Kontynuowacja poprzedniego rozdziału jak i naszej wspaniałej rozmowy.
- Dziękuje ciociu. - Trix sobie jadła.
- Dziękuje kochanie i smacznego wam życzę. - Jadł ze smakiem.
- Dziękuję hihi. - Sprawdziłam telefon.
- Nie ma za co, a poza tym kocham cię. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Ja ciebie też hihi. - W e-mailu były, zdjęcia na których było widać Lucyfera, a to z matkami, a to z uczennicami lub po prostu przypadkowymi osobami. Zdjęcia to po prostu Lucyfer stojący obok jakiejś kobiety choć trochę mnie to zaciekawiło dlaczego ktoś to wysłał i wydawało mi się, że trochę za dużo tych kobiet, ale się nie odzywałam.
- Kochanie, wszystko w porządku? - Zapytał, bo się strasznie o mnie martwił.
- Mhm. - Odpowiedziałam normalnie i wyłączyłam telefon dalej jedząc loda.
- Dobrze, ale gdyby coś to mów. - Skończył jeść loda i zaczął wystawiać na internecie ogłoszenie na kandydaturę na rodziców dla Trix. Potem wyłączył i odłożył telefon na stolik by dalej móc mnie przytulać.
- Mmrr..misiu?
- Słucham cię misia.
- Bo jestem śpiąca ale..będziemy musieli troszke poszerzyć terytorium kociego królestwa i albo kupić większy transporter albo po prostu drugi i nie wiem czy nie lepiej by było wykastrować mamę i tego drugiego kociaka.. a no i w ogóle trzeba im dać imiona.
- Co do kociego królestwa to jak najbardziej jestem na tak by je poszerzyć, a do transportera to kupimy drugi. No, a do wykastrowamia to jestem na tak no, a do imion to hmmm może Dark, Angel i Bella.
- Angel? Dla którego?
- Myślałem nad daniem dla ich mamy kochanie.
- A to pasuje na imię damskie?
- Tak, bo Angel to też Anielica jak się przetłumaczy na polski misia.
- Mhmmm a Dark? Do tego chłopca tak?
- Tak kochanie. - Miział moją dłoń.
- I jak będziemy mówić? Darkuś?
- Tak misia, Darkuś. - Dalej się uśmiechał patrząc mi w oczka.
- No dobrze hihi.
- A do tej małej będziemy wołać Bellunia albo Bella.
- Dobrze kochanie hihi.
- No to co misia, idziiemy śpiulkać czy popatrzymy jak nasz maczo podrywa Bellę?
- A podrywa?
- Oczywiście, że tak. Sama zobacz.
- O kurcze. - Zerknęłam zza kanapy. - No po tatusiu to ma.
- Hihi oczywiście, że po mnie. No, a po mamusi ma wszystko.
- Hihihi.
- Powiem ci, że... - Zaczął mi szeptać do ucha. - Strasznie cię kocham maluszku, a twój sexi tyłeczek i twoje cytrynki jeszcze bardziej. - Polizał płatek mojego ucha.
- Mmm! To chyba dobrze.
- Oj bardzo dobrze kochanie. - Bardziej mnie przytulił.
- Mmrr. - Dopiłam pepsi i wzięłam telefon. - Nie wiem jak wy ale ja idę sie położyć.
- W sumie ja też jestem śpiąca. - Powiedziała Trix. - To dobranoc ciociu i wujku. - Przytuliła nas na dobranoc. No, a potem poszła spać
- Dobranoc Trix! - Odpowiedział Trixie i dopił kawę. Wziął telefon i schował skrzydła. - Ja również się zrobiłem śpiący, ale tylko zerknę do gabinetu, bo coś zostawiłem, a nie chciałbym aby to coś mi zniknęło. - Ucałował mnie w usta i biegiem poszedł do LUX, do gabinetu.
- Mmm..no dobrze.. - Trochę zmazałam usta i wyłączyłam wszystko i dolałam kociakom wody. - Dobranoc moje szkraby. - Pogłaskałam każdego i poszłam do sypialni.
No, a tam już Lucyfer zaczął małe tortury na Paulinie. Chwilę później. Po dokonanych torturach Paulina nie żyje, a on był już w domu. Poszedł do łazienki się umyć jak i zadbać o siebie. Potem z ręcznikiem wokół talii poszedł do sypialni gdzie już się położył do łóżka i od razu mnie przytulając. Szybko zasnął. Od razu zasnęłam i spałam słodko. Spaliśmy słodko aż do samego rana. W sumie cały dzień minął tak samo.
- No moje słodziaczki malutkie no malutkie hihi.
- Tylko nasze kochanie, a poza tym zostało bardzo mało leku więc dzisiaj ostatni łyk lekerstwa i po problemie. - Podał mi lek wraz z napojem czyli pepsi.
- Ehhh. - Wzięłam i szybko popiłam to lekarstwo piciem. - Ale lekarz sam powiedział, że jeśli będę ostrożna to MOŻE się reka zagoi do ślubu.
- No i jesteś bardzo ostrożna kochanie.
- Wątpie. Najwyżej nie będzie ślubu. - Wzruszyłam ramionami dalej pijąc napój.
- No uwierz mi, że twoja ręka jest w 98℅ zdrowa. - Po usłyszeniu, że nie będzie ślubu nagle zamarł w bezruchu z zwieszoną głową. - A-ale ja chcę by ten ślub się odbył, bo cię cholernie kocham i chce z tobą spędzić wieczność.
- I jak zawsze zachowujesz się jak przegryw. Może na codzień chodź ze zwieszoną głową?
- No bo się monetą bawiłem. - Bawił się monetą cały czas. - Nie mam zamiaru chodzić ze zwieszoną głową na codzień. - Odwrócił wzrok, patrząc na kotki.
- No chyba, że nie tylko głowę masz przy mnie zwieszoną.
- A właśnie, że nie. - Rozpiął spodnie, które były przyciasne w kroku. Zdjął je wraz z bielizną odsłaniając swojego mocno stojącego i naprężonego kutasa.
- O kurde. - Patrzyłam na niego bez słowa.
- Widzisz, patrzyłem na spodnie które były mocno przyciasne w kroku. - Widać było po nim, że mu na mnie bardzo zależy. - On się mocno naprężył i stanął tylko na twój widok. - Dalej tak stał.
- Mhmmm. No tooo chyba dobrze.
- Bardzo dobrze, bo tylko na twój widok reaguje.
- Wątpie, ale ok.
- Gdy byliśmy czy to w Katanii bądź gdzieś razem i były obok nas jakieś laski to mój penis nie stanął na ich widok, lecz tylko na twój.
- Mhmmmm. No ja nie jestem twoim kutasem więc nie wiem.
- Czasami mam głupie myśli, ale wczoraj pomyślałem, że bardzo pragnę być twoim ulem skarbie. - Zarumienił się mocno. - Jeżeli cię uraziłem tym to przepraszam.
- W porządku.
Podszedł do mnie bez słowa i przytulił.
- Mmmrr. Mmmm....nalejesz mi do szklanki? - Byłam ciekawa jego reakcji na to pytanie.
- Oczywiście, że ci naleję do szklanki. A co byś chciała żebym ci nalał? - Był ciekawy czy chodzi mi o pepsi, wodę, herbatę bądź też jego mleko.
- Pepsi może być.
- Dobrze, a szklaneczkę masz przy sobie więc sobie ją wezmę. - Wziął moją szkłankę, położył na blat i zaczął nalewać pepsi po czym mi szklankę dał. - Proszę skarbie.
- Yeyy! - Wzięłam w łapki i napiłam się troszkę.
- Hihi mmrrrrr. - Zaczął mi cicho mruczeć do ucha.
- Kurcze bo pojechałabym już dzisiaj po ten transporterek i tak dalej ale trudno będzie ich wszystkich zabrać ze sobą..
- To może hmmm Trix z nimi może zostać, a my możemy pojechać po transporterek...
- No dobrze to tak zrobimy najwyżej.
- Trixie! - Zaczął wołać, bo chciał aby wiedziała że nas nie będzie przez chwilę w domu.
Poszłam się ubrać, a Luci rozmawiał z Trixie.
- Tak wujku?! - Ustala naprzeciwko niego i się uśmiechnęła.
- Zostaniesz na razie sama, bo ja z ciocią musimy pojechać kupić drugi transporterek dla nowych kociaków i Ty zostaniesz z nimi jak i z Diabiusiem. - Kucnął i ją przytulił. - I masz je pilnować by nic sobie nie zrobiły, dobrze?
- Ja już gotowa skarbie.
- Dobrze wujku. - Trix przytuliła go, a potem poszła do kotków je pilnować.
- Ja też już jestem gotowy. - Wstał i się wyprostował. Potem podszedł do mnie.
Zakładam buty itp, a on również zakładał buty itp. Potem zabrał z wieszaka klucze do samochodu i je schował do kieszeni od płaszcza.
- To idziemy? - Zapytałam.
- Tak skarbie, idziemy. - Złapał mnie za rękę.
Pojechaliśny do sklepu zoologicznego. Time skip. W sklepie zoologicznym.
- Jakiś większy chyba... - Zastanawiałam się.
- Większ i ładniejszy. - Powiedział gdy szukał tego idealnego transporterka.
- Może ten?
- Jest idealny kochanie. - Wziął ten transporterek do rąk i poszedł za niego zapłacić Blikiem.
- Oooo jakie fajne! - Wzięłam uroczą zabaweczkę. - Lucuś tam są miski!!!
- To je weź kochanie, ja poczekam na ciebie! - Stał przy kasie.
- Dobrze! - Wzięłam rzeczy, które chciałam. - Już.
- Jeszcze to proszę pana. - Wziął ode mnie miseczki i zabaweczkę i położył na blacie.
- To wszystko co państwo chcieli? - Zapytał kasjer kasując nasze produkty.
- Tak, wszystko. - Odparłam.
- Dobrze, to w takim razie płacimy tak samo jak za transporterek.
- Dobrze. - Zapłacił Blikiem i zabrał reklamówkę wraz z transporterkiem. - Dowidzenia.
- Dowidzenia! - Powiedział sprzedawca.
- Dowidzenia! Hihihi.
- Dobrze to możemy jeszcze gdzieś wskoczyć kochanie, oczywiście jak chcesz. - Wyszliśmy i poszliśmy do samochodu.
- A potrzebujemy coś?
- W sumie oprócz tego co mamy to raczej nic no chyba, że czegoś naprawdę potrzebujemy to możemy wskoczyć do sklepu.
- Ja tam nie wiem.
- To się w domu zobaczy, a teraz chodźmy bo nie chciałbym spotkać jakiejś napalonej, cycatej i pustej matki albo jakiejś uczennicy z szkoły Trix. - Miał złe spotkania z nimi. Byliśmy w samochodzie i jechaliśmy do domu.
- Ummm ok... - Wsiadłam do auta i zaczęłam łączyć fakty.
- Miałem z nimi złe spotkanie, dlatego tak zareagowałem skarbie. - Nie odrywał wzroku od drogi.
- Mhmmm....
- Jeżeli mi nie ufasz to możesz przejrzeć mój telefon. Nie mam nic do ukrycia. - Odparł, dalej jadąc. - Telefon masz w schowku.
- Ok. - Nic nie robiłam tylko patrzyłam na zewnątrz.
- Jesteśmy prawie na miejscu. - Powiedział to już widząc w oddali LUX.
- To dobrze...
- Hihi. - Zaparkował auto pod samym LUX, ale wpadliśmy na Maze. - Hej Maze. - Wysiadł z auta, zabrał zakupy i otworzył mi drzwi bez używania rąk.
- No hej. - Odparła Maze. - Co to za torby? Nowe zabawki?
- Raczej transporterek dla przyjaciół naszego kocurka. No i też miseczki dla nich i zabaweczka. - Odparł, przy okazji otworzył mi drzwi bym mogła wysiąść tym samym pomogł mi wysiąść.
- Ale zabaweczka już dla was? - Zapytała Smith.
Wysiadłam bez słowa.
- Nie dla nas tylko dla małych kotków Maze. - Był na skraju załamania.
- Pffff. Ale mi.. - Powiedziała Maze.
- Bo ty tylko o jednym myślisz i daj mi już spokój. - Był wściekły. Wchodząc do lokalu wpadł na jakiegoś kolesia.
- Jejuuuu. - Odparła Maze.
- Ej! - Krzyknął Walter. - Jak chodzisz?!
- Jak chodzę?! To ty kurwa stoisz na środku lokalu!! - Odłożył zakupy na bok, na podłogę i przywalił typowi w ryj.
- Tak chcesz kurwo?! - Walter był wściekły.
- Tak, chcę wiesz!! - Miał czerwone oczy i znowu go uderzył.
- Skarbie co ty robisz?! - Amanda, przyszła ledwo ubrana i chyba to była jego dziewczyna.
- A ty co tu robisz i to jeszcze ledwo ubrana?! - Spojrzał na jego dziewczynę.
- Przyszłam po swojego chłopaka!
- Twój chłopak się ze mną bije, więc życzę miłego czekania. - Kolejny raz uderzył tej laski chłopaka.
- Przestań bo nie wpuszczą nas do domu! - Amanda była wściekła.
- No i bardzo dobrze, że was nie wpuszczą do domu. - Zabrzmiało to jak sarkazm, ale nadal się bił z jej chłopakiem.
- Lucyfer przestań! - Wzięłam torbę w zdrową rękę.
- Już przestałem, ale na drugi raz niech uważa żeby nie stać w przejściu. - Wziął transporter i szedł na górę.
- Mmm... - Zaufałam Lucyferowi no, bo co innego mogłam zrobić.
- Szmata.. - Amanda powiedziała to gdy ja już poszłam na górę.
- Co powiedziałaś?! - Zawrócił się. Transporter zostawił pod drzwiami od domu, a sam był obok tej laski. - Powiedz to jeszcze raz, a twój chłoptaś tu zginie rozumiesz?!
- O co ci kurwa chodzi?! Odczep się!
- Nie odczepie się, dopóki nie przeprosisz mojej narzeczonej. - Warknął.
- Ona i tak już poszła na górę.
- No i masz ją przeprosić w podskokach! - Znowu warknął.
- Daj mi spokój!
- Nie dam ci spokoju. Teraz idziesz na górę i ją przepraszasz albo ty i twój chłopak zginiecie. - Kolejny raz warknął.
- Lucyfer daj spokój. - Powiedziała Maze.
- Nie dam spokoju! - Wyjął z kieszeni marynarki pistolet i pod wpływem agresji celował w tego chłopaka jak i jego dziewczynę.
- LUCYFER! - Maze stanęła przed nim, by uchroni grzeszników.
- Maze odsuń się i daj mi to skończyć! - Dalej był pod wpływem agresji.
- Nie kurwa! - Odparła Smith. - Bo zaraz zadzwonię do Nicole żeby tu przyszła!
- Nie dzwoń do niej, nie chcę by uznała mnie za psychola. - Odparł, chowając broń do kieszeni marynarki.
- Więc uspokój się. - Powiedziała Maze.
- Ciśnienie mi podniosła tak samo jak jej chłopak! - Był nerwowy.
- To kurwa idź do penthouse! - Mazekieen była wściekła jego zachowaniem.
- Pójdę, ale oni. - Wskazał na tą dwójkę. - Mają być martwi, albo sam tego dokonam. - Poszedł na górę, powoli się uspokajając.
- Idź! - Krzyknęła Smith.
Ja myłam miski. Lucyfer wszedł do domu bardzo spokojny powoli zapominając o tym co działo się na dole.
- Mmhmmhmmn. - Nuciłam sobie.
Ustał przy lustrze żeby jeszcze bardziej ochłonąć po tym wszystkim co było. Ładnie układałam miseczki. Luci wreszcie do mnie podszedł i kątem oka zerknął na to co robiłam.
- Mmhmmm. - Niczym opiekuńcza mamusia ustrajałam ich domek aby wszyscy byli szczęśliwi.
- Kochanie, jesteś może głodna, bo bym nam wszystkim coś do jedzonka zrobił?! - Był w kuchni.
- Ohh...a co robisz?!
- Myślałem nad zupą śledziową, albo frytkami z polędwiczkami i ketchupem. - Siedział w kuchni i myślał.
- To zrób jak chcesz!
- Dobrze! - Zaczął robić to drugie.
- Ciocia! - Przytuliła się do mnie.
- Heej Trixie! Hihihi. - Przytuliłam ją.
- Kotki były bardzo grzeczne a i kocham cię ciociu. - Bardzo się wtuliła.
- Aaw! Ja ciebie też skarbie hihihi. - Robiłam wszystko aby się nie rozpłakać.
- Spokojnie ciociu, wszystko będzie dobrze. - Uspokajała mnie.
- Mmmmm. - Powoli kończył robić jedzonko.
- Dzięki.. hehh.
- Może się powygłupiamy? Dopóki wujek robi nam jedzonko. - Zapytała Trix, patrząc na kotki.
- No dobrze, możemy hihi. A właśnie koteczki czy wam pasują nowe imionka?
Wszystkie miauczały bardzo zadowolone.
- Dark. - Puknęłam go w nosek. - Angel i Bella. - Miziałam wszystkie po noskach.
- Awww!!! To było urocze ciociu. - Trix była zadowolona i zauroczona.
- Mmmrrrr. - Położył gotowe jedzonko na stół, a potem napoje.
- Hihihi. - Bawiłyśmy się z kotkami.
- Małe słodziaki. - Trixie je głaskała i się z nimi bawiła.
- Hihi to możesz się jeszcze pobawić a potem szybko do jedzonka.
- Dobrze ciociu. - Bawiła się z nimi.
Usiadłam do stołu i dmichałam by jedzenie, które jadłam nie oparzyło mi języka.
- Smacznego kochanie. - Zaczął powoli jeść.
- Nawzajem hihi. - Dalej dmuchałam i powolutku jadłam.
- Nawzajem ciociu i wujku! - Trix dosiadła się do stołu i zaczęła powolutku jeść.
- Hihi. - Dalej jadłam.
Po jedzonku sprzątałam wszystko. Luci usiadł na kanapie i zaczął przeglądać swój telefon. Chwila nie minęła i dostał podejrzane zdjęcia na e-mailu. Jadłam sobie czekoladki siedząc na kanapie i oglądając kabaret.
- Hmmm, smacznego kochanie. - Zaczął dokładniej się przyglądać tym zdjęciom. - No chyba to jest jakiś żart? Że ja z jakąś prostytutką, japier. - Był cały nerwowy i odłożył telefon na stół. Wstał i poszedł po laptopa z którym wrócił na kanapę i zaczął jeszcze bardziej się przyglądać zdjęciom, by sprawdzić czy to nie jest fotomontaż. - Na szczęście dwa zdjęcia są fejkowe, a zwłaszcza ten z prostytutką. No, ale lecę dalej.
- Luci co ty robisz?
- Sprawdzam czy zdjęcia na których jestem ja z jakimiś laskami, które są nagie i pół nagie to fejk. - Sprawdzał dalej. - Zobacz sobie w moim telefonie w meilu te zdjęcia i sama będziesz zdzwiona tak samo jak ja.
- Umm...mm....no ok...
Dalej sprawdzał kolejne zdjęcia i tak jak myślał są one fejkowe.
- Mmmmhhhhmmmmm. - Nuciłam sobie bardzo cichutko.
- I jak myślisz? Też już widzisz, że te zdjęcia są fejkowe? - W głowie już miał wiele myśli, ale brak odpowiedzi na nie bardziej go doprowadzał do stanu gdzie już za dużo myślał.
- Mmm..nie wiem...
- Rozumiem, ale ja ci mogę powiedzieć, że te wszystkie zdjęcia to czysty fotomontaż. - Odparł, otulając mnie skrzydłami.
- No to po co się pytasz?
- Bo myślałem, że... - Zamilkł przez chwilę. Wyłączył laptopa i położył go na stolik. Potem dokończył to co chciał powiedzieć. - Bo myślałem, że...że też zauważysz ten cały fotomontaż za nim zapytałem.
- Mmm.. - Nie odzywałam się już potem.
- Przepraszam... Nie powinienem w ogóle o to pytać. - Poczuł się beznadziejnie i zaczął palić papierosa.
Ze smutnego zrobił mi się zły humor i szykowałam się do spania. Ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.
CZYTASZ
Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]
Short StoryPiąta część książki Fallen Angel. Jeżeli nie wiesz co będzie się działo to zapraszam do przeczytania czwartej części. The devil is real... and He is not the little red man with horns and a tall. He can be beautiful because he is fallen angel and he...