21. Lucian

3 1 0
                                    

Ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. Mocno się wtuliłem, wdychając jej zapaszek.
- A-a-ale nie widziałam żebyś ich w ogóle używał.. - Wyszeptała.
- Bo czekałem na odpowiednią okazję i dzisiejszego wieczora to wszystko wykorzystam. - Wyszeptałem.
- Mmmm.. - Tylko mocniej się wtuliła.
- Mmmmrrr. - Bardziej ją przytuliłem i uspokajałem.
- Czyli jednak mnie kochasz?
- Oczywiście, że tak. Ja cię strasznie kocham maluszku.
- Ja ciebie teeeeeeeż...
- Mmmrrr i to się przenigdy nie zmieni. - Bawiłem się jej włosami.
- Hihihihihihi.
Jeszcze bardziej mnie przytulił przy okazji mnie ogrzewając.
- Mmmm. - Ziewnęła.
- Widzę, że ktoś tu zrobił się śpiący, więc może się położymy do spanka albo się zdrzemniemy. - Sam po chwili ziewnąłem.
- No może.. ja ostatnio się wcześnie robie śpiąca.
- Pewnie dlatego, że późno idziemy spać i śpimy bardzo długo. - Odparłem dalej ją przytulając.
- Mmm..nie wiem....
- Mmmrrrrr może się prześpimy kochanie?
- Możemy... Mmmr... Ale jak coś to mnie obudź bo mówiłeś, że wykorzystasz te rzeczy i nie chce ci nic psuć.
- Spokojnie możemy rano je wykorzystać kochanie na spokojnie. - Wziąłem ją na rączki i zacząłem iść do sypialni.
- No dobrze...mmrrr... - Zaczęła przymykać oczka w moich ramionach.
- Mmmrrrr. - Byliśmy już w sypialni. Delikatnie ją położyłem na łóżku, potem sam się położyłem obok niej.
- Mmm..a nie chciałbyś mi może zrobić małego masażu??
- Oczywiście, że chce ci zrobić mały masażyk. - Zacząłem jej robić masażyk.
Leżała z przyjemności na brzuszku aż w końcu zasnęła. Przykryłem ją kołdrą i dałem jej buziaka w usta szepcząc: Dobranoc królowo. Po czym sam zasnąłem mając ją pod swoim ramieniem. Coraz mocniej się wtulała we mnie podczas snu, że aż przebudziła się o 5 rano. Dalej spałem mając płytki sen. Wyszła z uścisku by pójść do toalety. Mimo wszystko jeszcze spałem, ale ktoś zaczął pukać do drzwi. Wszystko widziała jak za mgłą ale w końcu wyszła z łóżka i podeszła do drzwi.
- Hmm? - Jest w swojej kociej piżamce.
- Dzień dobry! Z tej strony starszy aspirant Jones i aspirant sztabowy Davies. - Wylegitymowali się.
- Mmmm dzień dobry.. - Sprawdziła godzinę i przetarła oczy. - A co państwo tu robią tak wcześnie rano?
- My w sprawie gróźb jakie dostawała nasza pani W od strony mieszkańca tego budynku. - Powiedział Jones.
- Mmmmm to znaczy? W ogóle to niech państwo wejdą. - Troszkę się cofnęła.
- Dziękujemy. - Weszli do środka..
- To znaczy, że podczas rozmowy dostawała nie miłe groźby od pana M. - Powiedział Davies.
- Mmmm to obudzę mojego męża to to z państwem wyjaśni dobrze?
- Dobrze. - Odparli wspólnie.
Gdy szła do mnie delikatnie było widać zarysy koronki na brzegach jej majtek plus gdy wchodziła po tych małych schodkach widać było jej tyłeczek.
- Lucii. - Szeptała i mnie szturchnęła.
- Mmmm tak kochanie? - Przebudziłem się i przetarłem oczy.
- Bo tu policjanci są...
- A po co oni tu przyszli i to jeszcze tak wcześnie? - Wstałem i ubrałem na siebie czerwony szlafrok.
- No nie wiem... Dlatego cie budze...
- Dobrze, to się dowiemy po co przyszli. - Dałem jej buziaka w usta i poszedłem do nich. - Dzień dobry.
Szła za mną powoli dalej przecierając oczy.
- Dzień dobry. - Powiedzieli wspólnie.
- My w sprawie gróźb, które nasza ofiara czyli pani W dostawała w swoim kierunku od pana. I pan nie zdaje sobie sprawy, że za to można dostać wyrok w zawiasach. - Odparł Jones.
- Pan Lucyfer Morningstar o ile się nie mylę, tak? - Davies spojrzał na notes, a potem na mnie.
Bez słowa wilczka się przytuliła do mnie.
- No tak, ale ona mojej żonie groziła jak i również mi więc to my tu jesteśmy ofiarami nie ona. - Powiedziałem spokojnym tonem głosu dalej ją przytulając.
- Mhmm... - Potwierdziła moje słowa.
- Mają państwo dowody na to? - Zapytał Jones. - Bo bez nich jest nam ciężko uwierzyć w pana słowa.
- Oczywiście, że mam. - Wyjąłem telefon z kieszeni szlafroka i zacząłem im pokazywać esemesy jakie dostawałem od niej jak i również zdjęcia, które nie wyglądały zbyt dobrze. - I jak? Wierzycie mi i mojej żonie?
- Tak, wierzymy i jeżeli chce pan to może pan wykorzystać w sprawie sądowej o której jej rozpoczęcie jeszcze nie wiemy. - Powiedział Davies.
- Mmmm ja też będę brała w tym udział?
- Oczywiście, że tak bo pani zeznania i dowody również będą brane pod uwagę. - Odparł Jones.
- Mmrrr..no dobrze...
- Jeżeli będzie coś wiadome o sprawie damy wam znać i niech pan sobie zapisze ten numer. - Davies zaczął mi dyktować numer, a on ja zacząłem go zapisywać w kontaktach.
- Czyli mam rozumieć, że jesteście po naszej stronie, tak? - Zapytałem. Potem po wykonanych wcześniej czynnościach schowałem telefon z powrotem do kieszeni od szlafroka.
- Tak, jesteśmy po waszej stronie. - Odpowiedzieli wspólnie.
- Mmmr... - Zwieszał jej się głowa i przymykały oczy.
- No dobrze to dowidzenia państwu i spokojnego dnia wam życzymy. - Wyszli zamykając za sobą drzwi.
- Dowidzenia, a teraz chodź się połóżmy bo jest za wcześnie. - Powiedziałem. No, a potem wziąłem ją na rączki.
W moich ramionach od razu zamknęła oczy znowu ziewając.
- Moja kruszynka. - Powiedziałem do siebie po czym poszedłem do sypialni. Gdy już byliśmy na miejscu to já delikatnie położyłem na łóżku i przykryłem kołdrą. - Śpij dobrze królowo. - Ucałowałem ją delikatnie w usta. Potem sam zasnąłem obok niej, wcześniej wyjmując telefon z kieszeni szlafroka i kładąc go na szafkę.
Próbowała zasnąć, ale się tylko wierciła. Przytuliłem ją do siebie podczas snu.
- Luci... Jednak muszę jeszcze do łazienki iść...
Jakoś się wygramoliła z łóżka po czym poszła do łazienki. Gdy wróciła to rzuciła się na łóżko. Przykryła się po uszy, znowu przetarła oczka i przytuliła poduszkę. No, ale ja wszystko słyszałem podczas snu i musiałem ją do siebie przytulić.
- Mmmrrr. - Wtuliła się i szybko zasnęła.
Spaliśmy dosyć długo jak na nas przystało. Praktycznie o 11 się przebudziła, a ja dalej spałem cicho mrucząc i mówiąc jej same słodkie słówka.
- Mmmmrrr. - Wstała i poszła nam zrobić śniadanie i herbaty. Po kilku minutkach zaczęła mnie budzić. - Lucuś?
- Mmmmrrr słucham cię Nicole. - Przebudziłem się i przetarłem oczka.
- Zrobiłam nam śniadanko.
- Mniami. - Usiadłem w pozycji siedzącej i zacząłem jeść. - Mmmmmm piekielnie przepyszne kochanie.
- Hihihi. Smacznego pysiu.
- Dziękuje malinko i również tobie życzę smacznego. - Jadłem i piłem.
Po dłuższej chwili sama zaczęła jeść.
- Mmrrr..- Dolała koteczkom wody do miseczek i karmy. Potem wróciła do łóżka.
- Mmmmrrr, a jak nasze kotki się czują kocico? - Zapytałem, delikatnie oblizując swoje wargi bardzo seksownie.
- Mmrr chyba dobrze.
- To dobrze, a jak się moja kotka czuje? - Patrzyłem na nią, cicho mrucząc i powoli kończąc jeść.
- Zmęczona mrrrr...
- Jak cię rozbudzę to nie będziesz zmęczona kochanie. No i bardzo sexi wyglądasz w swojej seksownej kociej piżamce.
- Hihihihi, a jak wyglądam bez?
- A bez to wyglądasz piekielnie seksownie kochanie.
- Hahaha. - Przytuliła się do mnie.
- Mmmmrrr. - Bardziej ją przytuliłem do siebie przy okazji bawiąc się jej włosami. Naczynia wcześniej położyłem na swojej szafce.
- Aahhh...to co dziś robimy?
- Hmmm możemy się powygłupiać albo poleniuchować.
- Albo jeść haha.
- To też kochanie, mrrrr.
- To jemy! - Wzięła opakowanie z szafki.
- Z tobą to wszystkie słodkości świata bym zjadł.
- Nawet mnie?
- Mmmmrrr ciebie to bym zjadł, ale wolę cię wylizać.
- Na razie to możesz dać mi buzi.
- Z czystą piekielną rozkoszą dam ci buzi. - Dałem jej mokrego, soczystego buziaka w usta.
- Hihihihi. - Odwzajemniła po czym otworzyła paczuszkę.
- Mmmmrrr. - Poczęstowałem się jedzonkiem.
- Mmrrr.
- Mmmmrrr bardzo dobre jedzonko. - Jadł ze smakiem.
Potem kotki do nas przyszły. Bez czekania ani chwili dłużej pomogłem im wejść na łóżko.
- Mmmmrau.. - Chodziły sobie po nas.
Bella chodziła blisko Diabusia i można było zauważyć, że np. razem drapią drapak albo razem łapią pluszowe myszy oczywiście Dark nie zostawał nigdy z tyłu i razem się też bawili.
- Widzę, że nasz macho ma partnerkę. - Widziałem jak Diabuś wraz z Bellą się świetnie dogadują pod kątem już miłości.
- Hihi oj chyba tak hihi. A misiu właśnie ummm no bo Diabusia i Belli nie chcesz ale może chociaż Angel i Darka wykastrujemy? - Zaczęła do mnie mówić szeptem.
- W sumie możemy Angel i Darka wykastrować. - Również szeptałem.
- No dobrze... - Miziała je.
- Nasze słodziaki. - Również je miziałem.
- To jest rodzina słodziaczków hihi.
- Tak i z tym się zgadzam, hihi.
- Too misiu będziemy mieć sprawę w sądzie?
- Myślę, że tak ale spokojnie my ją wygramy.
- Mmmm... Ale ty tym wszystkim się zajmiesz?
- Oczywiście, że się tym wszystkim zajmę i dopilnuję by te babsko przegrało.
- Mhmm... A wiesz booooo... - Powiedziała cicho jakbym była przestraszona.
- Słucham cię kwiatuszku. - Przytuliłem ją i uspokajałem.
- Bo może wiesz albo nie ale chciałam kiedyś zrobić własne kosmetyki albo nawet perfumy czy cooś..i nie wiem..
- Oczywiście, że możesz zrobić własne kosmetyki i perfumy. I ja ci mogę pomóc w realizacji tego.
- Czyli to nie jest głupie i ma jakiś sens?
- Tak kochanie, to nie jest głupie i ma to ogromny sens.
- Mmm... No a..nie lepiej by było żebym to zrobiła po naszym ślubie? Już by było na twoje nazwisko.
- Misia, oczywiście że po naszym ślubie to zrobimy i wtedy będziesz moją panią Morningstar, ale nawet przed ślubem kocham tak na ciebie mówić.
- Wiem misiu ale no.. Też wiesz jak to jest z moimi pomysłami, że mam jakiś pomysł i już coś planuje, a potem to zostawiam..
- Wiem, ale spokojnie zrobię tak że ten pomysł się uda.
- Mmm... - Tylko mnie przytuliła.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuje ci to. - Wyszeptałem i dalej ją przytulałem i uspokajałem.
- Eeh no dobrze.. - Powiedziała słodko.
- Kocham to jak do mnie tak słodko mówisz cukiereczku. - Również powiedziałem słodkim głosem, dalej ją przytulając sobą jak i skrzydłami.
- Hihihi. - Kotki były zaciekawione i się tuliły do moich skrzydełek.
- Słodziaki również chcą się przytulić do moich skrzydeł. - Otuliłem je skrzydłami.
- Bo są przecudowne.
- Tak jak my kruszynko. - Dałem jej buziaka w usta.
- Hihi.
- Mmmmrrr moje słodziaki. - Miziałem je po kolei.
- Mmmmrrrrr. - Mruczały słodko.
Przesiadzieliśmy dosyć długo jak na nas przystało. Przytulaliśmy się, rozmawialiśmy i wygłupialiśmy.
- Hmmm. - Zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- Mmmmrrr. - Weszły nam na kolanka i chciały głaskanka.
Leżeliśmy cały dzień. No, ale mi się przysnęło, ale dalej ich przytulałem. Time skip. 4 dni później na lotnisku w Islandii.
- No dobra kochanie, zamówiłem nam limuzynę która do nas jedzie.
- I tak się trochę stresuje...
- Spokojnie, będzie dobrze zaufaj mi. - Przytuliłem ją i uspokajałem.
- Mmmm...
- Spokojnie, moja babcia jest przesympatyczną staruszką i na pewno cię polubi. - Wsiedliśmy do limuzyny, a bagaże mieliśmy w środku.
- Mhm... - Usiadła sobie wygodnie. - No ale jakoś tak nie wiem.. Ogólnie się martwię..
- A czym się martwisz perełko? - Zapytałem, patrząc na nią i przy okazji ją przytulając.
- Ehh no mówię, że ogólnie..
- Spokojnie kochanie, wszystko będzie dobrze. - Dalej ją uspokajałem i byliśmy w połowie drogi.
Oparła się o mnie, bo nic innego jej nie przyszło do głowy w tamtym momencie. Chwilę później. Byliśmy pod domem mojej babci. Zapukałem dwa razy i się odsunąłem od drzwi. Babulka otworzyła je bardzo ostrożnie.
- Ohhh! Mój drogi wnusio! - Przytuliła mnie.
- Hihi, cześć kochana babciu. - Wyglądało to jak urocze spotkanie wnuka z babcią po latach.
- Oh, no i jakże mogłabym zapomnieć o twojej damie. - Przytuliła Moon chwilę. -  Wchodzcie wchodzcie.
- Dziękujemy, moja dama wejdzie przodem. - Wpuściłem wilczkę do środka, a potem sam wszedłem z walizkami.
- Powiedzcie czy chcecie coś do picia? - Zapytała nas, a my się na nią patrzyliśmy.
- Oczywiście, ja bym poprosił kawę, a ty kochanie? - Zapytałem patrząc na nią.
- Zwykłą wodę..
- Dobrze, to już wam robie, a wy się rozgoście. - Odparła babulka.
- Dobrze, to może sobie usiądziemy na tarasie co ty na to skarbie? - Złapałem ją za rękę.
- Jak chcesz.. - Odparła.
- No chcę kochanie. - Poszliśmy na taras gdzie była sofa. Usiadliśmy na niej, a raczej ja usiadłem, a ona siedziała na moich kolanach.
- Mmm...- Siedziała trochę skrępowana.
- Shhhh spokojnie, będzie dobrze. - Uspokajałem ją.
W końcu przyszła z kawą dla mnie i szklanką wody dla Nicole.
- No. - Usiadła. - To jak tam wasza podróż?
- Nasza podróż minęła nam wyśmienicie no, ale najlepsze jeszcze przed nami. - Zaczerpnąłem łyka kawki.
- Czyli co? Coś zaplanowałeś? - Zapytała z czystej ciekawości.
- Generalnie tak, bo postanowiliśmy sobie pozwiedzać miasto no tak jak w przypadku Katanii co byliśmy pod koniec października. - Odparłem podczas dalszego tulenia jej.
- Ooohh czyli dużo zwiedzacie tak?
- Tak, dużo zwiedzamy ale mamy swoje dni w których możemy zostać w domu i sobie przeleżeć cały dzień. - Uśmiechnąłem się w stronę babci.
- Haha cieszę się, że wam się układa. No to jak masz na imię? - Zapytała Moon.
- Nicole..
- Dość niemieckie imię.. - Powiedziała babulka.
- Tak ale jestem w 100% Polką. - Odparła z uśmiechem na twarzy.
- Ooo, Lucyfer cię bardzo wychwalał przez telefon. Ale nadal nie rozumiem o co ci wnusiu chodziło z tym, że nie objąłeś tronu w niebie.
- Bo ja jestem archaniołem, ale jedyny tron jaki objąłem to ten w Piekle. - Powiedziałem prawdę.
- No, ale niby dlaczego ten w Piekle? - Zapytała mnie babulka.
- Długa historia, ale w skrócie mogę powiedzieć. - Wiedziałem doskonale, że powiedzenie prawdy na ten temat będzie dobrym pomysłem. - Kiedyś Ojciec był dla mnie strasznie nie miły. Robił ze mnie jakiegoś idiotę. Obrażał mnie tak samo jak mój nieudacznik brat bliźniak Michael, który trzyma się z nim. - Mówiąc to miałem przed oczami wszystkie wspomnienia. - Przez to wszystko znienawidziłem siebie do takiego stopnia, że wylądowałem w Piekle. Nawet w szkołach nie miałem za dobrze, bo miałem podobnie jak z Ojcem. No, ale któregoś dnia z niewinnego aniołka stałem się brutalnym diabłem. I dzięki temu zdobyłem popularność w szkołach jak i również teraz. Jestem straszliwie znaną osobą i moja perełka o tym wie. I jej to nie przeszkadza kim jestem jak jej powiedziałem, że jestem szatanem. Jestem dumny z tego, że nie jestem pod rozkazem Ojca bo to by było no cóż już przesadą. No, ale jestem straszliwie szczęśliwy że mam u boku najwspanialszą kobietę, która mnie pokochała takim jakim jestem. - Ucałował wierzch jej dłoni. - A ja ją również pokochałem taką jaka jest i to się przenigdy nie zmieni.
Babulka słuchała ze zrozumieniem i trochę się złapała za serce.
- Muszę iść po herbatę.. - Powiedziała babulka.
- Dobrze babciu, my tu poczekamy na ciebie. - Uśmiechnąłem się w kierunku babci, a potem przytuliłem do siebie swoją narzeczoną.
- Mmm... - Nadal tak siedziała jak wcześniej.
Babulka wróciła i przyniosła herbatę.
- Dlatego nie objąłem tronu w niebie, bo nie chciałem być jak mój Ojciec bądź też Michael. - Wdychałem jej zapaszek.
- Dobrze. - Piła powoli herbatę. - Ojj wnusiu wnusiu.. I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Nic babciu, jestem dumny z tego że jestem inny niż reszta rodziny. - Napiłem się swojej kawy.
- Czyli jesteś z tym szczęśliwy? - Zapytała.
- Oczywiście, że tak. Nawet Nicole jest szczęśliwa, że jestem taki jaki jestem. - Dalej piłem swoje picie.
- No cóż no..nie pozostaje mi nic innego jak to zaakceptować.. - Powiedziała babulka. - No ale wracając do tych milszych rzeczy to widzę, że Lucyfer słusznie cię do mnie komplementował. No prawdziwa anielica z ciebie, i pewnie skrzydła też masz przepiękne ale powiem szczerze, że ciekawa jestem jak będą wyglądały wasze dzieci haha.
- Bo to prawda jest i mój skarb jest moim aniołkiem. - Miziałem jej dłoń. - A co do dzieci to również mnie to bardzo ciekawi jak będą wyglądały. Obstawiam, że będą przecudowną mieszanką naszych genów. - Dodałem.
- No to chociaż o tyle dobrze. - Wzdychnęła z ulgą.
Nasza rozmowa trwała w najlepsze.

Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz