczorny klimat, który tak bardzo uwielbiałam.

- Nigdy jej nie zdradzę. - oznajmiłam przenosząc wzrok na przestrzeń otaczającą mnie.

Jako dziecko i później nastolatka często wieczorami przesiadywałam z dziadkiem wieczory na niewielkim tarasie rozmawiając o głupotach albo i wcale pogrążając się we własnych myślach.

- Mimo że zawsze sceptycznie podchodziłem jak i będę podchodzić do twoich interakcji z chłopakami to moja intuicja podpowiada mi że on jest dobry. Możesz mi nie wierzyć, ale ciągle go obserwowałem i jego zachowanie w stosunku do ciebie czy Helen. - powiedział a ja zerknęłam na niego z niedowierzaniem.

On od zawsze dawał mi do zrozumienia że skoro mój tata nie żyje, normalną sprawą będzie zastąpienie go właśnie w takich okazjach. Mimo że ciągle na jego twarzy pojawiał się grymas gdy tylko wspominałam o jakimś chłopaku, wiedziałam że zawsze znajdę u niego zrozumienie i wysłuchanie.

- Mam twoje błogosławieństwo? - spytałam rozbawiona.

- Edmund by mnie za to zabił, ale tak. - westchnął. - Jakkolwiek to brzmi to je masz.

Znajome już uczucie smutku zawitało we mnie na wspomnienie o moim tacie. O dziwo miał cudowne relacje z dziadkiem i traktowali się jak kumple.

- Tęskniłam za tym miejscem i takimi zwykłymi wieczorami jak ten. - wyznałam przyglądając się naszemu ogródkowi.

- Nie dziwię ci się. - przyznał. - W życiu nie zawsze doceniamy to co mamy, do czasu w którym tego zabraknie. I chociaż mogłoby się wydawać że jest to głupie tak właśnie wygląda życie. Nikt w pełni nie docenia tego co już ma.

- Ty również?

Na twarzy staruszka dostrzegłam lekkie rozbawienie jednak skinął głową i tym samym przyznał mi rację.

- Oczywiście. Jako nastolatek, który patrzył na to co mają inni a to czego nie mam ja. Podobnie było z pracą. Chciałem tobie i Helen zapewnić bardzo dobre życie a nie zawsze byłem w stanie to zrobić.

- Uważam że miałam najlepsze dzieciństwo i nastoletnie życie dzięki tobie jak i babci. - powiedziałam obejmując jego ramię. - Kocham was bardzo.

- Ja ciebie też. - odparł mężczyzna otaczając mnie swoim ramieniem.

Przez moment zapanowała mniejszy nami cisza, która jak najbardziej mi nie przeszkadzała. Często siadaliśmy w tym miejscu pogrążając się we własnej wyobraźni i tym samym nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa.

- Wiesz że nie pozwolę ci spędzić kolejny nowy rok z nami? - odezwał się po chwili. - My z babcią też chcemy się wyszaleć. - dodał a ja parsknęłam śmiechem.

Zdawałam sobie sprawę z żartu jaki tkwił pod tym tekstem jednak musiałam przystać na jego rozkaz i tym samym zawiadomić o tym swojego szefa.

***

Odetchnęłam z ulgą gdy tylko znalazłam się na ziemi, z dala od samolotu. Uwielbiałam tą formę transportu jednak mali płaczący pasażerowie strasznie mnie zmęczyli. 

Wychodząc z lotniska starałam się odnaleźć w tłumie samochodów ten należący do mojego przyjaciela. Pogoda wcale nie zaskakująco była brzydka i zimna co odzwierciedlało prawdziwą zimę, której w Sebring nie było.

Burning roseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz