Panowie wyszli, a ja minąłem się z nimi w LUX idąc w stronę windy. Na razie tymczasem u mojej przyszłej żony.
- Ej Ella, a nie mogę tego fortepianu trochę perfumami psiknąć?
- W sumie możesz go psiknąć perfumami. - Odparła Lopez.
- A jego czy moimi?
- Hmmm twoimi kochana. - Powiedziała Ella.
Moon pobiegła po swoje perfumy i nimi popsikała fortepian.
- Słyszę bardzo charakterystyczny chód, który należy do wiadomo kogo. - Odparła Ella.
- No i widzisz? Idealnie skończyliśmy. - Schowała perfumy i zaczęła robić mi kawę.
- Bardzo idealnie. - Ella się odprężyła na kanapie.
I wracamy do mnie. Moon stała przy windzie.
- Dzień dobry dziewczęta, a co wy w dobrych humorach jesteście? - Ucałowałem Nicole w usta.
- Aaaaa mam dla ciebie niespodziankę hihi.
- Niespodziankę powiadasz, aż jestem nią bardzo zaciekawiony. - Wszedłem bardziej do środka by winda mogła się zamknąć.
- Musisz się rozejrzeć. - Poszła mi zalać kawę.
- Mmmmm. - Zacząłem się rozglądać, aż wreszcie zobaczyłem fortepian na którego widok z oczów zaczęły lecieć łzy.
- Lucuś? - Odłożyła kawę na stół i podeszła do mnie. - I jak ci się podoba?
- B-ba-bardzo m-mi się podoba skarbie.
Tak b-bardzo mi się podoba, że nie jestem w stanie z siebie nic wydusić. Bardzo, ale to bardzo ci dziękuje kochanie.
- Hihi co prawda trochę z pomocą Elli bo podesłała mi numer do tych ludzi co naprawiają meble no i jeszcze śledztwo przeprowadziła. Aaaa no i trochę spsikałam fortepian żeby pachniał mną haha. I spokojnie zapłaciłam za naprawę swoimi pieniędzmi haha.
- Ahhhh strasznie cię kocham maluszku. I gdyby nie wy to bym już nigdy nie zagrał na tym instrumencie. Twój zapach to ja muszę mieć wszędzie, haha. - Przytuliłem się do niej i wdychałem jen zapach. - Jeszcze raz dziękuje, a co do śledztwa to wiecie kto to zrobił?
- Mam nadzieję, że później mi bardziej podziękujesz. - Wyszeptała i dała mi buziaka.
- Uwierz mi, że bardzo ci podziękuje za to w sypialni. - Odwzajemniłem jak pogłębiłem pocałunek.
- No to Ella jeszcze znalazła farbowany włos. - Nakładała mi śniadanko.
- Mmmm farbowany włos. - Z tą myślą szedłem do stołu aż do niego usiadłem i zacząłem myśleć.
- No moim zdaniem już po podpisie sądzę, że to Rory.
- Podpisu nie widziałem, ale ufam wam że tak jest. - Zacząłem jeść śniadanko.
- No jest podpisane na samym końcu inicjałami ,,R.M", więc to jest już w stu procentach pewne, że to ona zrobiła. - Powiedziała Ella.
- Mmmmm... - Smutna mieszała smętnie zupkę.
- Skarbie, co ci jest? Bo wyglądasz na smutną? - Zapytałem, będąc zmartwionym o jej samopoczucie. Potem ją przytuliłem w swoje ramiona.
- Bo chce mieć w końcu spokój, a ciągle jest coś. Jesteście diabłami lub demonami! Naprawdę tak trudno załatwić jakieś dziecko?
- Dobrze, biorą tą sprawę w swoje ręce. - Odszedłem od stołu, poszedłem po ostrze które może mi jak i Rory zaszkodzić i wyszedłem z mieszkania.
Moon dalej patrzyła smutna w miskę nawet z lekkimi łzami. Minęły trzy godziny i dopiero po takim czasie wróciłem do domu, cały we krwi. Siedziałem w windzie, bo dopiero co jechałem na piętro. Wilczyca cały czas siedziała smutna i sobie malowała w kolorowance antystresowej. Siedziałem na podłodze w windzie, oparty o jedną z ścian. Postanowiłem do niej napisać.
Esemes: Skarbie, wszystko jest tak jak powinno być. Rory nie żyje, a Chloe i Marcus dostali dożywocie, więc mamy spokój od nich. - Nadal siedziałem w windzie.
Z początku Moon w ogóle nie odczytywała wiadomości, a dziewczyny próbowały ją pocieszać.
Esemes: Skarbie.... - Przygasiłem ekran telefonu i wtulałem się we własne kolana, mając smutny wyraz twarzy.
- Wszystko będzie dobrze ciociu. Masz nas i to jest najważniejsze. - Trxie wraz z Ellą bardzo ją pocieszały i uspokajały.
Moon odłożyła drogą kredkę i przytuliła się tylko do nich. Dalej pisałem do niej z nadzieją, że odczyta wiadomość, ale w końcu mi się usnęło.
- Mmmm... - Odczytała wiadomości i mi odpisała. - To czemu cie nie ma?
Przebudziłem się i jej odpisałem, że drzwi od windy się zacięły i utknąłem.
- Eehhhh Ella drzwi od windy się zacięły, a Lucyfer tam jest.
- O kur to idę mu pomóc z tymi drzwiami. - Ella wstała i poszła pomóc, ale jej wysiłek poszedł na marne. - Są w cholerę mocne i solidne.
Wilczyca podeszła do windy.
- Ja nawet jak chce ci pomóc to i tak nie mogę bo nie mogę się wysilać, a i tak rękę mam chorą. To co zrobimy? - Zapytała Moon.
- Łom by się przydał do tego. - Ella dalej próbowała otworzyć drzwi.
- Nie wiem gdzie on ma takie rzeczy.
- Ja poszukam, a Ty sprawdzaj czy on dalej oddycha, bo nie chciałabym aby tam utknął. - Ella poszła szukać łomu.
- No dobrze. - Zadzwoniła do mnie. - Halo?
- Jestem cały. - Odebrałem przychodzące połączenie.
- Jak się czujesz? Wszystko jest w porządku czy coś nie tak?
- Na razie wszystko jest w porządku, ale nie wiem jak będzie potem. - Siedziałem na podłodze.
- No Ella szuka już łomu.
- Oby jakiś znalazła, bo nie chcę sam się męczyć z tymi drzwiami.
Trixie pomagała Elli szukać.
- Mam łom! - Ella podbiegła do Moon i zaczęła wyważać drzwi od windy.
- Ella już tu robi więc poprostu poczekaj.
- Dobrze, poczekam. - Patrzyłem w jeden punkt.
Moon miała nadzieję, że się uda. Ella wyważyła drzwi od windy.
- Luci! Ohhh kurwa co co się stało?
- Winda się zacięła i nawet drzwi się nie chciały otworzyć odkąd już byłem tutaj.
- Pytam o to jak wyglądasz! - Miała świeczki w oczach.
- Jestem jak sama widzisz ubrudzony krwią tej Rory. I chciałem się wykąpać, ale no tak wyszło, że utknąłem w windzie.
- To idź szybko.. - Zwiesiła głowę.
- Kąpiel poczeka, spokojnie. - Wstałem i ją przytuliłem. - Tęskniłem za tobą skarbie.
- Nie, nie poczeka..Noo Luci!!! Uhh i teraz ja też muszę się wykąpać!
- Spokojnie to już jest wyschnięta krew.
- Ale będę tym śmierdzieć! - Odłożyła telefon i poszła do łazienki.
- Przepraszam... - Poszedłem do innej łazienki się umyć.
Nicole nachyliła się żeby ściągnąć ubrania mimo, że nie mogła to męczyła się żeby się umyć i płakała. Zrezygnowany poszedłem do niej. Delikatnie zapukałem.
- Skarbie, przyszedłem ci pomóc.
- Nie potrzebuje już pomocy. - Siedziała w wannie z małą ilością wody i próbowała udawać normalny głos.
- Dobrze. - Ze zwieszoną głową poszedłem do fortepianu. Usiadłem i zacząłem grać jak i śpiewać. - The must be some kind of way out of here.
Said to joker to the thief.
There's too much confusion now. I can't get no relief. - Chwila ciszy, ale dalej kontynuowałem. - No reason to get excited. The thief, he kindly smoke. There are many here among us. Who feel life's but a joke. But you and I, we've been through that. And this is not our fate. So let us stop talkin' falsely now. The hour's getting late, hey. - Chwila ciszy była, ale dalej kontynuowałem grę na fortepianie jak i samo śpiewanie. - All alone the watchtower. Princess kent the view. - Chwila ciszy, ale potem znowu grałem. - While all the women, they came and they went. Barefoot servants, too. Outside in the cold distance. A wildcat did growl. Two riders were approaching. And the wind began to howl... - Zagrałem już do końca bez śpiewania.
Wilczka jakoś wyszła z wanny i próbowała się wytrzeć ręcznikiem. Ubrała piżamkę w kotki i założyła turban oczywiście siedziała, w łazience długo i się schylała itp. Usnąłem z głową na klawiszach fortepianu. Z bólem ciała wilczka powoli szła do "centrum" domu. Miałem poczucie winy, że nie pomogłem i to będzie mnie męczyć.
- Hej..ohh a on śpi.. - Zrobiła się bardziej smutna. - Która godzina?
- Delikatnie przysnął, jest 16:50. - Odparła Ella. - No, ale jak chcesz to mogę go wybudzić.
- Nie musisz.. Szczerze nie wiem czy mam ochotę na tego sylwestra..w sensie możecie go sobie zrobić tylko po prostu beze mnie najwyżej.
- No to on też się nie będzie bawił, ani ja. - Ella nie chciała się bez nas bawić.
- Niby czemu on nie?
- Bo on na pewno nie będzie chciał się bez ciebie bawić. - Odparła Lopez.
- To trudno, mnie to nie obchodzi. Albo się tak bawicie albo koniec.
- No dobra ale Luci będzie musiał przeżyć sam, świętując nowy rok. - Ella szukała na necie jakieś pyszne przekąski własnej roboty.
- Wcześniej jakoś przeżywał sam poza tym przerwa ode mnie mu się przyda. Nawet taka na chwile.
- No taka na chwilę może być. - Ella powoli zabierała się za robienie przekąsek. - Przeżywał sam i żeby nie wymyślał sobie nie wiadomo jakich powodów twojego nie świętowania z nami.
- Albo jest Lucyferem albo ja bo ja się zakochałam w Lucyferze, a nie w łamadze życiowej. - Moon była zdenerwowana z bólu.
- Spokojnie jest Lucyferem i ja zadbam by dał ci chwilę dla siebie. - Odparła Lopez.
- Nie chodzi mi o chwilę dla siebie ale ok już nieważne. - Wzięła telefon i trzymając się za brzuch poszła do sypielni. - Przepraszam Ella ale boli mnie wszystko i się wolę położyć.
- Dobrze, jeżeli będziesz coś chciała do picia, jedzenia to napisz mi na mesku czy coś. - Powiedziała Ella.
- Dzięki..
- Dla przyjaciółki zawsze. - Lopez uśmiechnęła się w moją stronę. - Wypoczywaj kochana.
- Hihi. - Uśmiechnęła się do niej i szybko położyła. - Auuu....
- Luci gamoniu wstawaj, bo musisz mi pomóc z jedzieniem! - Ella wydarła mi się do ucha i wstałem.
Wilczka leżała na plecach i patrzyła w sufit żeby uspokoić ból. Zacząłem pomagać Elli, ale i tak ciałem czy tam duszą jestem przy Moon. Ona cały czas leżała. Chwilę później. Godzina 20.30 tego samego dnia. Leżałem na kanapie i się strasznie nudziłem. Wilczyca zasnęła z bólu. Reszta gości ogarniała praktycznie wszystko, a ja usnąłem na kanapie. Spaliśmy cały czas gdyby nie to, że Moon miała płytki sen i goście ją obudzili, a ja dalej spałem. Goście ogarniali wszystko.
- A gdzie Nicole? - Zapytała Ewa.
- Nicole jest w sypialni. - Odparłem, pijąc sok.
- Co? Niby czemu? - Dopytywała się mnie Ewa na temat dlaczego Moon jest w sypialni.
- Idę po nią, nie będziemy bez niej siedzieć. - Maze poszła w stronę sypialni.
- Maze nie! Ona źle się czuje! - Zasłoniłem ją całym sobą.
- Mmmmm...c-co? - Obróciła się obolała.
- Widzisz Maze, ona jest cała obolała. - Stanąłem w jej obronie.
- Aha? To jak będzie tu leżeć to po co niby przyszliśmy? - Odparła Mazekieen.
- Jestem ja, Bogini, Amenadiel, ty, Ewa, Ella, Trix, Charlie no i Linda. - Powiedziałem. - Więc daj Nicole wypocząć, a nie Ty chcesz żeby ona pomimo tego jak się czuje to żeby wstała i imprezowała z nami.
- Ale bez niej to trochę bez sensu. - Powiedziała Maze.
- Poza tym Ella mi mówiła, że mała przerwa dla mnie od niej zrobi nam dobrze czy jakoś tak to zrozumiałem. - Usiadłem na brzeg łóżka. - Jak się czujesz skarbie?
- A jak mam się czuć? Boli mnie wszystko, a tym bardziej serce.
- Pewnie to przeze mnie cie serce boli. - Zacząłem się martwić.
- Jak przez ciebie? Co ty znowu wymyślasz? Na pewno mnie boli dlatego, że żeby sobie poradzić w łazience robiłam to czego mi nie wolno.
- Chciałem pomóc, ale ty nie chciałaś mojej pomocy. No i przy okazji przyniosłem CI leki by nie zapomnieć.
- Dzięki.. - Tylko cicho odburknęła.
- I przepraszam. - Dałem jej buziaka w policzek.
Wilczka jakoś usiadła i wzięła leki, ale od razu opadła na łóżko ze zmęczenia.
- Jak będziesz coś chciała to powiedz. - Miziałem ją po nodze.
- Ok...
- Kocham cię skarbie... - Maze złapała mnie za rękę w nadgarstku i pociągnęła do barku.
- Mmm.. Bawcie się dobrze.
- Ty również skarbie. - Uśmiechnąłem się w jej stronę i posłałem w jej stronę buziaka.
Stałem przy barku i piłem, gadając z Maze.
- Mmm.. - Dalej tylko leżała i słuchała mnie i Maze.
Strasznie mi brakowało mojej narzeczonej, ale nie mogę od niej zbyt wiele wymagać jak jest w takim stanie. Moon przeglądała smutna telefon, a ja zacząłem z nią pisać na mesku. Ona była otulona kołdrą trochę płakała, a czasem tylko nic nie robiła. Wybiła północ, wypiłem butelkę szampana no, a potem wróciłem do Nicole. Położyłem się obok niej na łóżku.
- Ohhh hej...
- Hhhej skarbie... - Obróciłem się w jej stroną, twarzą do niej.
Patrzyła się na mnie smutnym i zmęczonym wyrazem twarzy. Ja również na nią patrzyłem smutnym i zmęczonym wyrazem twarzy. Przytuliłem ją do siebie.
- Mmm..fajnie było?
- Bez ciebie kicia nigdy nie będzie fajnie, ale wypiłem za nasze zdrowie i zwłaszcza za twoje kochanie.
- Dzięki... A ty bierzesz leki?
- Tak, ale wziąłem je spokojnie maluszku.
- No dobrze...
- Poza tym może mały kiss przez żelka? - Wziąłem do ust jedną końcówkę.
- Skąd masz żelka?
- No, bo Ella zrobiła małe zakupy ze mną i kupiliśmy żelki, chipsy no dosłownie to co uwielbiamy kochanie.
- Mmm...no ok...
Z mojej twarzy znikł uśmiech.
- To chcesz ten pocałunek czy nie?
- Oczywiście, że chcę. - Odparłem.
- To włóż tego żelka.
- Włożyłem go z powrotem. - Włożyłem żelka z powrotem do buzi.
Moon jadła drugi koniec żelka, a ja jadłem pierwszy koniec i doszło do pocałunku.
- Mmm.. - Odwzajemniamiła najbardziej delikatnie jak tylko mogła.
- Mmmrrr. - Również odwzajemniłem bardzo delikatnie jak tylko mogłem. - Tęskniłem za tobą kochanie.
- Przecież leżę tu obok.
- Wiem, ale gdy byłem w salonie to strasznie za tobą tęskniłem. I życzę ci dużo zdrówka w tym roku, byś wyzdrowiała.
- Dziękuję...tobie też..
Bardziej ją przytuliłem, bawiąc się jej włosami.
- Eeehh może zasnę z tymi neonami za oknem i dźwiękiem fajerwerków...
- Dasz radę kochanie. - Wymruczałem jej do ucha. Sam już zacząłem powoli odpływać. - Dobranoc królowo. - Wymruczałem przez sen.
Kolejnego dnia również długo spaliśmy, był to 1 stycznia 2023 roku. Moon przebudziła się o 6 rano z bolącymi powiekami, wierciła się i przeglądała telefon. Potem wstała i zrobiła sobie herbatę, a mi kawę. Ja Nadal spałem z delikatnym wierceniem się, a ona położyła kawę na moim stoliku nocnym. Powoli zacząłem się przebudzać, a Nicole położyła się obok i myślała czy coś porobić.
- Mmmhh dzień dobry mój najsłodszy cukiereczku. - Przatarłem oczy od razu po przebudzeniu.
- Dzień dobry.. - Odpowiedziała cicho i patrzyła się na mnie.
- Czy mój kopciuszek się wyspał dzisiaj? - Poczułem delikatny zapach kawy i od razu zacząłem się wzrokiem rozglądać aż wreszcie znalazłem kubek na swojej szafce nocnej. Wziąłem go i zaczerpnąłem z niego kilka łyków porannej kawy.
- Nie wiem...chyba...
- Bardzo bym chciał żebyś była zdrowa misia, ale czasu nie co-ofnę. Wiem, że któregoś stycznia będziemy musieli jechać do tego lekarza z powrotem by ci zdjął gips. - Wziąłem kolejnego łyka kawki. - No, ale damy radę wszystko przeżyć, bo oboje jesteśmy twardzi.
- Może... - Odpowiedziała zrezygnowana.
Złapałem já za rękę i ją zacząłem delikatnie miziać.
- Czuje się jakbym to ja ją zabiła..
- No, ale skarbie to ja ją zabiłem więc dlaczego czujesz, że to ty ją zabiłaś wiedząc, że to ja zrobiłem. - Zwiesiłem głowę i dalej piłem.
- To sobie przypomnij co wcześniej powiedziałam.
- Powiedziałaś, że jesteście diabłami u demonami! Naprawdę tak trudno załatwić jakieś dziecko? No, ale były problemy z nią podczas walki i jej ostatecznego zabicia. - Dalej miałem zwieszoną głowę. - Ona była nieprzewidywalna, znała każdy najmniejszy ruch mój i Maze oraz gdy jej powiedziałem, że nie jest moją córką to wpadła w furię i była nie do pokonania, ale koniec końców udało się ją zabić.
- To w końcu jest twoją córkę czy nie?
- Nie, bo gdy wyszedłem wtedy z domu to dostałem esemesa od Chloe o treści: Rory nigdy nie była twoją córką; Żyłem w kłamstwie przez ten długi czas, aż do teraz. I do dziś nie wiem kto może być jej ojcem, ale Michael to nie mógłby być bo jest pizdą, więc pozostaje mi bycie szczęśliwym z tobą i w naszym gniazdku rodzinnym, które kiedyś będziemy mieli.
- Mmm..to chyba dobrze...
- Bardzo dobrze, bo nikt nam życia nie będzie niszczył, bo prędzej ja go zniszczę.
- Mmmmm... - Patrzyła na kołdrę.
Ciąg dalszy naszej wspaniałej rozmowy w kolejnym rozdziale.
CZYTASZ
Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]
Cerita PendekPiąta część książki Fallen Angel. Jeżeli nie wiesz co będzie się działo to zapraszam do przeczytania czwartej części. The devil is real... and He is not the little red man with horns and a tall. He can be beautiful because he is fallen angel and he...