24. Nicole

5 1 0
                                    

Jak zawsze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale strasznie się martwiłam o Lucyfera. Doskonale wiedziałam, że nic mu się wielkiego nie stało, ale pomimo tego że jest diabłem to szybko wróci do zdrowia. Dalej rozmawialiśmy w najlepsze, a jego babcia przyniosła mu kulę, którą oparła o kanapę.
- Będziesz musiał ją dopasować pod siebie ale myślę, że Ci pomoże. - Powiedziała babulka patrząc na Lucyfera.
- Dziękuje, kochana jesteś ale zwiedzania nie odpuścimy skarbie. - Dał mi buziaka w policzek.
- No dobrze... - Nadal byłam zmartwiona.
- Spokojnie misia moje kolano będzie zdrowe za dwa dni, więc za dwa dni możemy sobie pozwolić na coraz więcej. - Przytulił mnie do siebie i uspokajał.
Uśmiechnęłam się delikatnie, a on jeszcze bardziej mnie przytulił do siebie z nutką delikatności i czułości.
- Ahhh moi słodcy...to co dzisiaj chcecie na obiad?
- Hmmm na obiad to bym zrobił wam gofry z bitą śmietaną i owocami. - Sięgnął po kulę, wstał z kanapy i poszedł do kuchni robić gofry.
- Oj nie wnusiu, ty masz odpoczywać. - Zmrużyła akurat oczy. - Hih! Samaelu! - Poszła za nim do kuchni.
- No dobrze, ale kilka gofrów zrobię żeby nie było, że nic od siebie nie zrobiłem. - Powiedział i dalej robił goferki.
- Ahhh wnusiu haha.
- Nicole ma tak ze mną nacodzień, hihi. - Zrobił kilka gofrów, które potem położył na talerzyku.
- To macie wesoło w domu haha. - Powiedziała babulka podczas robienia gofrów.
- No mamy, ale zdarza się nam też wyzywać dla żartów. - Odparł sięgając po kubeczki. - Kleopatro, co byś chciała do picia? - Zapytał, spoglądając na mnie z swoim sexi uśmieszkiem.
- Wodę! - Powiedziałam i posłałam mu oczko.
- No mam nadzieje, że to tylko dla tych żartów. - Odparła babulka.
- Oczywiście, że tylko dla tych żartów. - Nalał mi do kubeczka wodę i od razu go przyniósł. Potem go położył na stoliku. Chwila nie minęła i dostał esemsa. Wyjął telefon z kieszeni od spodni. Potem zobaczył esemesa, a treść esemsu była od nieznanego numeru. No, a wiadomość brzmiała tak: Wyjdź przed dom i się nie ruszaj. Nie wiedział o co chodzi, ale musiał to zbadać. - Zaraz przyjdę kochanie. - Dał mi buziaka w usta i wyszedł przed dom. Nagle było setki tysięcy osób, którzy robili zdjęcia itp. Niektórzy nawet za dużo sobie pozwalali.
- Patrzcie to ta słynna kaleka, Lucyfer Morningstar hahaha. - Ktoś z tłumu krzyknął, a Luci kulejąc podbiegł do niego i uderzył w twarz. Po czym doszło do bójki między nim a setką tysięcy osób. Chwilę potem przyszedł zamaskowany człowiek, który ewidentnie chciał aby go Morningstar uderzył i tak też się stało. Wiadomo jak wygląda Luci po bójkach, więc masakra. Po tym wszystkim leżał na trawie przed domem babci powoli dochodząc do siebie.
Gdy zauważyłam, że wszystko się uspokoiło to wybiegłam, nie ubierając się i zauważyłam go.
- Znowu? - Zapytałam, a jego wzrok był przez chwilę skierowany na mnie.
- Nie znowu. - Usiadł jakoś i patrzył w jeden punkt szukając tego łowcy. - Wielu z nich pokarałem, więc wykonałem swoją robotę.
- Albo ty wracasz do środka, albo ja wracam do Los Angeles.
- Miałem zamiar wrócić do środka, ale najwidoczniej czytasz mi w myślach. - Wstał i oparty o kulę wrócił do środka. Potem poszedł do łazienki przemywając twarz.
- Czy coś się stało? - Zapytała mnie jego babcia.
- Nie..w porządku..
- Wyszłaś bez kurtki dziecko, pewnie już masz gorączkę.
Podczas mycia twarzy patrzył na swoje odbicie w lustrze, które przez chwilę zmieniło się na demoniczne.
- Mmmm... - Rozmarzyłam się nad czymś.
- Siadaj no szybko. - Dała mi kocyk. - Zrobię Ci lepiej ciepłą herbatę.
- Muszę go znaleźć i zabić. - Powtarzał sobie cały czas podczas ogarniania się. Niepodziewanie zaczęła do niego dzwonić Maze. No, ale musiał odebrać przychodzące połączenie. - Witam, co pani chciała?
- Chciałam to, że do LUX ciągle przychodzi jakaś para w sprawie twojego ogłoszenia.
- Mhmm ciekawe, a wiesz może jak ta para się nazywa? - Zapytał dla pewności, bo jak wrócimy do domu to będę wiedział do kogo dać Trix pod swój dach.
- Mogę wysłać Ci ich dokładne dane ale za ile w ogóle wrócicie?
- Za dwa tygodnie wrócimy. - Odparł. - Co do ich dokładnych danych to możesz mi je wysłać.
- Aż tyle? Ehh no dobra.
- Szybko to zleci, a i przy okazji masz dużo roboty. - Odparł podczas wycierania twarzy w mały ręcznik, który tam był.
- Z czym niby dużo roboty?
- No na przykład masz w chuj sporo spraw do załatwienia jak na przykład obsługa klientów itd. No i jeszcze Ewa będzie się z Ellą opiekować kotkami, które mamy w penthousie. - Oparł się o pralkę.
- Aha? Czyli ty sobie wyjeżdżasz na pół miesiąca na wakacje i zwalasz wszystko na mnie?
- To tylko dwa tygodnie i za nim się spojrzysz będę w lokalu razem z Nici. - Delikatnie podskoczyło mu ciśnienie.
- Jeszcze musisz ją zdrabniać..dobra nieważne, ode mnie to wszystko.
- Uważaj, bo łowca poluje i będziesz następna. - Powiedział mając już w głowie wygląd tego typa.
- To ciebie może załatwić każdy kto chce, nie mnie. Myślisz, że nie wiem co się stało? Przestań być taką miękką fają bo aż żal cię diabłem nazywać!
- Dobra to w takim razie udowodnię ci, że miękką fają nie jestem. - Rozłączyłem się.
Lucyfer wyszedł z łazienki kierując się w stronę kuchni. Z szuflady zabrał nóż i schował do kieszeni od spodni po czym wyruszył na krwawy terror dla grzeszników. Jeszcze bardziej przyspieszyła mu się regeneracja i kula już mu nie była potrzebna. Chodził i mordował grzeszników na wiele różnych sposób od wykręcenia karku aż po poderżnięcie gardła. Telefon zostawił w łazience na pralce. Z każdą karą jeszcze bardziej poczuł smaczek adrenaliny, akcji i zero hamulców. Karał tych którzy zasłużyłi na karę, a niewinnych zostawiał w spokoju.
- Luci? - Wcześniej zobaczyłam tylko jak znowu gdzieś wyszedł, a jego babcia podała mi herbatę, którą sobie posłodziłam.
Nie było już go w domu, a w mediach było słychać o zgonach, które się pojawiały i wzrastały.
- Nigdy nie byłem miękką fają. - Powtarzał sobie w myślach to, bo dzięki temu jeszcze bardziej stawał się niebezpieczny i niedopokonania. Zabijał kolejnych grzeszników.
Gdy poszłam do łazienki zauważyłam jego telefon itp. Byłam wściekła na niego i w przeciwieństwie do jego babci to się o niego nie martwiłam. Jeden pierścionek schowałam do pudełka i dokładnie umyłam ręce. Miał przy sobie zapasowy telefon z klawiszami, więc mogłam w każdej chwili do niego zadzownić. Wiedział, że jak wróci do domu to nie będzie miał za miło. Babcia włączyła telewizor i oglądała wiadomości na których była mowa o zabójstwach. Zatrzymał się na jakiejś górze pod drzewem i zaczął do mnie dzwonić. Włączała się poczta głosowa, ale nie dawał za przegraną i napisał esemsa o treści, która brzmiała następująco: Przepraszam skarbie, że wyszedłem bez słowa z domu, ale wcześniej rozmawiałem z Maze i piekielnie mocno podniosła mi ciśnienie przez co musiałem wyjść z domu i się dotlenić. Karałem grzeszników, ale w hotelu gdzie mamy rezerwację przygotowałem niespodziankę dla ciebie. Wiem, że zachowałem się okropnie ale cały czas cię kocham i nigdy bym cię nie opuścił moja sexi Kleopatro. Przygasił telefon i zaczął wracać do domu. Był pod domem i po cichu wszedł do środka. Ustał w progu drzwi mając nadzieję, że się nie spóźnił i nadal tu jestem. Chwila nie minęła i wszedł do łazienki. Potem wszedł do wanny bez ubrań, bo chwilę wcześniej je zdjął i wrzucił do kosza na pranie. Zmywał z siebie wszystko bardzo dokładnie. Na pralce leżała broń i telefon. Z tego wszystkiego zasnął w wannie. Dalej siedziałam w ciszy, a on spałem dalej z myślą czy odczytałam esemesa. Babcia pukała w drzwi od łazienki.
- Wnusiu?
Nie dał oznak życia, bo miał twardy sen.
- Samuelu! Proszę otwórz te drzwi! - Zaczęła się coraz bardziej martwić o niego.
Cały czas spał, a ja postanowiłam spróbować otworzyć te drzwi. Pociągnęłam za klamkę, ale to nic nie dawało. Ciągnięcie za klamkę i pukanie w drzwi go nie obudziło, bo spał bardzo twardo. Uderzyłam kilka razy z całej siły w drzwi. Dalej spał jak zabity i miał bardzo twardy sen.
- Trudno. - Odparłam już zrezygnowana.
- Co? Dlaczego tak mówisz?
- Bo każdy nad nim lata i panikuje i boi się o jego życie, a jemu nic nigdy nie jest.
Lucyfer się wybudził, wyszedłem z wanny i zaczął się dokładnie wycierać. Potem ubrał szlafrok i wypuścił wodę z wanny. Zabrał telefon i broń z pralki i schował to wszystko do kieszeni od szlafroka. Potem zaczął otwierać drzwi od łazienki.
- Oh wnusiu!! - Od razu go przytuliła.
- Co się dzieje? - Był w szoku i odwzajemnił tulasa.
- Martwiłam się o ciebie dziecko! Nie dawałeś oznak życia!
- Przepraszam, ale usnęło mi się w wannie. No, ale spokojnie jestem cały i zdrowy. - Uśmiechnął się.
- No na całe szczęście dziecko. Odgrzać Ci te gofry?
- Tak i chciałbym cię kochanie przeprosić za to, że wyszedłem bez słowa z domu i przez kilka godzin się nie odezwałem, ale z całego serducha cię przepraszam. - Patrzył mi w oczy maślanym spojrzeniem. - Wszystko napisałem ci w esemesie. - Przytulił mnie do siebie wdychając mój zapach.
Poczułam motyle w brzuchu, ale się nie odzywałam i dalej patrzyłam w telewizor. Przytulił mnie bardzo czule, mając delikatne łzy w oczach. Babcia położyła gofry na stoliku.
- Proszę wnusiu, chcesz coś jeszcze?
- Na razie nic, ale dziękuje. - Odkleił się ode mnie dając mi buziaka w usta. Potem usiadł na kanapę i zaczął jeść.
- To ja zostawię was samych.
Wytarłam delikatnie usta rękawem gdy nie patrzył.
- Dobrze, ale mam coś przygotowanego na wieczór specjalnie dla ciebie kochanie i to jeszcze jest w hotelu gdzie mamy rezerwację. Oczywiście w restauracji. - Jadł w ciszy przepełnionej mnóstwem myśli.
- Mhm...
Wstał z kanapy i poszedł zanieść brudny talerz do zmywarki. Potem podszedł do mnie i przytulił, mając nadzieję że poprawił mi humor. Przeglądałam telefon nie odzywając się. Luci nie powstrzymał się i włożyłem rękę do moich majteczek po czym zaczął mnie pieścić w środku.
- Lucyfer przestań. - Mocno ścisnęłam jego rekę, delikatnie wbijając w nią paznokcie.
- Dobrze już przestanę. - Wyjął rękę i patrzył mi w oczy z brakiem uśmiechu na twarzy. - Przepraszam. - Wyszeptał.
Poprawiłam się i robiłam to co wcześniej.
- Myślisz, że seksem da się wszystko załatwić? - Patrzyłam na niego, a on w ogóle się nie uśmiechnął.
- Oczywiście wiem, że seksem nie da się wszystkiego załatwić. - Gładził mnie po ramieniu po czym znowu mnie przytulił.
- I mizianiem się jak jakiś kotek też nie.
- A kolacja w restauracji? - Zapytał i dalej patrzył mi w oczy.
- Nie poniżaj się bardziej.
- Nie poniżam się. - Odszedł kilka kroków dalej by zadzwonić do osoby, która pomogła mu zrobić tą niespodziankę. - Słuchaj raczej odwołam to, bo to nie ma najmniejszego sensu. Powiedz kucharzowi żeby nic tam nie gotował, bo i tak to się nie uda.
- Rozumiem, ale fajnie było przystroić to wszystko.
- Wiem, ale i tak ten wystrój możesz zostawić, a co do przyjścia to nie wiem kiedy przyjdziemy.
- Jasne i miło było cię poznać.
- Mi ciebie również. Jak będzie wszystko dobrze to dam znać i wpadniemy.
Robiłam ciągle to samo i się nie odzywałam. Gdy skończył rozmawiać to wyszedł na balkon i zaczął palić jak smok myśląc jak mnie pocieszyć. Nudziło mi się przez cały czas. Rozłożył skrzydła, ale dalej palił i myślał. W radiu mogłam usłyszeć o zabójstwach, które od kilku godzin mówią media. Nie słuchałam radia i włączyłam sobie coś na telefonie. Lucyfer spędził sporo czasu na balkonie, aż w końcu wpadł na pomysł. Schował skrzydła i gdy chciał powiedzieć ten pomysł to przyszła jego babcia, która zaproponowała zagranie w grę planszową. Stał z otwartą buzią i wyciągniętym palcem wskazującym jakby chciał coś powiedzieć.
- Jeśli chcesz coś powiedzieć wnusiu to mów, śmiało.
- A bo chciałem zaproponować abyśmy sobie zagrali w grę planszową, ale mnie wyprzedziłaś, haha. - Usiadł na kanapie pomiędzy mną a babcią.
- No możemy. - Odparłam z uśmiechem na twarzy.
Zaczęliśmy sobie grać i było bardzo przyjemnie. Siedziałam i odzywałam się tylko wtedy gdy potrzeba.
- Brawo kochanie wygrałaś, i babcia na drugim miejscu. Gratuluję wam wygranej. - Uśmiechnął się zalotnie w moją stronę.
- Mmm..zawsze przegrywałam. - Piłam sobie herbatę.
- No widzisz kochanie, a ja zawsze przegrywam w planszówkach. - Przytulił mnie do siebie.
- Hehh. - Poprawiłam się na kanapie.
- A jak tam się moja Kleopatra czuje? - Napisał esemesa do tej samej osoby, że może wpadniemy do restauracji.
- No dobrze. - Odparłam.
- To dobrze kochanie, abyś nie chciała iść pod wieczór na kolację pójść do tej restauracji w której przygotowałem niespodziankę dla ciebie. - Miział moją dłoń.
- No jak chcesz to możemy.
- Ja zawsze chcę skarbie. - Dalej miział moją dłoń, którą ucałował.
- No to pójdziemy. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.
- I nie chcę zdradzać niespodzianki, ale wystrój i wszystko jest w stylu twojego ulubionej serialu. - Bardziej mnie przytulił do siebie.
- Luci ja mam dużo ulubionych seriali.
- Wiem kochanie i się delikatnie przejęzyczyłem, bo chodziło mi mieszankę twoich ulubionych seriali. - Cicho się zaśmiał.
- Mhmmm. - Bardziej się w niego wtuliłam.
- Chcecie coś do przekąszenia kochane? - Zapytał, spoglądając na mnie i na babcię.
- Ja tam nie chcę. - Powiedziała babulka.
- Ja też chyba nie.. - Odparłam.
- No dobrze to sobie zjem jakiegoś owocka. - Wstał i poszedł po banana. Mogłam zauważyć, że nie miał kuli i szedł normalnie. Obrał go ze skórki i zaczął go jeść.
- To my o której godzinie idziemy? - Zapytałam spoglądając na niego.
- No tak o 19:00 pójdziemy kochanie.
- No dobrze mrrr.
- Mmmrr tęskniłem za twoim mruczeniem misia.
- Mmmm hihi hi hi.
- Hihi, bardzo bym chciał cię otulić skrzydłami. - Przytulił mnie do siebie.
- To możesz przecież.
- Mmmrr. - Otulił mmie i babcię swoimi skrzydłami.
- Ale masz cudowne skrzydła wnusiu, mam nadzieje, że o nie dbasz.
- A dziękuje, dbam o nie jak o Nicole. - Miział moją dłoń.
- Hihihi, czyli bardzo? - Zapytałam, gdy on dalej miział moją dłoń a potem lewy policzek.
- Oj bardzo bardzo kochanie. - Dał mi buziaka w policzek. - Tak bardzo, że mam ochotę cię wyściskać.
- Luci nie pozwalaj sobie. - Odparłam.
- Dobrze, ale i tak prędzej czy później wylądujemy na hotelowym łóżku. - Miział delikatnie moją chorą rękę, która była zdrowa.
- LUCYFER! - Krzyknęłam na niego.
- Lucyfer? - Babulka była w szoku.
- Chodzi mi o spanie kochanie. - Poczuł się nieswojo przez chwilę i zaczął mówić do mnie na ucho szeptem. - Mam jej powiedzieć prawdę, dlaczego Lucyfer a nie Samael?
- Lucyfer przestań! - Byłam na niego delikatnie zła. - Tak, to jest Lucyfer. Jest diabłem i zmienił imię, zresztą teraz to sama nie wiem czy nim jest, bo niby diabeł nie kłamie.
- Bo nie kłamie i chciałem by babcia sama się domyśliła kim jestem. Tak, mam na imię Lucyfer i zmieniłem imię.
- Ja....no nie wiem co powiedzieć.. - Babulka była w ogromnym szoku.
- Spokojnie babciu. - Przytulił babulkę. - Wszystko na spokojnie, jestem tym samym wnusiem co kiedyś i oprócz imienia nic się nie zmieniło.
- Z czym jeszcze nie powiedzieliście mi prawdy? - Zapytała nas, bo o nas nic nie wiedziała.
- Tylko to, nic więcej. - Delikatnie zwiesił głowę, bo czekał na jej reakcję.
- D-dobrze... - Powiedziała babulka.
- Wiem, że powinienem prędzej o tym powiedzieć ale musiałem przemyśleć i ułożyć sobie w głowie jak miałem to powiedzieć. Przepraszam najmocniej. - Przytulił babcię i ją uspokajał.
- I obiecujesz, że już nic nie będziesz przede mną ukrywał? - Babulka odwzajemniała tulasa od Lucyfera.
- Oczywiście, że nie będę nic przed tobą ukrywał babciu. - Odparł Luci.
- Dziękuję wnusiu..
- Nie ma za co babciu. - Pogładził ją po pleckach. Potem mnie przytuliłem wdychając mój zapaszek przy okazji. - Strasznie cię kocham skarbie.
Spędzaliśmy tak razem czas aż prawie była 19.

Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz