31. Lucian

1 0 0
                                    

Chwilę później. Byliśmy w limuzynie wraz z swoimi walizkami, które mamy w bagażniku. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy w trakcie podróży na lotnisko.
- Nie mogę się tu położyć? - Zapytała, dalej patrząc mi w oczy.
- Możesz, połóż się na moich kolanach kochanie.
- Dziękuję misiu... - Położyła się i głowę miała na moich kolanach.
- Dla ciebie złociutka wszystko zrobię. - Otuliłem ją jakoś by mi nie spadła.
Podziwiałem widoki zza ciemnych szyb samochodu no, ale miałem małe ciarki gdy pomyśłałem o szpiegowaniu mnie i tego co robię.
- Mmm..... - Delikatnie się poprawiła na siedzeniu.
Głaskałem ją po główce przez całą drogę.
- Luci? Włączysz cicho radio? Chce mi się drzemąć..
- Radio, oczywiście. - Włączyłem w swoim telefonie radio i je na moją prośbę dał cicho. - Słodkich snów ci życzę kochanie. - Dałem jej buziaka w nosek.
- Mmmmm...- Powoli przymykały jej się oczy.
Gdy ona sobie słodko spała to ja starałem się nie zderzemnąć podczas tej podróży. No i się nie zdrzemnąłem, bo pisałem na telefonie w wiadomościach esemes z moimi prywatnymi pilotami na temat tego, że niedługo będziemy już na samych płytach lotniska.
- Mrrrr.... - Delikatnie oddychała.
- Mmmrrr. - Dalej ją głaskałem po główce przy okazji dając jej całusa w czółko.
Moon co chwila się przebudzała i na nowo zasypiała.
- Spokojnie jesteśmy prawie na lotnisku, a właściwie to już na jego płytach. - Dalej ją głaskałem po główce.
- Mmmm... - Próbowała się rozbudzić.
Byliśmy już w hangarze gdzie nasz samolot był. Delikatnie ją ucałowałem w usta.
- Mmmrrr wstajemy słodziutka. Już jesteśmy na miejscu. - Dalej ją głaskałem po główce.
- Mmmm....ale Luci.. - Przetarła oczy.
- Mmm tak kochanie? I spokojnie prześpisz się w samolocie będąc we mnie wtulona.
- Mmm...a weźmiesz nasze rzeczy? Proszę..
- Spokojnie wezmę je. - Odparłem z uśmieszkiem na twarzy.
- Mmm.... - Zmarnowana szła w stronę wejścia do samolotu.
Gdy już szliśmy do samolotu. To wilczka szła tuż przede mną po tych schodkach, więc robiłem za jej ochroniarza. Gdy już byłem w progu drzwi jakimś cudem oberwałem w prawą nogę, ale się tym nie przejąłem gdy szukałem nam idealnego miejsca w samolocie. Prawa nogawka robiła się czerwona od krwi.
- Usiądź sobie na tej piekielnie wygodnej kanapie kochanie, a ja schowam na górę nasze walizki. - Wziąłem po jednej z walizek i zacząłem je chować.
- No dobra..mm.. - Zauważyła moją nogę,  ale pomyślałam, że miała zwidy.
- A i jedzenie jak i picie masz całkowcie darmowe kochanie - Usiadłem obok niej, przytulając ją jednym ramieniem.
- Mówi wasz kapitan Sergio. Maszyna zaraz wzbije się w powietrze, więc życzę państwu udanego lotu. - Powiedział Sergio, który zamknął drzwi maszyny jednym guzikiem i po chwili nią ruszył.
- Luci co ci się stało z nogą? - Zapytała mnie zmartwiona wilczyca.
- Z nogą? - Spojrzałem się na nogę, dotknąłem rany po chwili miałem krew na dłoni. - Ja nie powinienem krwawić, n-nie powinienem bo jestem nieśmiertelny. - Robiło mi się słabo. - Nie wiem skąd mam tą ranę, ale ktoś musiał mnie postrzelić i ten ktoś to może być jeden. A mówię o kolesiu co miał ostatnio wywiad z prezenterem. I to on pewnie chce mnie załatwić i dać komuś moją głowę jako trofeum. - Dalej robiło mi się słabo.
- Luci proszę cię.. - Przytuliła moją głowę do siebie. - Chcesz chusteczki czy coś?
- Mogą być chusteczki. - Przytuliłem bardziej swoją głowę do niej, a w międzyczasie podwinąłem prawą nogawkę.
- Proszę kochanie. - Podała mi paczkę chusteczkę do rąk po czym je wziąłem. - Luci, nie ma nikogo żeby chociaż nam pomógł?
- Są, jest dwóch pilotów ale oni wiadomo prowadzą samolot. - Kątem oka zerknąłem w lewo. Byliśmy w powietrzu, więc było dobrze bo wracamy do domu. - I jest jeszcze stewardessa Olivia, ale ona chyba w łazience urzęduje. - Byłem blady jak ściana.
- Mam to gdzieś! Zawołaj ją do cholery!
- Olivia! - Zacząłem ją wołać i po chwili przyszła.
- Tak szefie? - Stewardessa zobaczyła, że jestem blady, a potem zerknęła na nogę. - Co z szefem? I dlaczego jesteś w takim stanie?
- Ktoś mnie przostrzelił w kolano więc już teraz wiesz, a teraz leć po apteczkę Olivio. - Przytuliłem się do Moon.
- Ciii.. - Wilczka przytuliła moją głowę.
- Dobra już jestem. - Odparła Olivia i zaczęła opatrywać moją prawą nogę.
- Dzięki ci kochanie i tobie Olivio. - Cicho syknąłem, bo Olivia polała ranę wodą utlenioną. Stewardessa widząc to postanowiła, że ja mam sam to zrobić. - Dzięki, sam to zrobię. - Jakoś samodzielnie opatrzyłem ranę.
Nicole dalej mnie miziała.
- Jakby nie rozumiem, bo szefie Ty jesteś nieśmiertelny więc nie powineneś krwawić ale jednak do tego doszło. - Powiedziała Olivia, a ja przytuliłem się do Moon.
- Heh, najwidoczniej mnie nie znasz tak dobrze jak Nicole czyli twoja przyszła szefowa, która będzie ze mną rządziła. - Ucałowałem Nici w dłoń, a potem w usta.
- Mmmm.. - Moon uśmiechnęła się ciepło i delikatnie się zarumieniła.
- No bo nie znam, a poza tym trzymam za was kciuki byście mieli udane wesele, ślub i rodzinę jak zostaniecie kiedyś rodzicami. - Powiedziała Olivia.
- Dziękujemy hihi. - Odparła moja narzeczona.
- Dla was zawsze kochani i jestem dumna, że Diabeł znalazł swoją prawdziwą miłość po wielu latach. - Odparła kobieta, która usiadła naprzeciwko nas.
- Hihi. - Wilczka dalej mnie głaskała. -  Czyli co? Znowu cię ktoś postrzelił czy co?
- Tak i mam złe przeczucia, że to może być ta sama osoba co mnie postrzeliła przed domem babci. - Masowałem kolano, dalej się przytulając do swojej partnerki.
- Mmmm.. - Partnerka przytuliła mnie do siebie.
- Jak znowu? - Olivia nie wiedziała o co chodzi.
- Ktoś go próbuje upolować. - Odparła Nici, a ja dalej masowałem kolano.
- Tak i to już drugi raz w to samo miejsce oberwałem. - Masowałem dalej kolano.
- Ciii... - Narzeczona dalej mnie głaskała i dała mi buzi niczym mama troszcząca się o synka.
- Ja bym wiesz na twoim miejscu uważała jak będziesz wychodził z samolotu jak wylądujemy. - Olivia zerknęła na zegarek w telefonie i zobaczyła, że jest całkowicie inna godzina. - Mam wrażenie, że właśnie jesteśmy prawie w USA.
- Ja zawsze uważam, ale wiesz mógłbym wezwać mojego brata by spowolnił czas i bym w ten sposób uniknąłbym tego, ale wolę się przemęczyć z bólem kolana. - Odwzajemniłem buziaka. - I dodam, że ja szybko się regeneruje.
- Luci...ale ja się martwię. - Powiedziała Moon zmartwionym głosem.
- Wiem złociutka i cię kocham ponad wszystko. - Złapałem ją za dłoń, którą miziałem. - Ja o ciebie również się martwię kochanie.
- Luci, ale tobie życie zagraża. - Powiedziała wilczka mając nadzieję, że mnie nie straci na zawsze.
- Nicole ma rację i każdy się o ciebie martwi, bo z tobą Lucyferze coś się dzieje. Jesteś podatni na pociski i stajesz się nie Lucyferem. - Powiedziała Olivia.
- Wiem kochanie, ale naprawdę uważam na siebie bo jestem tobie przeznaczony od początków twoich narodzin. - Dalej miziałem jej dłoń.
- Hihihi oj Luci. - Moon mocno się do mnie przytuliła.
Z głośników usłyszałem głos drugiego pilota.
- Szanowni podróżnicy jesteśmy nad Stanami Zjednoczonymi, więc za niedługo lądujemy w Los Angeles. - Powiedział Mateo, ten drugi pilot.
- Też cię kocham Nicole. - Odwzajemniłem tulasa.
Wilczyca chciała już tylko bezpiecznie wrócić do domu. Przymknąłem oczy i moja głowa zsunęła się z oparcia na jej ramię. Zasnąłem z nadzieją, że wrócimy bezpiecznie do domu.
- Widzę, że macie wspólny język w rozmowie jak i również każdy z was zna pewnie mowę ciała tej drugiej połówki. - Powiedziała Olivia.
- Ohh umm nooo chyba tak hehh. - Moon przytuliła moją głowę.
Dużo godzin później. Byliśmy już na pasie startowym gdzie praktycznie piloci kierowali maszynę do hangaru. Olivia jak i reszta załogi robili to co mają robić jak są w pracy no, a ja dalej spałem w tej samej pozycji. Chwilę później. Powoli zacząłem się przebudzać, a wilczyca dalej cicho mnie głaskała sama powoli zasypiając.
- Mmmmm.... - Mruczała pod nosem.
- Mmmm dzień dobry kochanie, zaraz będziemy w domu. W domu w którym zaśniemy. - Ucałowałem ją w policzek, a do nas przyszedł Mateo ten drugi pilot.
- Dzień dobry wam. Widzę, że. - Zobaczył na nogę, która już miała zasłoniętą ranę nogawką. - Oouuu będę wam musiał pomóc z walizkami.
- Nie trzeba. - Wstałem i kulejąc do niego podszedłem. - Nie trzeba brachu. - Poklepałem go po ramieniu.
- A może jednak, wiesz że możesz się wypierdolić na tych schodkach z walizkami jak będziesz tak szedł kulejąc. - Odparł Mateo, a ja się uśmiechnąłem.
Przez to, że wstałem to Moon delikatnie opadła na tą kanape i troche wyglądała jak jakaś madam na teledysku.
- No dobra panie pilocie możesz mi pomóc z walizkami aż do momentu ich zaniesienia do bagażnika. - Odparłem.
- Dobra to chodź i weź swoją śpiącą królewnę ze sobą. I nie zapomnij udobruchać jak wstanie. - Odparł Mateo, który już z walizkami schodził po schodkach na dół.
- Dobra, a teraz nie pierdol i z tymi walizkami jeszcze wejdziesz do mnie do domu. - Wziąłem ją na ręce i szedłem tuż za nim.
- Tak jest szefie. - Mateo schował walizki do bagażnika, który potem zamknął. Następnie wsiadł do mojego drugiego auta, który kiedyś zakupiłem gdyby by mi był potrzebny kiedyś na jakąś sytuację. - Dobra, a teraz do LUX szefie?
- Tak Mateo. - Odparłem siedząc z tyłu mając ją na kolanach.
- Mmrrrr. - Z racji zimna się wybudziła,  ale potem znowu było jej ciepło.
- Dobrze szefie. - Ruszył samochodem kierując się w stronę LUX.
- Mmmrrrr. - Głaskałem ją po policzku, ramionach po prostu tam gdzie mogłem żeby jej nie wybudzić, bo wiedziałem że ona potrzebuje teraz odrobinę dużo snu.
- Mmmmmm... - Obróciła się jakoś i dalej zamknęła oczy. - Na pewno mogę spać? - Wymruczała zaspana.
- Tak kochanie, możesz spać bo i tak cię zaniosę do łóżka. No, a później rozbiorę cię do majtek i przykryje kołdrą. - Dałem jej buziaka w nosek.
- Luci! - Uśmiechnęła się i próbowała dalej zasnąć.
- Słyszę, że twoja królowa wstała. - Odezwał się Mateo, który dalej jechał w stronę miejsca docelowego. - I przy okazji dobry wieczór kochana.
- Ojj skarbie, możesz dalej spać bo jak na razie przejeżdżamy przez most. - Głaskałem ją po policzku.
- Dzień dobry! - Delikatnie wykrzyczała i się grzebała w moich ramionach układając się do snu.
- A dzień dobry i dobranoc. - Odparł mężczyzna, który dalej jechał w stronę naszego domu.
- Słodkich snów ci życzę kochanie. - Dałem jej buziaka w jej słodkie usteczka. - Śpij dobrze kruszynko.
- Mmmmm... - Jeszcze raz ziewnęła, że a z powrotem zasnęła.
Chwilę później pod penthousem. Samochód zoostał zaparkowany idealnie przed wejściem do lokalu.
- Dobra ja zabieram walizki, a ty swoją ukochaną. - Odparł Mateo, który zabrał walizki i szedł z nimi powoli do penthouse. Na wszelki wypadek dałem mu klucze.
- Dobra. - Wziąłem ją na rączki i za pomocą telekinezy otworzyłem sobie drzwi od samochodu, a gdy z niego wysiadłem to od razu go zamknąłem.
W środku LUX niechcący napotkałem Ewę z drinkiem w rękach.
- Oooo witam państwa Morningstar hahaha. - Powiedziała Ewa będąc zaskoczona naszym powrotem do Los Angeles.
- Witam, a ty już kolejnego pijesz? - Zapytałem, mając ją nadal na ręcach.
- Nudzi nam się, a Trixie i tak już poszła do pokoju. - Odparła i wzięła łyka drinka.
- No tak, zapomniałbym że gdy mnie nie ma to w lokalu jest cisza, mam rację? - Posłałem jej uśmiech. - A i dokończmy rozmowę w penthousie, bo muszę tu kogoś utulić do snu.
- A czemu ona śpi? - Zapytała, bo była ciekawa dlaczego Moon śpi.
- Zmęczona po podróży jest dlatego. - Gdy wchodziłem już powoli po schodach to zagadał mnie na chwilę Mateo.
- Dobra szefie, walizki położyłem w salonie, więc klucze mi są już nie potrzebne. - Odparł mężczyzna, który schował mi klucze do kieszeni od marynarki.
- Dzięki, a zakluczałeś drzwi jak wychodziłeś? - Zapytałem dla pewności.
- Oczywiście, że nie i trzymaj się brachu. - Poklepał mnie po ramieniu. Później kierował się w stronę wyjścia.
- Mmmm.... - Moon cicho mruczała przez sen.
- Także no, chodźmy do penthouse. - Odparłem i szedłem w stronę naszego domu.
Gdy weszliśmy do środka to kotki od razu nas rozpoznały. Miałczały i podbiegały do nas.
- No dzień dobry moje mała szkraby. - Przywitałem się z nimi po czym poszedłem zanieść ją do sypialni. - Ewo, czy mogłabyś zerknąć na nie? Bo muszę kogoś utulić do snu.
- No dobra. - Odparła i poszła usiąść na kanapę.
- Mmm... - Moon dalej mruczała przez sen.
- Ale spokojnie dołącze do ciebie i sobie pogadamy. - Odparłem, posłałem Ewie uśmiech. Potem już byłem w sypialni gdzie ją położyłem delikatnie na łóżko i zacząłem równie delikatnie ją rozbierać aż do samych majteczek.
- Mmm..Luci.. - Zaczęła się wybudzać.
- Mmmm słucham cię moja perełko. - Gładziłem ją po policzku.
- Jesteśmy już w domu?
- Oczywiście, że tak poza tym leżysz na królewskim łożu. - Wymruczałem. No i Moon była już na samych majtkach.
- Mmm...i moge iść spać?
- Tak kicia, możesz pójść spać. - Dałem jej buziaka w usta.
- No dobra mmrrr... - Obróciła się i zasnęła.
- Dobranoc kochanie, kolorowych snów ci życzę. - Przykryłem ją kołderką. Potem poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie obok Ewy. Zauważyła mnie jak nienormalnie szedłem. - Królowa śpi, więc możemy sobie porozmawiać na przeróżne tematy.
- No too opowiedz jak było. - Kotki zaczęły na mnie włazić. - Stęskniły się za wami haha.
- Było zajebiście. - Usiadłem na kanapie kuśtykając. - Odwiedziłem moją babcię, zjedliśmy przepyszną kolację we dwójkę w restauracji, która znajduje się w hotelu gdzie mieliśmy zarezerwowany pokój. No i tak generalnie to strasznie miło spędziliśmy czas z babulką. - Kotki wskoczyły na kanapę, więc postanowiłem je pogłaskać.
- No a czemu kulejesz?
- Bo ktoś mnie postrzelił, ale wiem jedno że ta osoba to ten gościu co miał ileś dni temu wywiad na żywo z prezenterem. - Pokazałem Ewie zdjęcie tego kolesia, które miałem w telefonie. - Jak byliśmy dwa dni u mojej babci to podczas rozmowy mojej z prawnikiem jak wyszedłem z domu by na spokojnie z nim pogadać to również oberwałem w to samo miejsce.
- Ohh no too znając ciebie go zaraz dorwiesz.
- Dokładnie i jak go dorwę w L.A to długo nie pożyje. - Dalej głaskałem kotki.
- No to tak to to się cieszę, że dobrze spędziliście czas.
- No ja również się cieszę, że dobrze spędziliśmy ten czas. - Włączyłem tv i jak zwykle trafiłem na wiadomości. - Jak zwykle muszę trafić na coś czego nie lubię, ehhh przeżyje to.
Zaczął się wywiad, ale lepsze to niż nic.
- Ja nazywam się David Letterman, a dzisiejszym gościem w naszym studiu jest niejaki śmiałek, który twierdzi że postrzelił diabła.
- Dzień dobry państwu, a raczej dobry wieczór. - Powiedział mężczyzna.
- Czy to prawda, że postrzelił pan samego króla piekła? - Zapytał Letterman.
- Otóż tak i powiem panu, że jestem przekonany że wśród nas chodzi sam Władca Piekła. - Powiedział mężczyzna.
- Lucyfer, przecież możemy przełączyć. - Powiedziała Ewa.
- Możemy, ale chce to wysłuchać i zapamiętać tą piękną buźkę przed tym jak go zmiażdżę, zabiję i zjem mu serce. - Miałem czerwone oczy.
Wywiad dalej trwał.
- Czyli mówi pan, że diabeł jest wśród nas. Niesłychane, a może po prostu pan coś brał. - Odparł prezenter.
- Oj tak i w pocisku jest zamieszczony nadajnik GPS, który ułatwi mi jego odnalezienie i umieszczenia go w gablocie jako trofeum. - I dodam, że nic nie brałem. Ja poprostu poluje na takie istoty. - Dodał koleś, który pokazał prezenterowi moją lokalizację.
- Jakoś wykorzystam tą informację z GPS w amunicji. I już wiem nawet jak. - Uśmiechnąłem się tak, że było widać po mnie że mam jakiś plan.
- Ale Luci too uh nie umiem tego wyjaśnić. - Ewa próbowała to wyjaśnić, ale nie szło. - To jest sprzeczne ze wszystkim. To tak jakby on zabił Boga.
- Wiem, że to jest sprzeczne ze wszystkim i gadka o GPS w amunicji jest kompletnie debilna. - Odparłem mając swój niecny plan. - No i poza tym Ewo wiesz jakie jakie ja mam niecne plany na osobników którzy chcą udowodnić ludzkości, że ja chodzę po Ziemi. No, ale ja prędzej jego dorwę niż on mnie. - Dalej głaskałem kotki, a kanał w telewizji został dawno przełączony na coś innego.
- Oh wiem hahaha, chcesz coś? - Zapytała też głaszcząc kotki.
- Hmmm może być wszystko co jadalne. - Uśmiechnąłem się w jej stronę.
- No dobra. - Ewa przyniosła ciastka z kuchni. - A ona? Wiesz czy była zadowolona?
- Oczywiście, że zadowolona. - Wziąłem jedno ciastko i zacząłem je jeść. - Gdyby nie była zadowolona to byśmy wrócili dwa dni później po tym jak przylecieliśmy.
- Mhmm no to dobrze, że wam się podobało. - Odparła Ewa też jedząc cistka.
W tym momencie weszła Maze, bo miała dobre wieści. I ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.

Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz