Ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. Mocno się wtuliłem, wdychając jej zapaszek.
- A-a-ale nie widziałam żebyś ich w ogóle używał.. - Wyszeptała.
- Bo czekałem na odpowiednią okazję i dzisiejszego wieczora to wszystko wykorzystam. - Wyszeptałem.
- Mmmm.. - Tylko mocniej się wtuliła.
- Mmmmrrr. - Bardziej ją przytuliłem i uspokajałem.
- Czyli jednak mnie kochasz?
- Oczywiście, że tak. Ja cię strasznie kocham maluszku.
- Ja ciebie teeeeeeeż...
- Mmmrrr i to się przenigdy nie zmieni. - Bawiłem się jej włosami.
- Hihihihihihi.
Jeszcze bardziej mnie przytulił przy okazji mnie ogrzewając.
- Mmmm. - Ziewnęła.
- Widzę, że ktoś tu zrobił się śpiący, więc może się położymy do spanka albo się zdrzemniemy. - Sam po chwili ziewnąłem.
- No może.. ja ostatnio się wcześnie robie śpiąca.
- Pewnie dlatego, że późno idziemy spać i śpimy bardzo długo. - Odparłem dalej ją przytulając.
- Mmm..nie wiem....
- Mmmrrrrr może się prześpimy kochanie?
- Możemy... Mmmr... Ale jak coś to mnie obudź bo mówiłeś, że wykorzystasz te rzeczy i nie chce ci nic psuć.
- Spokojnie możemy rano je wykorzystać kochanie na spokojnie. - Wziąłem ją na rączki i zacząłem iść do sypialni.
- No dobrze...mmrrr... - Zaczęła przymykać oczka w moich ramionach.
- Mmmrrrr. - Byliśmy już w sypialni. Delikatnie ją położyłem na łóżku, potem sam się położyłem obok niej.
- Mmm..a nie chciałbyś mi może zrobić małego masażu??
- Oczywiście, że chce ci zrobić mały masażyk. - Zacząłem jej robić masażyk.
Leżała z przyjemności na brzuszku aż w końcu zasnęła. Przykryłem ją kołdrą i dałem jej buziaka w usta szepcząc: Dobranoc królowo. Po czym sam zasnąłem mając ją pod swoim ramieniem. Coraz mocniej się wtulała we mnie podczas snu, że aż przebudziła się o 5 rano. Dalej spałem mając płytki sen. Wyszła z uścisku by pójść do toalety. Mimo wszystko jeszcze spałem, ale ktoś zaczął pukać do drzwi. Wszystko widziała jak za mgłą ale w końcu wyszła z łóżka i podeszła do drzwi.
- Hmm? - Jest w swojej kociej piżamce.
- Dzień dobry! Z tej strony starszy aspirant Jones i aspirant sztabowy Davies. - Wylegitymowali się.
- Mmmm dzień dobry.. - Sprawdziła godzinę i przetarła oczy. - A co państwo tu robią tak wcześnie rano?
- My w sprawie gróźb jakie dostawała nasza pani W od strony mieszkańca tego budynku. - Powiedział Jones.
- Mmmmm to znaczy? W ogóle to niech państwo wejdą. - Troszkę się cofnęła.
- Dziękujemy. - Weszli do środka..
- To znaczy, że podczas rozmowy dostawała nie miłe groźby od pana M. - Powiedział Davies.
- Mmmm to obudzę mojego męża to to z państwem wyjaśni dobrze?
- Dobrze. - Odparli wspólnie.
Gdy szła do mnie delikatnie było widać zarysy koronki na brzegach jej majtek plus gdy wchodziła po tych małych schodkach widać było jej tyłeczek.
- Lucii. - Szeptała i mnie szturchnęła.
- Mmmm tak kochanie? - Przebudziłem się i przetarłem oczy.
- Bo tu policjanci są...
- A po co oni tu przyszli i to jeszcze tak wcześnie? - Wstałem i ubrałem na siebie czerwony szlafrok.
- No nie wiem... Dlatego cie budze...
- Dobrze, to się dowiemy po co przyszli. - Dałem jej buziaka w usta i poszedłem do nich. - Dzień dobry.
Szła za mną powoli dalej przecierając oczy.
- Dzień dobry. - Powiedzieli wspólnie.
- My w sprawie gróźb, które nasza ofiara czyli pani W dostawała w swoim kierunku od pana. I pan nie zdaje sobie sprawy, że za to można dostać wyrok w zawiasach. - Odparł Jones.
- Pan Lucyfer Morningstar o ile się nie mylę, tak? - Davies spojrzał na notes, a potem na mnie.
Bez słowa wilczka się przytuliła do mnie.
- No tak, ale ona mojej żonie groziła jak i również mi więc to my tu jesteśmy ofiarami nie ona. - Powiedziałem spokojnym tonem głosu dalej ją przytulając.
- Mhmm... - Potwierdziła moje słowa.
- Mają państwo dowody na to? - Zapytał Jones. - Bo bez nich jest nam ciężko uwierzyć w pana słowa.
- Oczywiście, że mam. - Wyjąłem telefon z kieszeni szlafroka i zacząłem im pokazywać esemesy jakie dostawałem od niej jak i również zdjęcia, które nie wyglądały zbyt dobrze. - I jak? Wierzycie mi i mojej żonie?
- Tak, wierzymy i jeżeli chce pan to może pan wykorzystać w sprawie sądowej o której jej rozpoczęcie jeszcze nie wiemy. - Powiedział Davies.
- Mmmm ja też będę brała w tym udział?
- Oczywiście, że tak bo pani zeznania i dowody również będą brane pod uwagę. - Odparł Jones.
- Mmrrr..no dobrze...
- Jeżeli będzie coś wiadome o sprawie damy wam znać i niech pan sobie zapisze ten numer. - Davies zaczął mi dyktować numer, a on ja zacząłem go zapisywać w kontaktach.
- Czyli mam rozumieć, że jesteście po naszej stronie, tak? - Zapytałem. Potem po wykonanych wcześniej czynnościach schowałem telefon z powrotem do kieszeni od szlafroka.
- Tak, jesteśmy po waszej stronie. - Odpowiedzieli wspólnie.
- Mmmr... - Zwieszał jej się głowa i przymykały oczy.
- No dobrze to dowidzenia państwu i spokojnego dnia wam życzymy. - Wyszli zamykając za sobą drzwi.
- Dowidzenia, a teraz chodź się połóżmy bo jest za wcześnie. - Powiedziałem. No, a potem wziąłem ją na rączki.
W moich ramionach od razu zamknęła oczy znowu ziewając.
- Moja kruszynka. - Powiedziałem do siebie po czym poszedłem do sypialni. Gdy już byliśmy na miejscu to já delikatnie położyłem na łóżku i przykryłem kołdrą. - Śpij dobrze królowo. - Ucałowałem ją delikatnie w usta. Potem sam zasnąłem obok niej, wcześniej wyjmując telefon z kieszeni szlafroka i kładąc go na szafkę.
Próbowała zasnąć, ale się tylko wierciła. Przytuliłem ją do siebie podczas snu.
- Luci... Jednak muszę jeszcze do łazienki iść...
Jakoś się wygramoliła z łóżka po czym poszła do łazienki. Gdy wróciła to rzuciła się na łóżko. Przykryła się po uszy, znowu przetarła oczka i przytuliła poduszkę. No, ale ja wszystko słyszałem podczas snu i musiałem ją do siebie przytulić.
- Mmmrrr. - Wtuliła się i szybko zasnęła.
Spaliśmy dosyć długo jak na nas przystało. Praktycznie o 11 się przebudziła, a ja dalej spałem cicho mrucząc i mówiąc jej same słodkie słówka.
- Mmmmrrr. - Wstała i poszła nam zrobić śniadanie i herbaty. Po kilku minutkach zaczęła mnie budzić. - Lucuś?
- Mmmmrrr słucham cię Nicole. - Przebudziłem się i przetarłem oczka.
- Zrobiłam nam śniadanko.
- Mniami. - Usiadłem w pozycji siedzącej i zacząłem jeść. - Mmmmmm piekielnie przepyszne kochanie.
- Hihihi. Smacznego pysiu.
- Dziękuje malinko i również tobie życzę smacznego. - Jadłem i piłem.
Po dłuższej chwili sama zaczęła jeść.
- Mmrrr..- Dolała koteczkom wody do miseczek i karmy. Potem wróciła do łóżka.
- Mmmmrrr, a jak nasze kotki się czują kocico? - Zapytałem, delikatnie oblizując swoje wargi bardzo seksownie.
- Mmrr chyba dobrze.
- To dobrze, a jak się moja kotka czuje? - Patrzyłem na nią, cicho mrucząc i powoli kończąc jeść.
- Zmęczona mrrrr...
- Jak cię rozbudzę to nie będziesz zmęczona kochanie. No i bardzo sexi wyglądasz w swojej seksownej kociej piżamce.
- Hihihihi, a jak wyglądam bez?
- A bez to wyglądasz piekielnie seksownie kochanie.
- Hahaha. - Przytuliła się do mnie.
- Mmmmrrr. - Bardziej ją przytuliłem do siebie przy okazji bawiąc się jej włosami. Naczynia wcześniej położyłem na swojej szafce.
- Aahhh...to co dziś robimy?
- Hmmm możemy się powygłupiać albo poleniuchować.
- Albo jeść haha.
- To też kochanie, mrrrr.
- To jemy! - Wzięła opakowanie z szafki.
- Z tobą to wszystkie słodkości świata bym zjadł.
- Nawet mnie?
- Mmmmrrr ciebie to bym zjadł, ale wolę cię wylizać.
- Na razie to możesz dać mi buzi.
- Z czystą piekielną rozkoszą dam ci buzi. - Dałem jej mokrego, soczystego buziaka w usta.
- Hihihihi. - Odwzajemniła po czym otworzyła paczuszkę.
- Mmmmrrr. - Poczęstowałem się jedzonkiem.
- Mmrrr.
- Mmmmrrr bardzo dobre jedzonko. - Jadł ze smakiem.
Potem kotki do nas przyszły. Bez czekania ani chwili dłużej pomogłem im wejść na łóżko.
- Mmmmrau.. - Chodziły sobie po nas.
Bella chodziła blisko Diabusia i można było zauważyć, że np. razem drapią drapak albo razem łapią pluszowe myszy oczywiście Dark nie zostawał nigdy z tyłu i razem się też bawili.
- Widzę, że nasz macho ma partnerkę. - Widziałem jak Diabuś wraz z Bellą się świetnie dogadują pod kątem już miłości.
- Hihi oj chyba tak hihi. A misiu właśnie ummm no bo Diabusia i Belli nie chcesz ale może chociaż Angel i Darka wykastrujemy? - Zaczęła do mnie mówić szeptem.
- W sumie możemy Angel i Darka wykastrować. - Również szeptałem.
- No dobrze... - Miziała je.
- Nasze słodziaki. - Również je miziałem.
- To jest rodzina słodziaczków hihi.
- Tak i z tym się zgadzam, hihi.
- Too misiu będziemy mieć sprawę w sądzie?
- Myślę, że tak ale spokojnie my ją wygramy.
- Mmmm... Ale ty tym wszystkim się zajmiesz?
- Oczywiście, że się tym wszystkim zajmę i dopilnuję by te babsko przegrało.
- Mhmm... A wiesz booooo... - Powiedziała cicho jakbym była przestraszona.
- Słucham cię kwiatuszku. - Przytuliłem ją i uspokajałem.
- Bo może wiesz albo nie ale chciałam kiedyś zrobić własne kosmetyki albo nawet perfumy czy cooś..i nie wiem..
- Oczywiście, że możesz zrobić własne kosmetyki i perfumy. I ja ci mogę pomóc w realizacji tego.
- Czyli to nie jest głupie i ma jakiś sens?
- Tak kochanie, to nie jest głupie i ma to ogromny sens.
- Mmm... No a..nie lepiej by było żebym to zrobiła po naszym ślubie? Już by było na twoje nazwisko.
- Misia, oczywiście że po naszym ślubie to zrobimy i wtedy będziesz moją panią Morningstar, ale nawet przed ślubem kocham tak na ciebie mówić.
- Wiem misiu ale no.. Też wiesz jak to jest z moimi pomysłami, że mam jakiś pomysł i już coś planuje, a potem to zostawiam..
- Wiem, ale spokojnie zrobię tak że ten pomysł się uda.
- Mmm... - Tylko mnie przytuliła.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuje ci to. - Wyszeptałem i dalej ją przytulałem i uspokajałem.
- Eeh no dobrze.. - Powiedziała słodko.
- Kocham to jak do mnie tak słodko mówisz cukiereczku. - Również powiedziałem słodkim głosem, dalej ją przytulając sobą jak i skrzydłami.
- Hihihi. - Kotki były zaciekawione i się tuliły do moich skrzydełek.
- Słodziaki również chcą się przytulić do moich skrzydeł. - Otuliłem je skrzydłami.
- Bo są przecudowne.
- Tak jak my kruszynko. - Dałem jej buziaka w usta.
- Hihi.
- Mmmmrrr moje słodziaki. - Miziałem je po kolei.
- Mmmmrrrrr. - Mruczały słodko.
Przesiadzieliśmy dosyć długo jak na nas przystało. Przytulaliśmy się, rozmawialiśmy i wygłupialiśmy.
- Hmmm. - Zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- Mmmmrrr. - Weszły nam na kolanka i chciały głaskanka.
Leżeliśmy cały dzień. No, ale mi się przysnęło, ale dalej ich przytulałem. Time skip. 4 dni później na lotnisku w Islandii.
- No dobra kochanie, zamówiłem nam limuzynę która do nas jedzie.
- I tak się trochę stresuje...
- Spokojnie, będzie dobrze zaufaj mi. - Przytuliłem ją i uspokajałem.
- Mmmm...
- Spokojnie, moja babcia jest przesympatyczną staruszką i na pewno cię polubi. - Wsiedliśmy do limuzyny, a bagaże mieliśmy w środku.
- Mhm... - Usiadła sobie wygodnie. - No ale jakoś tak nie wiem.. Ogólnie się martwię..
- A czym się martwisz perełko? - Zapytałem, patrząc na nią i przy okazji ją przytulając.
- Ehh no mówię, że ogólnie..
- Spokojnie kochanie, wszystko będzie dobrze. - Dalej ją uspokajałem i byliśmy w połowie drogi.
Oparła się o mnie, bo nic innego jej nie przyszło do głowy w tamtym momencie. Chwilę później. Byliśmy pod domem mojej babci. Zapukałem dwa razy i się odsunąłem od drzwi. Babulka otworzyła je bardzo ostrożnie.
- Ohhh! Mój drogi wnusio! - Przytuliła mnie.
- Hihi, cześć kochana babciu. - Wyglądało to jak urocze spotkanie wnuka z babcią po latach.
- Oh, no i jakże mogłabym zapomnieć o twojej damie. - Przytuliła Moon chwilę. - Wchodzcie wchodzcie.
- Dziękujemy, moja dama wejdzie przodem. - Wpuściłem wilczkę do środka, a potem sam wszedłem z walizkami.
- Powiedzcie czy chcecie coś do picia? - Zapytała nas, a my się na nią patrzyliśmy.
- Oczywiście, ja bym poprosił kawę, a ty kochanie? - Zapytałem patrząc na nią.
- Zwykłą wodę..
- Dobrze, to już wam robie, a wy się rozgoście. - Odparła babulka.
- Dobrze, to może sobie usiądziemy na tarasie co ty na to skarbie? - Złapałem ją za rękę.
- Jak chcesz.. - Odparła.
- No chcę kochanie. - Poszliśmy na taras gdzie była sofa. Usiadliśmy na niej, a raczej ja usiadłem, a ona siedziała na moich kolanach.
- Mmm...- Siedziała trochę skrępowana.
- Shhhh spokojnie, będzie dobrze. - Uspokajałem ją.
W końcu przyszła z kawą dla mnie i szklanką wody dla Nicole.
- No. - Usiadła. - To jak tam wasza podróż?
- Nasza podróż minęła nam wyśmienicie no, ale najlepsze jeszcze przed nami. - Zaczerpnąłem łyka kawki.
- Czyli co? Coś zaplanowałeś? - Zapytała z czystej ciekawości.
- Generalnie tak, bo postanowiliśmy sobie pozwiedzać miasto no tak jak w przypadku Katanii co byliśmy pod koniec października. - Odparłem podczas dalszego tulenia jej.
- Ooohh czyli dużo zwiedzacie tak?
- Tak, dużo zwiedzamy ale mamy swoje dni w których możemy zostać w domu i sobie przeleżeć cały dzień. - Uśmiechnąłem się w stronę babci.
- Haha cieszę się, że wam się układa. No to jak masz na imię? - Zapytała Moon.
- Nicole..
- Dość niemieckie imię.. - Powiedziała babulka.
- Tak ale jestem w 100% Polką. - Odparła z uśmiechem na twarzy.
- Ooo, Lucyfer cię bardzo wychwalał przez telefon. Ale nadal nie rozumiem o co ci wnusiu chodziło z tym, że nie objąłeś tronu w niebie.
- Bo ja jestem archaniołem, ale jedyny tron jaki objąłem to ten w Piekle. - Powiedziałem prawdę.
- No, ale niby dlaczego ten w Piekle? - Zapytała mnie babulka.
- Długa historia, ale w skrócie mogę powiedzieć. - Wiedziałem doskonale, że powiedzenie prawdy na ten temat będzie dobrym pomysłem. - Kiedyś Ojciec był dla mnie strasznie nie miły. Robił ze mnie jakiegoś idiotę. Obrażał mnie tak samo jak mój nieudacznik brat bliźniak Michael, który trzyma się z nim. - Mówiąc to miałem przed oczami wszystkie wspomnienia. - Przez to wszystko znienawidziłem siebie do takiego stopnia, że wylądowałem w Piekle. Nawet w szkołach nie miałem za dobrze, bo miałem podobnie jak z Ojcem. No, ale któregoś dnia z niewinnego aniołka stałem się brutalnym diabłem. I dzięki temu zdobyłem popularność w szkołach jak i również teraz. Jestem straszliwie znaną osobą i moja perełka o tym wie. I jej to nie przeszkadza kim jestem jak jej powiedziałem, że jestem szatanem. Jestem dumny z tego, że nie jestem pod rozkazem Ojca bo to by było no cóż już przesadą. No, ale jestem straszliwie szczęśliwy że mam u boku najwspanialszą kobietę, która mnie pokochała takim jakim jestem. - Ucałował wierzch jej dłoni. - A ja ją również pokochałem taką jaka jest i to się przenigdy nie zmieni.
Babulka słuchała ze zrozumieniem i trochę się złapała za serce.
- Muszę iść po herbatę.. - Powiedziała babulka.
- Dobrze babciu, my tu poczekamy na ciebie. - Uśmiechnąłem się w kierunku babci, a potem przytuliłem do siebie swoją narzeczoną.
- Mmm... - Nadal tak siedziała jak wcześniej.
Babulka wróciła i przyniosła herbatę.
- Dlatego nie objąłem tronu w niebie, bo nie chciałem być jak mój Ojciec bądź też Michael. - Wdychałem jej zapaszek.
- Dobrze. - Piła powoli herbatę. - Ojj wnusiu wnusiu.. I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Nic babciu, jestem dumny z tego że jestem inny niż reszta rodziny. - Napiłem się swojej kawy.
- Czyli jesteś z tym szczęśliwy? - Zapytała.
- Oczywiście, że tak. Nawet Nicole jest szczęśliwa, że jestem taki jaki jestem. - Dalej piłem swoje picie.
- No cóż no..nie pozostaje mi nic innego jak to zaakceptować.. - Powiedziała babulka. - No ale wracając do tych milszych rzeczy to widzę, że Lucyfer słusznie cię do mnie komplementował. No prawdziwa anielica z ciebie, i pewnie skrzydła też masz przepiękne ale powiem szczerze, że ciekawa jestem jak będą wyglądały wasze dzieci haha.
- Bo to prawda jest i mój skarb jest moim aniołkiem. - Miziałem jej dłoń. - A co do dzieci to również mnie to bardzo ciekawi jak będą wyglądały. Obstawiam, że będą przecudowną mieszanką naszych genów. - Dodałem.
- No to chociaż o tyle dobrze. - Wzdychnęła z ulgą.
Nasza rozmowa trwała w najlepsze.
CZYTASZ
Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]
Short StoryPiąta część książki Fallen Angel. Jeżeli nie wiesz co będzie się działo to zapraszam do przeczytania czwartej części. The devil is real... and He is not the little red man with horns and a tall. He can be beautiful because he is fallen angel and he...