14. Nicole

3 1 0
                                    

Kontynuowacja poprzedniego rozdziału jak i naszej wspaniałej rozmowy.
- Dziękuje ciociu. - Trix sobie jadła.
- Dziękuje kochanie i smacznego wam życzę. - Jadł ze smakiem.
- Dziękuję hihi. - Sprawdziłam telefon.
- Nie ma za co, a poza tym kocham cię. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Ja ciebie też hihi. - W e-mailu były, zdjęcia na których było widać Lucyfera, a to z matkami, a to z uczennicami lub po prostu przypadkowymi osobami. Zdjęcia to po prostu Lucyfer stojący obok jakiejś kobiety choć trochę mnie to zaciekawiło dlaczego ktoś to wysłał i wydawało mi się, że trochę za dużo tych kobiet, ale się nie odzywałam.
- Kochanie, wszystko w porządku? - Zapytał, bo się strasznie o mnie martwił.
- Mhm. - Odpowiedziałam normalnie i wyłączyłam telefon dalej jedząc loda.
- Dobrze, ale gdyby coś to mów. - Skończył jeść loda i zaczął wystawiać na internecie ogłoszenie na kandydaturę na rodziców dla Trix. Potem wyłączył i odłożył telefon na stolik by dalej móc mnie przytulać.
- Mmrr..misiu?
- Słucham cię misia.
- Bo jestem śpiąca ale..będziemy musieli troszke poszerzyć terytorium kociego królestwa i albo kupić większy transporter albo po prostu drugi i nie wiem czy nie lepiej by było wykastrować mamę i tego drugiego kociaka.. a no i w ogóle trzeba im dać imiona.
- Co do kociego królestwa to jak najbardziej jestem na tak by je poszerzyć, a do transportera to kupimy drugi. No, a do wykastrowamia to jestem na tak no, a do imion to hmmm może Dark, Angel i Bella.
- Angel? Dla którego?
- Myślałem nad daniem dla ich mamy kochanie.
- A to pasuje na imię damskie?
- Tak, bo Angel to też Anielica jak się przetłumaczy na polski misia.
- Mhmmm a Dark? Do tego chłopca tak?
- Tak kochanie. - Miział moją dłoń.
- I jak będziemy mówić? Darkuś?
- Tak misia, Darkuś. - Dalej się uśmiechał patrząc mi w oczka.
- No dobrze hihi.
- A do tej małej będziemy wołać Bellunia albo Bella.
- Dobrze kochanie hihi.
- No to co misia, idziiemy śpiulkać czy popatrzymy jak nasz maczo podrywa Bellę?
- A podrywa?
- Oczywiście, że tak. Sama zobacz.
- O kurcze. - Zerknęłam zza kanapy. - No po tatusiu to ma.
- Hihi oczywiście, że po mnie. No, a po mamusi ma wszystko.
- Hihihi.
- Powiem ci, że... - Zaczął mi szeptać do ucha. - Strasznie cię kocham maluszku, a twój sexi tyłeczek i twoje cytrynki jeszcze bardziej. - Polizał płatek mojego ucha.
- Mmm! To chyba dobrze.
- Oj bardzo dobrze kochanie. - Bardziej mnie przytulił.
- Mmrr. - Dopiłam pepsi i wzięłam telefon. - Nie wiem jak wy ale ja idę sie położyć.
- W sumie ja też jestem śpiąca. - Powiedziała Trix. - To dobranoc ciociu i wujku. - Przytuliła nas na dobranoc. No, a potem poszła spać
- Dobranoc Trix! - Odpowiedział Trixie i dopił kawę. Wziął telefon i schował skrzydła. - Ja również się zrobiłem śpiący, ale tylko zerknę do gabinetu, bo coś zostawiłem, a nie chciałbym aby to coś mi zniknęło. - Ucałował mnie w usta i biegiem poszedł do LUX, do gabinetu.
- Mmm..no dobrze.. - Trochę zmazałam usta i wyłączyłam wszystko i dolałam kociakom wody. - Dobranoc moje szkraby. - Pogłaskałam każdego i poszłam do sypialni.
No, a tam już Lucyfer zaczął małe tortury na Paulinie. Chwilę później. Po dokonanych torturach Paulina nie żyje, a on był już w domu. Poszedł do łazienki się umyć jak i zadbać o siebie. Potem z ręcznikiem wokół talii poszedł do sypialni gdzie już się położył do łóżka i od razu mnie przytulając. Szybko zasnął.  Od razu zasnęłam i spałam słodko. Spaliśmy słodko aż do samego rana. W sumie cały dzień minął tak samo.
- No moje słodziaczki malutkie no malutkie hihi.
- Tylko nasze kochanie, a poza tym zostało bardzo mało leku więc dzisiaj ostatni łyk lekerstwa i po problemie. - Podał mi lek wraz z napojem czyli pepsi.
- Ehhh. - Wzięłam i szybko popiłam to lekarstwo piciem. - Ale lekarz sam powiedział, że jeśli będę ostrożna to MOŻE się reka zagoi do ślubu.
- No i jesteś bardzo ostrożna kochanie.
- Wątpie. Najwyżej nie będzie ślubu. - Wzruszyłam ramionami dalej pijąc napój.
- No uwierz mi, że twoja ręka jest w 98℅ zdrowa. - Po usłyszeniu, że nie będzie ślubu nagle zamarł w bezruchu z zwieszoną głową. - A-ale ja chcę by ten ślub się odbył, bo cię cholernie kocham i chce z tobą spędzić wieczność.
- I jak zawsze zachowujesz się jak przegryw. Może na codzień chodź ze zwieszoną głową?
- No bo się monetą bawiłem. - Bawił się monetą cały czas. - Nie mam zamiaru chodzić ze zwieszoną głową na codzień. - Odwrócił wzrok, patrząc na kotki.
- No chyba, że nie tylko głowę masz przy mnie zwieszoną.
- A właśnie, że nie. - Rozpiął spodnie, które były przyciasne w kroku. Zdjął je wraz z bielizną odsłaniając swojego mocno stojącego i naprężonego kutasa.
- O kurde. - Patrzyłam na niego bez słowa.
- Widzisz, patrzyłem na spodnie które były mocno przyciasne w kroku. - Widać było po nim, że mu na mnie bardzo zależy. - On się mocno naprężył i stanął tylko na twój widok. - Dalej tak stał.
- Mhmmm. No tooo chyba dobrze.
- Bardzo dobrze, bo tylko na twój widok reaguje.
- Wątpie, ale ok.
- Gdy byliśmy czy to w Katanii bądź gdzieś razem i były obok nas jakieś laski to mój penis nie stanął na ich widok, lecz tylko na twój.
- Mhmmmm. No ja nie jestem twoim kutasem więc nie wiem.
- Czasami mam głupie myśli, ale wczoraj pomyślałem, że bardzo pragnę być twoim ulem skarbie. - Zarumienił się mocno. - Jeżeli cię uraziłem tym to przepraszam.
- W porządku.
Podszedł do mnie bez słowa i przytulił.
- Mmmrr. Mmmm....nalejesz mi do szklanki? - Byłam ciekawa jego reakcji na to pytanie.
- Oczywiście, że ci naleję do szklanki. A co byś chciała żebym ci nalał? - Był ciekawy czy chodzi mi o pepsi, wodę, herbatę bądź też jego mleko.
- Pepsi może być.
- Dobrze, a szklaneczkę masz przy sobie więc sobie ją wezmę. - Wziął moją szkłankę, położył na blat i zaczął nalewać pepsi po czym mi szklankę dał. - Proszę skarbie.
- Yeyy! - Wzięłam w łapki i napiłam się troszkę.
- Hihi mmrrrrr. - Zaczął mi cicho mruczeć do ucha.
- Kurcze bo pojechałabym już dzisiaj po ten transporterek i tak dalej ale trudno będzie ich wszystkich zabrać ze sobą..
- To może hmmm Trix z nimi może zostać, a my możemy pojechać po transporterek...
- No dobrze to tak zrobimy najwyżej.
- Trixie! - Zaczął wołać, bo chciał aby wiedziała że nas nie będzie przez chwilę w domu.
Poszłam się ubrać, a Luci rozmawiał z Trixie.
- Tak wujku?! - Ustala naprzeciwko niego i się uśmiechnęła.
- Zostaniesz na razie sama, bo ja z ciocią musimy pojechać kupić drugi transporterek dla nowych kociaków i Ty zostaniesz z nimi jak i z Diabiusiem. - Kucnął i ją przytulił. - I masz je pilnować by nic sobie nie zrobiły, dobrze?
- Ja już gotowa skarbie.
- Dobrze wujku. - Trix przytuliła go, a potem poszła do kotków je pilnować.
- Ja też już jestem gotowy. - Wstał i się wyprostował. Potem podszedł do mnie.
Zakładam buty itp, a on również zakładał buty itp. Potem zabrał z wieszaka klucze do samochodu i je schował do kieszeni od płaszcza.
- To idziemy? - Zapytałam.
- Tak skarbie, idziemy. - Złapał mnie za rękę.
Pojechaliśny do sklepu zoologicznego. Time skip. W sklepie zoologicznym.
- Jakiś większy chyba... - Zastanawiałam się.
- Większ i ładniejszy. - Powiedział gdy szukał tego idealnego transporterka.
- Może ten?
- Jest idealny kochanie. - Wziął ten transporterek do rąk i poszedł za niego zapłacić Blikiem.
- Oooo jakie fajne! - Wzięłam uroczą zabaweczkę. - Lucuś tam są miski!!!
- To je weź kochanie, ja poczekam na ciebie! - Stał przy kasie.
- Dobrze! - Wzięłam rzeczy, które chciałam. - Już.
- Jeszcze to proszę pana. - Wziął ode mnie miseczki i zabaweczkę i położył na blacie.
- To wszystko co państwo chcieli? - Zapytał kasjer kasując nasze produkty.
- Tak, wszystko. - Odparłam.
- Dobrze, to w takim razie płacimy tak samo jak za transporterek.
- Dobrze. - Zapłacił Blikiem i zabrał reklamówkę wraz z transporterkiem. - Dowidzenia.
- Dowidzenia! - Powiedział sprzedawca.
- Dowidzenia! Hihihi.
- Dobrze to możemy jeszcze gdzieś wskoczyć kochanie, oczywiście jak chcesz. - Wyszliśmy i poszliśmy do samochodu.
- A potrzebujemy coś?
- W sumie oprócz tego co mamy to raczej nic no chyba, że czegoś naprawdę potrzebujemy to możemy wskoczyć do sklepu.
- Ja tam nie wiem.
- To się w domu zobaczy, a teraz chodźmy bo nie chciałbym spotkać jakiejś napalonej, cycatej i pustej matki albo jakiejś uczennicy z szkoły Trix. - Miał złe spotkania z nimi. Byliśmy w samochodzie i jechaliśmy do domu.
- Ummm ok... - Wsiadłam do auta i zaczęłam łączyć fakty.
- Miałem z nimi złe spotkanie, dlatego tak zareagowałem skarbie. - Nie odrywał wzroku od drogi.
- Mhmmm....
- Jeżeli mi nie ufasz to możesz przejrzeć mój telefon. Nie mam nic do ukrycia. - Odparł, dalej jadąc. - Telefon masz w schowku.
- Ok. - Nic nie robiłam tylko patrzyłam na zewnątrz.
- Jesteśmy prawie na miejscu. - Powiedział to już widząc w oddali LUX.
- To dobrze...
- Hihi. - Zaparkował auto pod samym LUX, ale wpadliśmy na Maze. - Hej Maze. - Wysiadł z auta, zabrał zakupy i otworzył mi drzwi bez używania rąk.
- No hej. - Odparła Maze. - Co to za torby? Nowe zabawki?
- Raczej transporterek dla przyjaciół naszego kocurka. No i też miseczki dla nich i zabaweczka. - Odparł, przy okazji otworzył mi drzwi bym mogła wysiąść tym samym pomogł mi wysiąść.
- Ale zabaweczka już dla was? - Zapytała Smith.
Wysiadłam bez słowa.
- Nie dla nas tylko dla małych kotków Maze. - Był na skraju załamania.
- Pffff. Ale mi.. - Powiedziała Maze.
- Bo ty tylko o jednym myślisz i daj mi już spokój. - Był wściekły. Wchodząc do lokalu wpadł na jakiegoś kolesia.
- Jejuuuu. - Odparła Maze.
- Ej! - Krzyknął Walter. - Jak chodzisz?!
- Jak chodzę?! To ty kurwa stoisz na środku lokalu!! - Odłożył zakupy na bok, na podłogę i przywalił typowi w ryj.
- Tak chcesz kurwo?! - Walter był wściekły.
- Tak, chcę wiesz!! - Miał czerwone oczy i znowu go uderzył.
- Skarbie co ty robisz?! - Amanda, przyszła ledwo ubrana i chyba to była jego dziewczyna.
- A ty co tu robisz i to jeszcze ledwo ubrana?! - Spojrzał na jego dziewczynę.
- Przyszłam po swojego chłopaka!
- Twój chłopak się ze mną bije, więc życzę miłego czekania. - Kolejny raz uderzył tej laski chłopaka.
- Przestań bo nie wpuszczą nas do domu! - Amanda była wściekła.
- No i bardzo dobrze, że was nie wpuszczą do domu. - Zabrzmiało to jak sarkazm, ale nadal się bił z jej chłopakiem.
- Lucyfer przestań! - Wzięłam torbę w zdrową rękę.
- Już przestałem, ale na drugi raz niech uważa żeby nie stać w przejściu. - Wziął transporter i szedł na górę.
- Mmm... - Zaufałam Lucyferowi no, bo co innego mogłam zrobić.
- Szmata.. - Amanda powiedziała to gdy ja już poszłam na górę.
- Co powiedziałaś?! - Zawrócił się. Transporter zostawił pod drzwiami od domu, a sam był obok tej laski. - Powiedz to jeszcze raz, a twój chłoptaś tu zginie rozumiesz?!
- O co ci kurwa chodzi?! Odczep się!
- Nie odczepie się, dopóki nie przeprosisz mojej narzeczonej. - Warknął.
- Ona i tak już poszła na górę.
- No i masz ją przeprosić w podskokach! - Znowu warknął.
- Daj mi spokój!
- Nie dam ci spokoju. Teraz idziesz na górę i ją przepraszasz albo ty i twój chłopak zginiecie. - Kolejny raz warknął.
- Lucyfer daj spokój. - Powiedziała Maze.
- Nie dam spokoju! - Wyjął z kieszeni marynarki pistolet i pod wpływem agresji celował w tego chłopaka jak i jego dziewczynę.
- LUCYFER! - Maze stanęła przed nim, by uchroni grzeszników.
- Maze odsuń się i daj mi to skończyć! - Dalej był pod wpływem agresji.
- Nie kurwa! - Odparła Smith. - Bo zaraz zadzwonię do Nicole żeby tu przyszła!
- Nie dzwoń do niej, nie chcę by uznała mnie za psychola. - Odparł, chowając broń do kieszeni marynarki.
- Więc uspokój się. - Powiedziała Maze.
- Ciśnienie mi podniosła tak samo jak jej chłopak! - Był nerwowy.
- To kurwa idź do penthouse! - Mazekieen była wściekła jego zachowaniem.
- Pójdę, ale oni. - Wskazał na tą dwójkę. - Mają być martwi, albo sam tego dokonam. - Poszedł na górę, powoli się uspokajając.
- Idź! - Krzyknęła Smith.
Ja myłam miski. Lucyfer wszedł do domu bardzo spokojny powoli zapominając o tym co działo się na dole.
- Mmhmmhmmn. - Nuciłam sobie.
Ustał przy lustrze żeby jeszcze bardziej ochłonąć po tym wszystkim co było. Ładnie układałam miseczki. Luci wreszcie do mnie podszedł i kątem oka zerknął na to co robiłam.
- Mmhmmm. - Niczym opiekuńcza mamusia ustrajałam ich domek aby wszyscy byli szczęśliwi.
- Kochanie, jesteś może głodna, bo bym nam wszystkim coś do jedzonka zrobił?! - Był w kuchni.
- Ohh...a co robisz?!
- Myślałem nad zupą śledziową, albo frytkami z polędwiczkami i ketchupem. - Siedział w kuchni i myślał.
- To zrób jak chcesz!
- Dobrze! - Zaczął robić to drugie.
- Ciocia! - Przytuliła się do mnie.
- Heej Trixie! Hihihi. - Przytuliłam ją.
- Kotki były bardzo grzeczne a i kocham cię ciociu. - Bardzo się wtuliła.
- Aaw! Ja ciebie też skarbie hihihi. - Robiłam wszystko aby się nie rozpłakać.
- Spokojnie ciociu, wszystko będzie dobrze. - Uspokajała mnie.
- Mmmmm. - Powoli kończył robić jedzonko.
- Dzięki.. hehh.
- Może się powygłupiamy? Dopóki wujek robi nam jedzonko. - Zapytała Trix, patrząc na kotki.
- No dobrze, możemy hihi. A właśnie koteczki czy wam pasują nowe imionka?
Wszystkie miauczały bardzo zadowolone.
- Dark. - Puknęłam go w nosek. - Angel i Bella. - Miziałam wszystkie po noskach.
- Awww!!! To było urocze ciociu. - Trix była zadowolona i zauroczona.
- Mmmrrrr. - Położył gotowe jedzonko na stół, a potem napoje.
- Hihihi. - Bawiłyśmy się z kotkami.
- Małe słodziaki. - Trixie je głaskała i się z nimi bawiła.
- Hihi to możesz się jeszcze pobawić a potem szybko do jedzonka.
- Dobrze ciociu. - Bawiła się z nimi.
Usiadłam do stołu i dmichałam by jedzenie, które jadłam nie oparzyło mi języka.
- Smacznego kochanie. - Zaczął powoli jeść.
- Nawzajem hihi. - Dalej dmuchałam i powolutku jadłam.
- Nawzajem ciociu i wujku! - Trix dosiadła się do stołu i zaczęła powolutku jeść.
- Hihi. - Dalej jadłam.
Po jedzonku sprzątałam wszystko. Luci usiadł na kanapie i zaczął przeglądać swój telefon. Chwila nie minęła i dostał podejrzane zdjęcia na e-mailu. Jadłam sobie czekoladki siedząc na kanapie i oglądając kabaret.
- Hmmm, smacznego kochanie. - Zaczął dokładniej się przyglądać tym zdjęciom. - No chyba to jest jakiś żart? Że ja z jakąś prostytutką, japier. - Był cały nerwowy i odłożył telefon na stół. Wstał i poszedł po laptopa z którym wrócił na kanapę i zaczął jeszcze bardziej się przyglądać zdjęciom, by sprawdzić czy to nie jest fotomontaż. - Na szczęście dwa zdjęcia są fejkowe, a zwłaszcza ten z prostytutką. No, ale lecę dalej.
- Luci co ty robisz?
- Sprawdzam czy zdjęcia na których jestem ja z jakimiś laskami, które są nagie i pół nagie to fejk. - Sprawdzał dalej. - Zobacz sobie w moim telefonie w meilu te zdjęcia i sama będziesz zdzwiona tak samo jak ja.
- Umm...mm....no ok...
Dalej sprawdzał kolejne zdjęcia i tak jak myślał są one fejkowe.
- Mmmmhhhhmmmmm. - Nuciłam sobie bardzo cichutko.
- I jak myślisz? Też już widzisz, że te zdjęcia są fejkowe? - W głowie już miał wiele myśli, ale brak odpowiedzi na nie bardziej go doprowadzał do stanu gdzie już za dużo myślał.
- Mmm..nie wiem...
- Rozumiem, ale ja ci mogę powiedzieć, że te wszystkie zdjęcia to czysty fotomontaż. - Odparł, otulając mnie skrzydłami.
- No to po co się pytasz?
- Bo myślałem, że... - Zamilkł przez chwilę. Wyłączył laptopa i położył go na stolik. Potem dokończył to co chciał powiedzieć. - Bo myślałem, że...że też zauważysz ten cały fotomontaż za nim zapytałem.
- Mmm.. - Nie odzywałam się już potem.
- Przepraszam... Nie powinienem w ogóle o to pytać. - Poczuł się beznadziejnie i zaczął palić papierosa.
Ze smutnego zrobił mi się zły humor i szykowałam się do spania. Ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.

Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz