Kontynuacja poprzedniego rozdziału. Siedziałam zapłakana w domu i myślałam gdzie jest Lucyfer. Z nudów zaczęłam gotować już obiad dla Trix. Morningstar wszedł do domu bez pukania i od razu udałe się łazienki umyć twarz.
- Luci? Oh hej Ewa..
- Tak to ja skarbie. - Ustał w miejscu i spojrzałem się na mnie z rumieńcami.
- I nawet mi nie powiesz gdzie byłeś? Co z Trixie?
- J-ja byłem pod szkołą Trix i jakaś baba mi wyrwała telefon i nim rzuciła, że nic z niego nie zostało. - Dalej na mnie patrzył. - Co do Trix to jej przyjaciółki mama ją podwiezie, bo chciała.
- Mmm ok, czyli nie potrzebnie gotuje obiad?
- Zaraz powinna być. - W oddali usłyszał: Cześć ciociu! - No cóż jednak potrzebnie, bo przyjechała.
- Ohh hej Trixie! Zaraz będzie obiad! Hihi. Ty też chcesz Ewa?
- Z czystą przyjemnością. - Odparła Ewa.
- Ja tylko obmyje twarz i zaraz wrócę do was. - Podszedł do mnie i ucałował w usta. Potem poszedł do łazienki umyć twarz.Chwila nie minęła i był przy stole. Siedział i z nudów bawił się monetką. - Szczerze? Bardzo za tobą tęskniłem skarbie i bardzo mi zależy na naszym szczęściu. - Schował monetkę i patrzył na mnie. - Na szczęściu, wierności, szczerości i miłości. - Dokończył, a Ewa wraz z Trixie jadły obiad.
Gdy mnie pocałował to się wytarłam, a gdy wrócił to nałożyłam obiad naszej dwójce.
- Ummm no to dobrze chyba. - Nie wiedziałam co powiedzieć, więc powiedziałam to co mi ślina przyniosła na język.
- Ojj bardzo dobrze kochanie. - Wstał i mi zaczął pomogać. - Daj, wezmę ten jedno jedzenie byś nie musiała nosić.
- Mam wrażenie, że coś się stało. Odwaliłeś coś przez co będę wściekła?
- Nic nie odwaliłem, po prostu chcę byś nie nadwyrężała ręki. - Zaniósł jedzenie na stół, po czym usiadł na swoje miejsce. - A co się stało skarbie?
- A nic..tak pytam.
- Już myślałem, że serio coś odwaliłem i mam się z tego spowiadać. - Ulżyło mu, ale miał nadzieję, że nadal go kocham tak samo jak on kocha mnie. - I przepraszam kochanie, że nie odbierałem od ciebie przychodzących połączeń ale straciłem telefon raczej został roztrzaskany jak to Ewa powiedziała.
- No dobrze..to trzeba kupić nowy, a miałeś w nim coś ważnego?
- Nasze zdjęcia i wiele potrzebnych aplikacji no, ale zawsze robię kopię zapasową więc nasze fotki odzyskam skarbie. - Odparł mając rumieńce na twarzy. - I to nie ja go roztrzaskałem żeby nie było.
- No dobrze eeh. - Jadłam sobie.
Maze przyszła z woreczkiem w którym był Lucyfera rozjebany telefon. No i miała sprawę do niego.
- Smacznego wam życzę. - Jadł sobie.
- Ooh hej Maze. - Przywitałam się z nią.
- Maze! - Ewa ją przytuliła.
- No hejka Maze. - Spojrzał się na nią, jedząc obiad.
- Chcesz obiad? - Zapytałam Maze.
- Nie, jadłam coś na szybko dzięki. - Odparła Snith. - Mam twój telefon pajacu. - Położyła worek na stole.
- Emmm dzięki, a za pajaca to masz małą niespodziankę w bagażniku.- Zaczął jej szeptać na ucho.- Ładnie potorturuj no, a potem wiesz. - Wyjął telefon z worka i widać było, że się rozlatywał. - Tak coś czułem, że nie przeżył.
- Biedny.. - Patrzyłam na Lucka zmartwioną miną.
- Oczywiście, że tak zrobię. - Powiedziała Maze.
- Wracając no telefon nie przeżył, więc na pewno karta sim również nie przeżyła. - Zaczął szperać w tych częściach. - Widzisz skarbie, nie miałem jak do ciebie odzwonić. - Miział moją dłoń.
- Mm no rozumiem.. - Odparłam mając nadzieję, że te zdjęcia i głosówki to czysty fake.
Przytulił mnie do siebie i głaskał po pleckach.
- Luci jem! - Byłam delikatnie na niego zła.
Ewa siedziała skrępowana wiedząc co się stało.
- A no tak, przepraszam. - Odkleił się ode mnie i poszedł na chwilę wyrzucić ten telefon do odpowiedniego kosza.
Ja sobie nadal słodko jadłam, a on wrócił na miejsce i zaczął palić e-pa. Nie odzywałam się i skończyłam jeść po czym sprzątałam. Luci usiadł za fortepianem i zaczął grać jak i śpiewać dwie piosenki, które dla mnie skomponował. Bawiłam się z dziewczynami, a on dalej grał i śpiewał pomimo tego, że śmiechy zagłuszały jego śpiew to dalej śpiewał. Dostałam coś na skrzynkę ale na razie nic nie patrzyłam.
- Piękne te wasze kociaki. - Powiedziała Ewa, głaszcząc każdego pokolei.
- Po rodzicach haha - Powiedziałan z delikatnym śmiechem.
- A imiona mają cudowne. - Powiedziała Trix, bawiąc się z Bellą.
Dokładnie, a zwłaszcza po nas. - Odparł, kucając obok mnie.
- Hehh. - Dalej je sobie głaskałam.
- Mam pewną niespodziankę na wieczór dla ciebie skarbie i na pewno ci się ona spodoba. - Odparł, delikatnie otulając mnie swoimi skrzydłami.
- Mmm.. - Poczułam motyle w brzuchu.
- Mmmmrrr. - Cicho zaczął mruczać, powoli zbliżając się do mnie.
- Luci.. - Powiedziałam cicho.
- Już nie mruczę, bo słodziaki do mnie przyszły. - Zaczął je głaskać.
- No widzisz? Hihi. - Bawiliśmy się z kotkami i była miła atmosfera.
Atmosfera była taka rodzinna. Maze poszła zrobić to co miała zrobić, a Ewa z Trix odrabiały pracę domową. No, a my dalej bawiliśmy się z kotkami. Siedziałam cicho bez słowa i się z nimi bawiłam.
- Kochanie zaraz wrócę, muszę przygotować dla ciebie tą strasznie cudowną niespodziankę. - Ucałowałem mnie w policzek i wyszedł z domu.
Lucyfer potem zszedł schodami w dół do LUX do gabinetu gdzie poszedł po moje ulubione kwiaty i słodkości. Po czym z nimi wrócił do domu i zaczął iść do sypialni. No, a tam ułożył płatki kwiatów w kształcie serca, a słodkości położył na szafce. Chwilę potem poszedł po miskę i w sypialni ją położył w środku serca wraz już wsypanymi przez niego słodkościami. No, a potem poszedł do łazienki się przebrać z garnituru na biały szlafrok. Po tym poszedł do sypialni i się sexi położył bokiem na łóżku naprzeciwko drzwi od sypialni. Ja nie wiedząc o co chodzi ani co robić, nadal się bawiłam z kotkami chcąc coś robić na laptopie. Morningstar gotowy czekał na mnie i patrzył cały czas w jeden punkt. W końcu do niego poszłam.
- Ohhh mmm. - Zarumieniłam się na ten widok.
- Dobry wieczór moja sexi królowo. - W buzi miał żelka.
- Mmmm hej.
- I oto jest twoja niespodzianka kochanie, mrrrr. - Dalej tak leżał.
- Mmmm.. - Stałam i się zarumieniłam.
- Mmmmrrr zapraszam cię moja sexi królowo do królewskiego łoża w którym jest twój król. - Nadal tak leżał.
- Mmmm....ale są tu płatki..
- Mmmm z tymi płatkami się coś wymyśli kochanie. Poza tym nie zapomniałem o słodkościach, które masz w miseczce. - Wymruczał.
- Mmm... - Usiadłam sobie obok po turecku.
- Chodź się połóż obok mnie misia, masz tyle miejsce że nawet możesz się na mnie położyć.
- Mmm... - Położyłam się obok miski na brzuchu.
- Mmmrr kusisz mnie bym zaczął cię karmić kochanie. - Zaczął wyjmować z miski słodkości.
- Mmm... - Cały czas tylko mruczałam.
- Mmmmrrr. - Zaczął mnie karmić.
Wzięłam tylko w zęby. Potem delikatnie mnie ucałowałem w usta, dalej mnie karmiąc.
- Mmm.. - Zwiesiłam głowę i nie otwierałam ust przez chwilę.
- Skarbie, co się dzieje? - Zaczął się o mnie martwić i mnie delikatnie przytulił.
- Mmm nic.. Nie mam humoru po prostu..
- Rozumiem, czyli nie potrzebnie to wszystko zrobiłem. - Wstał i zaczął to wszystko sprzątać.
Poczułam jakby mi pękało serce i po prostu poszłam do swojego pokoju wycierając usta. Luci usiadł na łóżku i poczuł jakby mu serce pękło. Siedział i myślał czy nic złego nie zrobił robiąc to. Do niego zajrzała Ewa nie wiedząc co się stało.
- Umm wszystko ok?
- Nie jest ok Ewo. - Miał zasłoniętą twarz. - Zrobiłem dla niej niespodziankę i potem powiedziała, że nie ma humoru. Nie wiem dlaczego tak powiedziała, ale na pewno jest w tym jakiś problem, który zepsuł jej humor.
- Lucyfer no...ile razy mamy ci powtarzać, że ona też jest człowiekiem? - Zapytała Ewa. - Ma prawo nie mieć humoru jak każdy.
- Chciałem jej ten humor poprawić, ale wyszło jak zawsze. - Odparł mając nadzieję, że wrócę do niego. - Wiem, że jest człowiekiem i rozumiem to że ma prawo nie mieć humoru, ale pewnie to ma związek ze mną. Tak tylko przypuszczam, ale wątpie że to może być prawdą.
- Luci nie wiem co z tobą jest ale przemyśl to wszystko bo jak z tobą rozmawiam to czuję się jak matka.
- Nic ze mną nie jest ja po prostu się o nią martwię. I tak, przemyślę to wszystko na spokojnie. - Ogarniał łóżko, by znowu było jak dawniej.
- Ehhh ok. - Ewa wróciła do Trix.
Przez dłuższą chwilę Luci siedział w samotności, przemyślając wszystko. Zdecydował, że na razie posiedzi w samotności by zrozumieć wszystko co się wydarzyło w tym dniu. Siedziałam sobie w pokoju i z nudów projektowałam nasze zaproszenie aż znowu mi coś przyszło na e-mail i to postanowiłam sprawdzić. Zobaczyłam tam wszystkie zdjęcia Lucyfera z Eriką, a głosówki odsłuchałam na sluchawkach. Znowu poczułam pęknięcie serca ale mocniejsze i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Morningstar postanowił podejść do drzwi od mojego pokoju. Zapukał mając nadzieję, że otworzę. Chwila mijała, a on siedział pod drzwiami myśląc czy by nie odejść, ale i tak coraz bardziej czuł że nie może mnie stracić, bo strasznie mu mnie zależy. Mogłam usłyszeć czasami ciche szlochanie. Odeszłam od krzesła i otworzyłam drzwi. Gdy zobaczyłam jego mocniej mnie uderzyło w klatce piersiowej.
- C-co?
- J-ja b- bardzo Cię p-przepraszam za wszystko co Ci mog-głem zrobić... - Wstał, ustał naprzeciwko mnie a dłonie mu drżały. Nie wyglądał zbyt dobrze. - Za wszystko, bo Cię strasznie kocham i zależy mi na tobie tak bardzo, że... jestem w stanie zrobić same najgorsze rzeczy po to by znowu by na twojej twarzy zakwitł uśmiech. - Patrzył na mnie tak jak za pierwszym razem kiedy się spotkaliśmy i się w sobie zakochaliśmy.
- Właśnie zrobiłeś.. - Zrobiły mi się delikatne łzy w oczach. Na laptopie widać było projekt zaproszenia na ślub.
- I przepraszam cię za to, bardzo cię za to przepraszam... - Coraz bardziej mu pękało serce. - Naprawdę ja ciebie kocham nie tą flądrę co z nią mogłaś zobaczyć. Tylko ciebie kocham maluszku... - Miał łzy w oczach. - T-tylko cieb-bie k-kocham i to z tobą chce spędzić wieczność. To z tobą chce mieć wspaniałe dzieciątka i najwspanialszą i najkochańszą rodzinę jaką stworzymy misia. - Dalej miał łzy w oczach.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Czyli mam rozumieć, że już mnie kochasz, fajnie... - Nadal miał łzy w oczach.
- To ty mnie zdradziłeś. - Usiadłam na krześle z powrotem i widział jak usuwałam projekt zaproszenia.
- Skarbie nie rób tego proszę... - Uklęknął na kolanach i zaczął błagać o wybaczenie.
- Daj mi spokój. - Wyłączyłam canve i wybrałan numer na telefonie.
- Gdzie ty dzownisz?! Jeżeli odejdziesz ode mnie to będzie oznaczało, że ja również odejdę. - Zabolało go to co robiłam. - Błagam wybacz mi. Mogę robić to co będziesz chciała. Będę na każdy twój rozkaz, proszę cię...
- Trzeba było o tym myśleć wcześniej.
- Przecież słyszałaś, że byłem na nie w tych głosówkach. - Dalej prosił o wybaczenie. - Będę twoim niewolnikiem, tylko proszę cię wróć do mnie. Strasznie mi na tobie zależy, bo cię kocham.
- Przynajmniej masz już kandydatkę na kolejną narzeczoną.
- Nie mam, bo tylko ciebie mam i nikogo więcej. A ona była pojebana i na haju, więc to co gadała to zwykłe kłamstwa, a ja mówiłem samą prawdę o tobie. - Dalej prosił o wybaczenie. - I to z tobą chce spędzić wieczność i mieć najwspanialszą rodzinę.
W tym momencie weszła Ewa, która próbowała uspokoić sytuację.
- Nicole proszę Cię wybacz mi... - Dalej błagał. - Daj mi ostatnią szansę, a uwierz mi że ją lepiej wykorzystam. Obiecuje Ci, że nie będzie tak jak było przedtem... - Nadal błagał. - Naprawdę, daj mi ostatnią szansę. Będę twoim niewolnikiem i będziesz mogła robić ze mną to co będziesz chciała. Tylko proszę cię wróć do mnie i znowu bądźmy szczęśliwi. Bo naprawdę mi na tobie zależy i żadnej innej nie chcę, bo tylko ciebie pokochałem i to ciebie kocham i to się nigdy... przenigdy nie zmieni... - Dalej błagał, mając łzy w oczach.
- Nawet gdyby to i tak nic nie zrobiłeś kiedy ona to robiła. Może ja też pójdę do LUX i pozwolę żeby obcy alkoholicy się do mnie dobierali?
- Robiłem, odpychałem ją a nawet ją pogryzłem tam gdzie mogłem. - Dalej prosił o wybaczenie. - Uwierz mi, że naprawdę ją pogryzłem a nawet ją postraszyłem bronią, że ją zabije, ale ona dalej swoje więc się wściekłem i wyjebałem ją z auta. - Nadal miał łzy w oczach.
- Aha? Jeszcze ją gryzłeś? Super.
- No do krwi, żeby umarła bo się broniłem.
- Nie obchodzi mnie jak było bo pewnie i tak znowu kłamiesz, a taki wielce diabeł jesteś.
- Nie kłamię, bo mówię samą prawdę. Mam nawet kamerkę w aucie i tam jest pokazane, że się broniłem itd.
- Nawet nie chce dotykać tego samochodu.
- Nawet mam ją przy sobie. - Wyjął ją z kieszeni szlafroka i pokazał mi to co powiedział. - Broniłem się, szarpałem ją za kudły a nawet na sam koniec ją zabiłem z pistoletu.
- Ale daj mi w ogóle spokój! Nie mamy o czym rozmawiać. Jeszcze miałeś czelność mnie potem całować i przytulać.
- Ale się wykąpałem i nie mam jej śladów na sobie. - Dalej mi to pokazywał, ale Ewa musiała coś powiedzieć jak zwykle. - Nicole, proszę wybacz mi i bardzo mi zależy na tobie.
- Widziałam i słyszałam jak ci zależało. Nie rób z siebie teraz ofiary.
- Nie robię, a czy ofiara by to zrobiła? - Pocałował mnie w usta.
- MMMMM!!!! - Wściekła próbowałam go odepchnąć.
- Mmmrrr. - Dalej mnie całował, pogłębiając go.
Dalej próbowałam odwrócić twarz. Gdy mi się udało to uciekłam po czym potykając się wpadałam w ramiona jakiegoś kolesia, który na mnie wylał wódkę przez co szczypały mnie oczy i się obudziłam.

CZYTASZ
Moonstar part.5 [ ZAKOŃCZONA ]
Short StoryPiąta część książki Fallen Angel. Jeżeli nie wiesz co będzie się działo to zapraszam do przeczytania czwartej części. The devil is real... and He is not the little red man with horns and a tall. He can be beautiful because he is fallen angel and he...