8. Nicole

3 1 0
                                    

Nasza rozmowa dalej trwała w najlepsze.
- Mmmrrr. - Odłożył kubek na swoją szafkę i zaczął mnie delikatnie lizać po szyi.
- A-aaahhh L-luci.. - Od razu poczułam mocne motyle w brzuchu i ciarki.
- Mmmmm tak? - Zaczął zostawiać malinki na moim całym ciele.
- A-Aaahhh! mmmmm!!! - Cały czas czułam motyle. - Jeśli masz aż taką ochotę to mogę Ci zrobić loda.
- Oj mam i straszną ochotę, a ty maluszku jeśli masz ochotę to mogę wypieścić twoją grotę rozkoszy.
- Wiesz..skoro pytałam o takie rzeczy to raczej nie za bardzo..
- Wiem kochanie, że nie możesz ale jak wrócisz do zdrowia to wtedy będziesz mogła mi zrobić loda, co tylko będziesz chciała. - Wszedł pod kołdrę  i zaczął zdejmować ze mnie bieliznę. Potem zaczął mnie pieścić języczkiem.
- A-ahh! Lucyfer nie o to mi chodziło!!!!!
- A już rozumiem, chodzi ci loda z tej no maszyny co się robi lody. - Ucałował moją pusię, potem założył mi z powrotem bieliznę i wyszedł spod kołdry.
- Uuuhhh. - Poprawiłam się i poszłam do łazienki.
- "Jak zwykle moja wina. Chcesz dobrze, a wychodzi jak wychodzi. Jestem chujowy we wszystkim co robię. Jestem na końcu bycia sobą przed bycia w związku z Chloe, a wychodzi totalne nic. Lepiej by było gdybym znowu żył w Piekle gdybym był singlem, a nie jestem bo mam kochającą narzeczoną dla, której jestem w stanie zrobić wszystko. Narzeczoną z którą mam mieć wspaniałe życie i gniazdko rodzinne, które razem wspólnie własną miłością i staraniami zbudujemy." - Pomyślał i z smutnym wyrazem twarzy patrzył w sufit.
Wróciłam po chwili, nalałam sobie zupę i jadłam w kuchni w ciszy.
- "Jestem do niczego" - Pomyślał potem wstał. Spał w ciuchach, więc mógł wyjść na balkon i przemyśleć swoje dotyczasowe bycie zerem. Usiadł na sofie i zaczął palić papierosa.
Gdy jadłam patrzyłam caly czas na zupę. Włożyłam pustą miskę do zlewu i wzięłam herbatę i telefon i zamknęłam się w swoim pokoju. Niespodziewanie przyszła Ewa wraz z Maze, bo Ewa zapomniała torebki. Tymczasem u mojego narzeczonego. Nadal palił jak smok, papieros za papierosem.
- Ummmm halo? - Powiedziała Ewa wchodząc do penthousa.
- Hej! - Krzyknął będąc w nie humorze.
- A Nicole nadal źle się czuje? - Zapytała Maze.
- Tak, nadal źle się czuje a ja nadal czuje że jestem jebanym diabłem, który co tylko powie to już jest jego wina. - Dalej palił jak smok. - Nie wiem po co jestem na Ziemi.... - Powiedział to już załamanym głosem.
- Luci co ty znowu wymyślasz? - Powiedziała Ewa podchodząc do niego wraz z Maze.
- Chciałem Nicole poprawić humor, ale się nie udało i jestem w totalnej kropce. Może chwila przerwy ode mnie na kilka dni zrobi jej dobrze. - Dalej palił będąc niepewnym tego co powiedział przed chwilą.
- O co znowu chodzi? - Zapytała Maze.
- Ehh mam zadzwonić do Lindy? - Odparła Ewa.
- Jak chcesz możesz, ja się wypaliłem. - Dalej palił. - Szczerze sam bym chciał wiedzieć o co chodzi, ale nie wiem.
- Jejuuu Lucyfer noo przestań się mazać jak zwykły śmiertelnik. - Odparła Mazekieen.
- Zresztą jeśli opuścisz ziemie to na pewno Nicole nie będzie chciała być tu sama bez ciebie. - Odparła Ewa.
- Wiem, że nie będzie chciała być tu beze mnie bo mi mówiła kiedyś, że jakbym opuścił Ziemię to ona by się zabiła.
- No właśnie, więc przestań pierdolić takie farmazony, może poprostu okres jej się spóźnia. - Powiedziała Maze.
- Ludzie nie zawsze są szczęśliwi Luci, potrzebują złości czy płaczu i tak samo ona i musisz to uszanować. - Odparła Ewa.
- Ja szanuje to od bardzo długiego czasu, ale gdybym chciał by się wypłakała na przykład w moje ramię to tak się nie stanie. - Palił kolejnego.
- Luci gdyby chciała to by sama przyszła. - Ewa nie miała już nic na Lucyfera. - Może to ona potrzebuję chwili przerwy, ostatnio strasznie dużo się w waszym życiu działo i może chce po prostu od tego wszystkiego odpocząć.
- Aż za dużo, Rory, podpalenie LUX jej śpiączka w skrócie było tego mnóstwo. - Dalej palił.
- No właśnie, daj jej czas. - Powiedziała Ewa.
- A nie się bombiesz jak mała dziewczynka bez lizaka. - Odparła Maze.
- Porobiłbym coś jak karanie grzeszników, ale nie wiem czy mogę ją zostawić samą w domu. - Dalej palił.
- Możesz jej powiedzieć o tym ale nie wiem jak to odbierze... - Powiedziała Ewa.
- Ja też nie wiem jak ona to odbierze. - Palił kolejnego.
- Jak chcesz to jej powiedz, jak nie to nie. Ja nie będę Ci wycierać policzków jak będziesz płakał po niej. - Maze podniosła ręcę i wyszła.
- No Maze... - Powiedziała Ewa będąc załamana zachowaniem swojej partnerki.
- Ehhh. - Spalił papierosa do końca i poszedł do mojego pokoju. Zapukał do drzwi. - Kochanie idę karać grzeszników, więc niedługo będę.
- Ok... - Odpowiedziałam w miarę głośno żeby mnie usłyszał.
- Kocham cię pamiętaj. - Powiedział to mając uśmiech na twarzy.
- Wiem..ja ciebie też.. - Dalej sobie rysowałam.
- Do zobaczenia kochanie. - Odszedł od drzwi i poszedł do Ewy.
- I jak? - Zapytała Ewa.
- Powiedziała ok, czyli zgodziła się na moje wyjście. - Odparł, poprawiając marynarkę.
- Eeh no ok..w każdym razie życzę  wam żeby wszystko się ułożyło. - Odparła żona Maze.
- Nie chcesz z nią zostać i dotrzymać jej towarzystwa jak będę z Maze karał grzeszników? - Zapytał, bo był ciekawy.
- Szczerze wątpię czy tego chce po tym jak się zamknęła w pokoju. Naprawdę, dajmy jej na chwilę spokój. - Odparła Ewa.
- W sumie tak będzie dla niej jak najlepiej. Cisza i spokój. - Zaczął palić e-papierosa.
- Aaa no ok hehh to chodźmy. - Powiedziała Ewa.
Oboje wyszli z LUX i każdy z nich poszedł w inną stronę. Rysowałam cały czas aż mi się zgłodniało i znowu coś sobie pichciłam. Lucyfer karał grzeszników jak zawsze, ale dobrze się bawił przy ich karaniu. No, ale nadal myślałem o mnie. Potem znowu robiłam to samo. Dopiero o 15.00 wrócił do domu. Cały we krwi, ale z szatańskim uśmiechem na twarzy. Akurat postanowiłam porozmawiać z Trixie o jej szkole. Luci poszedł do łazienki się umyć i zadbać o siebie.
- Oooo. - Zaczęłam mu robić kawę. - Akurat Lucyfer wrócił, więc pogadamy Trixie.
- Dobziu ciociu. - Trix się uśmiechnęła.
- Nosz cholera jasna, że takim momencie maszynka musiała się zepsuć! - Był wściekły, bo miał jeszcze piankę do golenia na twarzy.
Podeszłam do łazienki i sięgnęłam po swoją zwykłą i mu podałam trochę speszona.
- Wybacz, że krzyknąłem ale nie cierpię jak się rzeczy psują. - Wziął ode mnie ją i zaczął do końca się golić. Potem obmył twarz wodą później ją wycierając o mały ręcznik. Następnie opłukaną maszynkę odłożył na miejsce. - Naprawdę przepraszam.
- Porozmawiasz z nami?
- Oczywiście, że z wami porozmawiam kochanie. - Dał mi namiętnego buziaka w usta.
- To chodź, zrobiłam ci kawę. - Usiadłam na kanapie obok Trixie.
- Dobrze skarbie. - Usiadłem na kanapie obok mnie.
- Chodzi mi o szkole Trixie. Kiedy do niej wracasz? Nie jutro czasami?
- Tak, jutro do niej wracam ciociu. - Powiedziała machając nóżkami.
- No właśnie, a masz tu jakiekolwiek książki czy coś?
- Tak mam ciociu książki, plecak, piórnik i zeszyty.
- Czyli wzięłaś dosłownie wszystko ze sobą czy co? Coś się wydarzyło o czym nie wiem?
- Tak, wzięłam wszystko. - Odparła Trix.
- Nawet ubrania? - Byłam zaskoczona.
- Tak ciociu.
- Oooo. - Byłem bardzo zaskoczony.
- Ohhh no to...ummm Luci będziesz ją zawoził i odbierał?
- Tak kochanie, będę zawoził i ją odbierał. - Pił kawę.
- No a masz wszystko odrobione?
- Tak ciociu, mam wszystko odrobione.
- Ooo no to super to już po rozmowie hehh.
- Ja jeszcze nie powiedziałem, że... - Wstał z kanapy, uklęknął na jednym kolanie. Kupił pierścionek taki jaki chciałam i wyjął z kieszeni marynarki pudełeczko. - Czy zostaniesz moją księżniczką?
- Ohhh Luci ale..mmmmm ohh oczywiście, że tak!!!! - Kiwnęłam głową wzruszona.
- Kupiłem go dzisiaj skarbie. - Wstał i założył mi pierścionek na serdecznym palcu u prawej dłoni. I również był wzruszony.
- Ale ty mi się już oświadczałeś Luci.
- Aj wiem kochanie. - Zarumienił się w cholerę. - Chciałem ci w taki sposób zrobić niespodziankę.
- Ohhh Luci. - Mocno go pocałowałam.
- Ohhh Moon. - Odwzajemniłe jak i pogłębił pocałunek z nutką namiętności.
- Ohhhh mmrrr to mam teraz dwa pierścionki hihihi.
- Tak kochanie i szczerze, to bardzo długo na niego polowałem. Bo ten pierścionek jest z filmiku w którym mnie oznaczyłaś.
- Ohhh misiaczkuuu i to jeszcze jednej z moich ulubionych księżniczeeeek hihi.
- Tak i wiem, że go bardzo chciałaś. - Przytulił mnie do siebie. - Dlatego wolałem ci go w taki sposób wręczyć.
- Ohhh Luciii. - Wtuliłam się w niego.
- Wiem jestem romantykiem, który siebie nienawidzi, a ciebie kocha najbardziej. - Strasznie się wzruszył.
- Misiu nie mów tak... - Mocno go przytuliłam.
- Dobrze misia nie będę tak mówił. - Wdychał mój zapach.
- Mmmmmrrrr.
- Mmmrrrrr. - Zamruczał mi do ucha.
- Too ummmm jemy coś?
- Mmmmm oczywiście skarbie. - Ucałował mnie w skroń.
- Hihi. - Zarumieniłam się. - A co zjemy? Coś widziałam w lodówce, że pichciliście.
- No pichciliśmy kochanie. - Również się zarumienił.
- To co w końcu chcecie do tego jedzenia?
- Ja mogę pogotować. - Poszedł do kuchni i zaczął pichcić kolejne moje ulubione danie.
- No dobrze jak chcesz hihi.
- Mmmmm, a do picia coś chcecie? - Zapytał dalej gotując.
- Ja herbatę!
- Dobziu, mój maluszek herbatkę chce. - Zaczął mi robić w międzyczasie herbatkę. - A Trix, co by chciała?
- Też jak ciocia, herbatkę.
- No tooo masz w tej szkole jakieś koleżanki? - Zapytałam Trix.
- Mam, dwie przyjaciółki. - Trix się uśmiechnęła w moją stronę.
- Dwie herbatki dla moich księżniczek zaraz będą. - Odparł dalej gotując.
- Oooooo to się bardzo cieszę. - Byłam szczęśliwa. - A jakiś problem masz z jakimś przedmiotem? Albo jakiś lubisz najbardziej?
- Problem mam ciociu z historią. - Nieśmiało powiedziała. - A przedmiot jaki lubię najbardziej to plastykę.
- Oooo wiesz ja lubie historie i mam dobrą pamięć z tego co pamiętam jak mi mówili więc mogę ci pomóc.
- Oooo to ciocia zostanie moją nauczycielką od historii, yey!
- Hihihi zresztą Lucyfer wie o wiele więcej niż jest w waszych podręcznikach więc oboje ci pomożemy.
- To prawda. - Nakładał nam jedzonko do misek. - Poza tym na żywo widziałem jak Jezusa Chrystusa krzyżowali na krzyżu.
- Luci!!
- Przepraszam, ale też widziałem jak Chrystus po wodzie chodził. - Zanosił to wszystko do stołu w jadalni. Potem wziął nasze picia, które również zanosił do stołu wraz z sztućcami.
- Luci naprawdę.. weź już się utkaj tym makaronem. - Powiedziałam to oczywiście w formie żartu.
- Ah tak, to ty się udław herbatką. - Również powiedział w formie żartu.
- Żebym się nie udławiła czym innym wiesz?
- Wybacz, ale też cię kocham. - Jadł ze smakiem.
- Hihihihi. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Smacznego wam wszystkim życzę i kocham jak wy sobie nawzajem żartujecie. - Powiedziała Trix pijąc herbatkę.
- Hihihi.
- Dziękujemy Trix to strasznie bardzo miłe z twojej strony. - Pił swoją kawusię.
Byłam zajęta jedzeniem tak samo jak Lucyfer.
- Luci.. - Ziewnęłam.
- Może położymy się zaraz spać, bo słyszę że śpiąca się robisz. - Miział moją dłoń.
- Jest ok... - Znowu ziewnęłam.
- No dobrze kochanie. - Ziewnął.
- Mmrrr, a która w ogóle jest godzina?
- Jest godzina już ci mówię. - Podwinął rękaw marynarki i zerknął na zegarek. - Jest 19.56 kochanie.
- A ty masz na 8 tak?
- Tak, na 8 mam misia.
- Się pytam Trixie deklu.
- Kufa no tak, żem na to nie wpadł, haha. - Zaczął zanosić brudne naczynia do zmywarki.
- Tak ciociu, na 8 mam.
- A ty przepraszam bardzo co masz na 8?
- W sumie nic, ja zawsze o tej godzinie jeszcze śpię razem z tobą mając ciebie w swoich ramionach, perełko.
- Ojej, nie jutro masz wcześnie wstać, bo musisz ją zawieść do szkoły. A poza tym Trixie uważam, że to dobry czas aby ci o tym powiedzieć..
- A co takiego chcesz mi ciociu powiedzieć? - Trix patrzyła mi w oczy.
- I wstanę wcześnie, nawet o 6. - Odparł, siadając z powrotem na swoje miejsce.
- Trixie..nie chcemy cię ranić i będziesz do nas przyjeżdżać kiedy tylko chcesz, bo zawsze będziesz u nas bardzo mile widziana i cały czas będziemy mieć ze sobą kontakt ale...ja i Lucyfer, a tym bardziej ja nie jestem gotowa na to aby w moim życiu pojawiło się dziecko..nawet tak duże jak ty.. i myśleliśmy o rodzinie zastępczej dla ciebie.. - Miałam już mnóstwo łez w oczach. - Nie chce żebyś zrozumiała mnie źle, bo bardzo cie kochamy ale.. - Zwiesiłam głowę, a łzy mi już leciały po policzkach.
- Shhhh skarbie. - Przytulił mnie do siebie, wytarł łzy i uspokajał. - Ale nie jesteśmy jeszcze gotowi na bycie rodzicami. Przepraszamy cię Trixie, ale pamiętaj że nadal cię kochamy i jesteś u nas mile widziana. - Dokończył mając łzy w oczach.
- Tak... - Mocno się w niego wtuliłam i mocniej płakałam. -  P-przepraszam... - Wyszeptałam.
- Ja również p-przepraszam. - Wyszeptał, a Trix również poleciały łzy. - Jutro po twojej szkole zajmiemy się poszukiwaniem dla ciebie domu Trix.
- Wybaczam wam, ale i tak nadal będziecie moją ciocią i wujkiem. - Przytuliła się do nas z łzami w oczach.
- Bo będziemy i chcemy. - Mocno ją przytuliłam. - I tak samo z Lucyferem dopilnujemy tego aby nowi rodzice cię nie krzywdzili tak jak tamci, a jeśli znajdą się takie osoby to nie pozwolimy im żeby wzięli opiekę nad tobą.
- Dokładnie i dostaną porządną karę i ja do tego dopilnuje, żeby tą karę dostali. - Dalej nas przytulał.
- Nie gniewasz się na mnie za to? - Zapytałam ją.
- Nie gniewam się na ciebie ciociu, bo wiem że chcecie bym miała jak najlepiej w życiu.
- Hihi. - Pocałowałam ją w głowę.
Trix się uśmiechnęła i bardziej się w nas wtuliła.
- Hihihi może coś słodkiego na lepszy humor?
- Tak ciociu! - Bardziej się we mnie wtuliła.
- Hihihi Luci! Idź po czekoladę! Haha.
- To idę. - Wstał i zaczął iść po czekoladę. Po chwili z nią wrócił. - O to czekolada dla was moje księżniczki. - Położył ją na stole.
- Mmniamm na szczęście wziąłeś tą dużą haha. - Zaczęłam ją dzielić.
- Mmmm tak skarbie. - Wziął jeden kawałek do buzi i czekał na mój ruch.
- Brać szybko, bo zaraz nie będzie hahaha. - Również wzięłam i jadłam.
- Haha już biorę. - Brał i jadł, a Trixie też jadła.
Już cały wieczór nam minął spokojnie, aż się położyłam. Luci leżał obok mnie i miałem mnie w swoich ramionach. Trix siedziała w moim pokoju artystycznym i spała.
- Tak bardzo cie kocham.. - Ziewnęłam.
- Ja ciebie też bardzo kocham maluszku. I powiem ci, że mogę ci pokazać magiczny trik. - Miał już coś w głowie.
- To znaczy?
- Zaraz zobaczysz kochanie. - Zdjął swoją bieliznę i zaczął ruszać swoim bakłażanem za pomocą telekinezy.
- L-luci! - Mocno się zarumieniłam, bo bardzo mi się podoba takie ruszanie kutasem bez używania rąk ani nic.
- No co misia, widzę że ci się to podoba. - Dalej nim ruszał.
Ciąg dalszy w kolejnym rozdziale.

Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz