15. Lucian

3 1 0
                                    

Minęło sporo czasu, a ja siedziałem i komponowałem znowu coś dla niej. Było po 6.10 kolejnego dnia. Po długim czasie zabrałem się za pisanie listu, bo to chciałem najpierw zrobić no a potem próba uspokojenia jej w ramionach.
Pewnie śpisz, ale gdy się obudzisz zapewne odczytasz ten list, który właśnie zostawiłem tam gdzie zostawiłem. W liście chciałbym Ci powiedzieć, że nigdy przenigdy w swoim wiecznym życiu nie spotkałem tak najseskowniejszej, najbardziej atrakcyjnej, najkochańszej, najwspanialszej no dosłownie wszystko najcudowniejszej kobiety we wszechświecie. Mówię o tobie maleńka. Poza tym jest godzina 06:10 kiedy piszę, ale Ty zapewne odczytasz później jak to bywa no, ale wiedz, że byłem karać grzeszników jakieś dwie godziny temu. No, ale spokojnie jestem czysty i pachnący. Wracając chciałbym dodać, że masz najseksowniejsze ciało we wszechświecie. Ciałko którego żadna inna kobieta nie ma i, która może Ci pozazdrościć najpiękniejszych, soczystych jak i najseksowniejszych cytrynek, które kocham. Tyłeczka, ktöry jak twoje cytrynki jest smaczny i najseksowniejszy i najpiękniejszy w swoim rodzaju. Mógłbym Ci te sexi ciało adorować przez wieki, bo cię straszliwie kocham i to się nigdy przenigdy nie zmieni. - Pisałem to mając łzy w oczach. - Ponadto strasznie mi cię brakuje skarbie. Tak wiem, że śpisz w sypialni a ja siedzę w salonie i komponuje piosenkę dla ciebie bądź gotuje ci jedzonko na dzień dobry to i tak mi ciebie brakuje. Brakuje mi twojego zapaszku, no ogólnie całej ciebie misia. - Powoli kończyłem pisać. - Gdy to zapewne odczytasz to ja będę przy tobie leżał i przytulał cię. Jeszcze raz I love you very much. - Zostawiłem ślad swoich ust na liście, dopisując. - Twój Lucyferek. - Odłożyłem list na stole wraz z długopisem i poszedłem do sypialni. Zrzuciłem z siebie wszystko i nagi wszedłem na łóżko po czym się położyłem obok niej. Bez czekania ani chwili dłużej ją przytuliłem i zasnąłem.
Tego samego dnia w szkole Trixi.
- No hejj ummm Trixie? Mam do ciebie jedno zasadnicze pytanie. - Powiedziała Olga.
- Tak? Pytaj śmiało, o co ci chodzi tym razem. - Odparła Trix.
- O to, że kurwa moja przyjaciółka zniknęła. - Odparła Olga.
- A co ja mam niby z tym wspólnego, hmmm? - Trix zrobiła się poważna.
- To, że zniknęła po rozmowie z twoim.. sama nie wiem kim!
- No cóż mojego wujka w to nie mieszaj, bo on jest zbyt dobry by dokonać porwania. - Odparła Trix.
- Ale jednak o porwaniu mówisz.
- Bo mówię, że zniknięcie zawsze będzie skojarzone z porwaniem. - Trix broniła swojego zdania. - A wiem, bo moja mama pracowała w policji jako detektyw. No i mój świętej pamięci tata również pracował jako detektyw.
- Słuchaj dziewucho jestem pewna, że to wasza sprawka i zapłacicie za to, a ty nie będziesz miała w tej szkole życia bekso! - Popchnęła Trix i odeszła.
Trix upadła i skuliła się pod ścianą, nie minęło pięć minut i z jej oczów poleciały łzy.
- Trixie?! Trixie co sie stało?! - Przyjaciółka Trix kucnęła obok niej.
- Ta Olga czy jakoś tak jej na imię osądza mnie i mojego wujka o zniknięcie jej przyjaciółki. - Dalej miała łzy w oczach. - A wujek jest dobry i nikomu by krzywdy nie zrobił.
- Jeju uderzyłaś się gdzieś?
- Na szczęście nie, ale muszę do wujka zadzwonić albo do cioci, bo coś czuję że życia z tą Olgą w tej szkole nie będę miała. - Wstała powoli na nogi i się otrzepała.
- Chcesz jechać do domu czy zostać dzisiaj?
- A ile lekcji nam jeszcze zostało? - Zapytała z ciekawości.
- Mmmmmm trzy chyba.
- Jak trzy to zostanę, ale wujek musi zrobić z tą Olgą porządek. - Trix wykonała połączenie i czekała na sygnał.
Odebrałem przychodzące połączenie.
- Heej Trix, co się stało kochana że dzwonisz? - Zapytałem, bo nie wiedziałem zbytnio o co chodzi.
Moon siedziała do góry nogami na kanapie.
- Bo Olga mnie i ciebie osądza o zniknęcie jej przyjaciółki. - Trix miała łzy w oczach.
- Ale ja nie mam nic wspólnego z zniknięciem przyjaciółki tej całej Olgi. - Powiedziałem to podczas głaskania Nicole po brzuchu.
- Lucyfer! - Moon biła mnie po łapach.
- To dobrze myślałam, ale wujku zrób z nią coś bo przez nią nie będę miała życia w szkole. - Trix przytuliła się do swojej przyjaciółki i dalej rozmawiała.
- Dobrze, zrobię z nią co się da Trix. - Odparłem i zabrałem z wilczycy rękę.
- Dziękuje jesteś wspaniały, a i pozdrów ciocię. - Rozłączyła się.
- I jak? Co powiedział? Lepiej ci po rozmowie? - Zapytała przyjaciółka Trixie.
- Lepiej, powiedział że niedługo wpadnie i zrobi z Olgą porządek. - Trix się uśmiechnęła. - A jego niedługo to dosłownie chwila, hihi.
- Hihi no to super i spokojnie zawsze też masz mnie.
- Wiem i dziękuje, naprawdę. - Trix się przytuliła do swojej przyjaciółki.
Chwila minęła i byłem już w szkole Trixi.
- Halo? Jest tu ktoś? - Stałem i szukałem jej.
Olga z resztą przyjaciółek się śmiały i mogłem to usłyszeć.
- Jak popchłam tą brzydule w sweterku po babci to nawet się nie broniła tylko się skuliła haha. - Powiedziała Olga.
Zobaczyłem tą całą Olgę i podbiegłem do niej łapiąc ją za bluzkę i uniosąc ją do góry.
- Ej! Z-zostaw mnie!!!!!
- Nie zostawię cię! Usłyszałem od Trix, że ją popchnęłaś i osądziłaś o coś czego nie zrobiła. - Coraz bardziej stawałem się nerwowy.
- C-co??! N-nie...ja!!
- Nie wierzę ci! - Coraz bardziej przyprawiał mnie gniew. - A może to ty sprawiłaś, że twoja przyjaciółka zniknęła? Hmmm, a nie tak pochopnie osądzasz mnie i ją o coś czego nie zrobiliśmy. - Moje oczy wypełniał gniew. - Zadarłaś z niewłaściwą osobą, wiesz. I za to co zrobiłaś spotka cię kara. - Dalej Olga się szarpała.
- Z-zostaw mnie p-prosze!!!
- Nie zostawię cię rozumiesz!! - Warknąłem, a moje oczy były koloru czerwonego.
- Przestań p-prosze!!!
- Nie! Powiedziałem raz, że spotka cię najgorsza kara! - Wyjąłem jedną ręką chusteczkę z lekiem nasennym i przyłożyłem ją jej do ust. Potem wsadziłem ją do bagażnika i ten bagażnik potem zamknąłem. I jak gdyby nigdy nic wróciłem i szukałem Trix wzrokiem.
Trixie siedziała sobie na ławce z przyjaciółką.
- Heej Trixie. - Podszedłem nich z uśmiechem na twarzy.
- Wujek! - Przytuliła mnie mocno.
- Hej mała, hihi. - Przytuliłem ją.
- I jak? Co z Olgą?
- Z Olgą no cóż dostanie karę. - Odparłem mając uśmiech na twarzy. - I już nigdy nie będzie cię gnębić, bo jej nie będzie.
- Dziękuję wujku, jesteś najlepszy!
- Dziękuje ty również jesteś najlepsza! - Miziałem ją po główce.
- Hihihi.
Gdy wychodziłem z szkoły Trix to znowu podeszła do mnie Erika.
- A dzień dobry pani. - Przywitałem się z nią.
- Dzień dobry hahaha. - Odparła Erika. - My to się chyba codziennie widziy co?
- Oj codziennie no, ale podjechałem załatwić pewną sprawę, bo Trix mnie o nią poprosiła.
- Ohh coś się stało?
- Nie jaka Olga ją gnębiła cały czas, ale teraz będzie miała z nią spokój. - Odparłem.
- E: mhmm no pan taki męski i wpływowy...
- Dziękuje za komplement, pani też jest kobieca i atrakcyjna. - Odparłem, ale w głowie i w sercu miałem Moon.
- Ohhh dziękuję Panu hihihi. - Erika się uśmiechnęła. -;No jak już Pan to mówi to wiadomo, że prawda haha.
- Haha no tak, ale wie pani że jestem zajęty i gdyby pani córce zachciało się próbowanie zniszczenie mojego narzeczeństwa niedługo małżeństwa to życzę jej powodzenia, haha.
- Umm małżeństwa?
- No małżeństwa. - Zacząłem palić. - Ze swoją bierzemy ślub za jakieś pięć miesięcy, więc przed nami sporo czasu.
- Sporo? Mhmmmm... Noo szczerze myślałam, że Pan dłużej będzie dostępny no ale cóż.
- Jestem jak narkotyk, cały czas dostępny ale do ostatniego grama. - Dalej paliłem.
- Ohhhh czyli mogę zrobić to? - Pocałowała mnie i popchnęła do samochodu.
- No, ale co pani robi?! - Wytarłem usta w rękaw od marynarki.
- To na co mam ochotę zresztą pan na pewno też. - Dalej mnie obmacywała i ściągała swoje futerko.
- Jakbym miał ochotę to bym no cóż bym ze swoją robił, ale nie w aucie, błagam dobry Boże. - Odwracałem wzrok od niej.
- Wiem. Była bardzo hojna dając mi takie ciało, które może być moje.
- Eriko Ty ewidenie jesteś na niezłym haju, że tak powiem i mojej się nie spodoba to jak mnie zobaczy w takim stanie. - Dalej odwracałem wzrok, siedziałem okrakiem na miejscu pasażera.
- Kogo to obchodzi? Teraz jest ona nikim. - Dobierała mi się do paska od spodni.
- Możesz mnie nie rozbierać w miejscu publicznym?! - Próbowałem zatrzymać ją by przestała się dobierać do paska od spodni, ale dała za wygraną.
- Jakoś nie widać żebyś się bronił więc tego chcesz hihi.
- Bo ja tego nie chcę! - W nerwach zapinałem pasek z powrotem, ale ona swoje.  - To, że jestem najseksowniejszym facetem na Ziemi nie oznacza to, że zrobię skoki w bok. - Byłem strasznie spięty jak i nerwowy. Nie podobało mi się to, ale miałem nadzieję że nie zacznie mnie naznaczać, a co gorsza robić mi loda. Na samą myśl przeszły po mnie ciarki.
- Mmrr no i co? Masz ciarki hihi.
Moon zaczęła do mnie dzwonić, bo się martwiła.
- Ciarki mam, bo mi chłodno. - Telefon wibrował mi w kieszeni od marynarki.
- Hmmm. - Zabrała telefon i przeczytała kto dzwonił. - Nie warto z nią rozmawiać. - Wyrzuciła telefon.
- Nosz kurwa mój nowy i bardzo drogi telefon, a poza tym ona mnie zabije jak zobaczy mnie w takim stanie. - Byłem w duszy na nią wściekły.  Nicole do mnie cały czas dzwoniła, ale włączała się poczta głosowa.
- Trudno, mnie ona jakoś nie interesuje.
- A mnie tak, bo jest dla mnie wyjątkową osobą. - Odparłem. - Jest miłością mojego życia.
- Oj szczerze wątpię, gdyby tak było to nie robiłabym ci tego. - Zaczęła mnie masować przez materiał spodni.
- M-możesz p-przestać! Tym sposobem mnie p-podniecasz. - Zakryłem usta rękawem od marynarki.
- I co? Tak ją właśnie kochasz hihi przestań się już opierać. - Ocierała się o moje kolana.
- B-bo ją kocham, ale ty tego n-nie roz-zumiesz. - Przymknąłem oczy i starałem się ich nie otwierać, by się jej nie oprzeć.
- Oh proszę cię nie żartuj. Gdyby tak było to byłbyś teraz z nią, a jesteś ze mną hihi.
- B-bo miałem zamiar j-jechać do niej, ale ty postanowiłaś mnie g-gwałcić w moim aucie. - Dalej miałem zamknięte oczy.
- Nie rozśmieszaj mnie chuju bo nawet się nie ruszasz aby coś zrobić. - Pozwala sobie na coraz więcej.
- A co? Mam cię, że tak powiem zgwałcić w moim aucie?! - Otworzyłem oczy i zawyłem z bólu, bo przez nią ledwo co się poprawiłem na siedzeniu to mi kość chrupła.
- C-coś ci zrobiłam?
- N-nie spokojnie. - Odparłem, poprawiając się na siedzeniu. Czekałem na idealny moment by ją wypieprzyć z auta i pojechać do centrum handlowego po nowy telefon.
Erika się poprawiła i nadal to robiła.
- Przesadzasz już, naprawdę. - Byłem na skraju załamania i nie podniecenia się jak i również swojego planu.
- Jakoś nie masz sprzeciwu hihi.
- A właśnie, że mam... - I w tym momencie uciszyła mnie swoimi ustami.
- Mmmmrr.
W tym czasie na e-mail Nicole dostała zdjęcia z nią i glosówki.
- Zostaw mnie! - Odkleiłem się od jej ust. - Czego nie rozumiesz, że kocham tylko jedną osobę! A ty nią właśnie nie jesteś, tylko moja narzeczona!!!!!
- Nie stawiasz nawet oporu więc mogę robić co chce!
- Zaraz ci nastawię taki opór, że w przeciągu dwóch sekund opuścisz te auto! - Warknąłem.
- Na pewno hahaha.
- Powiedziałem kurwa, że masz przestać! - Warknąłem jeszcze raz mając tym razem czerwone oczy. - Bo inaczej się policzymy.
- Przecież wiem, że żartujesz.
- Ja nigdy nie żartuję! - Byłem na skraju by ją wyrzucić z auta.
- Hihi jesteś zabawny Luci.
- Nie masz prawa zdrabniać mojego imienia, bo moja narzeczona tylko może! - Płonąłem w środku.
- Ale jej tu nie ma i coś czuję, że za niedługo ja nią będę hihihi.
- Właśnie, że nią nie będziesz! - Puściły mi nerwy. Złapałem ją za bluzkę i telekinezą sobie otworzyłem drzwi po czym ją wyrzuciłem z auta i się zamknąłem, próbując się ogarnąć. Jej futro również wyrzuciłem i szybko zrobiłem sobie dach. - Oddychaj Luci, oddychaj. - Mówiłem do siebie, aż mi w szybę nie puknęła Ewa.
Ewa pukała w szybę. Zniżyłem ją by z nią pogadać.
- Heej... - Powiedziałem zawstydzony.
- Możemy porozmawiać? - Powiedziała poważnie.
- Jasne, że możemy porozmawiać. - Przesunąłem się ma miejsce kierowcy i telekinezą otworzyłem Ewie drzwi.
Ewa rozłożyła sobie chusteczkę na siedzeniu i usiadła.
- O czym chciałaś porozmawiać? - Ewa mogła wcześniej zauważyć mój telefon, który leżał na chodniku.
- Możesz mi wytłumaczyć kto to był?
- Ona, szczerze to była Erika i powiem ci, że ona się na mnie rzuciła, ale ją wyjebałem z auta. - Dochodziłem do siebie cały czas. Poprawiłem wszystko co miałem zrobione przez tą Erikę. - I ja jej nawet nie znam Ewo. Teraz to jest mi kurwa źle, bo wilczyca się o mnie martwi a ja nie mam jak jej powiedzieć o tym, że jestem cały czas tutaj. - Oparłem się głową o drzwi od strony kierowcy. - Boje się, że ktoś mógł z ukrycia zrobić zdjęcia z auta jak i wysłać głosówki e-mailem do Nicole. I w ten sposób prawdopodnie odejdzie ode mnie i będę znowu samotnym singlem, któremu nie wyszło w związkach. - Położyłem głowę na kierownicy i zaczęło robić mi się smutno. - Ta laska mnie zgwałciła. Najpierw próbowałem słownie ją wyrzucić z auta, ale nie szło więc później użyłem siły. - Dalej miałem opartą głowę o kierownicę.
- Czyliii mogę stwierdzić, że ten roztrzaskany telefon to jej sprawka?
- Tak Ewo to jej sprawka. - Byłem załamany.
- Wiesz o tym, że jeśli Nicole się o tym dowie to nie będzie już ślubu?
- Tak wiem, ale możemy pwiedzieć jej, że musiałem z tobą coś pozałatwiać a to co widziała to pewnie Michael był z nią chociaż wątpie w to, żeby mi uwierzyła. - Jeszcze bardziej mi było przykro. - Tak jak mówiłaś, nie będzie ślubu i mnie zostawi. Jestem jebamym kretynem! - Wydarłem się i znowu mi chrupło w kościach. - Nie wrócę do domu, bo to rozpocznie kłótnie, której bym nie chciał. Najlepiej będzie jak wrócę do Piekła, bo tylko tam mnie nikt nie zgwałci. Nie nadaje się na nikogo. Lepiej będzie jak wrócę do Piekła i tam zostanę, bo i tak moje narzeczeństwio się sypie, a uratować się pewnie nie da po tym co ona widziała. - Nie miałem ochoty na nic, oprócz wrócenia do Piekła. - Nie zasługuje na nikogo, bo jestem jebanym diabłem któremu miłość nie powinna być pisana, a jest tyle że nikt tego nie zauważa, bo nikt nie wierzy w moje istnienie. - Przed oczami miałem Moon uciekającą z domu po tym jak chciałem wytłumaczyć całą prawdę, ale nie uwierzyła i rzuciła pierścionkiem zaręczynowym mówiąc: Koniec z nami. I znikającą w oddali, a sam pobiegłem do niej i prosiłem o wybaczenie na kolanach i dalej mi się urwało, bo wróciłem wzrokiem na Ewę.
- Ale dlaczego nawet nie chcesz spróbować jej odzyskać? - Zapytała Ewa. - Ja uważam, że to będzie jeszcze gorsze bo wtedy pomyśli, że w ogóle ci na niej nie zależy.
- Bardzo mi na niej zależy, i nie wiesz jak bardzo. - Miałem łzy w oczach.
- I dlatego chcesz tak po prostu sobie odejść? Skoro tak to po co w ogóle jej się oświadczałeś?
- Oświadczyłem jej się, bo strasznie ją kocham, a odejście to pewnie by było z powodu tych durnych zdjęć pewnie. - Zacisnąłem kierownicę.
- Ale tego nie wiesz! Do cholery Lucyfer!
- Masz rację i spróbuje ją odzyskać choćbym musiał przejść przez wszystkie okropne rzeczy w Piekle po to by jej udowodnić jak bardzo ją kocham. - Odpaliłem silnik i ruszyłem powoli do domu.
- No i bardzo dobrze.
- Zresztą po co w ogóle gadałem z tą Eriką, ehhhh. - Westchnąłem dalej jadąc do domu.
- A no..widać twoją miłość.
- Gdzie? - Wzdrygnąłem się, bo myślałem, że o Moon chodzi. - Uwierz mi, że byłem cały czas na nie, ale ona wmawiała sobie że ja żartuje, więc potem ją wyjebałem z auta. - Dalej jechałem.
- Potem? Potem to było za późno wielki, potężny Lucyferze.
- Wiem i żałuje. - Byliśmy na miejscu. Wysiadłem z auta, trzaskając drzwiami. - Poza tym chodźmy, bo pewnie czeka zapłakana w domu. - Szedłem powoli na górę.
Ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.

Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz