11. Lucian

5 1 0
                                    

Kontynuacja poprzedniego rozdziału jak i rozmowy.
- Dupą wiesz? - Też udawała obrażoną.
Nie odezwałem się i sobie poszedłem na kanapę dalej udawając obrażonego.
- Pff! - Siedziała nad historią.
Dalej tak siedziałem. Potem dosiadłem i siedziałem razem z nią i Trix nad historią. Moon patrzyła tylko chwile na mnie bez słowa. Potem bez słowa wyszedłem do LUX i tam przesiadziałem grając smętne piosenki. I myślałem jak bardziej urozmaicić zadanie domowe z historii z jakąś postacią z tamtego wieku.
- Ehh. - Zrobiłlo jej się smutno. - Ehh przepisz to. - Wzięła herbatę i poszła do sypialni.
Wróciłem w stroju Niemieckiego generała z Auschwitz. Poszedłem tak do sypialni, patrząc na nią z zwieszoną głową. Odwróciła się i patrzyła tylko na mnie. Dalej tak stałem i pocierałem ramię czekając na jej reakcję.
- Coś się stało? - Zapytała.
- S-specjalnie się t-tak d-dla c-ciebie ub-brałem. - Dalej tak stałem. - I ch-hyba się z po-owrotem prze-ebiorą w swój ga-arniak. - Dalej pocierałem ramię.
- Mmm..ok. - Odwróciła się i tuliła poduszkę.
Podszedłem do niej i zacząłem ją podniecać.
- Przestań! - Próbowała się otrzepać ode mnie.
- No dobrze, przepraszam. - Odszedłem od niej.
Moon mocniej przytuliła poduszkę chowając się pod kołdrą. Zrobiło mi się przykro i poszedłem do salonu. Wziąłem notatnik i długopis no i potem zacząłem myśleć nad nową piosenką dla niej. Trix zabrała swoje rzeczy i poszła do pokoju. Wilczka płakała cicho w poduszkę. Zdjąłem z siebie ten strój i byłem rozebrany aż do bielizny. Dalej mi było przykro, ale z smutnym wyrazem twarzy dalej kontynuowałem, a ona przeglądała cicho telefon. Siedziałem tak do czwartej nad ranem no, a ona cały czas przeleżała w łóżku aż poszła spać.  Zdjąłem z siebie bieliznę, bo zrobiło mi się gorąco no a potem zacząłem pisać list. List którego treść brzmiała następująco: ,,Pewnie śpisz, ale jak wstaniesz to zobaczysz mój zasyp miłości do ciebie. Wiem, że jest prawie piąta nad ranem jak to piszę, ale Ty możesz to zobaczyć o innej godzinie. - Siedziałem na kanapie i pisałem list. - Chciałbym ci powiedzieć, że jesteś najpiękniejszą, najatrakcyjnieszą, najkochańszą, najwspanialszą i najseksowniejszą kobietą jaką poznałem w swoim wiecznym życiu. - Dalej pisałem, mając łzy w oczach. - Jesteś kobietą, którą pokochałem taką jaka jest i kochać ją będę zawsze. I nigdy przenigdy jej nie zostawię, bo jest ona miłością mego życia. Tak, o tobie mówię cukiereczku. - Coraz bardziej się rozklejałem. - W kuchni na blacie masz ładnie zrobione przeze mnie gofry w kształcie serc z dodatkami takimi jakimi uwielbiasz. Przykryłem je czymś plastikowym, który sprawia że one nadal będą jadalne. No i nie zapomniałem o twojej ulubionej zupce, którą masz w garnku tak samo jak i makaron. To wszystko zrobiłem z miłości do ciebie. Pewnie gdy to czytasz to ja leżę na kanapie z podkrążonymi oczami, włosami nieułożonymi no i nago. - Powstrzymywałem łzy, ale nie dawałem rady. - Je t'aime bonbon to znaczy strasznie cię kocham cukiereczku po francusku. - Gdy skończyłem prawie pisać odbiłem swoje usta na kartce na której pisałem. Potem pisałem dalej. - Twój Lucyfer. - Odłożyłem długopis i kartkę na stoliku, który miałem przed sobą. Potem zasnąłem na kanapie będąc bez ubrań."
Moon spała calutki czas ale jakimś szczęściem obudziła się na tyle rano by mnie obudzić.
- Lucyfer do cholery! Trixie w każdej chwili mogła tu wejść! Ubierz się!
- Już się ubieram. - Ledwo co widziałem i się ubrałem. Potem znowu zasnąłem.
- Ja cie zaraz zabije! Musisz kurwa Trixie zawieść do szkoły! - Uderzyła mnie w ramię.
- No już ją zawożę. - Wstałem i poszedłem do sypialni. Wyjąłem z szafy niebieski garnitur i białą koszulę, które na siebie ubrałem. Potem poszedłem obmyć twarz.
Nicole zrobiła jej i mi śniadanie. Z zapłakanymi oczami otworzyła sobie groszek. Siłowała się z otwarciem czyli znowu robiła to czego lekarz jej zabronił.
- Skarbie miałaś się nie przemęczać. - Podszedłem do niej i jej pomogłem. - Przecież wiesz, że nie mogę ciebie stracić.
Nie odzywała się i starała się na mnie nie patrzeć abym nie widział jej załzawionych oczu.
- Kochanie shhhh. - Przytuliłem ją do siebie i uspokajałem.
W ogóle się nie ruszała i patrzyła w jeden punkt.
- Misia... - Zaczęły mi lecieć łzy.
- Co? - Zapytała cicho.
- Chciałem powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i strasznie cię kocham. - Dalej ją przytulałem z łzami w oczach.
- Nawet nie wiesz o co chodzi, a gadasz, że będzie dobrze.
- No dobrze to o co chodzi w takim razie? - Zapytałem, dalej ją przytulając.
- O nic. - Próbowała ruszyć moje ramiona od siebie żeby się wydostać z uścisku, ale tak się siłowała, że wyglądało to zabawnie.
- Jesteś urocza kochanie. - Wytarłem jej łzy.
- Mmmm! - Siłowała się dalej ale no wyglądało to jak wyglądało, bo byĺem jak stal.
- Jak chcesz bym cię wydostał z uścisku to powiedz. - Dałem jej delikatnego buziaka w usta.
Moon wytarła zła.
- Mmmm...dzień dobry. - Trixie przyszła i usiadła do stołu.
Bez słowa ją wypuściłem i poszedłem do stołu po czym usiadłem, miałem zwieszoną głowę. Ona zrobiła sobie ten groszek jak zawsze i usiadła na kanapie i jadła w ciszy. Trochę ją bolały ręcę od tego siłowania, a ta złamana trochę bardziej niż trochę. Patrzyłem na nią zmartwionym wzrokiem. Trixie spakowała śniadanie do plecaka i ubrała buty. Poszedłem do Trix, schowałem klucze do kieszeni od spodni i wszystko działo się jak wczoraj. Wilczka przeczytała list i schowała go. Odłożyła miskę i wróciła do sypialni. Chwilę później po zawiezieniu Trix posiedziałem w samotności w LUX przy fortepianie bawiąc się monetką. Nicole cały czas leżała na łóżku. Nie miałem ochoty na nic, nawet Maze próbowała mnie namówić na drinka. Moon cały czas tylko leżała i czasem płakała. Bawiłem się z nudów monetką. Niespodziewanie przyszła do niej Ewa, a Maze dalej próbowała mnie namówić bym się napił. Ona miała wszystko gdzieś.
- A może zniknę i wrócę do tego piekła. - Powiedziałem pod nosem.
- Jezuuuuu co tobie znowu jest?! - Odparła Maze.
- Szczerze? Sam bym chciał wiedzieć. - Gadałem pod nosem. - Chciałem ją uszczęśliwić, ale wyszło jak wyszło czyli płacz. Ja się o nią strasznie martwię, ale ona chyba tego nie dostrzega. - Zwiesiłem głowę w dół.
- Jezu co się z tobą stało? Odkąd z nią jesteś zachowujesz się jak jakieś pierdolone dziecko bez mamy. - Powiedziała Mazekieen.
- Bo to prawdopodobnie prawda, ale nie wiem chyba wrócę do piekła, bo znowu jak wrócę na górę to będzie cisza. - Patrzyłem na sygnet z myślą czy go nie zdjąć.
- A jak wrócisz do piekła to będzie cisza na wieki dzbanie! - Maze mnie uderzyła.
- Wiem i jak tam wrócę to ona umrze, więc chujowo. - Oddałem jej z pięści w brzuch.
- Ej! Ja cie uderzyłam żebyś otrzeźwiał i był normalny! - Odparła Maze.
- I otrzeźwiałem. - Patrzyłem w jej oczy.
- To idź kurwa do niej, zapytaj co się dzieje i nie obrażaj się jak mała dziewczynka bo może właśnie w tym jest problem. - Powiedziała Smith.
- Dobra, ale jak mi nie odpowie na moje pytanie to skopię ci dupsko. - Posłałem jej złe spojrzenie i poszedłem do Moon.
Ewa sobie zrobiła kawę. Wszedłem do środka i poczułem zapach kawy.
- Emm hej Ewa. - Zaciągnąłem się zapachem kawy.
- Ohh hej Luci chcesz kawy?
- Szczerze to tak, chcę kawy no a dwa jak z Nicole? - Usiadłem na kanapie.
- Leży i płacze. - Zaparzyła wodę.
- A mówiła dlaczego płacze? - Zapytałem z czystej ciekawości.
- Nic się nie odzywała.
- Szkoda może spróbuje ją zapytać. - Wstałem i poszedłem do sypialni. Usiadłem obok Moon na łóżku. - Skarbie co się dzieje?
- L-luci. - Wytarła się w chusteczkę. -  N-nic.
- Jak nic, jak widzę że leżysz zapłakana na łóżku. - Przytuliłem ją do siebie i uspokajałem. - Kochanie, ja się o ciebie strasznie martwię.
- Tak się martwisz, że sobie wychodzisz i w ogóle mnie znowu zostawiasz samą. Mój Lucyfer by taki nie był i znałby się na żartach, a nie, że coś powiem i się obraża, a potem wychodzi.
- Nie byłem daleko, wczoraj próbowałem spełnić twoją erotyczną fantazję Niemieckiego Generała z Auschwitz i to miała być niespodzianka, ale nie pykła. Ja też żartowałem z tym całym obrażaniem się. - Zacząłem jej opowiadać żarty. - Mówię serio, też żartowałem.
- I nie pomyślałeś, że obok jest Trixie? Poza tym co to za Generał ze zwieszoną głową, gładzący ramię jak dziecko, które wylało mleko.
- No bo chciałem dzisiaj wieczorem to zrobić, bo wczoraj nie miałaś ochoty.
- Miałam ochotę ale sobie przypomnij jak się zachowywałeś!
- Jak ostatni frajer, bo udawałem jebanego bad boya i mi nie wyszło, ehhh. - Westchnąłem ciężko.
- Kogo? Właśnie taki mi się podobasz. Frajerem jesteś teraz. Ciągle wychodzisz, płaczesz i się obrażasz. Tak bardzo cie miłość zmieniła, że nie potrafisz być sobą?
- Bo próbowałem cię podniecić i nie wiem czy te twoje przestań oznaczało żebym dalej to robił. Poza tym jak tak bardzo chcesz to możesz zerwać zaręczyny no, a dwa to nie przez miłość jestem frajerem. - Patrzyłem w jeden punkt. - Udawałem frajera po to, by znowu cię podniecić jako bad boy.
- Więc do cholery przestań udawać! Chcę żyć z facetem, w którym się zakochałam! Jak tak bardzo chcesz zerwać to proszę, mogę się już pakować. - Tylko mocniej przytuliła poduszkę.
- Przestaje już udawać, bo i tak z tego nic dobrego nie wychodzi. No a dwa to ja nie chcę zrywać, bo cię strasznie kocham Nicole. - Przytuliłem ją do siebie, mając łzy w oczach.
- Więc przestań w końcu pierdolić głupoty! Chcę żebyś nie udawał, chcę żebyś był sobą, moim Lucyferem..tylko o tyle proszę..
- I taki jestem, twój Lucyfer. - Wyszeptałem. - Koniec z pierdoleniem głupot i udawania na zawsze.
- Obiecujesz? - Patrzyła na mnie ze łzami w oczach.
- Oczywiście, że obiecuję. - Patrzyłem na nią ze łzami w oczach.
- To daj mi buzi, ale takiego żebym słyszała.
- Oczywiście, że ci takiego dam skarbie. - Dałem jej takiego buziaka, którego było słychać.
- No teraz to ci wierzę.. To będziesz moim generałem dziś wieczorem?
- Mmmrrr oczywiście, że nim będę dziś wieczorem skarbie.
- Hihihi.
- A teraz cię naznaczę. - Zostawiłem jej soczystą malinkę na szyi.
- Luci! Hahaha!
- No co, przecież jestem sobą mrrrrr.
- Ale łaskoczesz mnie swoim zarostem haha.
- Mraw i będę cię nim łaskotał maluszku. - Łaskotałem ją swoim zarostem.
- Hahahahaha!!
- Ahhhh kocham cię. - Wymruczałem jej do ucha, które polizałem.
- Ja ciebie też a-aahh!
Chwila nie minęła i do naszej sypialni przyszła Ewa z moją kawą.
- Mmmmrrr i będę cię wiecznie kochał skarbie. - Ucałowałem wierzch jej dłoni zostawiając na niej malinki.
- Hihihihi.
- Oj widzę, że chyba nie w moment haha. - Odparła Ewa.
- Nie no Ewa weszłaś w idealnym momencie. - Uśmiechnąłem się w stronę Ewy.
- Hihi to masz tu swoją kawę. - Ewa położyła kubek z kawą na moją szafkę. - Już ci lepiej Nicole?
- Teraz tak..
- Ze mną Nicole zawsze będzie szczęśliwa. - Wziąłem swoją kawę i ją piłem.
- Racja hihi. - Odparła Moon.
- I tego nie da się zaprzeczyć. - Odłożyłem kubek na swoją szafkę i ją przytuliiłem.
- Mrrr. - Również się przytuliła.
- No cóż to pójdę do Maze powiedzieć, że wszystko w porządku. - Odparła Ewa.
- Dobrze Ewo. - Dalej ją przytulałem.
Ewa wyszła z sypialni jak i mieszkania schodząc po schodach, a ja i Moon zostaliśmy sami.
- Bardzo się cieszę, że cię mam skarbie. - Bawiłem się jej włosami.
- Ja też się cieszę, że mam ciebie mrrrrr.
- Mmrrrrr uwielbiam cię piękna. - Przytuliłem ją do siebie i otuliłem nas skrzydłami.
- Mmrrrr ja ciebie też skarbie hihihi. Jak tak będziesz tulić misiaczku to zaraz zasnę haha.
- Hihi too odrobinę przestanę tulić byś nie zasnęła.
- Mrrrr ale tak mi wygodnie. - Wiła się z miękkości, którą poczuła.
- Mmmrrr i taką wygodę będziesz miała wiecznie misia. - Gładziiłem ją po udzie.
- Hihihi łaskoczesz skarbie hahaha.
- Swoją dłonią, która dotyka najseksownieszego ciałka od swojej najseksowniejszej i najatrakcyjniejszej właścicielki we wszechświecie? Oczywiście zawsze. będę nią dotykał skrawek twojego najseksowniejszego ciałka. - Wymruczałem.
- Luci no!!!! Hihihi tak strasznie cię kocham. - Złapała za moje policzki, które miziała kciukami i patrzyła mi słodko w oczka.
- Ja ciebie też strasznie kocham. - Patrzyłem na nią słodko. - I nigdy nie przestanę ciebie dotykać,kochać i sprawiać przyjemność, bo cię kocham perełko.
- To daj mi ogromnego buziaczka.
- Ogromny, mokry, soczyty jak i namiętny zawsze. - Dałem jej ogromnie mokrego, soczystego i namiętnego buziaka.
- Mmmmuuaaa! Hihihihi.
- Mmmrrrauuu i nie tylko takie będziesz dostawać kwiatuszku.
- Mrrr a niby jakie jeszcze? Haha.
- Na skroni, na pusi mmmmm dosłownie wszędzie kochanie.
- Mmrrr. - Przytuliła mnie na tyle mocno ile była w stanie.
- Oohh mrrrr. - Odwzajemniłem tulasa.
- Mój pultasek...
- Tylko twój pultasek, a ty jesteś moją niedźwiedzicą polarną.
- Mmmrrrrau!!!! Ale mi się już troszke jedzonka zachciało hihi.
- Hmmm może bym ci coś ugotował maleńka?
- A nie ma nic w lodówce?
- Hmmm coś powinno być, ale zerknę. - Wstałem, schowałem skrzydła. Potem ucałowałem ją w usta i poszedłem do kuchni, do lodówki. - Skarbie mamy sporo jeszcze dobrego jedzonka!
- Już idę! - Ubrała papusie króliczusie i podchodząc do lodówki klepnęła mnie w tyłek.
- Aaahhh!! Mmmm!!! - Zawyłem z przyjemności.
- Hihihihi . - Ścisnęła ten sam pośladek. -  Więc co dobrego?
- Ooohh!! Mmmm!! - Znowu Z
zawyłem z przyjemności. -  Mamy tu twoje ulubione jedzonko.
- Hmmmmm to chcę... O! Ośmiorniczki mi zrób!
- Mmmmrrr już ci zrobię ośmiorniczki kocico. - Zacząłem jej robić ośmiorniczki.
- A ty nie chcesz?
- Też chcę, więc sobie też robię spokojnie misia. - Również sobie robiłem ośmiorniczki. - Mmmm coś czuję, że się dzisiaj najesz kochanie.
- Oj może na kilka pierwszych godzinek haha.
- Mmm tak, ale po moim mleku jesteś najedzona na więcej niż kilka pierwszych godzinek. - Robiłem wszystko wedle przepisu.
- Ojjjj no możeeeeeee hihihihi.
- Mrrrrrr. - Kucharzyłem dalej.
- Mmmm!!! - Robiła zabawne rzeczy z braku cierpliwości na jedzonko. Sięgnęła nam już talerze i widelce. - Ggrrrrrrr!
- Już spokojnie zaraz jedzonko będzie. - Zacząłem nakładać jej już przepysznie zrobioną ośmiorniczkę na talerz.
- Yeeeyyy!!!!
- Proszę i smacznego kochanie. - Również sobie nałożyłem jedzonko na talerz. Potem usiadłem do stołu i zacząłem jeść.
- Dziękuję! - Dmuchała sobie mocno i powolutku jadła.
- Nie ma za co skarbie. - Dalej jadłem, delikatnie dotykając ją po udzie. - Zawsze będę ci robił takie rarytasy.
- Mam nadzieję mmrrrrr.
- Mmmrrr i miej, bo tylko tobie będę to robił.
- Mmmrr. - Dalej jadła.
- Ooohhh mrrrr. - Dalej jadłłem. - Am am am kochanie.
- Haha uwielbiam cię pysiu.
- Hahaha ja ciebie również uwielbiam prosiaczku.
- Ja ciebie też Kubusiu! - Powiedziała takim cieniutkim głosem jak on.
- Ahhhh a ja ciebie też malinko. - Próbowałem powiedzieć jak Kubuś.
- Hihi. - Dała mi buziaczka i dalej jadła.
- Mmmrrr. - Odwzajemniłem buziaka i powoli kończyłem jeść.
- Mmm. - dalej amsiała, bo miała troszke więcej.
Patrzyłem na nią słodkim spojrzeniem.
- Oj no co? - Zapytała.
- N-nic maluszku, jesteś strasznie słodka, hihi.
- Ty też mmrr!! Hihihi.
- Mmmrrrr. - Dalej na nią patrzyłem, seksownie oblizując wargi.
- Mmmmhmhmhmm. - W końcu skończyła jeść. - Mmmmmm smaczniusie było hihi.
- Mmmmmmm i to robione twoimi ulubionymi rączkami. I więcej będę gotował specjalnie dla ciebie.
- Mmm teraz bym się napiła pepsi!
- Masz pepsiu wlane w twoim kubeczku kochanie.
- Yeeyyy! - Piła sobie i pojawiły jej się świeczki w oczkach. - Aahh.
- Hihi widzisz ja o wszystko zadbam kochanie.
- Wiem kochanie i dziękuje.
- Proszę misia i mamy spore zapasy pepsiu kochanie.
- No i bardzo dobrze bo bym cię atakowała haha.
- Haha i byś mnie w ogóle nie wypuściła.
- Oj wątpię hihi. Spod moich drapieżnych pazurków.
- Ahhhh spod twoich drapieżnych pazurków co by nie jedno zrobiły na moim ciele.
- Hihihi. - Wzięła tą szklankę i leżała na kanapie.
- To ja tu ogarnę i się położę obok ciebie no chyba, że mam ci coś zaśpiewać, zagrać na fortepianie bądź gitarze. - Wziąłem brudne naczynia i włożyłem je do zmywarki po czym tą zmywarkę włączyłem i zaczęła myć. Potem już byłem za kanapą delkatnie się nachylając nad nią.
- Masz tu leżeć, obok albo siedzieć i ja będę leżeć na tobie.
- Dobrze to się położę, a ty sobie poleżysz na mnie. - Po tym jak powiedziałem to się położyłem na kanapie.
- Yey! - Położyła się na mnie wygodnie. - Mmrrauuuu.
Ciąg dalszy naszej wspaniałej rozmowy przy leniuchowaniu w kolejnym rozdziale.

Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz