Chwilę później. Byliśmy w limuzynie wraz z swoimi walizkami, które mamy w bagażniku. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy w trakcie podróży na lotnisko.
- Nie mogę się tu położyć? - Zapytała, dalej patrząc mi w oczy.
- Możesz, połóż się na moich kolanach kochanie.
- Dziękuję misiu... - Położyła się i głowę miała na moich kolanach.
- Dla ciebie złociutka wszystko zrobię. - Otuliłem ją jakoś by mi nie spadła.
Podziwiałem widoki zza ciemnych szyb samochodu no, ale miałem małe ciarki gdy pomyśłałem o szpiegowaniu mnie i tego co robię.
- Mmm..... - Delikatnie się poprawiła na siedzeniu.
Głaskałem ją po główce przez całą drogę.
- Luci? Włączysz cicho radio? Chce mi się drzemąć..
- Radio, oczywiście. - Włączyłem w swoim telefonie radio i je na moją prośbę dał cicho. - Słodkich snów ci życzę kochanie. - Dałem jej buziaka w nosek.
- Mmmmm...- Powoli przymykały jej się oczy.
Gdy ona sobie słodko spała to ja starałem się nie zderzemnąć podczas tej podróży. No i się nie zdrzemnąłem, bo pisałem na telefonie w wiadomościach esemes z moimi prywatnymi pilotami na temat tego, że niedługo będziemy już na samych płytach lotniska.
- Mrrrr.... - Delikatnie oddychała.
- Mmmrrr. - Dalej ją głaskałem po główce przy okazji dając jej całusa w czółko.
Moon co chwila się przebudzała i na nowo zasypiała.
- Spokojnie jesteśmy prawie na lotnisku, a właściwie to już na jego płytach. - Dalej ją głaskałem po główce.
- Mmmm... - Próbowała się rozbudzić.
Byliśmy już w hangarze gdzie nasz samolot był. Delikatnie ją ucałowałem w usta.
- Mmmrrr wstajemy słodziutka. Już jesteśmy na miejscu. - Dalej ją głaskałem po główce.
- Mmmm....ale Luci.. - Przetarła oczy.
- Mmm tak kochanie? I spokojnie prześpisz się w samolocie będąc we mnie wtulona.
- Mmm...a weźmiesz nasze rzeczy? Proszę..
- Spokojnie wezmę je. - Odparłem z uśmieszkiem na twarzy.
- Mmm.... - Zmarnowana szła w stronę wejścia do samolotu.
Gdy już szliśmy do samolotu. To wilczka szła tuż przede mną po tych schodkach, więc robiłem za jej ochroniarza. Gdy już byłem w progu drzwi jakimś cudem oberwałem w prawą nogę, ale się tym nie przejąłem gdy szukałem nam idealnego miejsca w samolocie. Prawa nogawka robiła się czerwona od krwi.
- Usiądź sobie na tej piekielnie wygodnej kanapie kochanie, a ja schowam na górę nasze walizki. - Wziąłem po jednej z walizek i zacząłem je chować.
- No dobra..mm.. - Zauważyła moją nogę, ale pomyślałam, że miała zwidy.
- A i jedzenie jak i picie masz całkowcie darmowe kochanie - Usiadłem obok niej, przytulając ją jednym ramieniem.
- Mówi wasz kapitan Sergio. Maszyna zaraz wzbije się w powietrze, więc życzę państwu udanego lotu. - Powiedział Sergio, który zamknął drzwi maszyny jednym guzikiem i po chwili nią ruszył.
- Luci co ci się stało z nogą? - Zapytała mnie zmartwiona wilczyca.
- Z nogą? - Spojrzałem się na nogę, dotknąłem rany po chwili miałem krew na dłoni. - Ja nie powinienem krwawić, n-nie powinienem bo jestem nieśmiertelny. - Robiło mi się słabo. - Nie wiem skąd mam tą ranę, ale ktoś musiał mnie postrzelić i ten ktoś to może być jeden. A mówię o kolesiu co miał ostatnio wywiad z prezenterem. I to on pewnie chce mnie załatwić i dać komuś moją głowę jako trofeum. - Dalej robiło mi się słabo.
- Luci proszę cię.. - Przytuliła moją głowę do siebie. - Chcesz chusteczki czy coś?
- Mogą być chusteczki. - Przytuliłem bardziej swoją głowę do niej, a w międzyczasie podwinąłem prawą nogawkę.
- Proszę kochanie. - Podała mi paczkę chusteczkę do rąk po czym je wziąłem. - Luci, nie ma nikogo żeby chociaż nam pomógł?
- Są, jest dwóch pilotów ale oni wiadomo prowadzą samolot. - Kątem oka zerknąłem w lewo. Byliśmy w powietrzu, więc było dobrze bo wracamy do domu. - I jest jeszcze stewardessa Olivia, ale ona chyba w łazience urzęduje. - Byłem blady jak ściana.
- Mam to gdzieś! Zawołaj ją do cholery!
- Olivia! - Zacząłem ją wołać i po chwili przyszła.
- Tak szefie? - Stewardessa zobaczyła, że jestem blady, a potem zerknęła na nogę. - Co z szefem? I dlaczego jesteś w takim stanie?
- Ktoś mnie przostrzelił w kolano więc już teraz wiesz, a teraz leć po apteczkę Olivio. - Przytuliłem się do Moon.
- Ciii.. - Wilczka przytuliła moją głowę.
- Dobra już jestem. - Odparła Olivia i zaczęła opatrywać moją prawą nogę.
- Dzięki ci kochanie i tobie Olivio. - Cicho syknąłem, bo Olivia polała ranę wodą utlenioną. Stewardessa widząc to postanowiła, że ja mam sam to zrobić. - Dzięki, sam to zrobię. - Jakoś samodzielnie opatrzyłem ranę.
Nicole dalej mnie miziała.
- Jakby nie rozumiem, bo szefie Ty jesteś nieśmiertelny więc nie powineneś krwawić ale jednak do tego doszło. - Powiedziała Olivia, a ja przytuliłem się do Moon.
- Heh, najwidoczniej mnie nie znasz tak dobrze jak Nicole czyli twoja przyszła szefowa, która będzie ze mną rządziła. - Ucałowałem Nici w dłoń, a potem w usta.
- Mmmm.. - Moon uśmiechnęła się ciepło i delikatnie się zarumieniła.
- No bo nie znam, a poza tym trzymam za was kciuki byście mieli udane wesele, ślub i rodzinę jak zostaniecie kiedyś rodzicami. - Powiedziała Olivia.
- Dziękujemy hihi. - Odparła moja narzeczona.
- Dla was zawsze kochani i jestem dumna, że Diabeł znalazł swoją prawdziwą miłość po wielu latach. - Odparła kobieta, która usiadła naprzeciwko nas.
- Hihi. - Wilczka dalej mnie głaskała. - Czyli co? Znowu cię ktoś postrzelił czy co?
- Tak i mam złe przeczucia, że to może być ta sama osoba co mnie postrzeliła przed domem babci. - Masowałem kolano, dalej się przytulając do swojej partnerki.
- Mmmm.. - Partnerka przytuliła mnie do siebie.
- Jak znowu? - Olivia nie wiedziała o co chodzi.
- Ktoś go próbuje upolować. - Odparła Nici, a ja dalej masowałem kolano.
- Tak i to już drugi raz w to samo miejsce oberwałem. - Masowałem dalej kolano.
- Ciii... - Narzeczona dalej mnie głaskała i dała mi buzi niczym mama troszcząca się o synka.
- Ja bym wiesz na twoim miejscu uważała jak będziesz wychodził z samolotu jak wylądujemy. - Olivia zerknęła na zegarek w telefonie i zobaczyła, że jest całkowicie inna godzina. - Mam wrażenie, że właśnie jesteśmy prawie w USA.
- Ja zawsze uważam, ale wiesz mógłbym wezwać mojego brata by spowolnił czas i bym w ten sposób uniknąłbym tego, ale wolę się przemęczyć z bólem kolana. - Odwzajemniłem buziaka. - I dodam, że ja szybko się regeneruje.
- Luci...ale ja się martwię. - Powiedziała Moon zmartwionym głosem.
- Wiem złociutka i cię kocham ponad wszystko. - Złapałem ją za dłoń, którą miziałem. - Ja o ciebie również się martwię kochanie.
- Luci, ale tobie życie zagraża. - Powiedziała wilczka mając nadzieję, że mnie nie straci na zawsze.
- Nicole ma rację i każdy się o ciebie martwi, bo z tobą Lucyferze coś się dzieje. Jesteś podatni na pociski i stajesz się nie Lucyferem. - Powiedziała Olivia.
- Wiem kochanie, ale naprawdę uważam na siebie bo jestem tobie przeznaczony od początków twoich narodzin. - Dalej miziałem jej dłoń.
- Hihihi oj Luci. - Moon mocno się do mnie przytuliła.
Z głośników usłyszałem głos drugiego pilota.
- Szanowni podróżnicy jesteśmy nad Stanami Zjednoczonymi, więc za niedługo lądujemy w Los Angeles. - Powiedział Mateo, ten drugi pilot.
- Też cię kocham Nicole. - Odwzajemniłem tulasa.
Wilczyca chciała już tylko bezpiecznie wrócić do domu. Przymknąłem oczy i moja głowa zsunęła się z oparcia na jej ramię. Zasnąłem z nadzieją, że wrócimy bezpiecznie do domu.
- Widzę, że macie wspólny język w rozmowie jak i również każdy z was zna pewnie mowę ciała tej drugiej połówki. - Powiedziała Olivia.
- Ohh umm nooo chyba tak hehh. - Moon przytuliła moją głowę.
Dużo godzin później. Byliśmy już na pasie startowym gdzie praktycznie piloci kierowali maszynę do hangaru. Olivia jak i reszta załogi robili to co mają robić jak są w pracy no, a ja dalej spałem w tej samej pozycji. Chwilę później. Powoli zacząłem się przebudzać, a wilczyca dalej cicho mnie głaskała sama powoli zasypiając.
- Mmmmm.... - Mruczała pod nosem.
- Mmmm dzień dobry kochanie, zaraz będziemy w domu. W domu w którym zaśniemy. - Ucałowałem ją w policzek, a do nas przyszedł Mateo ten drugi pilot.
- Dzień dobry wam. Widzę, że. - Zobaczył na nogę, która już miała zasłoniętą ranę nogawką. - Oouuu będę wam musiał pomóc z walizkami.
- Nie trzeba. - Wstałem i kulejąc do niego podszedłem. - Nie trzeba brachu. - Poklepałem go po ramieniu.
- A może jednak, wiesz że możesz się wypierdolić na tych schodkach z walizkami jak będziesz tak szedł kulejąc. - Odparł Mateo, a ja się uśmiechnąłem.
Przez to, że wstałem to Moon delikatnie opadła na tą kanape i troche wyglądała jak jakaś madam na teledysku.
- No dobra panie pilocie możesz mi pomóc z walizkami aż do momentu ich zaniesienia do bagażnika. - Odparłem.
- Dobra to chodź i weź swoją śpiącą królewnę ze sobą. I nie zapomnij udobruchać jak wstanie. - Odparł Mateo, który już z walizkami schodził po schodkach na dół.
- Dobra, a teraz nie pierdol i z tymi walizkami jeszcze wejdziesz do mnie do domu. - Wziąłem ją na ręce i szedłem tuż za nim.
- Tak jest szefie. - Mateo schował walizki do bagażnika, który potem zamknął. Następnie wsiadł do mojego drugiego auta, który kiedyś zakupiłem gdyby by mi był potrzebny kiedyś na jakąś sytuację. - Dobra, a teraz do LUX szefie?
- Tak Mateo. - Odparłem siedząc z tyłu mając ją na kolanach.
- Mmrrrr. - Z racji zimna się wybudziła, ale potem znowu było jej ciepło.
- Dobrze szefie. - Ruszył samochodem kierując się w stronę LUX.
- Mmmrrrr. - Głaskałem ją po policzku, ramionach po prostu tam gdzie mogłem żeby jej nie wybudzić, bo wiedziałem że ona potrzebuje teraz odrobinę dużo snu.
- Mmmmmm... - Obróciła się jakoś i dalej zamknęła oczy. - Na pewno mogę spać? - Wymruczała zaspana.
- Tak kochanie, możesz spać bo i tak cię zaniosę do łóżka. No, a później rozbiorę cię do majtek i przykryje kołdrą. - Dałem jej buziaka w nosek.
- Luci! - Uśmiechnęła się i próbowała dalej zasnąć.
- Słyszę, że twoja królowa wstała. - Odezwał się Mateo, który dalej jechał w stronę miejsca docelowego. - I przy okazji dobry wieczór kochana.
- Ojj skarbie, możesz dalej spać bo jak na razie przejeżdżamy przez most. - Głaskałem ją po policzku.
- Dzień dobry! - Delikatnie wykrzyczała i się grzebała w moich ramionach układając się do snu.
- A dzień dobry i dobranoc. - Odparł mężczyzna, który dalej jechał w stronę naszego domu.
- Słodkich snów ci życzę kochanie. - Dałem jej buziaka w jej słodkie usteczka. - Śpij dobrze kruszynko.
- Mmmmm... - Jeszcze raz ziewnęła, że a z powrotem zasnęła.
Chwilę później pod penthousem. Samochód zoostał zaparkowany idealnie przed wejściem do lokalu.
- Dobra ja zabieram walizki, a ty swoją ukochaną. - Odparł Mateo, który zabrał walizki i szedł z nimi powoli do penthouse. Na wszelki wypadek dałem mu klucze.
- Dobra. - Wziąłem ją na rączki i za pomocą telekinezy otworzyłem sobie drzwi od samochodu, a gdy z niego wysiadłem to od razu go zamknąłem.
W środku LUX niechcący napotkałem Ewę z drinkiem w rękach.
- Oooo witam państwa Morningstar hahaha. - Powiedziała Ewa będąc zaskoczona naszym powrotem do Los Angeles.
- Witam, a ty już kolejnego pijesz? - Zapytałem, mając ją nadal na ręcach.
- Nudzi nam się, a Trixie i tak już poszła do pokoju. - Odparła i wzięła łyka drinka.
- No tak, zapomniałbym że gdy mnie nie ma to w lokalu jest cisza, mam rację? - Posłałem jej uśmiech. - A i dokończmy rozmowę w penthousie, bo muszę tu kogoś utulić do snu.
- A czemu ona śpi? - Zapytała, bo była ciekawa dlaczego Moon śpi.
- Zmęczona po podróży jest dlatego. - Gdy wchodziłem już powoli po schodach to zagadał mnie na chwilę Mateo.
- Dobra szefie, walizki położyłem w salonie, więc klucze mi są już nie potrzebne. - Odparł mężczyzna, który schował mi klucze do kieszeni od marynarki.
- Dzięki, a zakluczałeś drzwi jak wychodziłeś? - Zapytałem dla pewności.
- Oczywiście, że nie i trzymaj się brachu. - Poklepał mnie po ramieniu. Później kierował się w stronę wyjścia.
- Mmmm.... - Moon cicho mruczała przez sen.
- Także no, chodźmy do penthouse. - Odparłem i szedłem w stronę naszego domu.
Gdy weszliśmy do środka to kotki od razu nas rozpoznały. Miałczały i podbiegały do nas.
- No dzień dobry moje mała szkraby. - Przywitałem się z nimi po czym poszedłem zanieść ją do sypialni. - Ewo, czy mogłabyś zerknąć na nie? Bo muszę kogoś utulić do snu.
- No dobra. - Odparła i poszła usiąść na kanapę.
- Mmm... - Moon dalej mruczała przez sen.
- Ale spokojnie dołącze do ciebie i sobie pogadamy. - Odparłem, posłałem Ewie uśmiech. Potem już byłem w sypialni gdzie ją położyłem delikatnie na łóżko i zacząłem równie delikatnie ją rozbierać aż do samych majteczek.
- Mmm..Luci.. - Zaczęła się wybudzać.
- Mmmm słucham cię moja perełko. - Gładziłem ją po policzku.
- Jesteśmy już w domu?
- Oczywiście, że tak poza tym leżysz na królewskim łożu. - Wymruczałem. No i Moon była już na samych majtkach.
- Mmm...i moge iść spać?
- Tak kicia, możesz pójść spać. - Dałem jej buziaka w usta.
- No dobra mmrrr... - Obróciła się i zasnęła.
- Dobranoc kochanie, kolorowych snów ci życzę. - Przykryłem ją kołderką. Potem poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie obok Ewy. Zauważyła mnie jak nienormalnie szedłem. - Królowa śpi, więc możemy sobie porozmawiać na przeróżne tematy.
- No too opowiedz jak było. - Kotki zaczęły na mnie włazić. - Stęskniły się za wami haha.
- Było zajebiście. - Usiadłem na kanapie kuśtykając. - Odwiedziłem moją babcię, zjedliśmy przepyszną kolację we dwójkę w restauracji, która znajduje się w hotelu gdzie mieliśmy zarezerwowany pokój. No i tak generalnie to strasznie miło spędziliśmy czas z babulką. - Kotki wskoczyły na kanapę, więc postanowiłem je pogłaskać.
- No a czemu kulejesz?
- Bo ktoś mnie postrzelił, ale wiem jedno że ta osoba to ten gościu co miał ileś dni temu wywiad na żywo z prezenterem. - Pokazałem Ewie zdjęcie tego kolesia, które miałem w telefonie. - Jak byliśmy dwa dni u mojej babci to podczas rozmowy mojej z prawnikiem jak wyszedłem z domu by na spokojnie z nim pogadać to również oberwałem w to samo miejsce.
- Ohh no too znając ciebie go zaraz dorwiesz.
- Dokładnie i jak go dorwę w L.A to długo nie pożyje. - Dalej głaskałem kotki.
- No to tak to to się cieszę, że dobrze spędziliście czas.
- No ja również się cieszę, że dobrze spędziliśmy ten czas. - Włączyłem tv i jak zwykle trafiłem na wiadomości. - Jak zwykle muszę trafić na coś czego nie lubię, ehhh przeżyje to.
Zaczął się wywiad, ale lepsze to niż nic.
- Ja nazywam się David Letterman, a dzisiejszym gościem w naszym studiu jest niejaki śmiałek, który twierdzi że postrzelił diabła.
- Dzień dobry państwu, a raczej dobry wieczór. - Powiedział mężczyzna.
- Czy to prawda, że postrzelił pan samego króla piekła? - Zapytał Letterman.
- Otóż tak i powiem panu, że jestem przekonany że wśród nas chodzi sam Władca Piekła. - Powiedział mężczyzna.
- Lucyfer, przecież możemy przełączyć. - Powiedziała Ewa.
- Możemy, ale chce to wysłuchać i zapamiętać tą piękną buźkę przed tym jak go zmiażdżę, zabiję i zjem mu serce. - Miałem czerwone oczy.
Wywiad dalej trwał.
- Czyli mówi pan, że diabeł jest wśród nas. Niesłychane, a może po prostu pan coś brał. - Odparł prezenter.
- Oj tak i w pocisku jest zamieszczony nadajnik GPS, który ułatwi mi jego odnalezienie i umieszczenia go w gablocie jako trofeum. - I dodam, że nic nie brałem. Ja poprostu poluje na takie istoty. - Dodał koleś, który pokazał prezenterowi moją lokalizację.
- Jakoś wykorzystam tą informację z GPS w amunicji. I już wiem nawet jak. - Uśmiechnąłem się tak, że było widać po mnie że mam jakiś plan.
- Ale Luci too uh nie umiem tego wyjaśnić. - Ewa próbowała to wyjaśnić, ale nie szło. - To jest sprzeczne ze wszystkim. To tak jakby on zabił Boga.
- Wiem, że to jest sprzeczne ze wszystkim i gadka o GPS w amunicji jest kompletnie debilna. - Odparłem mając swój niecny plan. - No i poza tym Ewo wiesz jakie jakie ja mam niecne plany na osobników którzy chcą udowodnić ludzkości, że ja chodzę po Ziemi. No, ale ja prędzej jego dorwę niż on mnie. - Dalej głaskałem kotki, a kanał w telewizji został dawno przełączony na coś innego.
- Oh wiem hahaha, chcesz coś? - Zapytała też głaszcząc kotki.
- Hmmm może być wszystko co jadalne. - Uśmiechnąłem się w jej stronę.
- No dobra. - Ewa przyniosła ciastka z kuchni. - A ona? Wiesz czy była zadowolona?
- Oczywiście, że zadowolona. - Wziąłem jedno ciastko i zacząłem je jeść. - Gdyby nie była zadowolona to byśmy wrócili dwa dni później po tym jak przylecieliśmy.
- Mhmm no to dobrze, że wam się podobało. - Odparła Ewa też jedząc cistka.
W tym momencie weszła Maze, bo miała dobre wieści. I ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.
CZYTASZ
Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]
Short StoryPiąta część książki Fallen Angel. Jeżeli nie wiesz co będzie się działo to zapraszam do przeczytania czwartej części. The devil is real... and He is not the little red man with horns and a tall. He can be beautiful because he is fallen angel and he...